23 paź 2015

Rozdział 45

Rozdział 45
"Spain"







Hiszpania leży na Półwyspie Iberyjskim, jej terytorium obejmuje również Wyspy Kanaryjskie i Baleary. Z powodu szerokich, piaszczystych plaż oraz łagodnego klimatu Hiszpania jest jednym z głównych celów wyjazdów wakacyjnych. Wiecznie świecące słońce oraz ciepłe morze zachęcają do wypoczynku.
Harry Potter wraz z Maxem Sheroonem teleportowali się w zakątku jakiejś ulicy. Chłopak rozejrzał się nie rozumiejąc gdzie się właśnie znalazł. Max musiał się domyśleć, o czym rozmyśla Harry, bo powiedział:
— Jesteśmy w Hiszpanii, ale do domu Alexandra musimy się dostać po mugolsku. Choć!
Poszli w stronę kolejnej, tym razem zatłoczonej, ulicy.
— Gdzieś tutaj miała być Rebecca. — rozmyślał na głos.
Poszli w kierunku plaży. Potter rozglądał się na prawo i na lewo podziwiając widoki. Nigdy jeszcze nie był poza granicami Wielkiej Brytanii. Gdy tak szli przypomniał sobie, że tak naprawdę nie wie po co Alexander chce się z nim spotkać... I kim jest ten cały Alexander... Harry'ego ogarnęła panika.
Max spojrzał na niego dziwnie...
— Co się stało?
— Nic. — opowiedział szybko.
— Ogarnęła Cię panika... — powiedział idąc dalej...
— Nie... — mruknął Harry.
— Słuchaj, Harry... — zamilkł. — Mogę do Ciebie mówić Harry? — zapytał; Potter potwierdził skinieniem głowy. — A więc... Harry... wyczuwam twoje emocje. Wpadasz w panikę. A więc o co chodzi?
Zatrzymali się przed pasami. Właśnie zapaliło się czerwone światło.
— Ja... — zamyślił się. — Ja nie jestem pewny... Nie wiem co mnie czeka...
— Niezła przygoda. — zaśmiał się. Po chwili spojrzał na chłopaka poważniej. — A tak na poważnie... Na pewno nic złego. — uśmiechnął się po czym dodał już ciszej, jakby sam do siebie. — Mam taką nadzieję.
— Hmmm?
— Nie... Nic. O, popatrz! Idzie Rebecca. — wskazał głową na idącą w ich stronę blondynkę.
Harry spojrzał we wskazanym kierunku.
— Witaj, Harry.
— Eee... cześć.
Potter nie do końca wiedział jak ma się zwracać do nich. Niby był już dorosły i tak dalej... ale... Max i Rebecca byli może o 4-5 lat starsi od niego. On jednak nadal czuł się niezręcznie... Taki zagubiony w świecie starszych...
— To co prosto do Las Palmas [1] ? — spytała blondynka.
— Najpierw musimy dostarczyć Harry'ego do Alexandra. To on zadecyduje czy przeniesiemy się do Las Palmas.
Rebecca wydęła usta.
— No dobra... To do Grenady [2] . — westchnęła. — El viaje a Granada. [3]  — Wypowiedziała zaklęcie.
Świat zawirował i zaraz się znaleźli się w jakimś lesie.
— Ehh... Mógłby zdjąć dla nas te zabezpieczenia. — oznajmiła znużonym głosem.
— Alexander dba o swoje bezpieczeństwo...
— Tak... i teraz musimy iść kilometr przez puszczę. — zaśmiała się.
— Złożysz zażalenia jak już dojdziemy do Amparo [4].
Harry nie wiedząc o czym mówią jego towarzysze postanowił milczeć. Po chwili Max podał mu kartkę.
— Przeczytaj.
— Siedziba Alexandra White'a mieści się w Granada. Od dzisiaj jest to dla ciebie amparo. — przeczytał Potter.
Oczom Harry'ego ukazała się wspaniała willa. Dom miał chyba z sześć pięter. Był bogato ozdobiony. Do fortecy prowadziła dróżka wyłożona kamieniami, po bokach znajdowały się tuje. Gdy stanęli przy bramie głównej Max machnął ręką i otworzyła się. Niedaleko nich znajdowało się jezioro. Trochę dalej palmy i coś co przypominało plażę, a w rzeczywistości był to wybudowany ogromny basen, Harry nie widział gdzie się on kończy, a dookoła znajdował się piasek oraz palmy. Całą rezydencję otaczała puszcza.
Rebecca, która szła za Harry'm, teraz przyśpieszyła i wyprzedziła go.
— Dawno tutaj nie byłam. — powiedziała.
Dom robił niesamowite wrażenie. Wyobraźcie sobie najdroższy pięciogwiazdkowy hotel i teraz podwójcie jego doskonałość, a wyjdzie wam wyobrażenie domu Alexandra.
Przy drzwiach pojawiła się nagle jakaś postać. Była ubrana jak pokojówka, przynajmniej tak pomyślał Harry.
— Witam, panie Sheroon, panno Wilson, panie Potter. — powiedziała.
— Harry, poznaj proszę panią Robinson.
— Miło mi panią poznać. — rzekł uprzejmie Potter.
Weszli do domu. We wnętrzu panował przepych. Meble, obrazy wyglądały jakby zostały zabrane z muzeum.
— Marry! — krzyknął ktoś.
Wszyscy odwrócili się w stronę głosu. Na schodach pojawił się młody mężczyzna w garniturze.
— Wiedzę, że nasz gość już jest. Dziękuję Rebecca i Max. Panie Potter, zapraszam za mną. Marry przyniesiesz nam coś do picia?
— Oczywiście, panie White. Na co pan ma ochotę?
— Poproszę kawę. A pan Potter?
— Ja dziękuję. — odmówił.
— Dobrze, a więc chodź ze mną. Musimy porozmawiać.

* * *

Hermiona Granger od kilku dni pomaga w akcjach MI6. Wraz z Ronem Weasleyem ma pełne ręce roboty. Ostatnio śledzili przemytnika narkotyków. Po kilku godzinach udało się im go złapać. Oczywiście w misjach MI6 nie wolno im używać magii.
Dzisiaj mieli wolne, więc z braku zadań dziewczyna postanowiła wypić butelkę wina, co ostatnio zdarzało jej się często. Ron zaczynał się martwić o nią. Chłopak nie wiedział dlaczego jego przyjaciółka upija się.
Miał też problem z hamowaniem uczyć, które czuł do niej. Coraz częściej wyobrażał sobie jakby to było gdyby byli razem.
Właśnie wrócił do ich tymczasowego domu, czyli do namiotu na północy Anglii. Zobaczył Granger siedzącą w fotelu z kieliszkiem.
— Znowu pijesz? — spytał czysto hipotetycznie.
— Tak.
— Jakieś wieści o Harry'm?
— Nie.
Ron westchnął. Od kilku dni nie mili żadnych wiadomości dotyczących Pottera.
— Gdybyś go samego nie puścił... — w jej oczach zaczynały zbierać się łzy. — To teraz byłby z nami.
— Hermiono, ja nic nie mogłem zrobić. — rzekł spokojnie.
— A idź sobie! Daj mi spokój!
Ron zrezygnowany wyszedł z pokoju.

* * *

— Proszę usiąść, panie S.
— Dziękuję.
Michael obszedł swoje biurko i także usiadł w fotelu. Do gabinetu weszła sekretarka.
— Czego panowie się napiją? — spytała.
— Poproszę espresso.
— Woda wystarczy. — rzekł pan S.
— Oczywiście, zaraz przyniosę. — powiedziała pogodnie po czym wyszła.
— Czy wszystko w porządku z panem Potterem?
— Z tego co mi wiadomo to obecnie znt ajduje się w Hiszpanii i trenuje pod okiem White'a.
— Yhym... To dobrze. Proszę mnie informować na bieżąco.
— Ależ naturalnie, panie S. — przytaknął. — Jaka sytuacja panuje w świecie magicznym?
Pan S. milczał przez chwilę, jakby rozmyślając co powinien zdradzać.
— Ludzie Sam-Wiesz-Kogo przejęli nasze ministerstwo, więc obecnie sytuacja jest nieciekawa... Terror Czarnego Pana nie ma granic. Myślę, że niedługo może zacząć atakować mugolskie instytucje. Bądźcie czujni. Na pewno ma tutaj swoich szpiegów.
— Tak pan myśli? No cóż... Sprawdzimy wszystkich pracowników i przeprowadzimy wywiady. Jeśli znajdziemy coś to przekażę informację panu.
Sekretarka weszła do pokoju z napojami.
— Dziękuję, Isabelle. — powiedział Michael, gdy ta już wychodziła.
— A teraz omówmy akcję 447. — oznajmił pan S.

* * *

Alexander zaprowadził Harry'ego do swojego gabinetu. Chłopak był widocznie zdenerwowany. Gdy usiedli White zaczął mówić.
— Nazywam się Alexander White. Jak zapewne pamiętasz z listu jestem magiem żywiołów, a właściwie pół-magiem, ponieważ nie posiadam całego daru żywiołów. Albus Dumbledore jak i pan S. musieli Ci coś o mnie mówić, czy też o magii żywiołów, prawda?
— Dumbledore przekazał mi kilka informacji na temat magii żywiołów, ale niewiele rozumiem z tego.
— Oczywiście zaraz Ci wszystko wytłumaczę. — uśmiechnął się. — Może najpierw zacznijmy od tego gdzie się właściwie znajdujemy. Jesteśmy w Hiszpanii w Grenadzie. To mój dom. Nazywam go Amparo, co po hiszpańsku oznacza schron. W tym domu oprócz mnie mieszka kilka innych osób. Moje rodzeństwo, czyli Max i Rebecca, nie mieszkają tutaj na stałe. Od kilku miesięcy goszczę Lucasa Johnsona. Słyszałeś może o nim?
— Tak. Uczył Voldemorta magii umysłu. — przyznał Potter,
— Zgadza się. A więc on też tutaj jest. Poznałeś już także panią Robinson. Niedługo poznasz jeszcze Ellie. — zamyślił się. — Wracając do magii żywiołów. Istnieje Wielka Rada Żywiołow, której na czele stoję; oprócz mnie w radzie zasiadają Max i Rebecca. Zajmujemy się kontrolą i rekrutacją nowych członków, nowych magów żywiołów, a nie jest nas dużo. Wszyscy się znamy. — zamilkł zastanawiając się jaki teraz temat poruszyć. Wyjął jakąś książkę ze szuflady biurka i podał Potterowi. — Tutaj znajdziesz wszystko o magii żywiołów. Ja opowiem Ci teraz kilka najważniejszych rzeczy. Po pierwsze magia żywiołów to panowanie nad czterema żywiołami świata, czyli ogniem, wodą, ziemią i powietrzem. Obecnie nie żyje żaden czarodziej, który potrafiłby zapanować nad nimi wszystkimi. — Alexander popatrzył smutno zza okno. — Ostatni zginął jakieś 100 lat temu. No dobrze... Hmm... Po drugie, aby władać tą magią potrzeba treningu... po czym następuje specjalny test i to wtedy się dowiadujesz, nad którym żywiołem będziesz panować. Po trzecie nauka jest trudna i będzie wymagać dużo wysiłku z twojej strony jak i mojej. Po czwarte nikt... powtarzam nikt nie wie o nas. Nie wie kim jesteśmy i jaką magią władamy. Mam na myśli ludzi z ministerstwa czy też prywatne osoby. Osobami, które wiedzą – oprócz tych z mojego otoczenia – są pan S., Albus Dumbledore i to tyle. Twoi przyjaciele pewnie też się dowiedzą. Musisz zobowiązać ich do zachowania tego w tajemnicy. Wiem, że potrafisz oklumować i czytać w umysłach innych. To dobrze; magia żywiołów to pogłębi. O czym to by jeszcze Ci powiedzieć...? Na pewno chcesz zobaczyć na czym to wszystko polega. Jutro Ci pokażemy. Natomiast dzisiaj oprowadzę Cię po domu i zapoznam ze wszystkimi. 
— Dlaczego mi pan pomaga? 
— Widzę w tobie duży potencjał. Nie chcę, aby się zmarnować. A Lord Voldemort sam nie zginie...
— Pracujemy nad tym...
— Tak... Horkruksy to nie wszystko. Po za tym ile czasu już wam to zajmuje...? Dużo, prawda?
— No dobrze... Czyli co teraz? 
— Teraz tak jak mówiłem oprowadzę Cię po domu, zapoznam ze wszystkimi, pokażę twój pokój...
— Mój pokój?
— Tak, na czas szkolenia zamieszkasz tutaj... — Harry pokiwał głową. — Dokładny plan przedstawię Ci jutro. A teraz chodźmy...

* * * 

Zapadał już zmrok, gdy czarodziej wyszedł ze swojej kryjówki. Znajdował się w lasach w Albanii. To tutaj Voldemort przebywał zanim znalazł Quirrella. Postać skierowała się w głąb głuszy. Musiał dowiedzieć się co nie co o tym jak Voldemort był w stanie zamieszkać w ciele Quirrella. Do dyspozycji miał zwierzęta w dżungli. 
Wspaniale, pomyślał zmieniając się w lwa. 
Powędrował dalej rozmyślając, o tym o co zapyta inna zwierzęta. Miał nadzieję, że ten wywiad coś da... Może więcej, niż się spodziewa. 

~*~*~*~

[1] Las Palmas – jest miastem leżącym na Wyspach Kanaryjskich przynależącym do prowincji Las Palmas (Hiszpania). Jest ono położone na północnym wschodzie wyspy Gran Canaria. Jest stolicą wyspy, a zarazem stolicą Autonomii Kanaryjskiej, współdzielnie z miastem Santa Cruz de Tenerife. Poza tym jest największym miastem Wysp Kanaryjskich (siódmym w Hiszpanii), a także stolicą prowincji Las Palmas. (wikipedia)

[2] Grenada – miasto w płd. Hiszpanii, w dolinie rzeki Genil (dopływ rzeki Gwadalkiwir), w Górach Betyckich, 237 tys. mieszkańców (2013). Stolica prowincji Grenada, w regionie Andaluzja. Ośrodek handlowy, przemysłowy i kulturalny. Jedna z najważniejszych miejscowości turystycznych w Hiszpanii, słynna z pięknego położenia, licznych zabytków i niezapomnianych krajobrazów. Szczególny urok Grenady polega na tym, że w ciągu kilku godzin można jeździć na nartach w górach Sierra Nevada, a potem kąpać się w Morzu Śródziemnym na Costa del Sol, oddalonym o ok. 70 km. (wikipedia)

[3] Ej viaje a Granada – z hiszpańskiego: podróż do Granady.

[4] amparo – z hiszpańskiego: schron

8 paź 2015

Rozdział specjalny



Równo o 1 w nocy w czwartek 8 listopada dodaję rozdział specjalny.
Właśnie mija rok odkąd jestem tutaj z Wami.
Dziękuję.
________________________________



Występują: Selene McCarthly, Severus Snape, Lily Potter, James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin, Albus Dumbledore, Alex Schmidt 







Kiedy słońce zachodzi, świat pogrąża się w ciemności. To czas dla istot nadprzyrodzonych i wyjątkowych. Jednym z nich była właśnie Selene McCarhly. 
Noc była zawsze dla niej wyjątkowa, ponieważ tylko wtedy mogła wychodzić normalnie na świeże powietrze. Dlaczego? A dlatego, że była najnormalniejszym wampirem, bez żadnych specjalnych uzdolnień. 
Tej nocy przechadzała się po Londynie, który wciąż tętnił życiem. Rozmyślając nad swoim życiem skręciła do Dziurawego Kotła. W środku jak zawsze znajdowało się sporo czarodziei i innych niezwykłych istot. 
Podeszła do baru. Siedział tam przystojny może dwudziestoletni mężczyzna o czarnych włosach do ramion i groźnych rysach twarzy. Pił najprawdopodobniej whiskey.
— Cześć. — powiedziała do niego. Spojrzał na nią nieprzychylnie. 
— Cześć. — opowiedział cicho. 
— Jestem Selene. 
— Severus. ˜— powiedział i powrócił do picia. 
— Miło mi Cię poznać. — rzekła do niego, po czym zawołała barmana. — Ognistą. 
— Jedna Ognista dla gorącej pani. — oznajmił barman. Uśmiechnęła się, gdy dostała swój napój. 
— Dziękuję. 
— Ognista to raczej nie jest trunek dla kobiet. — zaszydził Severus. 
— Tak?! — zaśmiała się. — Myślisz, że się upiję szybko?
— Jak mniemam jest to bardzo prawdopodobne. — rzekł chłodno. 
— Czemu jesteś taki nieprzystępny? — zapytała znudzona wrogością towarzysza. Nie odpowiedział. — Mam pomysł... Co ty na zawody?
— Zawody?
— Kto szybciej się upije? — uśmiechnęła się. 
Severus przez chwilę zastanawiał się. Przecież to kobieta, zaraz się upije. W sumie mogę spróbować. 
— No niech Ci będzie. — westchnął. — Trzy kolejki Ognistej. — powiedział do barmana. 
— Przygotuj się na porażkę, mój drogi. — szepnęła mu do ucha. 
— Wątpię, Selene. 
— Ależ Severusie... jeszcze się przekonamy. 
Odeszli od baru, aby usiąść nieco dalej przy stoliku. Wypili po kieliszku. 
— A więc masz kogoś? — zapytała wprost. 
— Nie wiem. — szepnął mężczyzna. 
— Hmm... Jak to...?
— Nie pamiętam. — powiedział lodowato. 
Selene zmarszczyła brwi. Wypili kolejny łyk. 
— A ty... masz kogoś?
— Nie... Odstraszam mężczyzn.
— Czym? Piciem? — uśmiechnął się złośliwie. Zaśmiała się. 
— Nie. Swoją osobą. 
Po pięciu kolejkach Severus był już lekko wstawiony, ale Selene nadal dobrze się trzymała. 
— Ja już chyba będę szedł... — powiedział. 
— Jak to...? — oblizała usta. Wstał.
— Muszę wracać do zamku... 
Ona również wstała. Podeszła do niego. Położyła rękę na jego torsie. Przyciągnął ją do siebie. Zaczęli się namiętnie całować. Świat wokół nich zawirował i znaleźli się w jakimś domu. 
— Gdzie jesteśmy? — spytał. 
— W moim domu. — odpowiedziała. 
Zaciągnęła go do sypialni, z której wyszli dopiero rano...


~*~*~*~




Lily Evans urodziła synka ostatniego dnia lipca. James Potter nie widział świata prócz małego Harry'ego. Lily nie raz czuła się winna, gdy widziała jak James pokochał swojego nie-syna. 
Nawet zamierzała kilka razy powiedzieć mu, kogo tak naprawdę jest Harry'ego. 
Jednak Dumbledore zawsze powtarzał, że dla zapewnienia bezpieczeństwa jest nie zbędnę zachowanie tego w tajemnicy. 
W Halloween miała właśnie wyjaśnić co nie co Jamesowi, gdy ON nadszedł. Nie zdążyła. 
— Avada Kedavra! — usłyszała. 
— Odsuń się, głupia dziewczyno! — powiedział do niej. 

— Nie. Zabij mnie, nie jego! Proszę!
— Odsuń się. 

— Nie, nie Harry.
— Avada Kedavra!


~*~*~*~



— Syriusz?! Co ty tutaj robisz? — zapytała Alex otwierając drzwi. 
— Alex... — wszedł szybko do pomieszczenia. — Och... — przytulił ją. 
— Co się stało? — spytała zamykając drzwi. 
— James... On... Oni! ON ich... — jego oczy zaszły mgłą.
— Co?
— Nie żyją! Zabił ich Sam-Wiesz-Kto. — samotna łza popłynęła mu po policzku...
Alex poprowadziła go do salonu. Usiedli na sofie. Salon był umeblowany po mugolsku. Telewizor i te sprawy... 
Alex była pierwszą w świecie hybrydą, po niej była już tylko Selene, czyli była czarodziejką i wampirem. To właśnie przez Selene stała się hybrydą, to ona ją ugryzła. Była jedyna osobą, która posiadała czarodziejskie i wampirze zdolności. Czarodziejskie pozwalały jej chodzić w świetle dnia, a wampirze na niesamowitą prędkość poruszania się czy niesamowity umysł. 
Wiek biologiczny Alex to 20 lat, a praktycznie ma około 25. Jest starszą siostrą Syriusza Blacka, mimo to nie ma nazwiska Black. Zmieniła go, aby się odciąć od rodziny służących Voldemortowi. 
Schmidt to bardzo popularne nazwisko i jest dzięki temu nie do osiągnięcia. Odcięła się od świata magicznego, mimo to oczywiście praktykuje magię. 
Rodzina myślała, że ta została zabita podczas masowego mordu we Francji. Prawdę znał tylko Syriusz. On też nigdy nie chciał służyć Czarnemu Panowi. Uciekł z domu mając 16 lat. Kilka miesięcy mieszkał z Alex, a potem ze swoim najlepszym przyjacielem Jamesem. 
Historia Alex jest bardzo burzliwą, zaskakującą i nieprzewidywalną drogą do szczęścia. 
— Kiedy zginęli? — spytała cicho zapalając różdżką ogień w kominku. 
— Kilka godzin temu... O jedenastej w nocy... Nie wierzę...
— A Harry?
— Dumbledore go zabrał! Niech no się dowiem, kto ich wypaplał, a zabiję go. 
— Nie mów tak, Syriuszu. — rzekła spokojnie jego siostra. Nigdy nie poznała Lily, ale Jamesa kilka razy gościła w mieszkaniu. 
— Przepraszam Cię za najście. 
— Nie masz za co. Przecież wiesz, że zawsze jesteś tutaj mile widziany. — uśmiechnęła się. 
— Uważaj na siebie, proszę Cię. — powiedział poważnie wstając. 
— Oczywiście, że na siebie uważam. Obawiam się o Ciebie. 
— Nie musisz. — popatrzył na drzwi. — Pójdę już. Do zobaczenia, siostro. 
Syriusz wyszedł z mieszkania z jednym postanowieniem. Dopadnie tego, który wydał Potterów. 


~*~*~*~


Poranek zawitał szybko... za szybko dla dwójki wyjątkowych ludzi. Selene wstała pierwsza i postanowiła zrobić śniadanie swojemu towarzyszowi. Ten wstał kilka minut później. Zszedł na dół na kuchni, gdzie spotkał Selene, która miała na sobie tylko podkoszulek. 
—Witaj, nieznajomy. — powiedziała nakładając na talerz grzanki i bekon. 
— Witaj. 
— Zapraszam. — wskazała na stół. 
Usiedli do śniadania. Podczas niego Selene wyjawiła mu swój największy sekret. 
— Tak, jestem wampirem. — powtórzyła po raz kolejny. 
— Cholera! Ugryzłaś mnie?
— Nie. Spokojnie. — próbowała uspokoić szalejącego Snape'a. 
— No ja myślę. — popatrzył na nią lodowato. — Która godzina? 
— Za pięć jedenasta. — odpowiedziała automatycznie. Snape wstał.
— Gdzie idziesz?
— Muszę już iść. Żegnaj. — powiedział i szybko wybiegł z mieszkania. 
Teleportował się pod zamek. Hogwart był wyjątkowo głośny. Ludzie świętowali. Ale co!? Poszedł do gabinetu dyrektora. 

~*~*~*~



— Witaj, chłopcze. — powiedział Albus. — Usiądź. — wskazał fotel przed biurkiem. 
— Witam, dyrektorze. 
Albus obszedł biurko. Stanął przed Severusem. 
— Czas, abyś zapomniał o Selene, a przypomniał o Lily. 
— O czym pan mówi?
— Memories of last night will go away. Replace them with memories of the love of your life. The end of the spell. — wyrecytował. 
Snape zamknął oczy przypominając sobie niektóre sceny ze swojego życia. 
On trzymający jakiegoś chłopca... zaraz! Tak! To jego syn. Lily! Lily... jego wielka miłość...
— James Potter i Lily Evans zostali zabici zeszłej nocy. Wiedziałeś o tym?
— CO? Nie... Lily... nie żyje?
— Niestety...
— To co oni świętują?
— Voldemort zaginął. Spójrz na swój znak. 
Rzeczywiście Mroczny Znak przyblakł. 
— Ich dziecko go pokonało. Harry przeżył. 
— Gdzie jest teraz ten chłopak?
— U swojej jedynej rodziny. — Dumbledore westchnął. 

~*~*~*~



Syriusz dzień później wysadził pół dzielnicy zabijając Pettigrew tym samym trafiając do Azkabanu. 
Pierwszego dnia swojego pobytu odwiedziła go siostra, która poinformowała, że wyjeżdża z kraju. Chciała się z nim pożegnać. Powiedzieć, że nie spodziewała się tego po nim. 
— Mówiłeś, że nie zrobisz nic głupiego...
— Proszę, nie płacz. — powiedział żałośnie. 
— Kiedy już... kiedy będziesz już wolny... odezwij się, proszę. 
— Oczywiście. Przepraszam. — oznajmił Syriusz. 
— Trzymaj się, Syriuszu. 
— Żegnaj, Alexandra. — wymówił jej imię z typowo amerykańskim akcentem. Uśmiechnęła się. 
Wtedy widzieli się ostatni raz. Alex wyjechała do Hiszpanii. 

~*~*~*~



Plan Albusa Dumbledore'a wypalił. Dokładnie zaplanował sobie wszystko. Wszystko oprócz śmierci Lily i Jamesa. Teraz mały Harry został sam na świecie. Wprawdzie odnalazł siostrę Lily, ale nie był pewny zachowania Petunii. Mimo wszystko Harry trafił do niej. Albus wiedział, że oddanie chłopca pod opiekę Severusa nie byłoby dobrym pomysłem. Snape jest teraz załamany śmiercią Lily nie byłby w stanie zaopiekować się nim. 
Albus był świadomy tego, że Voldemort kiedyś powróci i wtedy będzie potrzebował swojego szpiega. Tak więc prawda nie może wyjść na jaw. 
Usunięcie pewnych wspomnień Severusowi na pewno pomoże. Może kiedyś je odzyska... Ale dopóki będę żył postaram się, aby ich jednak nie odzyskał. 
Dumbledore miał zawsze głowę pełną pomysłów i intryg... Aż trudno w to wszystko uwierzyć..., ale taka jest prawda. 

~*~*~*~



Remus zniósł bardzo boleśnie stratę dwóch najlepszych przyjaciół. Syriusz w Azkabanie... James nie żyje. Ten rok nie był łatwy dla wilkołaka. Pogrążył się w swoich problemach. Całkowicie zamknął się w sobie. Jego wilcza natura wzięła górę... Zaszył się puszczy na kilka miesięcy... Do człowieczeństwa wrócił tylko dlatego, że Albus prosił go o to. Sam Remus wiedział, że zaczyna dziać coś złego z nim. Zaczyna być tylko zwierzęciem... 
Jego wilkołacza strona przejęła nad nim kontrolę... Całe szczęście, że Dumbledore doprowadził go do porządku. Pozbierał się i zaczął żyć! 

~*~*~*~



Świat świętował, a poszczególne osoby przeżywały swoje dramaty. 
Zamknięcie w Azkabanie...
Odrzucenie przez ukochanego...
Stracenie miłości swojego życia...
Stracenie brata...
Stracenie przyjaciół...
Śmierć...
Rozpacz...
Wyjazd...
Ucieczka...
Ale i też świat wolny od Lorda Voldemorta, a to wszystko dzięki Harry'emu Potterowi... Czy klęska Voldemorta była warta śmierci kilku osób i cierpienia innych? Czy świat wreszcie zmieni się na lepsze? Co będzie za kilka lat? Czy nadal będzie panował spokój? Kim stanie się Harry Potter? Czy utracone wspomnienia powrócą? 


____________________________________________________________________________
Pomysł na rozdział specjalny przyszedł mi, gdy pisałam rozdział 44. Od razu w niedzielę napisałam go, a później już tylko szlifowałam... :) Mam nadzieję, że się Wam podoba. Kilka spraw poruszonych w tym rozdziale rozwiąże się później... Chcielibyście może (np. na święta) także rozdział specjalny? Piszcie, piszcie! :) 
Mam już kilka pomysłów na ten rozdział, ale może umieszczę je w zwykłych rozdziałach, w których teraz będzie się dużo działo... W końcu Harry znajduje się w Hiszpanii... Kogo tam pozna i jak to wpłynie na jego myślenie? Czy relacja z Hermioną osiągnie jakiś wyższy poziom? :3 


3 paź 2015

Rozdział 44

Rozdział 44 
"Życie Śmieciożerców"





Pokój Życzeń od kilku miesięcy jest ponownie zajmowany przez Gwardię Dumbledore'a, która debatuje właśnie nad zajęciami z Czarnej Magii, której są zmuszani się uczyć. Po przyłapaniu przez dyrektora Ginny, Luna i Neville są obserwowani i muszą uczęszczać na zajęcia z Czarnej Magii. Te zajęcia są – jak to nazwała Ginny – treningiem na śmierciożercę.
Nauczyciel wymaga od nich, aby rzucali zaklęcia niewybaczalne na swoich młodszych kolegów! Teraz w Hogwarcie jak dostaniesz szlaban, to nie szorujesz brudnych kociołków, tylko jesteś poddawany torturom. Według nowych rozporządzań ministerstwa jest to jak najbardziej legalne. Tylko mocniejszy przeżyje...
Sytuacja w świecie magicznym jest niestabilna. Nowy minister wydał oraz zniósł kilka dekretów m.in. zaklęcia niewybaczalne od teraz są wybaczalne; każdy czarodziej może ich używać bez konsekwencji.
Lord Voldemort zupełnie popadł w szaleństwo . Co kilka godzin wysyła swoich ludzi do ostatnich znanych miejsc, w których Złota Trójca mogłaby się znajdować. 
Kilka dni temu odbyło się uroczyste Halloween. Tom rozkazał Greyowi, aby ten przemienił się w wilkołaka i pogryzł wszystkich ludzi czy też czarodziei, których spotka podczas swojej podróży do Albanii. Reszta śmierciożerców tego dnia zaatakowała obrzeża Londynu. Mugolskie media podają, że to pobliski wybuch gazu uśmiercił tyle osób. Podczas tej nocy umarło także kilka innych szanowanych rodzin czarodziejski, którzy nie chcieli się przyłączyć do Czarnego Pana. Zginęli w okropnych mękach. 
Draco Malfoy nie był obecny na spotkaniu śmieciożerców w Halloween. Miał nadzorować młodych śmieciożerców podczas zabaw w Hogwarcie. 
Kilka tygodni temu zerwał z Hermioną Granger. Nie chciał jej narażać. Zdał sobie sprawę, że ten związek i tak nie ma sensu. U Czarnego Pana może mieć każdą kobietę. Na przykład wczoraj zapoznał się z Bethany Been. Smukła, wysoka i mądra blondynka dołączyła do szeregów Czarnego Pana. Od razu znaleźli wspólny język. Przynajmniej tak mu się wydawało. 
Lucjusz Malfoy za cel objął sobie schwytanie Pottera i jego koleżków. Codziennie szpieguje na Privet Drive oraz pod Kwaterą Główną Zakonu Feniksa (nie wiedział, że Kwatera została przeniesiona). Chciał również znaleźć dla Draco odpowiednią partnerkę, dlatego zwerbował Bethany. Narcyza uważa, że się pośpieszył i że Draco ma jeszcze czas, ale on i tak wie lepiej. 
Severus Snape w ostatnich dniach jest kłębkiem nerwów. Dogadał się z Alexandrem White'em, aby Harry rozpoczął szkolenie. W szkole po Halloween miał kilka wizyt zaniepokojonych rodziców. Sam w Halloween nie był obecny. Ani w szkole, ani u Czarnego Pana. Zaszył się w Snape Manor. Chciał odpocząć i przemyśleć kilka spraw. Coraz ciężej było mu udawać, że jest okrutnym śmierciożercą. Powtarzał sobie zawsze, że to dla syna... Jednak... nie zawsze dawało to pozytywny efekt. Czasami miał chęć rzucić to wszystko... Uciec z kraju. Niech sami sobie radzą... 
Selene McCarthly odkąd zaczęła uczyć w Hogwarcie, poznała dokładniej Severusa Snape'a. A tak właściwie to śledziła każdy jego krok. Czuła, że on coś ukrywa. Tymczasem Snape poszukiwał sposobu na zabicie hybrydy. Przygotowywał się do zabicia Selene. 
Pewnego dnia McCarthly idąc do gabinetu dyrektora, podsłuchała pod drzwiami rozmowę Snape z portretem Dumbldeore'a. 
— Pokaż im, gdzie znajduje się miecz. Będzie im potrzebny. — mówił Dumbledore. 
— Niby jak mam to zrobić?! 
— Patronus, mój drogi chłopcze... Patronus.
W tej chwili do gabinetu wpadła wściekła Selene. Snape popatrzył na nią obojętnie. 
— Snape! Wiedziałam! — krzyknęła. — Wiedziałam, że nie jesteś po naszej stronie. — zaśmiała się. — Jak Czarny Pan może być taki głupi, aby się nie domyślać tego. 
— Chcesz mu powiedzieć? O tym... że jest głupi... Jak to ujęłaś. — uśmiechnął się ironicznie. 
— Snape, nie denerwuj mnie jeszcze bardziej. — podeszła do niego bliżej. 
— Ach, o niczym innym nie marzę...
— Expelliarmus! — krzyknęła.
Pudło. — zaśmiał się złowrogo. —  Expulso [1]. 
— Czarny Pan się o tym wszystkim dowie! Obiecuję Ci. — wyspała. 
— Czyżby?! — Severus machnął różdżką blokując drzwi i kominek. Selene nie miała jak uciec. 
— I tak mnie nie zabijesz. — zaśmiała się. 
Crucio! 
Zaczęła zwijać się z bólu. Pięć minut później Snape zdjął zaklęcie. 
— Zabiję Cię teraz i tutaj! — jego oczy pociemniały. 
— Nie wiesz jak. — wyszeptała. 
— I tu się mylisz, McCarthly!— skierował na nią różdżkę. —  Quis est iste malus malo mori. Creatio immundum ne polluatis oblationes de mundo. Nihil umquam fas est. Die! [2] — wyrecytował z pamięci. 
Ciało Selene wygięło się w łuk. Krzyknęła. Spojrzała ostatni raz w oczy Severusa i wyszeptała:
— Kochałam Cię... Było nam tak dobrze... Kiedyś... Co on Ci zrobił?!
Jej ciało zaczęło się rozpadać w drobne kawałki, jak potłuczony kryształ. Milion małych kawałeczków po chwili znikło. Po Selene pozostała tylko mała karteczka. Severus przetarł oczy i podniósł ową kartkę. 

Pollueritis ultra in terra immunda erit creatio. Præ fulgore gratias tibi agit. Testimonium habere bonum ab hero. [3]

Usiadł za biurkiem i zamknął oczy...
Zaczął się zastanawiać jak wytłumaczy śmierć McCarthly Czarnemu Panu. Kilka godzin później postanowił nic nie mówić... Uznają Selene za zaginioną. Tak będzie najlepiej. I dla niego i dla wszystkich... 

~*~*~*~
[1] Expulso – zaklęcie odpychające przeciwnika, a jeśli stoją w grupce, odpychające ich wszystkich. 
[2] z łac. Kto złem się staje, ten w źle umiera. Stworzeniu nieczysty, nie zanieczyszczaj więcej naszego świata. Nie miałeś prawa nigdy istnieć. Zgiń!
[3] z łac. Stworzenie nieczyste więcej nie będzie bezcześcić Ziemi. Jasność Ci dziękuje. Miej się dobrze, bohaterze. 

~*~*~*~
Wiem, ze rozdział krótki, ale właśnie taki miał być. 
8 października minie rok odkąd piszę Trylogię Superheroes! 
Chcielibyście może, aby tego dnia dodać rozdział specjalny? – piszcie w kom. 
Wow, ale ten czas leci :D 
Każdy komentarz motywuje! :) 
Dzięki! 



Szablon
Alexx
ALEXX