31 gru 2016

Rozdział 57

Zdążyłam jeszcze w starym roku napisać dla Was rozdział, udało się, heh.

Także życzę wszystkim SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
😉😉😀







Rozdział 57
"Missing Secret"




Alone

Czarny Nil nigdy nie był organizacją, która dążyła do pokoju na świecie. Czarownice miały swoje idee świata czarodziejów lecz były one podobne do przekonań Voldemorta. Od czasu, gdy ten odrzucił ich propozycję współpracy, wręcz gardziły Nim. Z wzajemnością. W działaniach Czarnego Nilu można było dostrzec pewną finezję. Nie postępowały nierozważnie. Każde ich działanie jest dokładnie przemyślane, a plan doprowadzony do perfekcji. Nie ma więc miejsca na jakiekolwiek potknięcia, a przynajmniej tak uważano. 
Sprawa Melanie Foster, kobiety, która została zamordowana, nabrała nowego znaczenia. Czarny Nil z jakiegoś powodu unieszkodliwił ją. Co takiego wiedziała? 
Po tym jak (krótko po morderstwie Melanie) ginie Luke Groyey sprawa nabiera tempa. Na miejscu przestępstwa nie odnaleziono żadnych śladów, co do tożsamości sprawcy. Nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek oprócz odfiary znajdował się wtedy w domu. 
Alex przypięła do tablicy korkowej zdjęcie Luke'a Groyeya zaraz obok Melanie Foster. Na tablicy znajdowały się także inne zdjęcia m.in. zdjęcie sypialni Groyeya, zdjęcie zwłok Melanie, raport z sekcji zwłok zarówno Luke'a jak i Melanie. Pod tym wszystkim znajdował się czarny napis CZARNY NIL. Matthew podszedł do tablicy i przypiął zdjęcie kochanki Groyeya, Elizabeth Morgan. 
— Dlaczego Luke został zamordowany? — myślał na głos detektyw pocierając podbródek. 
Alex odwróciła się do niego. 
— Myślę, że to jeszcze nie koniec. — powiedziała.
Matthew zmarszczył brwi. 
— Co masz na myśli? — spytał. 
— To nie koniec ofiar, Matthew. Będą kolejne. — oznajmiła pewnie. — Tylko kto? Kochanka Groyeya? Nie, raczej nie. Co wspólnego ma Melenie Foster z Groyeyem?
— Byli razem przez kilka lat. Na pewno są jakieś powiązania. — Hamilton zamyślił się. 
— Kolejna ofiara będzie z nimi związana. Tego jestem pewna. — jęknęła z frustracji — Nic ponad to nie wiemy...
— Spokojnie, dowiemy się. Musimy się dowiedzieć. — wrócił do przyglądania się zdjęciom na tablicy. 


* * *

Harry rozejrzał się po pokoju. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy ostatni raz tutaj był. Na biurku nadal panował nieporządek. A w kącie stała jego Błyskawica. Na łóżku leżały magazyny o Quidditchu. Potter skierował się do szafy. Wyciągnął ubrania i poszedł wziąć prysznic. 
Po kilku próbach usidlenia swojego rozgardiaszu zwanego włosami zszedł do kuchni. Przy stole siedzieli już wszyscy mieszkańcy (nawet Ron, który słynie z późnego wstawania). Harry przywitał się i zajął swoje miejsce. 
— I jak? Wypoczęty? — zagadnął Lukas. 
— Tak, w miarę. — kiwnął głową. 
Nadal gdzieś tam w podświadomości nie mógł się przyzwyczaić do rzeczywistości. Potter ma nadzieję, że niedługo mu to się uda, bo inaczej zwariuje. Przyjaciele już patrzą na niego jak na dziwaka. 
— Myślę, że możemy sprawdzić Twoje umiejętności. — odezwał się Alexander, który popijał właśnie kawę. 
— Jasne. Teraz? — ożywił się nieco. 
— Po obiedzie. Na razie mam pewne sprawy do załatwienia, które wymagają wizyty w Londynie. Mam nadzieję, że nie zajmie to dużo czasu, jednak gdybym nie wrócił to zrobimy to jutro. Nie musimy się spieszyć — mówił spokojnie. — A przynajmniej tak sądzę. Spędź czas z Ronem i Hermioną. 
Harry przytaknął kiwnięciem głowy. Zaraz się zacznie. Będą chcieli wiedzieć jak tam było, co się stało, dlaczego tak długo. Wcale nie mam ochoty na to przesłuchanie. Niestety to nieuniknione. Miejmy już to za sobą. 
— Co powiecie na spacer? — zagadnął do przyjaciół. Oczywiście się zgodzili. 
— Pamiętajcie, aby nie wychodzić poza granice posiadłości.  — przypomniał im Lucas. 
Kiwnęli głowami wychodząc z pomieszczenia.


* * *

Na dworze było gorąco, wiał lekki wiatr, a niebo było praktycznie bezchmurne. Przechadzając się między kwiatami i krzewami Hermiona wraz z Ronem zaczęli swoje przesłuchanie. Harry chciał jak najszybciej mieć to za sobą. 
— Nie mogę Wam dokładnie powiedzieć, co musiałem robić i jak wyglądały zadania. 
— Wiemy, stary. My chcemy... tak... — Ron zastanawiał się — no, powiedzmy, że ogólnie.
— Ogólnie? — Harry uniósł brwi patrząc na nich. Oczywiście, że chcieli wiedzieć jak najwięcej. Odchrząknął. — Pierwszą, tak jakby, fazą to były moje wspomnienia. Oglądałem je tak jakbym był w myślodsiewnim. Teraz myślę, że to pozwoliło mi zastanowić się nad swoim życiem, swoimi wyborami. Czasami tymi złymi. Teraz na pewno postąpił bym inaczej w niektórych sytuacjach. Ale cóż... — wzruszył ramionami. — Byłem też świadkiem pewnym sytuacji, w których nie brałem udziału bezpośrednio. Kilku rzeczy się dowiedziałem dzięki temu. Jednak wiecznie ktoś przede mną ukrywał jakieś rzeczy, ale nie jest to tajemnicą. — zaśmiał się. — Było też trochę rzeczy, których do teraz nie rozumiem... może kiedyś się to wyjaśni. — westchnął. — Druga faza to były trzy zadania. Jedno bardzo złożone... Wytrąciły mnie one trochę z równowagi. Byłem poddawany próbom. Spojrzałem inaczej na niektóre sprawy. Nie było to ani miłe ani przyjemne doświadczenie. Dowiedziałem się o swoich słabościach... oni je wykorzystywali. — zamilkł na chwilę przypominając sobie Magów Żywiołów. — Tak... Nie polecam w każdym razie.  — zaśmiał się. 
Usiedli w cieniu pod jednym z drzew. 
— To musiało być trudne. — odezwała się Hermiona. — Mówisz "oni"? Kto to?
Harry spojrzał na nią. 
— Ogień, Woda, Ziemia i Powietrze. — oznajmił. — Magowie Żywiołów. 
— Ludzie?  — zapytał Weasley. 
Harry zastanowił się przez chwilę. 
— Chyba można ich tak nazwać. W sensie wyglądali jak ludzie. — oznajmił w końcu. 
— To fascynujące. — powiedziała Granger. 
— Mhm... Teraz powiedzcie mi co się działo tutaj. 
— Hermiona robiła notatki. — oznajmił Ron. 
— Wiem, ale wolę to usłyszeć bezpośrednio. Potem, jeśli oczywiście Hermiona mi udostępni, to przeczytam je. — dziewczyna pokiwała głową. Harry uśmiechnął się. 
— Sam-Wiesz-Kto Cię szuka. — Cóż, to raczej mało odkrywcze, pomyślał Potter. — Po tym jak przejął Ministerstwo jesteśmy najbardziej poszukiwanymi czarodziejami w Wielkiej Brytanii. — kontynuował Ron. — W ostatnim czasie urządza Krwawe Piątki — skrzywił się. — Chyba domyślasz się, co to za spotkania. — Harry kiwnął głową. — Sam nigdzie się nie pokazuje. Wysyła tylko swoich sługusów. Hogwart jest zajęty przez Śmierciożerców, którzy szkolą swoich. Nauczyciele nie mają za dużo do gadania przy Snape'ie. 
— Najgorsze jest to, że Sam-Wiesz-Kto poszukuje obecnie Czarnej Różdźki.  — kontynuowała Hermiona. Harry popatrzył na nią zdziwiony. — Ten znak, który zauważyłam w książce od Dumbledore'a to właśnie Insygnia Śmierci. 
— Insygnia Śmierci?!
— Tak. Czarna Różka. Peleryna Niewidka. Kamień Wskrzeszenia. Jest o nich pewna legenda. Przypomnij mi, abym ci ją przeczytała. — Harry kiwnął głową. 
— Skąd o tym wszystkim wiecie?
— Od Lovegooda. — powiedział niechętnie rudzielec. 
— Od Lovegooda? — wykrztusił zszokowany. 
— Ojca Luny. — odpowiedziała. 
— Ojca Luny? 
— Przestań, Harry. — rzuciła zirytowana. — Tak, od ojca Luny, pana Lovegood. 
— Ale przecież on...
— To prawda, stary... Alexander to potwierdził, więc nie możesz zwalić tego na szaleństwo Lovegoodów. Ał! — Hermiona właśnie trzepnęła go w głowę. 
— Nie mów tak, bądź co bądź to on nam pomógł. 
— Jasne. — prychnął. — Jakby potrzeba nam było jeszcze więcej problemów. 
Siedzieli przez chwilę w ciszy słuchając odgłosów natury, gdy nagle Harry'emu coś się przypomniało. 
— A jak... — wskazał na Hermionę. — Jak się udało złamać klątwę?
— Alexander wraz z innymi znalazł rozwiązanie, przeciwurok, w bibliotece w Hogwarcie i tak oto... 
—To super, cieszę się. — powiedział. 
— Naprawdę? Jakoś tego nie pokazujesz. — warknęła. — A wręcz odwrotnie. 
— Tak to odbierasz, Hermiono?
— A jak mam odbierać twoją niechęć. 
— Moją niechęć?
Ron patrzył raz na Hermionę raz na Harry'ego. Będzie zacięty mecz, pomyślał.
—Tak, twoją niechęć. Jak to inaczej nazwać? — wskazała na przestrzeń między nimi. — Ledwo na mnie patrzysz. Gdy Cię przytuliłam odsunąłeś się jakbym parzyła. 
— Hermiono...
— NIE, HARRY! — krzyczała. — Dlaczego mi to robisz? Spójrz na mnie! — kilka łez spłynęło po policzku dziewczyny. — Jesteś taki lodowaty. Taki obojętny. 
— Przestań...
— To ty przestań! Dlaczego?!
Harry nie wytrzymał. 
— Może nie podoba mi się to, że moja dziewczyna była dziwką Malfoya?! — wrzasnął. — Nie pomyślałaś o tym?
— Harry! — Ron włączył się od dyskusji. 
— To nie moja wina. — powiedziała cicho. — To nie ja rzuciłam zaklęcie. Ja tego NIE CHCIAŁAM. — łzy płynęły jej po policzkach, podniosła się.,
— Hermiono, czekaj! Proszę... — Potter powiedział szybko również się ponosząc. — Daj mi trochę czasu. — szepnął. 
Dziewczyna odwróciła się i pobiegła w stronę domu nie odwracając się ani razu. Ron zawołał ją kilka razy, ale zignorowała go. Popędziła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. 
Płacz podobno pomaga. Ale jej nic już nie pomoże. Nocami prześladowana jest przez wspomnienia z dworu Malfoyów, a za dnia widzi Harry'ego i jej serce pęka ponownie na milion kawałeczków. Cierpienie zamyka w sobie, chowa. Chciał czasu, to go dostanie. Ja się starałam. To już nie moja wina. Jest takim dupkiem. Tak bardzo chciałabym, aby klątwa nigdy nie została rzucona. O ile moje życie byłoby łatwiejsze. 
Wieczorem do jej pokoju ktoś zapukał. 
— Idź sobie. — mruknęła. 
— To ja Ron. Wpuść mnie, Hermiono!
— Idź sobie! — warknęła. 
— Nie. Liczę do trzech, a potem...
Hermiona otworzyła drzwi. Ron spojrzał uważnie na przyjaciółkę. Wyglądała strasznie. 
— Eee... — rozpoczął inteligentnie. 
— Co chcesz, Ron? — powiedziała niechętnie.
 — Porozmawiać. A co ja innego mogę chcieć?
— Ron, na serio nie mam ochoty...
— O Harry'm...
— Tym bardziej nie ma ochoty.
— On... hmmm... nie daje sobie rady... To go przerasta. Daj mu trochę czasu... Niech się zaklimatyzuje, a wszystko się ułoży. 
Granger popatrzyła na niego.
— Jesteś tego pewien? Ja niestety nie. Harry jest zimny i odległy odkąd wrócił... Czy aby pokonał swoje demony?
— Wierzę w Harry'ego. — oznajmił poważnie. 
— Nic innego nam nie pozostaje. Jednak mimo wszystko mnie zranił i nadal będzie to robić...
— Hermiona...
— Wiem, wiem... Czas i tak dalej... — powiedziała zirytowana sytuacją.  Podeszła do biurka i otworzyła szufladę, wyjęła pergaminy; następnie podeszła do półki z książkami i wzięła jedną. — Daj mu to. — podała wszystko Ronowi. — Niech przeczyta Opowieść o Trzech Braciach. 
— Ok, zaraz mu zaniosę. Alexander jeszcze nie wrócił i pewnie dzisiaj już nie będą ćwiczyć, dlatego będzie miał czas, aby to przejrzeć. — uśmiechnął się. Tak bardzo tęsknił za Harry'm.
— Jasne. 
Ron podszedł do niej i mocno przytulił. 
— Będzie dobrze. — szepnął. 


* * *

Drogi Severusie,
nic mi nie jest. Znaczy się wszystko w porządku. Zaklęcie trwało trochę dłużej niż wszyscy zakładali, ale to już koniec... tak sądzę. Jutro wraz z Alexanderem będziemy sprawdzać moje umiejętności. Jestem ciekawy i nie mogę się doczekać. Nie mogę się też doczekać kiedy będziemy mogli się spotkać. Brakuje mi Ciebie. Mam nadzieję, że z Tobą wszystko w porządku. Martwię się.
Do zobaczenia,
HP.

Drogi Remusie, 
u mnie wszystko w porządku. Żyję. Nie martw się. Myślę, że niedługo się spotkamy i wtedy Ci wszystko opowiem.
Do zobacznia, 
HP.

Harry odłożył piórko. Dał listy sowie, gdy usłyszał pukanie do drzwi. 
— Proszę. 
— Hej, stary. — do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty rudzielec. 
— Cześć, Ron. Co tam? — odwrócił się do przyjaciela.
— Mam dla Ciebie lekturę. — pomachał pergaminami. 
Harry zaśmiał się. 
— Hmmm, dzięki... chyba. — zaczął czytać pierwszą stroną po czym uśmiechnął się. — Hermiona i jej notatki... tak mi tego wszystkiego brakowało. 
— Tak, niczym za czasów Hogwartu. — zaśmiał się Ron. — A wracając do Hermiony to rozmawiałem z nią...
— Tak?
— No cóż... jest wściekła na Ciebie, czuje się zraniona...
— Nie dziwię się jej... — westchnął. —Nie powinienem jej nazywać...
— Tak. — przerwał mu Ron. 
Usiedli na łoźku. Harry jakby na chwilę odpłynął. 
— Powinienem ją przeprosić. 
— Tak. — mruknął. — Powinieneś... ale nie teraz.
Harry zmarszczył brwi. 
— Dlaczego nie teraz?
— Teraz  to Cię najprawdopodobniej nie wpuści do pokoju. 
Harry westchnął. 


* * *

Przeglądali jeszcze raz akta Melanie Foster i Luke'a Groyey licząc, że może coś znajdą. Jednak była to znikoma nadzieja. 

IMIĘ: MELANIE
DRUGIE IMIĘ: KATHERINE
NAZWISKO: FOSTER
NAZWISKO RODOWE: HULK
DATA URODZENIA: 25.04.1955.
RODZEŃSTWO: BRAK
STAN CYWILNY: ROZWÓD (w 1997 roku z BENJAMIN FOSTER)
DZIECI: ANGELINA HULK

Alex odrzuciła akta Melanie i wzięła Luke'a

IMIĘ: LUKE
DRUGIE IMIĘ: NEAL
NAZWISKO: GROYEY
NAZWISKO RODOWE: GROYEY
DATA URODZENIA: 17.09.1951.
RODZEŃSTWO: MIA GROYEY
STAN CYWILNY: ROZWÓD (w 1997 roku z KATE McHALK)
DZIECI: ANGELINA HULK

— Matthew! — zawołała. — Mam! Dlaczego tego wcześniej nie znaleźliśmy?!
— Co, co jest? — zapytał. 
— Angelina Hulk będzie następną ofiarą. 
— Skąd...?
— To córka Melenie i Luke'a. — oznajmiła szybko pokazując mu akta ofiar. 
— O cholera! — wyszeptał. 

Szablon
Alexx
ALEXX