14 lip 2016

Rozdział 53 cz. I

Aby się nie pogubić w tym rozdziale przypomnijcie sobie poprzednie:
Okej, to chyba tyle. Zapraszam do czytania:




Rozdział 53 cz. I
"Don't Let Me Down"





Gravity



Zorientowałem się, że jestem w jaskini. Ale po co? Tego to już nie wiedziałem. A Ziemia, Ogień, Woda i Powietrze nie raczyli wytłumaczyć tego dokładnie. 
Ma to być jakieś zadanie; jedno z wielu jakie mnie czeka. Potem mają zdecydować czy jestem warty Magii Żywiołów.
Odetchnąłem głęboko i ruszyłem na przód. Gdy szedłem naprzód pochodnie za mną gasły, więc gdybym chciał zawrócić to nie miałem możliwości, ponieważ już drugi raz się nie zapalały. Kolejnym minusem było to, że nie miałem przy sobie swojej różdżki. Mam wykonywać czary siłą woli, więc mi się nie przyda. Zaśmiałem się. Jasne, przecież w ogóle mi nie przyda. Fajnie jakbym jeszcze umiał siłą woli rzucać czary. 
Zirytowany doszedłem do przepaści, która podzieliła ścieżkę. Zbliżyłem się do krawędzi wychylając się lekko. Głęboko, stwierdziłem odkrywczo. Co teraz? Muszę się przedostać na drugą stronę. Rozejrzałem się dokoła szukając jakiejś pomocy. Nie było. Skała. Pochodnie. Tyle. 
Westchnąłem. Bez magii tutaj nic nie zrobię. Jak to szło? Zamknąłem oczy. Muszę sobie wyobrazić, co chcę zrobić. Koncentracja. Dłoń do przodu. I gotowe. Otworzyłem oczy. Nic się nie wydarzyło. No jasne! Czego się spodziewałem? Zacząłem panikować. Jeśli to nie zadziała to zostałem właśnie uwięziony w jaskini w swoim umyśle. Idealna śmierć, a jednak zawsze myślałem, że zginę zabity przez Voldemorta. A tu proszę taka niespodzianka! 
Dobra, Harry, skup się! Nie ma innej drogi. Muszę przelecieć na drugą stronę nad urwiskiem. 
Usłyszałem krzyk. Po chwili po drugiej stronie przepaści pojawiła się jakaś postać. W cieniu nie widziałem jej dokładnie, dopiero po głosie ją poznałem i zamarłem. 
— Harry! Proszę! — błagała Hermiona. — Uratuj mnie, proszę. — zaczęła płakać. 
Przecież to nie jest prawdziwe, powiedziałem sobie.
— Harry!
A jednak to jest tak prawdziwe. A jeśli to dzieje się naprawdę? A co jeśli to pułapka? 
— Harry, błagam! — krzyknęła oglądając się za siebie. 
Usłyszałem ryk czegoś. Czegoś wielkiego. Hermiona lub halucynacja Hermiony cofnęła się w cień patrząc z wyrzutem na mnie. Nie mogłem tego wytrzymać. Skoncentrowałem się na uniesieniem nad przepaścią. Skierowałem dłonie do podłogi. 
Dziewczyna krzyknęła jeszcze raz. Z bólu. To coś ją zaatakowało. 
Zdeterminowany powtórzyłem wyobrażenie i po chwili – ku własnemu zaskoczeniu – znajdowałem się po drugiej stronie przepaści. Zamrugałem ze zdziwienia. Pochodnie rozjaśniły kolejny kawałek drogi. 
Nie było śladu po Hermionie i rzekomo wielkiej bestii żądnej krwi. 
Ach, czyli to tylko w moim umyśle. Odetchnąłem uspokojony tą myślą. Nie zauważyłem osoby stojącej trochę dalej w cieniu. 
— Miłość to potężna siła. — powiedział Ogień. — Zawsze wygrywa. 
— To działo się tylko w moim umyśle, prawda? — zapytałem dla pewności. 
— Tak, nigdy nie lekceważ miłości. 
— Mówi pan, jak ktoś kogo znałem... on też uważał, że miłość jest moją bronią. 
— Albus Dumbledore. 
— Tak, skąd pan wiedział? — zdziwiłem się. 
— Znałem Albusa. Wiedziałem, co docenia. — wyjaśnił starzec. 
— Och, naprawdę? Brakuje mi go. — przyznałem. 
— Nie tylko Tobie. — w jego oczach dostrzegłem głęboki smutek. 
— Ta przepaść to pierwsze zadanie?
— Jeszcze się nie skończyło. Postanowiłem sprawić, że uda ci się przelecieć nad przepaścią sprawdzając przy okazji jak się zachowasz, gdy zauważysz, że ktoś kogo kochać jest w niebezpieczeństwie i jak to zadziała na twoją magię. — mówił spokojnie. Ja natomiast byłem jeszcze bardziej przerażony. Co mnie jeszcze spotka w tej jaskini? — Zachowałeś się dokładnie tak, jak zakładałem. 
U jego boku zmaterializowała się Woda i od razu dodała:
— Nie zawsze polegaj na emocjach. One mogę Cię wyprowadzić w pole. Nie ufaj nim. 
— Ale...
— Zgubią Cię kiedyś... i przegrasz. Musisz się nauczyć wyłączać emocje. — powiedziała wpatrując gdzieś ponad mną. 
— Jak? — nie mieściło mi się w głowie, że mógłbym być zdolnym do wyłączania emocji kiedy mi by się podobało.
— Przyjdzie i czas i na to. Zaufaj mi. — z tymi słowami zniknęła. 
Ogień jeszcze przez moment wpatrywał się smutno w miejsce, gdzie zniknęła. 
— Dlaczego... — znowu nie dane mi było dokończyć pytania.
— Kiedyś dała się ponieść emocją.
Kiwnąłem głową... czyli z własnego doświadczenia wiedziała, co mówi. 
Ogień podobnie jak Woda zniknął. 
Zostałem znowu sam. Poszedłem dalej. 


* * *




Żółte taksówki. Tak, tym właśnie charakteryzował się Nowy Jork. Kobieta założyła swoje czarne ray bany i skierowała się w dół ulicy. Swoje długie, brązowe i falowane włosy odrzuciła na plecy. Za pół godziny miała się spotkać z detektywem w sprawie zabójstwa Melanie Foster. 
Ta sprawa z Hermioną wyrwała ją z obiegu. Straciła dwa tygodnie w swojej misji. Teraz musi się dowiedzieć skąd Fenix Lockwood zna Czarny Nil. I kim w ogóle jest ten cały Lockwood. Ale na razie musi się spotkać z tym detektywem i dowiedzieć się, co on wie o morderstwie Melanie Foster.
Dlaczego? 
Melanie Foster była zwykła amerykanką, która została zamordowana w dziwnych okolicznościach. Znaleziona w lesie ciało Melanie przyciągnęło uwagę detektywa Matthew Hamiltona. Wiedziała już, że w jej ciele znaleziono dziwną truciznę. Obrażenia, takie jak uszkodzenie nerwów, były dziwne. Była zdrową kobietą. To nie wyglądało na robotę mugoli. Te obrażenia wskazywały na Crucio. 
Normalnie nie zainteresowałaby się tą sprawą, ale czuła, że Czarny Nil maczał w tym palce. Ta trucizna... musi się dowiedzieć...
Doszła do Strabucksa. Gdy weszła do środa od razu poznała detektywa. Siedział w najbardziej oddalonym miejscu przy oknie. Z opisu wiedziała, że ma brązowe włosy, jest wysoki i ma 25 lat.
Machnął do niej, gdy tylko ją spostrzegł. 
— Alexandra Smith. — podała rękę mężczyźnie. 
— Witam. Matthew Hamilton. — przedstawił się. 
Wskazał dłonią krzesło na przeciwko swojego. 
— Pisał pan, że morderstwo Melanie Foster nie jest zwyczajne. — zaczęła od razu. 
— Tak, zgadza się. — kiwnął głową. — Proszę mi mówić po imieniu. — dodał po chwili uśmiechając się. 
— Dobrze, a więc tak jak już mówiłam... to morderstwo nie było zwyczajne, dlaczego pan tak sądzi?
— Otóż... — zrobił łyka swojej kawy. — trucizna, która została znaleziona w ciele panny Foster zawierała właściwości, których policja nie może wykryć... tak jakby to była zwykła woda. 
— Masz może jakieś wyniki z laboratorium, czy coś w tym stylu?
— Tak. 
Otworzył plecak, z którego wyciągnął  teczkę. Podał ją Alex. 
— To wszystkie dowody w sprawie. — powiedział. — Chcesz coś do picia?
— Hmmm... — wzięła teczkę. — Latte. Dziękuję, Matthew. 
Pierwszym dokumentem był opis miejsca zbrodni. Nic ciekawego tam nie znalazła. Kolejne papiery także byłe bezużyteczne. 
Wyniki z laboratorium wykryły obecność trucizny, ale nie potrafiły wykryć jej składników oprócz jednego, a mianowicie Passiflory. Passiflora. Passiflora. Gdzieś to już słyszałam. 
 Passiflora... — mruknęła. 
Matthew wrócił z kawą. 
— Dziękuję. 
— Proszę. Jak zauważyłaś w laboratorium wykryto tylko Passiflorę, ale jeśli dobrze się orientuję to nie jest to trujący kwiat. 
— Męczennica! — olśniło nagle Alex. 
— Misjonarze, którzy ją odkryli nazwali ją tak, ponieważ kwiat przypominał im ukrzyżowanie Chrystusa. — mówił Hamilton.
— Tak... ale ta Passiflora to podpis. 
— Nie rozumiem. 
— Każda osoba zajmująca się produkcją trucizn ma swój podpis. Dodaje jakiś neutralny składnik do swoich dzieł. A Passiflora to podpis Czarnego Nilu. — oznajmiła. 
— Tej organizacji czarownic z przed stu lat? Myślałem, że siedzą w Azkabanie. 
Mina Alex wyrażała przerażenie. Złapała go za rękę.
— Kim jesteś? — zapytała gwałtownie. 
— Spokojnie. Jestem Matthew Hamilton. Mugol. — oznajmił. 
— Skąd wiesz o świecie czarodziei?
— Mam przyrodniego brata, która należy do waszego świata. 
— Jak się nazywa? 
— Nicklaus Jackson. — odpowiedział. 
— Nie znam go. 
— Zaczął się uczyć w Hogwarcie; jest na 6 roku. 
— Nowy uczeń Hogwartu... coś mi się obiło przez uszy... — uspokoiła się. Puściła rękę Hamiltona. 

— A więc... — zaczął. — Co teraz?
— Wiemy, że to Czarny Nil ją zabił. Pytanie tylko dlaczego ją zabił. Musimy się dowiedzieć kim była, a także wszystko o jej rodzinie... Musimy wiedzieć dosłownie wszystko. 

Nagle przypomniała sobie jak ostatni jej świadek wyleciał w powietrze po tym jak udzielił kilku informacji. 
— Myślę, że powinniśmy się trzymać razem, Matthew. 
— Okey. 
— Nie chce, aby Ci coś groziło po tym jak mi pomagasz. 
— Nie ma sprawy. Musimy współpracować. — uśmiechnął się. 
Alex odwzajemniła uśmiech. 



* * *





Kiedy jesteś sam na sam w jaskini nachodzą Cię różne myśli. I tak było w moim przypadku. Korytarz ciągnął się i ciągnął... Myślałem, że dostanę tam nerwicy, ale w pewnym momencie zauważyłem, że oprócz mojego cienia na skale jest jeszcze kilka. Teraz już bezproblemowo siłą woli zniszczyłem je. 
To tylko mój umysł. Muszę wyciszyć emocje... Rada Wody jest przydatna. 
Kilka sekund później nadal napawając się dumą zaatakowało mnie stado mysz, szczurów i pająków. Próbowałem się od nich uwolnić. Siłą woli chciałem, aby zniknęły. Nie udało. Potrzebne mi było jakieś zaklęcie... tylko za nic w świecie nie wiedziałem jakie. Szczury gryzły mi spodnie, a pająki zaczęły robić pajęczynę wokół moich nóg. Nagle olśniło mnie. 
— Imperio! — użyłem siła woli zaklęcia. 
Podziałało. Byli pod moją kontrolą. Wszyscy na raz.  Musiałem naprawdę dużo mocy zużyć. Nakazałem im omijać mnie. 
Nagle jaskinia się skończyła i wyszedłem na polanę. Przede mną stali magowie żywiołów. 
— Pierwszy test zaliczony, Widzimy się za niedługo. — oznajmił Powietrze. 
Znów wspomnienia zaczęły się pojawiać...
Pojawiłem się w gabinecie dyrektora Dumbledore'a. Siedział on za biurkiem i uporczywe zapisywał coś w jakimś notatniku. Podszedłem bliżej, aby spróbować zobaczyć co takiego zapisuje dyrektor. 
To nie było moje wspomnienie to wiedziałem na pewno. Nachyliłem się ponad ramieniem dyrektora i niemal od razu się cofnąłem. Poznaję ten dziennik... To pamiętnik mojej matki. A przynajmniej tak właśnie sądziłem. 
Moje myśli zaczęły wariować. Czyli to nie moja matka to pisała tylko Dumbledore?!
Kolejne kłamstwo. Jak on to mógł mi zrobić? 
Merlinie...
— Fifi! — krzyknął dyrektor. 
Skrzat pojawił się po chwili. 
— Ukrył to w Pokoju Życzeń pod hasłem tego, co ukryte. 
— W komnacie rzeczy ukrytych, tak, dyrektorze?
— Tak. W miejscu, które będzie łatwe do odnalezienia... 
— Oczywiście, dyrektorze. — odparł skrzat. 
— Dziękuję, Fifi. 

Przeniosłem się do kolejnego wspomnienia. 
— Witaj, Lily. — powiedział Snape wchodząc do domu.
— Cześć, Sev.
— Coś się stało? - zapytał od razu.
— Nie. Czuję się trochę samotna, a tak to wszystko w porządku. — zawędrowała do salonu.
— Lily, wiesz, że nie mogę...
— Wiem, Severusie. Ja mówiłam tak ogólnie.
— Aha. - usiadł obok niej na sofie. Przytuliła się do niego.
— Zebranie Zakonu jutro.
— Wiem. — szepnął w jej włosy. Delektując się jej zapachem.
— Później wracam na kilka dni do Czarnego Pana. — Lily zadrżała.
— Nie martw się. — dodał widząc reakcję narzeczonej.
— Po co wracasz?
— Mam robić eliksiry... - westchnął.
— Ile cię nie będzie?
— Tydzień.
— O jejku. Długo.
— Nie martw się! Proszę, Lily.
— Nie potrafię.
— Ja mam chyba sposób. - szepnął złowrogo.

— Jaki? — zachichotała.
Jeśli pamiętnik pisał Dumbledore to czy te wspomnienia są prawdziwe? Po chwili zdałem sobie sprawę, że to... prawdziwe wspomnienia. Severus wiedział o nim... Przypomniałem sobie tą sytuację w gabinecie... Dumbledore nic nie mieszał w tym wspomnieniu. I mam nadzieję, że w żadnym z pozostałych.




* * *




Severus Snape zajmował się szukaniem informacji na temat nowego chłopaka, ale nic konkretnego znowu nie znalazł. Nie miał nawet jak wybadać, co i jak. Gwardia Dumbledore wie na pewno, ale on się nie dowie. Westchnął. 
Odkąd Harry zaczął ćwiczyć Magię Żywiołu nie mieli już połączonych umysłów. Nikt już się nie mógł do niego dostać. Wie od Alexandra, że Harry jest teraz nieprzytomny pod wpływem zaklęcia i przechodzi swój test. 
Odszedł od biurka i stanął przy oknie. 
To już tydzień. Tydzień już jest pod wpływem zaklęcia. 
Z Granger zdjęli także urok, więc powoli wszystko wraca do jako takiej normy. White wspomniał, że Harry może i być miesiąc pod wpływem zaklęcia. Wszystko zależy od niego. 
Tymczasem odbywało się spotkanie Gwardii Dumbledore'a. Uczniowie ćwiczyli zaklęcia przydatne w walce. Ćwiczyli pojedynki. Ginny wraz z Nickiem pokazywali przykładową walkę. Oczywiście wszystkie obrażenia od razu leczyli. Inni członkowie Gwardii byli zafascynowani pojedynkiem. 
— No! — powiedział zmęczony już Nick. — Teraz wy. 
— Dobierzcie się w pary. — odezwała się Ginny. 
Luna ćwiczyła z Neville... oboje byli naprawdę dobrzy. 
Nick i Ginny przechadzali się między innymi uczniami. Od pewnego czasu bardzo się do siebie zbliżyli, co obojgu się podobało... Na razie nic spektakularnego się nie wydarzyło w Hogwarcie. Zdecydowanie ciekawiej było poza nim.


* * *



Szli jedną z ulic w Nowym Jorku. Alex po ujawnieniu, że jest czarodziejką otworzyła się na znajomość z Matthew. Razem wyciągnęli z policji adres Melanie Foster. Odwiedzili jej rodzinne strony (Vancouver), ale nic nie miało sensu.
Melanie nie zaglądała w rodzinne strony od ponad 10 lat. Nikt nie wiedział czym się zajmowała. Zupełnie wszyscy jakby dali sobie z nią spokój... po pewnych wydarzeniach.
Uważali, że jest niezrównoważona psychicznie po tym jak o mało nie zabiła swojego chłopaka, który zdradzał ją z nijaką Elizabeth Morgan. Elizabeth też nie była z Vancouver. Posłuchali kilka plotek o niej, ale to też było bez sensu. Nic się nie łączyło.
A do tego ten list. Tajemniczy list. Bez nadawcy. Zaadresowany do Alex i Matthew. Oto jego treść:

Podejdźcie.
Jeszcze bliżej.
Im więcej sądzicie, że widzicie, 
tym łatwiej będzie was oszukać.
Bowiem czym jest widzenie?
Patrzycie, ale tak naprawdę 
filtrujecie, interpretujecie,
szukacie znaczenia.
Moje zadanie?
Zabrać najcenniejsze, 
co mi dajecie: waszą uwagę.
I wykorzystać ją przeciw wam. *


Czy to Czarny Nil? Czy może jeszcze zupełnie inne osoba, po której byśmy się tego nie spodziewali?

_____________
* Cytat z filmu "Iluzja" z 2013 roku.

Nowe postacie zostały dodane do zakładki "Bohaterowie".

Informacje o Passiflorze tutaj.

Szablon
Alexx
ALEXX