7 sie 2016

Rozdział 53 cz. II

Moja wena wyjechała na wakacje... i rozdział stosunkowo krótki ;/
1,4k słów. Zapraszam do czytania! :)
Dzięki za komentarze!
___________________



Rozdział 53 cz. II
"Investigation"



Hermiona nie czuła się najlepiej. Miała zawroty głowy, było jej słabo, nie miała tyle siły, co wcześniej. Alexander mówił, że to normalne, ale ona martwiła się.
Wysłuchała Rona, który opowiedział jej o tym, co zaszło. Mało pamięta z czasu, gdy była pod wpływem uroku. Czuła się winna. Nie mogła sobie wyobrazić, jak bardzo to wszystko musiało zranić Harry'ego.
Minął tydzień odkąd Harry jest pod wpływem zaklęcia. Od kiedy się obudziła codziennie spędza przy nim kilka godzin. O niego też się martwi. Wszyscy mówią, że jest w porządku i tak ma być... ale ile ona jeszcze tego wszystkiego zniesie. Tak bardzo się boi, że Harry ją odrzuci, że nie jest już niego warta.

* * *

Alex jeszcze kilka razy czytała list, ale nie doszła do tego, kto mógłby go wysłać. Nikt nie pasował. Nikt nie miał powodu, aby coś takiego do niej wysyłać. Nie tylko do do niej, ale i do Matthew, którego przecież znała od niedawna. Ktoś musiał ich obserwować. Pytanie: kto?
Jak na razie nie mieli żadnych pomysłów, co do tożsamości nadawcy listu i postanowili się skupić na sprawie Meleanie Foster, o której też niewiele wiedzieli. Kolejny trop prowadził do Elizabeth Morgan, z którą chłopak Melanie miał romans.
Elizabeth mieszka w Nowym Yorku, więc nie musieli się jakoś specjalnie wysilać, aby zdobyć jej adres.
Odwiedzili ją w jej mieszkaniu na Manhattanie. Kobieta miała ciemne brązowe włosy z gdzieniegdzie rudą poświatą. Na oko miała z 40 lat, ale Alex mogła się mylić.
— Witam. Elizabeth Morgan?— spytał Matthew pokazując odznakę. Kobieta kiwnęła głową. — Matthew Hamilton. Detektyw z NYPD [1]. A to moja partnerka — wskazał na Alex. — Alex Schmith. Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań. — oznajmił.
Kobieta popratrzyła niepewnie na nich po czym otworzyła szerzej drzwi i wpuściła ich do środka. Przeszli do salonu, gdzie usiedli przy dużym machoniowym stole.
— O czym chcieli państwo porozmawiać? — zapytała.
Matthew wyjął z torby zdjęcie Melanie Foster i podsunął kobiecie.
— Czy zna pani ją? — spytał Hamilton.
Elizabeth uważnie przyjrzała się zdjęciu. Wyglądało to jakby walczyła ze sobą. Powiedzieć prawdę czy skłamać? Wygrał rozsądek.
— Tak. Spotkaliśmy się raz... przypadkiem.
— Melenie Foster została zamordowana tydzień temu. Zajmujemy się tą sprawą. W jakich okolicznościach się panie poznały?
Chociaż znali odpowiedź na to pytanie to i tak chcieli wybadać, czy kobieta była zdolna do kłamstwa.
— To było jakieś 4 lata temu. Jej chłopak zdradzał ją ze mną. Od tego czasu nie widziałam jej.
— Jak wyglądało to spotkanie? — spytała Alex.
— Nakryła nas na randce w kawiarni w Vancouver. Nawrzeszczała Luke'a... swojego chłopaka, po czym wyrzucili nas z kawiarni i tyle ją widziałam. Luke mnie też okłamał. Nie wiedziałam o jej istnieniu. Od tamtego czasu nie kontaktowałam się z Luke'em.
— Czy wie pani gdzie się on obecnie znajduje? W Vancouver powiedzieli nam, że wyjechał, ale nikt nie wiedział gdzie. — mówił Mattehew.
— Chciał się ze mną spotkać. — mówiła kobieta patrząc smutno na krajobraz za oknem.
— Kiedy to było?
— Jakiś rok temu. Pisał wtedy, że jest w Filadelfii. Nie wiem, gdzie może być teraz.
— Ma pani jakiś numer telefonu, adres e-mail? — spytała Alex.
— Miałam jego numer telefonu... wysłał go razem... wtedy, gdy prosił o spotkanie. — powiedziała.
Elizabeth zaczęła szukać numeru w komodzie między innymi papierami. Gdy znalazła podała go im.
— Proszę.
— Dziękujemy. Myślę, że to wszystko. Jednak chcielibyśmy być z panią w kontakcie. Czy mogłaby pani...
— Oczywiście, zapiszę państwu mój numer telefonu.
Wyszła z pokoju.
— To nie ona zabiła Elizabeth...
— Tak... — mruknął chłopak. — Już prędzej mogłaby zabić tego Luke'a, ale nie ją.
Alex pokiwała głową na zgodę. Elizabeth wróciła z karteczką i podała im ją.
— Jeszcze jedno... Jak na nazwisko ma ten Luke? — przypomniała sobie Alex.
— Groyey. Luke Groyey.
— Dziękujemy, pani. Do widzenia. — pożegnali się i wyszli na `ruchliwą ulicę.
— Kolejny cel to ten Luke. — powiedziała Smith.
— Tak, pójdziemy na komisariat... Zobaczymy czy mają coś na niego. — oznajmił i ruszył w dół ulicy.

* * *
— Potter, pokaż swoją filiżankę, zobaczę co cię czeka.
Święta w Hogwarcie. Tak pamiętał to. Sybilia jak zawsze przepowie mu śmierć. 
— Może lepiej nie. -zażartował Draco.
— Daj, Potter. — powiedziała nie znosząc sprzeciwu. 
Harry ze wspomniania chcąc nie chcąc podał jej filiżankę, którą, gdy tylko zobaczyła wnętrze, upuściła. Wszyscy spojrzeli na nią. 
Nic nowego, pomyślałem. Czym ona jest tak zaskoczona?
— Po-ponurak. — wymamrotała.
— Znowu? — mruknął Harry ze wspomnienia. 
— Czeka cię straszna śmierć. — popatrzyła uważnie na chłopaka, który w ogóle się nie przejął. — Nie przejmujesz się?
—Oczywiście, że bym się przejął, pani profesor, gdy mi pani od trzech lat na każdej lekcji nie przepowiadała szybkiej i bolesnej śmierci. — powiedział swobodnie.
— Noo, Potter... Masz szczęście...  — zaśmiał się Malfoy.
— Niebywałe, to ponurak, więc... — przez chwilę wszyscy milczeli.
— Sybilio, skończ proszę straszyć pana Potter.  — wyratowała go McGonagall. —  I spróbuj tych pysznych rogalików.
Zawsze się zastanawiałem, jak mogła tyle razy mi przepowiadać śmierć. Była zwykłą kłamczuchą czy może jednak jest jakieś drugie dno w tym wszystkim?
Nim zdążyłem się głębiej zastanowić wspomnienie zniknęło. 


* * *



— Panie! — powiedziała Bellatriks, gdy tylko po kolejnej akcji weszła do sali spotkań.

Voldemort zaszczycił ją jednym spojrzeniem.
— Wszystko się udało. Nawet zabiliśmy kilku członków Zakonu Feniksa. — promieniowała radością.
— To dobrze, Bella. Raduje mnie to. Mimo wszystko jeszcze wielu zostało do zabicia. — mruknął spoglądając na swoje dłonie. Westchnął. — Kolejna akcja będzie w świecie mugoli.
— Oczywiście, panie. Gdzie to ma być?
— W Londynie. Tylko tym razem zrobimy to inaczej. Czas się trochę pobawić. — uśmiechnął złowieszczo.
— Co masz na myśli, panie? — Bellatriks zmarszczyła brwi.
— Zrobimy to tak, że będą myśleć, że to mugole sami do tego doprowadzili. — wstał i zaczął się przechadzać po pokoju.
— Jak to zrobimy?
— CZY JA WSZYSTKO MUSZĘ SAM ROBIĆ?! — wrzasnął w stronę kobiety. — Przydaj się na coś i wykaż się kreatywnością, Bella!
— Oczywiście, panie. — odpowiedziała potulnie.

* * *
Znalazłem się w gabinecie dyrektora. To nie było moje wspomnienie. Dumbledore siedział przy biurku. Na przeciwko niego siedział Severus.
– Musisz mnie zabić.  – oznajmił Dumbledore. 
– Co?! – zapytał zszokowany Mistrz Eliksirów.
– Musisz... mnie... zabić... – powtórzył powoli.
– Po co? - zapytał głupio.
– Słuchaj uważnie Severusie! Inni muszą myśleć, że nie żyję! Znasz zapewne zaklęcie przerwanego oddechu?  –  zapytał, Snape kiwnął głową. – Wiem jak przedłużyć to zaklęcie i wiem jak sprawić by wyglądało na Avadę Kedavra.
  – I?
  – Wiem, że śmierciożercy chcą napaść na Hogwart. Po tym co zrobili z Hogsmede. – zamilkł na moment.  – Wraz z Harry'm pójdziemy po horkruksa, gdy już wrócimy zabijesz mnie. Wiem, że w szkole będą już w tedy śmierciożercy. Nauczę cię tego zaklęcia. Lepiej będzie, gdy zginę. W tedy Harry wygra! Odnajdzie resztę horkruksów... Zdobędzie nowe moce... I mnie uratuje. Wierzę, że to zrobi.
  – To ja mam rzucić na ciebie zaklęcie, po którym będziesz martwy, a potem może Harry Cię uratuje?
To było dziwne. Harry nie wiedział, że dyrektor tak na prawdę nie umarł lecz jest pod wpływem jakiegoś zaklęcia. Dlaczego więc mnie okłamali i dlaczego dowiaduję się tego teraz?

* * *
— Widzisz przed sobą cztery zwierzęta. — powiedział Ogień. — Poznajesz je?
Przyjrzałem się. Byli znajomo podobni do zwierząt z herbów domów z Hogwarcie. 
— Orzeł, lew, wąż i borsuk. — odpowiedziałem. 
Magowie Żywiołów pokiwali głowami. Staliśmy znowu na polanie. Przede mną kolejny test. Przy każdym z magów stało jedno zwierze. 
— Kojarzysz je na pewno z Hogwartu. Każde zwierze ma swój odpowiednik magii żywiołów. — zaczęła Woda. — Lew to symbol Griffindoru, a jego żywioł to ogień. — jak na zawołanie lew zionął ogniem. — Orzeł to symbol Ravenclawu, a  żywiołem jest powietrze. — orzeł uniósł się w powietrze. Okrążył polanę i wrócił na swoje miejsce. — Borsuk to symbol Hufflepuffu, a żywiołem jest ziemia. — borsuk zaczął kopać dół w ziemi. — Wąż to symbol Slytherinu, żywioł to woda. — wąż zasyczał oplatając się wokół nogi Wody.
Okej, zrozumiałem... chyba... Tylko co dalej?
— Jasne. To teraz...? — kiwnąłem głową w stronę zwierząt. 
— Teraz? — zdziwiła się Ziemia. — Teraz walka!
— Walka?! — wydałem z siebie okrzyk przerażenia niczym pięciolatka. n
— Powodzenia! 
Zniknęli! Świetnie! Zwierzęta – jak po dotknięciu różdżką – z całkiem przyjaznych zamieniły się w bestie. 
Zginę, to była moja ostatnia myśl, gdy rzuciłem się w wir walki. 


* * *
— Matthew! — zawołała Alex. 
Znajdowali się w jego mieszkaniu, a chwilę wcześniej Alex otrzymała list... kolejny już.
Chłopak zaraz się pojawił obok niej. 
— Co jest? — zapytał.
— Kolejny. — podała mu list.

Podejdź blisko. 
Bliżej, ponieważ znasz już nasz sekret. 
Możemy być wszędzie. [2]



___________________________________________
[1] NYPD (New York City Police Department ) — policja  w Nowym Yorku.
[2] Cytat z filmu "Iluzja" z 2013 r.

4 komentarze:

  1. Znaczy się tak. Wszystko fajnie, fabuła jest i mi się podoba, ale widać u Ciebie parę takich no dość sporych błędów. M.in :
    - wtedy, nie w tedy.
    - powtórzenia.
    - w opowiadaniach nie piszemy form grzecznościowych wielką literą.
    -największy i chyba najbardziej przeszkadzający błąd to pomieszanie narracji. W jednym momencie piszesz o Harrym w trzeciej osobie, a zdanie później (tak to ten sam akapit) zmieniasz narratora na pierwszoosobowego.

    Jednak pomysł na fabułę masz, jest okey. Ciekawie, tylko pojawiają się błędy takie jak wyżej Ci wymieniłam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze zapomniałam. Wydaje mi się, że nie masz bety. (Jeżeli masz to zignoruj dalszą część) Jak jesteś chętna to z miłą chęcią mogłabym betować na twoim blogu :)

      Usuń
  2. Witam,
    Hermiona bardzo martwi się o Harrego, a te wspomnienia skąd biorą, no i poznał, że Dumbledore wciąż żyje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX