31 lip 2015

Rozdział 39

Z okazji urodzin Harry'ego dodaję nowy rozdział! Zapraszam do czytania.



Rozdział 39
"Negotiations. It's Time!



           Harry, 

        Będę pisał zwięźle. Sami tej wojny nie wygramy. Potrzebni nam mugole. Tak, MUGOLE! Wiesz co to jest FBI, CIA I MI6? Mam nadzieję, że tak (jeśli nie, to zapytaj Granger, ona na pewno wie). Spotkasz się z szefem FBI w piątek 17 października. Namówisz go do zawarcia układu pomiędzy mugolami a czarodziejami. NIE wszyscy (agenci) muszą wiedzieć o czarodziejach. Główny szef jednak o nas wie. 
        To się nam bardzo przyda. Dumbledore też o tym myślał. Nie mogę Ci za dużo pisać! Zawrzyj ten układ – ty już coś wymyślisz. Ja powiem tyle: oni muszą nam pomóc. Mają dużo przydatnych zabawek.
          
S



— Myślisz, że to prawdziwy list? — Ron zapytał po raz kolejny.
— Tak. On jest prawdziwy. — odpowiedział cierpliwie Potter.
— Ale skąd masz pewność co do tego listu? — mruknęła Granger.
— Hermiono, ja po prostu wiem, że to prawda.
— No dobrze, Harry. Nie denerwuj się. — powiedziała dziewczyna.
— Wiesz... może od kogo jest ten list? — zapytał Ron.
Harry westchnął, ręką przeczesał włosy i odpowiedział:
— Tak. — Ron krzyknął uradowany, ale zaraz potem jego radosny nastrój opadł, gdy Harry dodał — Nie mogę wam powiedzieć od kogo.
— Jest tylko S na końcu... Hmm... — zastanawiała się Hermiona. — I on mnie zna.
— Hermiono, proszę Cię, nie wnikaj! Obiecaj! — ryknął Harry.
— Dobrze, jeśli to takie dla Ciebie ważne...
— Od tego zależy życie tego kogoś...
— Nie wiedziałam, Harry. Obiecuję, że nie będę wnikać.
— Dobrze. Dziękuje, Hermiono. — powiedział Potter już spokojniej.
Ron nie chciał się kłócić, więc się nie odzywał przez ten czas. Jednak, gdy konwersacja pomiędzy Harry'm, a Hermioną się skończyła, postanowił się odezwać:
— To co teraz?
Harry zastanowił się po czym odpowiedział:
— Spotkamy się z tym szefem.
— I?
— Nie wiem, Ron. Pogadamy... Ustalimy coś.
— Wszystko wyjdzie w praniu. — powiedziała Hermiona, a Harry kiwnął głową.
— CO?! — spytał Weasley.
— Nieważne! — syknęła dziewczyna.
Kilka godzin później Złota Trójca "spakowała" swoja kryjówkę. Mieli zamiar przenieść się teraz w zupełnie inną część Anglii. Zrobią to zaraz po spotkaniu z szefem tajnych organizacji.
Harry zastanawiał się czy to spotkanie wypali... Hermiona mówiła, że wszystko będzie w porządku, ale on nie był tego taki pewny.
— Czas na zakupy! — powiedziała wesoło Hermiona.
— Hmm... Jakie zakupy? — burknął Ronald.
— Ach..., Ronaldzie. Musimy przecież wyglądać jak należy.
— Czyli?
— Elegancko i poważnie. — odpowiedziała dziewczyna.
— Jak mugole?
— Tak, Ron. — mruknęła niecierpliwie.
Tymczasem Harry odbywał swoją własną konwersację z ojcem.
— Sprawiaj wrażenie... — szukał odpowiedniego słowa. — wyluzowanego. Zachowuj się dorośle i odpowiedzialnie.
— Słuchaj... a jak ty to wszystko...
— Znam głównego szefa i umówiłem Was na spotkanie z nim. — wytłumaczył Snape.
— O czym mamy rozmawiać z nim?
— Potter! — warknął. — Użyj mózgownicy! Chociaż czasami.
Harry westchnął.
— Masz zmusić ich do współpracy. Wytłumacz im skalę zagrożenia i przedstaw korzyści z zawarcia układu.
— A jakie będą oni mieć korzyści z tego układu?
— Pomoc w usuwaniu szkód po atakach?! Pomoc w razie ataku? Nie wiem, Harry. Wymyśl coś, to twoja misja. — prychnął Snape.
— Jasne, dzięki za rady. — mruknął „bliznowaty”.
— Harry, ja nie mam czasu się teraz z tobą kłócić; w ogóle nie mam czasu na żadne rozmowy. Mam całą szkołę na głowie i... Czarnego Pana i... jego misje i wymysły.
— A czy ja coś mówię?
— Nie, ale myślisz. — ponownie prychnął.
— Dobra. — Harry rzekł wściekle. — Nie mam czasu, aby więcej z tobą konwersować, ponieważ muszę się zająć szaloną misją ratowania tego pieprzonego świata.
— Harry! — krzyknął jego ojciec.
— Żegnam.
— To jak... zakupy? — zapytał przyjaciół.
— Tak, Harry. Idziemy do mugolskiego Londynu. — zapiszczała uradowana kwestią zakupów.




Ron mruknął coś niewyraźne pod nosem. Harry zrozumiał, że to było coś w stylu: „dziewczyny”. Mugolski Londyn był jak zawsze zatłoczony. Ludzie, którzy nawet nie myśleli o źle tego świata czy o niebezpieczeństwie, jakie panowało gdzieś dalej. Nie przejmowali się tym. Nie wiedzieli o tym.
Harry wraz z przyjaciółmi teleportowali na Elizabeth St. [1]. Hermiona zaprowadziła ich do kilku butików. Była taka szczęśliwa przechadzając się między wieszakami z ubraniami.
Dla Harry'ego wyszukała czarne dopasowane dżinsy, szarą koszulę z rękawem 3/4 i skórzaną kurtkę. Dla Rona wynalazła brązowe spodnie, jasno-niebieską bluzkę oraz czarną marynarkę. Dla siebie wybrała czarną skórzaną spódnicę, kremowe szpilki, białą koszulę oraz czarny sweterek.
Przebrali się szybko i udali się do siedziby tajnych służb specjalnych, która znajdowała się na A3036. Budynek należy do MI6, czyli Secret Intelligence Service MI6. Zadaniem MI6 jest zwalczanie szpiegostwa zagrażającego interesom Wielkiej Brytanii, poza jej granicami, oraz gromadzenie, przetwarzanie i analizowanie politycznych, ekonomicznych, technicznych i naukowych informacji wywiadowczych, o państwach lub organizacjach będących w zainteresowaniu Wielkiej Brytanii [2].
Harry postanowił zawrzeć układ na razie tylko z MI6, może potem z następnymi organizacjami.
Budynek sprawiał wrażenie niezbyt dużego, ale większość kompleksu kryje się pod ziemią na kilkunastu poziomach. Budynek pełen jest elektroniki i systemów bezpieczeństwa. [3] Przynajmniej tak twierdzi Hermiona.
Gdy znajdowali się przed głównym wejściem przyjrzeli się bardziej imponującemu budnykowi. Spojrzeli po sobie, po czym podeszli do ochrony.
— Słucham? — zapytał ochroniarz. Harry dostrzegł na plakietce imię. John.
— Jesteśmy umówieni z szefem MI6, Michael'em Shonem [4]. — oznajmił Harry.
— Wasze nazwiska?
— Potter, Granger i Weasley. — Hermiona powiedziała pewnie. Ubiór „Złotej Trójcy” sprawił, że brano ich za starszych, niż w rzeczywistości są.
— Zaraz sprawdzę czy jesteście na liście oraz zadzwonię na górę. — zakomunikował John. — A tymczasem musicie się poddać kontroli ochronnej. — ochroniarz wskazał im kilka osób dalej.
— Oczywiście.
Podeszli do kolejnych facetów w mundurach. Po chwili byli już przeszukani i przepuszczeni dalej. A tam znów spotkali Johna.
— Dostaliście zgodę na wejście. Pan Michael Was oczekuje. — podał nam plakietki z naszymi imionami i nazwiskami oraz zdjęciem. Harry zastanawiał się kiedy udało im się zrobić zdjęcia.
—Zaprowadzi Was tam asystentka szefa Meredith. — ku nim zmierzała uśmiechnięta blondynka.
Odwzajemnili uśmiech i podążyli za – jak to ujął Ron – seksowną pomocnicą wielkiego szefa. Hermiona obruszyła się na takie stwierdzenie, a Harry zachichotał z bezpośredniości Rona.
Po pięciu minutach znajdowali się przed wielkimi metalowymi drzwiami. Meredith, asystentka szefa, otworzyła je i czarodzieje weszli.
Im oczom okazał się wielki gabinet; umeblowany był nowocześnie i z klasą.
— Zapraszam. — odezwał się Shon wskazując na fotele przed jego biurkiem. Usiedli niepewnie. — Meredith, moja droga przynieś naszym gościom... — popatrzył na nich z pytaniem w oczach...
— Poproszę wodę z cytryną. — Granger odezwała się pierwsza.
— A dla panów? — zapytała Pottera i Weasleya.
— Ja poproszę także wodę z cytryną. — powiedział Ron.
— Ja dziękuję. — odmówił Potter.
— Dobrze. Za chwilę wracam. — uśmiechnęła się i wyszła z gabinetu.
Michael badał ich wzrokiem przez cały ten czas, pukając palcem o swój policzek.
— A więc panna Granger, pan Potter i pan Weasley... — mruknął.
— Zgadza się. — potwierdził Harry.
— Pan S. mówił, że macie dla mnie pewną propozycję. — powiedział poważnie.
— Tak. Chcemy zaproponował Wam współpracę... — oznajmiła Hermiona.
— Spodziewałem się tego. — mruknął szef. — Wiem, że jesteście czarodziejami i wiem co się teraz dzieje w Anglii... Te napady... Te morderstwa.... To straszne... Wiem, że Wasz czarnoksiężnik za tym stoi.
— Tak, Tom Riddle... chociaż obecnie nazywa się... — Harry zamilkł. — Nie możemy tego powiedzieć, ponieważ został nałożony na nas namiar i kiedy wypowiemy jego imię... znajdują nas jego ludzie.
— Śmierciożercy... — pokręcił głową. — Dzięki panu S. jestem dobrze poinformowany i zaznajomiony z obecną sytuacją.
— Kim jest pan S.? — wypaliła Hermiona.
— Panno Granger, nie mogę pani udzielać takich informacji. — powiedział rozbawiony. — Wróćmy do naszej współpracy... Na czym ona miałaby polegać?
— Pan S. nie wspominał? — zapił Ron. Harry w tym momencie tak bardzo chciał móc zakneblować Rona.
— Oczywiście, że wspominał, ale ja chcę usłyszeć to od Was, panie Weasley. — oznajmił Shon.
— Jesteśmy czarodziejami i w razie ataku moglibyśmy pomóc, czy też uleczać ranne osoby. Razem będziemy mieć przewagę. — powiedziała dziewczyna, a do gabinetu wkroczyła asystentka.
— Dziękuję. — mruknął Ron wraz z Hermioną po dostaniu napoju. Po chwili Meredith wyszła
— Ja mam tysiące agentów, a wy? — prychnął. — Tak w ogóle ile macie lat?
— W świetle prawa czarodziejów jesteśmy dorośli. — Hermiona oznajmiła poważnie.
— Yhym... — bąknął. — Wasza trójka i moi agenci... Gdybyście przyszli tutaj sami... — popatrzyli na niego zdziwieni. — Chodzi mi o to, że bez pomocy pana S. już dawno bym Was wywalił za drzwi. — zaśmiał się , jakby w tym co powiedział było coś śmiesznego.
— Gdyby pan S. był nam kiedykolwiek bliski... — burknął.
— Ron! — zganiła go Hermiona.
— Gdyby nie pan S. to ten kontrakt byłby nie ważny...
— Czyli... przyjmuje pan naszą współpracę?
— Jasne, panie Potter. Wiem kim jesteś i wiem, co musisz zrobić. A nie zrobisz tego bez nas. — uśmiechnął się. — Szczegóły kontraktu wyślę sową. — puścił im oczko.
— Naprawdę?
— Tak, wszystko, jak już mówiłem, ustaliliśmy z panem S., który bardzo dba o twoje bezpieczeństwo. — powiedział do Pottera.
— Wiem. —mruknął zażenowany Harry.
— Od jutra zaczynacie szkolenie. — powiedział radośnie.
— Jakie szkolenie? — wykrzyknął Ron.
— Musicie nauczyć się obsługi broni i innych ciekawych zabawek. — zaśmiał się. — Jeszcze dzisiaj zbiorę zebranie i poinformuję moich niektórych ludzi o naszym kontrakcie. Spokojnie, według poleceń pana S. . Musicie jednak poczekać godzinę na wyrobienie wam legitymacji i przepustek do MI6. Od teraz jakby... tutaj pracujecie. — uśmiechnął się ponownie. — Meredith oprowadzi Was po budynku. Zobaczymy się jutro o 14.00 w sali treningowej. Do zobaczenia. — powiedział i wyszedł, po chwili weszła Meredith i podążyli za nią na oglądanie siedziby służb specjalnych.

Draco Malfoy przez ostatnie miesiące rzadko spotykał się z ojcem. Od września znajdował się znowu w szkole Magii i Czarodziejstwa. Został prefektem naczelnym, ale niezbyt się z tego cieszył. Dużo myślał. Główniej o niej! O tym, że telepie się nie wiadomo gdzie z Potterem i tym Weasleyem. Snape potwierdzał wiele razy, że nic im nie jest. Powiedział mu także o tym, że Potter to jego syn [Severusa].Takiej informacji nie spodziewał się tamtego dnia....
— Severusie, ja muszę wiedzieć, czy nic jej nie jest. — powiedział Draco tamtego pamiętnego dnia.
— Draco, ile jeszcze razy muszę Ci mówić, że jest wszystko w porządku? — zirytował się Mistrz Eliksirów. — Żyje! Ma się dobrze!
— A skąd wiesz?
— Mam swoje źródła. — zamyślił na chwilę. — Opanowałeś już oklumencję?
— Oczywiście. — oznajmił dumnie chłopak.
— Dobrze. Powiem Ci coś, ale musisz przysiąc, że nikomu o tym nie powiesz, rozumiesz?
— Tak, obiecuję. — powiedział zaciekawiony.
— Harry jest moim synem. — oznajmił po prostu obserwując jak z twarzy Draco odchodzi krew.
— Ale..., że Potter?!
— Tak. Znasz jakiegoś jeszcze Harry'ego? — prychnął.
— Merlinie. — jęknął. — Ale jak...?
— Draco, chyba nie muszę Ci tłumaczyć skąd...
— Nie, nie o to mi chodziło. — pośpieszył z wyjaśnieniami.
— A więc... oświeć mnie!
— Ty byłeś z matką Pottera? — zapytał niepewnie.
— Tak.
— Ale ona była z Jamesem Potterem...
— To było zwykłe kłamstwo! Plan Dumbledore'a.
— Och... A Potter wie?
Harry! — poprawił go, Draco prychnął.
— A Harry wie?
— Tak. Od kilku miesięcy. — odparł zmęczonym głosem.
— No dobrze, ale nadal mi nie powiedziałeś skąd wiesz...
— Mam połączenie telepatyczne z nim...
— No to zapytaj się go.
— Rozmawiałem z nim nie tak dawno. — powiedział znudzony.
— PROSZĘ! — jęknął.
— No dobrze, ale ty i tak nie będziesz go słyszeć.
— Wiem przecież! No już... dawaj! — ponaglał Mistrza Eliksirów.
Severus skupił się na połączeniu z Harry'm i po chwili już rozmawiali. *
—Tak? – zapytał w myślach Harry.
— Sprawdzam czy jeszcze żyjesz. – odezwał się Severus.
— Miło. – zaśmiał się. – Żyjemy. A tak na poważnie to nie mam już pomysłu na tą wyprawę. Nie wiem gdzie mam szukać...
— Jakbyś mi powiedział czego szukacie to może mógłbym pomóc. – rzekł spokojnie.
— Dumbledore Ci nie powiedział? – zdziwił się chłopak.
— Albus... – zamyślił się. – Albus był skrytym człowiekiem.
— Ale byłeś z nim blisko. – palnął, nie zdając sobie sprawy z podwójnego znaczenia tego, co powiedział.
— Blisko? – parsknął Snape.
— Ach, nie o to mi chodziło. – zreflektował się. – Mówił Ci o swoich planach i tak dalej.
— Nie ufasz mi?
— Ufam, oczywiście... Ale Dumbledore powiedział, abym nikomu oprócz...
Twoich Gryfronów... tak to słyszałem. Jak chcesz.
— Ode mnie? Jestem mistrzem w oklumencji...
— A jakby Ci się wymsknęło...
— Harry, panuję nad sobą. Nie chcesz to nie mów! Ja cię do niczego nie zmuszam. Po prostu chciałem Ci pomóc.
— Tato... – westchnął Harry. – Szukamy horkruksów Sam–Wiesz–Kogo.
— Horkruksów? Hmm... – zastanowił się. – Poszukam trochę o tym.
— Tylko proszę nie tak, aby ON się dowiedział.
— Za kogo mnie masz, Harry?! Oczywiście. Jestem szpiegiem doskonałym...
— Tak, wiem. Przepraszam. – odparł słysząc, że ojciec się zdenerwował.
— Dobrze. Coś jeszcze się dzieje u ciebie?
— Właśnie mam zamiar przeczytać książkę Skeeter. Tej, wiesz o Dumbledore'rze.
— Och... Nie wierz we wszystko co ona tam powypisywała.
— Większość to kłamstwa? – zapytał.
— Hmmm... Jedna trzecia to kłamstwa, a reszta to niestety przykra prawda.
— O czym mówisz, tato? – zaciekawił się chłopak.
— Jak skończysz czytać, to odezwij się, a powiem Ci co jest prawdą. Nie ma sensu, abym Ci teraz to mówił. Przeczytasz to zobaczysz. Nie osądzaj Albusa za jego złe uczynki! Ja muszę już kończyć
— Ale... – zaczął Harry.
— Muszę już iść. – przerwał Snape.*
Severus przerwał konwersację i powrócił do swojego gabinetu.
— I co? I co?
— Cała i zdrowa. — mruknął Snape.
— A co robią? — spytał Malfoy.
— Mój syn czyta książkę o tajemnicach Dumbledore'a.
— Mój syn... Merlinie... To takie dziwne.  




___________________________
* fragment rozdziału 36
[1] Elizabeth St. – ulica w Londynie.
[2] Według Wikipedii
[3] Według wnieznane.pl
[4] Zmyślona przeze mnie postać; prawdziwym szefem MI6 jest zupełnie ktoś inny. 

Czytasz? = Skomentuj


15 lip 2015

Rozdział 38

:) Dziękuję za ponad 30k wyświetleń i komentarze oraz przedstawiam:


Rozdział 38
"Horkruksy, czyli zacznijmy od samego początku."




Gellert Grindelwald był cenionym czarodziejem... Tak... do czasu, gdy Dumbledore, jego ówczesny przyjaciel, zrobił z niego czarnoksiężnika. Owszem zawsze lubował się w czarnej magii. Robił to sam dla siebie; nie chciał krzywdzić innych swoją wiedzą. Jednak to Albus mówił społeczeństwu o jego problemach z czarną magią. To takie śmieszne! Jako jedyny znał Dumbledore'a tak naprawdę – miał kilka czynów na swoim sumieniu. Przestał zadawać się z Gellertem zaraz po śmierci swojej młodszej siostry – Ariany. Tragedia ta była osnuta nutką tajemnicy. Tak naprawdę to tylko Grindelwald i sam Dumbledore wiedzieli co się stało. Albus zawsze uważał, że to jego przyjaciel zabił jego siostrę. Nigdy nie wybaczył mu tego. Nie dopuszczał do siebie myśli, że to mógłby być on, że to on mógł zabić Arianę...
Wydarzenie to miało ogromny wpływ na dalsze życie braci Ariany. Albus, został najdłużej kierującym i najbardziej znanym dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, a jej ulubiony brat Aberforth stał się właścicielem i barmanem w gospodzie Pod Świńskim Łbem w Hogsmeade.
         
           ***
Harry Potter po raz kolejny przeglądał dokumenty dotyczące Magii Żywiołów... Coraz bardziej był poirytowany. Nic, kompletnie nic. Nadal byli ukryci w puszczy w północnej Anglii. Nie mieli żadnego pomysłu na kontynuowanie misji.
— Harry — powiedziała pewnego dnia Hermiona. — Może zacznijmy wszystko od początku. Przeanalizujmy fakty. — Potter popatrzył na nią niepewnie, a Weasley jęknął.
— Możemy, Hermiono. — powiedział w końcu Harry. — No to... co mamy?
— Horkruksy Voldemorta to przedmioty związane z jego dzieciństwem... — mówiła.
— Tak uważał Dumbledore. — powiedział Harry. — Nie zapominaj o tym.
— Tak... W każdym horkruksie umieścił kawałek swojej duszy... Zgadza się? — zapytał Ron.
— Yhym... — mruknęła Granger. — Wiemy ile ich jest?
— Dumbledore wspominał coś kiedyś, że siedem, ale powiedział także, że nie jest pewien.
— No to my tak naprawdę nie wiemy, ile ich jest? — zapytał Weasley.
— Według Dumbledore sześć na pewno stworzył. — powiedział Potter.
— Harry, a tak właściwie to o co chodzi z tymi horkruksami? Nie wiele nam powiedziałeś. — mówił Ron. — Jedyne co wiemy to to, że Voldemort stworzył kilka jakiś tam przedmiotów ze swoją duszą w środku. Ale po co i dlaczego?
— Ja sam wiem tylko tyle, co powiedział mi Dumbledore.
— Opowiadaj! — zachęciła go Hermiona.
— No dobrze, a więc wszystko zaczęło się rok temu, gdy chodziłem na specjalne lekcje do Dumbledore'a. — zaczął Harry. — Na tych spotkaniach omawialiśmy życie Toma. Właściwie to... zanurzałem się we wspomnieniach dyrektora, czy też ludzi znającym blisko Riddle'a. Widziałem jego dzieciństwo. Tom wychowywał się w sierocińcu. To tam spotkałpo raz pierwszy sDumbledore'a. Podczas tego spotkania dyrektor dowiedział się, że Tom umie wyrządzać komuś krzywdę, gdy tylko zapragnie. Zapytałem wtedy, czy on [Dumbledore]  już wiedział, że spotkał przyszłego czarnoksiężnika. Odpowiedział mi, że nie. — westchnął. — Tom nie chciał umierać. Podczas pobytu w Hogwarcie, jak i po, szukał sposobu na nieśmiertelność. — przerwał na moment. — Pamiętacie to wspomnienie, które musiałem wydostać od Slughorna? — zapytał ich. Pokiwali ochoczo głowami. — Wspomnienie dotyczyło horkruksów. Tego jak je wykonać. Tom przekonał Slughorna, aby ten wyjawił mu na ten temat nieco więcej, niż było w książkach dostępnych w szkolnej bibliotece.
— I co było dalej? — zapytała z zainteresowaniem Hermiona.
— Horkruksy to przedmioty, w których Tom umieścił cząstkę swojej duszy, Jeśli jego ciało zostanie zaatakowane lub nawet zniszczone, nie może umrzeć, ponieważ część duszy pozostaje na Ziemi, nieuszkodzona. Dusza człowieka to materia niepodzielna – aby ją rozbić, trzeba dokonać najgorszego możliwego czynu, czyli popełnić morderstwo. Dusza Toma została podzielona na wiele części. — przerwał na moment, po czym kontynuował mrocznym tonem. — „Ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności.” – tak Riddle mówił o sobie. —popatrzyli na niego zdziwieni.
— Czyli chcesz powiedzieć, że jego nie da się zabić? — zapytał zszokowany Ron.
— Poczekaj Ron do końca. — fuknęła Hermiona.
— Z upływem lat Tom robił się coraz mniej ludzki  a przemianę, której podległ, można wytłumaczyć tylko tym, że jego dusza uległa straszliwemu okaleczeniu. Spowodowało to, że jego świat uczuć i odczuć bardzo się zmienił. Horkruksami stawały się przez niego wybierane przedmioty, cieszące się wielką sławą. Ofiary także nie były przypadkowe – musiały to być osoby znaczące. Po zniszczeniu horkruksów, Voldemort stanie się zwykłym śmiertelnikiem z okaleczoną i pomniejszoną duszą. Tak powiedział mi Dumbledore. Tyle wiem. — zakończył Potter.
— Najpierw trzeba zniszczyć wszystkie części jego duszy, aby on sam stał się nieśmiertelny... — Hermiona zastanawiała się na głos. — Dobrze... To tak, dyrektor mówił, że dwa zostały już zniszczone.
— Tak. Pierścień Marvolo Gaunta – Voldemort ukradł go wujowi Morfinowi, stworzył przez zabicie swojego ojca i dziadków, a gdy udało mu się ukryć w nim cząstkę duszy nie chciał już nosić go na palcu. Ukrył go, wcześniej opatrzywszy najpotężniejszymi zaklęciami, w domu swoich przodków. Dumbledore go znalazł i zniszczył. Nie powiedział jak to zrobił. Kolejnym zniszczonym jest jego dziennik. Podobno był to jego pierwszy horkruks. Stworzył go, gdy miał 16 lat.
— Już wtedy wiedział, co chciał robić. — powiedział Weasley, a Potter pokiwał głową i kontynuował.
— Dziennik zniszczyłem wtedy w komnacie tajemnic,
— A my mamy tutaj trzeci horkruks, medalion.... Zaraz moment! — krzyknęła Hermiona. — Jak zniszczyłeś ten dziennik?
— Przekułem go kłem bazyliszka. — powiedział spokojnie, nagle zdając sobie sprawę ze swojego odkrycia.
— Tak! To jad bazyliszka może niszczyć horkruksy. — wykrzyknęła uradowana Granger.
— A masz pod ręką jakiś kieł bazyliszka? — zapytał Ron, po czym radosny nastrój ulotnił się.
— Ale teraz przynajmniej wiemy jak je zniszczyć!
— Tak, Hermiono! Jesteś wielka. — rzekł Harry.
— Dużo wiesz o tych horkruksach, Harry.
— Od Dumbledore'a i z tych zapisków. — podał jej plik dokumentów.
— Magia Żywiołów? — zdziwiła się czytając pierwszą kartkę.
— Dumbledore bardzo chciał, abym się z tym zapoznał. Ale ja sam nie wiem, o co mogło mu chodzić.
— Trzeba poszukać kogoś kto mógłby coś wiedzieć na temat tej całej magii. — powiedziała Hermiona.
— Tylko kto? — mruknął Ron.
— Popatrzcie tutaj. — pokazała im zdjęcie Wielkiej Trójki. — Alexander, Rebecca i Max.
— To oni będą coś wiedzieli. — powiedział Weasley.
— Tak, tylko jak ich znaleźć? — zapytała Hermiona.
— Hiszpania. — mruknął Harry.
— Co?! — krzyknęli jego kumple.
— Hiszpania! Znajdziemy ich w Hiszpanii.
— Skąd wiesz? — wybuchnął Ron.
— Nie wiem. Po prostu to wiem.
— To się robi coraz dziwniejsze. — powiedziała Granger wraz z Weasley'em dokładnie przyglądając się Potterowi.

          ***
— Tak! Udało się! — Alexander krzyczał na cały dom. Lucas  wraz z Ellie wyszli z kuchni i popatrzyli na niego, jak na wariata.
— Co się udało? — zapytał Johnson.
— Potter. — powiedział radośnie. — On wie. Niedługo będą mnie szukać! Tak!
— Och... — mruknął Lucas. — Jesteś tego pewien?
— Tak, Lucasie. To wspaniała wiadomość! — uśmiechał się. — Czy pani Robinson wróciła już? Trzeba to uczcić dobrą kolacją.
— Opanuj się, Alexandrze.
— Pani Robinson! — zawołał wchodząc do kuchni. — Robimy świetną kolację. — dodał.
— Odbiło mu. — mruknęła Ellie idąc wraz z Lucasem za Alexandrem.
— Tak, chyba tak. — potwierdził Johnson.

       
          ***

Harry, 

Będę pisał zwięźle. Sami tej wojny nie wygramy. Potrzebni nam mugole. Tak, MUGOLE! Wiesz co to jest FBI, CIA I MI6? Mam nadzieję, że tak (jeśli nie, to zapytaj Granger, ona na pewno wie). Spotkasz się z szefem FBI w piątek 17 października. Namówisz go do zawarcia układu pomiędzy mugolami a czarodziejami. NIE wszyscy (agenci) muszą wiedzieć o czarodziejach. Główny szef jednak o nas wie. 
To się nam bardzo przyda. Dumbledore też o tym myślał. Nie mogę Ci za dużo pisać! Zawrzyj ten układ – ty już coś wymyślisz. Ja powiem tyle: oni muszą nam pomóc. Mają dużo przydatnych zabawek.
       
sS

_____________________________

Komentarze motywują!
EDIT: 2015/07/26 (układ)


8 lip 2015

Rozdział 37


Rozdział 37
"Tajne przez poufne"






          Bellatriks weszła do Sali Spotkań śmierciożerców z chytrym uśmieszkiem na ustach. Spojrzałem na nią bez zainteresowania. Podeszła do mnie i uklęknęła.


       – Dobrze, Bella. Wstań. – powiedziałem znudzonym tonem.

       – Panie... – szepnęła. – Wszystko poszło według twojego planu.

       – Dokładnie według planu? – zapytałem jednocześnie włamując się do umysłu Lestrange. To co zobaczyłem nie ucieszyło mnie. Bellatriks nawet nie zorientowała się, że ja wiem.

      – Oczywiście, panie. – odpowiedziała pewnie.

      – Droga, Bello! Okłamujesz mnie! – krzyknąłem. Kobieta skuliła się. – A ta rodzina czarodziei... Dlaczego przeżyła? – zapytałem, lecz nie dostałem odpowiedzi. – Zadałem Ci pytanie. – warknąłem.

      – To była rodzina Selene.

      – Dlaczego ona przeżyła? – powtórzyłem.

      – Selene nie chciała ich śmierci. Nie wiem dlaczego.


         Zmierzyłem ją wzrokiem po czym odezwałem się cicho:


      – Nie mogłaś mi powiedzieć tego od razu?

      – Panie...

      – To tak na... – mruknąłem – na przyszłość, abyś o tym nie zapomniała. Crucio!


Rzuciłem zaklęcie i... poczułem się jakoś dziwnie... Kobieta przede mną zwijała się w spazmach bólu. Coś się ze mną dzieje... Czuję... współczucie?! Nie! Nigdy! Jestem Voldemort! Ja nie czuję!

Następnego dnia wezwałem do siebie Selene McCarthy na herbatkę. Uśmiechnąłem się paskudnie. Tak... Ja już jej dam popalić! Nie wolno samemu decydować. To JA tu decyduję!

Moje przemyślenia dotyczące ukaranie Selene przerwała sama zainteresowana. Ukłoniła się i usiadła naprzeciwko mnie.


       – Panie, o co chodzi? – zapytała niewinnie. Nie udawaj, że nie wiesz, pomyślałem.

       – Możesz mi opowiedzieć – zacząłem spokojnie – coś o tej rodzinie, którą wczoraj uratowałaś?

       – Panie, to jest moja rodzina... Nie chciałam, aby zginęła.

       – Czy ja nie wydałem dokładnych rozkazów? – mój głos przeszedł w syk.

       – Nie, panie. – szepnęła.

       – Więc dlaczego ich nie wykonałaś? – krzyknąłem. – Tutaj nie ma miejsca na litość czy inne dziwactwa! Rozumiesz?

       – Tak, panie. Wybacz mi.

       – Mam nadzieję, że więcej nie popełnisz takiego błędu.

       – Oczywiście, że nie, panie.

       – Możesz odejść.


Podniosła się z miejsca i skierowała w stronę drzwi. Uśmiechnąłem się szatańsko.


       – Crucio! – rzuciłem zaklęcie. Selene upadła na podłogę zwijając się z bólu, a ja zaśmiałem się. – Nigdy więcej tak nie rób! – przerwałem zaklęcie i wyszedłem z sali.

Na schodach spotkałem Lucjusza. Gdy tylko mnie zobaczył upadł na kolana. Zignorowałem go i podążyłem do swojego gabinetu.

Usiadłem przy swoim biurku i wyjąłem kilka dokumentów dotyczących Lucasa Johnsona, Harry'ego Pottera oraz jego przyjaciół. To te papierki Severus wziął wtedy z ministerstwa.

Szwedzki Mistrz Umysłu opuścił mnie prawie pół roku temu. Byłem ciekawy co teraz porabia, a ministerstwo ma swoich ludzi do śledzenia ważnych osób. Otworzyłem jego teczkę.
Zastanowiłem się przez chwilę po czym zacząłem czytać.

Imię: Lucas
Drugie imię: Marcus
Nazwisko: Johnson
Data urodzenia: 23 czerwca 1969
Ojciec: Ethan Eweleus Johnson
Matka: Marie Ellie Eliot (Johnson)
Status krwi: Czysta krew
Rodzeństwo: Mia Diana Johnson, Grover Ethan Johnson.
Miejsce zamieszkania: Sztokholm (Szwecja)
Żona: brak
Dzieci: brak
Tytuł: Mistrz Umysłu (Szwecja)
Zawód: Mistrz Umysłu
Różdżka: pióro feniksa, kwiat winorośli
Wygląd: Wysoki, chudy, brunet, krótkie włosy.
    Ale się rozpisali, pomyślałem
Ostatnie miejsce pobytu:  Valencia (Hiszpania)
Widywany ostatnio z: Alexander White, Rebbeca Wilson, Max Sheroon.
          Nie znam żadnego z nich.
         Czyli Lucas siedzi sobie w Hiszpanii... Mądrze! Zaśmiałem się i sięgnąłem po teczkę Harry'ego Pottera.

Imię: Harry
Drugie imię: James
Nazwisko: Potter
Data urodzenia: 31 lipca 1980 r
Ojciec: James Potter   ktoś bardzo nie wyraźnie to napisał
Matka: Lily Evans (Potter)
Status krwi: Półkrwi
Rodzeństwo: brak
Miejsce zamieszkania: Privet Drive 4, Surrey (Wielka Brytania)
Tytuł: brak oficjalnego
Zawód: Uczeń – Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart
Różdżka: pióro feniksa, ostrokrzew.
Wygląd: krótkie czarne włosy, średniego wzrostu, blina w kształcie błyskawicy na czole
Ostatnie miejsce pobytu: Londyn (Wielka Brytania)  – obecnie nie wykrywalna lokalizacja; aktualizacja lokalizacji: 1 lipca.
      Cholera! A mamy połowę października!
Widywany ostatnio z: Hermiona Granger, Ronald Weasley

      Złość kipiała we mnie. Dlaczego nie ma najświeższej lokalizacji.

Imię: Hermiona
Drugie Imię: Jean
Nazwisko: Granger
Data urodzin: 19 września 1979 r
Ojciec: Josh Granger
Matka: Alessandra Granger
Status krwi: Mugolak
Rodzeństwo: brak
Miejsce zamieszkania: Londyn (Wielka Brytania)
Tytuł: brak
Zawód: Uczennica – Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart
Wygląd: brązowe średniej długości włosy, chuda, średni wzrost,
Różdżka: Winorośl, 10 i 3/4 cala, włókno z serca smoka,
Ostatnie miejsce pobytu: Londyn (Wielka Brytania)  – obecnie nie wykrywalna lokalizacja; aktualizacja lokalizacji: 1 lipca.

      Zamknąłem ją jeszcze szybciej niż otworzyłem.

Imię: Ronald
Drugie Imię: Bilius
Nazwisko: Weasley
Data urodzenia: 1 marca 1980
Ojciec: Artur Weasley
Matka: Molly Weasley
Status krwi: Czysta
Rodzeństwo: Bill Weasley, Charlie Weasley, Percy Weasley, Fred Weasley, George Weasley, Ginerva Weasley
Miejsce zamieszkania: Ottery St. Cachpole  (Wielka Brytania)
Żona: brak
Dzieci: brak
Tytuł: brak
Zawód: Uczeń – Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart
Różdżka: 14 cali, wierzba, włos z ogona jednorożca.
Wygląd: średnie rudne włosy, wysoki, dobrze zbudowany,
Ostatnie miejsce pobytu: Londyn (Wielka Brytania)  – obecnie nie wykrywalna lokalizacja; aktualizacja lokalizacji: 1 lipca.


No dobrze, dobrze... czyli Potter, Granger i Weasley są razem, ale nie ma przy nich Lucasa. To bardzo dobrze. Uśmiechnąłem się do siebie i wyszedłem z gabinetu
.
Za prawie tydzień będzie Halloween, a ja jeszcze nie wymyśliłem niespodzianki... Muszę się za to wziąć.

Wieczorem przyszedł do mnie mój najwierniejszy sługa –Severus Snape – i dał mi książkę Rity Skeeter opowiadającej o Dumbledore'rze. Byłem nadzwyczaj ciekawy życia największego czarodzieja dzisiejszych czasów... Przeczytanie jej zajęło mi kilka godzin, ale dowiedziałem się o kłamstwach, przekrętach dyrektora. Kto by się spodziewał? Zaśmiałem się. O tak, oni wszyscy wiedzieli tak mało o Dumbledore'rze.

-*-

Alexander White siedział w swoim gabinecie. Był odprężony i postanowił zadziałać w sprawie Harry'ego Pottera. Zesłał chłopakowi następujący sen.

Harry znajdował się w gabinecie Mistrza Eliksirów. Severus Snape rzucał na niego zaklęcie Legilimens, a Harry musiał go odeprzeć, lecz nie było to takie łatwe. Wtedy jeszcze Potter nie wiedział, że jego ojcem jest znienawidzony nietoperz z lochów Hogwartu.


       – Skup się, Potter. – krzyczał. – Opanuj emocje!

       – Próbuję. – powiedział wściekle chłopak.

       – Widocznie nie wystarczająco. Jeszcze raz. Legilimens!


Harry'ego zalała fala wspomnień. Dudley siedzący na kanapie przed telewizorem, a on [Harry] musiał szorować okna. Vernon uderzający go w twarz. Petunia kłócąca się z nim. Harry w schowku.


       – Nie! – krzyknął. Nie chciał, aby nauczyciel wiedział o tym.

       – Och, Potter. Ty nieszczęśniku. – zadrwił. – Idź już! Następnym razem chce widzieć jakąś poprawę. Rozumiesz? – warknął.

       – Oczywiście.

       – Oczywiście?

       – Oczywiście, proszę pana. – poprawił się.

       – Wynoś się już!


Harry wybiegł szybko z gabinetu i udał się do swojego dormitorium.
Alexander przerwał sen, aby teraz pokazać mu, że nie miałby takich problemów, jeśli opanowałby Magię Żywiołów. Sen przebiegł teraz trochę inaczej. Harry odparł atak Snape'a za pierwszym razem.

Wkrótce potem chłopak obudził się i rozejrzał gorączkowo po namiocie.

-*-

CIA, FBI, MI6 [1]  to służby działające dla ochrony ludzi. Wyszkoleni agenci są w stanie pokonać prawie każdego bandytę–mugola. Ale czy są w stanie włączyć się w wojnę czarodziejów? Co z tego będą mieć? Harry Potter musi zacząć szukać pomocy u mugoli. Sam nie da rady, a oni są bardzo dobrze przygotowali. Broń masowego rażenia, bomby – to wszystko przyda się czarodziejom. Tylko czy tajne służby zgodzą się pomóc?!


_________________________
[1] Taaaak, do opowiadania dołączają mugole i wątek superagentów. Uwielbiam filmy o takiej tematyce, więc postanowiłam dodać agentów do opowiadania :D 
Szablon
Alexx
ALEXX