~*~*~*~
Rozdział 12
The magic of truth. -
- Magia Prawdy.
~*~*~*~
MUSIC
Lucas Johnson jest wspaniałym magiem umysłu. Jedynym mistrzem magii umysłu w Szwecji. A mimo wszystko siedział właśnie w celach Voldemorta w Riddle Manor. Od dwóch dni nie widział tutaj choćby żywej duszy. Wkrótce to się jednak miało zmienić.
— Nie nauczę go tego! Nie ma mowy. — powtarzał sobie w myślach. — Po moim trupie. Może znajdzie kogoś innego, ale nie wiele nas zostało na tym świecie.
Lucas przypomniał sobie spotkanie magów umysłu sprzed dwóch lat...
Johnson znajdował się w pięknej świątyni poświęconej Atenie. Dzisiaj miało odbyć się spotkanie. Takie imprezy są organizowane raz na pięć lat i zapewne pozna kilku nowych członków. Rozejrzał się dokoła rozpoznając swoich kolegów, ale w większości widział nowe twarze.
Z jego starych znajomych zauważył Leo Jordana – mężczyznę o blond włosach, wyglądem przypominał Lucjusza Malfoya, po za jednym szczegółem – miał krótkie włosy. Obok niego stała Azalia, jego żona. Była to wysoka kobieta o długich brązowych włosach i w eleganckiej szacie. Niedaleko było jeszcze kilka osób - Fenix Lockwood – przedstawiciel magii umysłu, Das de Denise – francuz, kolega Fenixa. Zauważył obok nich dwie nowe osoby. Jeden z nich miał czarne włosy do ramion i czarną szatę. Sprawiał wrażenie groźnego. Rozmawiał z wysokim brunetem. Tego również nie znał. Z tego co usłyszał rozmawiali po niemiecku. Po kilku minutach spotkanie się zaczęło. Fenix Lockwood przestawił nowych członków.
— Severus Snape, Mistrz Eliksirów oraz teraz niezwykle utalentowany Mag Umysłu. Przedstawiciel Wielkiej Brytanii.
— Denis Roywen, nowy Mag Umysłu. Przedstawiciel Niemiec.
Na całym świecie żyło około dwudziestu magów. W jednym kraju mógł być tylko jeden według Prawa Magii Umysłu*, a jeśli Riddle nim zostanie to prawo złamie i będzie musiał ponieść konsekwencje. Wielka Brytania ma już swojego maga, Severusa Snape'a.
* * *
Hogwart
— Harry, jak miło cię widzieć! — pisnęła Hermiona rzucając się na niego już od progu.
— Ciebie też. — wyszeptał.
— Hermiono, dusisz go. — powiedział Ron.
— Przepraszam. — bąknęła odsuwając się.
— Witaj, stary. — chłopcy uśmiechnęli się do siebie.
— Wchodźcie.— powiedział Harry.
Przyjaciele weszli do komnat profesora rozglądając się uważnie.
— Na gacie Merlina! Harry... Tu na prawdę mieszka... Snape.— zaczął Ron
— Ron... — upomniała go Hermiona.
Ron zarumienił się.
— A czego się spodziewałeś, Weasley? Trumien? — zakpił Severus pojawiając się znikąd.
— Nie, panie profesorze. — odpowiedział cicho Ron.
— Genialnie.— skrzywił się patrząc jeszcze raz na Weasleya. — Wychodzę, Potter. Postaraj się nie zdemolować mi domu.
— Profesorze, pamięta pan o...? — zaczął Potter, ale mu przerwano.
— Potter, mam doskonałą pamięć.
— Dziękuję. — Mistrz kiwnął głową na znak, że usłyszał i wyszedł.
Przyjaciele popatrzyli zdezorientowani na Pottera czekając na wyjaśnienia.
— O czym miał pamiętać? — zapytał po chwili Ron.
— Co? — wyrwał się z rozmyśleń.— aachh... Tak... Ma mi załatwić pewną książkę z Działu Zakazanego. — powiedział zwyczajnie.
— Snape?!
— Tak, Ron. Wiesz on będzie nam pomagał przy GD.
— Co?! Jak to?! Przecież on nas niczego nie nauczy.
— Nauczy. Chodźcie do mojego pokoju. — wskazał dłonią na drzwi w korytarzu. — Na przykład dzisiaj nauczył mnie dwóch zaklęć. — powiedział próbując przekonać przyjaciół.
— Merlinie! — jęknął Ron, gdy wszedł do pokoju Harry'ego. — Stary, ty tu mieszkasz?
— Mhm... Rozgośćcie się. Jeśli będzie chcieli coś do picia lub jedzenia to powiedzie. Zafiukam do kuchni.
— Możesz? — zapytała niepewnie Hermiona.
— Tak, mogę.
Na chwilę zapadła cisza.
— Przyniosłam ci notatki. — Hermiona postanowiła odezwać się jako pierwsza.
— Jesteś wielka, Hermiono! Dziękuje. — ucieszył się Harry.
* * *
Mistrz Eliksirów przechadzał się po korytarzach z zamiarem odebrania nieludzkiej ilości punktów. Pamiętał, aby także zajrzeć do biblioteki. Na zakręcie spotkał parę całujących się nastolatków.
— Thomas! Wealsey! Po 20 punktów od Gryffindoru od was oboje.
Speszeni szybko zeszli mu z oczu. Snape skierował się prosto do biblioteki.
— Witam, profesorze Snape. — powiedziała bibliotekarka.
— Witam.
— Czego pan potrzebuje? - zapytała uprzejmie pani Pince.
— Książkę z Zakazanego Działu. -— mruknął od niechcenia.
— Poradzi sobie pan sam?
— Oczywiście. — syknął.
* * *
Albus Dumbledore był zawsze sprytnym i mądrym człowiekiem. Zanim podjął jakąś decyzję, sto razy przemyślał wszystkie za i przeciw. Obecnie dyrektor Hogwartu zajmuje się wieloma rzeczami. Działa dla dobra ludzi. Tak było do czasu Wielkiej Przepowiedni. Dzisiaj żałował swojej decyzji sprzed lat. Naraził na śmierć sześć osób, a dwie z nich zginęły. To od tamtej chwili dyrektor omawiał swoje największe plany z kimś zaufanym. Tą osobą jest Severus Snape. Były śmierciożerca, obecnie szpieg Zakonu.
Dyrektorze,
Dłużej tego nie zniosę. Nie wiem czego tak naprawdę pilnuję. Nie wiem, co się dzieje w kraju. Tutejsze wilki nie są przyjaźnie nastawione. Nie mam pojęcia co u Harry'ego (tak nadal o nim myślę, chociaż wiem, że jest synem tego... tego... Snape'a). Chcę, abyś mi wytłumaczył swój plan. Mam dość ciągłych niedomówień.
S.B.
Albus ponownie westchnął. Nie mógł mu wytłumaczyć – to by zepsuło jego plany. Byłby to kres wszystkiego. W pewnej chwili wpadł na genialny – według niego – pomysł. Wyjął z szuflady biurka pergamin i napisał:
Remusie,
Mam do ciebie ważną sprawę. Spotkajmy się sam-wiesz-gdzie pojutrze o 17. Proszę o odpowiedź.
A.D.
Zadowolony odchylił się na fotelu. Po chwili usłyszał pukanie.
— Proszę. — powiedział wesoło.
— Witam, dyrektorze.
— Witaj, Severusie. Coś nie tak z Harry'm?
— Nie cały świat kręci się wokół tego chłopaka, ale cóż to też dotyczy jego. — westchnął.
— Usiądź, proszę. — Albus wskazał dłonią na fotel przed biurkiem.
— Muszę coś ci powiedzieć, Albusie. — niechętnie zajął swoje miejsce unikając zaciekawionego wzroku dyrektora.
— Słucham Cię, Severusie.
Severus głęboko odetchnął ostatni raz myśląc na tym, co ma powiedzieć.
— Harry Potter jest moim synem. — wyrzucił szybko. Popatrzył na dyrektora. Ten nie był zdziwiony, lecz rozbawiony.
— Wiem, Severusie.
— Wiesz, co? Jak to?! — Snape gwałtownie podniósł się ze swojego fotela.
— Mam swoje sposoby. I swoich informatorów.
— Tak?
— Oczywiście, chłopcze. Wiem, że Harry to twój syn.
— Od kiedy? — Snape ledwo hamował swój gniew.
— Od zawsze.
— Jak to?
— Mam pewne wspomnienie. Lily mi powiedziała. Chciała, aby Harry się dowiedział, dlatego zostawiła wspomnienie.
— Achh... Harry się dowie. — zapewnił starca.
— Wiem, mój drogi. Musi. A właśnie... Syriusz też wie. — powiedział lekkim tonem Albus, tak jakby mówił o pogodzie.
— Co? Ten zapchlony kundel? — krzyknął Snape.
— Tak. Przepraszam, że ci nie powiedziałem. On nikomu nie powie. Twoja pozycja u śmierciożerców się nie zmieni.
— Nie byłbym taki pewien tej jego szczerości. — oznajmił.
* * *
Dwa dni później.
— Hermiono, może chcesz ze mną iść do biblioteki po obiedzie? — zapytał Potter w drodze na obiad.
— Jasne, Harry. Zaskakujesz mnie. — uśmiechnęła się do niego.
— Muszę coś dać Pince. — powiedział szybko.
— No i wszystko wiadomo. — mruknęła Granger, Harry zachichotał.
Odkąd wczoraj wrócił do wieży, nie mógł się doczekać kiedy zbada Zakazany Dział.
— Aa, Hermiono?! — przypomniał sobie nagle o gwardii.
— Tak? — zapytała dziewczyna.
— Ustawiasz datę spotkania na jutro?
— Jasne. Daj. — wyciągnęła rękę go galeona. Harry wyjął z kieszeni i jej podał. Zaraz mu go zwróciła. Mruknął "dzięki".
— Jutro będzie z nami także Snape? — zapytała.
— Tak.
— Jestem ciekawa jak to wypadnie.
— Uwierz mi, ja też. — zabrali się do jedzenia, nie długo po tym Ron do nich dołączył. Po zjedzeniu obiadu pomaszerowali we trójkę do biblioteki. Po drodze Harry pokazał im pozwolenie.
— Harry, żartujesz? Snape ci tego nie dał! — zaczął Ron.
— To prawda, Ron. Snape wypisał mi pozwolenie.
— Ron, myślę, że to prawda. Widziałeś dopisek do Pince?
— Tak i co z tego?— Hermiona westchnęła.
Weszli do biblioteki w ciszy.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry, co wam potrzeba? — zapytała Pince.
— Przyszedłem tylko dać pani to. — podał kobiecie pergamin.
Pani Pince zaczęła czytać.
— Potter, co ty sobie wyobrażasz? Tak kłamać! Zaraz pójdziesz do profesora i mu to wytłumaczysz. — krzyknęła zdenerwowana czytając jeszcze raz.
— Jakiś problem? — zapytał lodowaty głos zza Złotej Trójcy.
— Dobrze, że pan jest. Niech pan to zobaczy. — podała mu pozwolenie i spojrzała na Harry'ego — Potter, nie spodziewałam się tego po Tobie.— ironiczny uśmieszek zagościł na wargach Snape'a.
— Pince, to jest prawdziwe. Zezwoliłem panu Potterowi na korzystanie z Działu Ksiąg Zakazanych. — bibliotekarka wytrzeszczyła oczy. Snape westchnął. — To wszystko? — zapytał po chwili.
— Oczywiście, profesorze.— odpowiedziała zmieszana.
— Świetnie. Potter — zwrócił się w stronę chłopca. — Choć ze mną.
Harry wyszedł za profesorem.
— O co chodzi, profesorze?
— O której spotyka się ta twoja gwardia? — Snape zakpił.
— Jutro o 18, profesorze.
— Dobrze. Bądź pół godziny wcześniej, rozumiesz?
— Tak. Będę.
— Mam nadzieję. Nie lubię, gdy ktoś lekceważy swoje obowiązki, Potter. — powiedział i zostawił Pottera z mrocznymi myślami.
___________________
Prawa Magii Umysłu - zasady korzystania z Magii Umysłu oraz ogólne normy. Więcej o nich w końcowych rozdziałach części pierwszej tego opowiadania.
PS. Zajrzyjcie do zakładki MYŚLODSIEWNIA. Tam znajdziecie wszystkie rozdziały oraz przekonacie się ile jeszcze rozdziałów do zakończenia części pierwszej :)
EDIT: 2017/09/17 (Poprawiona wersja opowiadania publikowana na WATTPADZIE)