Oto pierwszy nowy rozdział w tym roku. Miał pojawić się wcześniej, ale miałam problem z internetem. Jest chyba trochę krótki, dlatego może niedługo dodam kolejny. Zapraszam!
~*~*~*~
Rozdział 13
"Admiration. - Podziw."
~*~*~*~
Remus Lupin udał się w podróż na Alaskę zaraz po rozmowie z dyrektorem. Miał pilnować bardzo ważnej rzeczy Zakonu, tym samym wymieniając się z Syriuszem.
* * *
Harry, gdy przybył do Pokoju Życzeń, zastał już profesora Snape'a.
— Witam, profesorze. — Snape kiwnął głową na powitanie.
— Dobrze, Potter, więc na dzisiaj Torento i Milicante.
— Tak, proszę pana.
— Nie wiem czy będę miał czas... — skrzywił się. — aby nauczyć się pewnego zaklęcia przed kolejnym spotkaniem... więc teraz chciałbym ci je pokazać.
— Jestem gotowy, profesorze.
— To nie jest czarnomagiczne zaklęcie! Chociaż może na takie wyglądać. — zaczął. — Formuła brzmi Viridis. Zaklęcie to powoduje... — zamilkł na moment i spojrzał badawczo na syna. — Potter, to nie jest czar ochronny czy coś w tym rodzaju. Jest to zaklęcie, które powoduje omdlenie osoby, na którą go rzucisz.
— Rozumiem. — powiedział Harry lekko się krzywiąc. Czy on naprawdę myśli, że jestem taki słaby? Wiem, że nie pokonam Voldemorta zaklęciem galaretowanych nóg.
— Nie wiem czy ta cała twoja Gwardia powinna się go uczyć.
— Nie wiem, profesorze. — westchnął. — Może na razie uczmy ich zaklęć obronnych, a później ...
— Dobra, Potter. — przerwał mu. — Zaczynamy. Musisz skupić całą swoją moc na różdżce. Musisz myśleć, że chcesz pozbawić tego człowieka życia na pół minuty. — tłumaczył.
— To na pewno nie jest Czarna Magia? — zapytał z obawą.
— Nie, Potter. Jak mi nie wierzysz, to spytaj dyrektora.
— Wierzę, panu. — powiedział cicho.
— Genialnie. — syknął Snape. — Przejdźmy do praktyki. Jako, że nie ma na kim poćwiczyć... to — stanął trochę dalej od Harry'ego, centralnie na przeciwko chłopaka. — rzucisz na mnie Viridis.
Harry wytrzeszczył oczy na swojego nauczyciela.
— Na pana?! — zapytał z lękiem w głosie. Severus westchnął.
— Potter, tak na mnie! Widzisz tutaj kogoś jeszcze?
— Ale ja... nie... — Harry zaprzeczał kręcąc głową.
— Przypomnij sobie jakaś lekcję eliksirów i to jak cię traktuję. Przypomnij sobie najgorszą lekcję. — powiedział spokojnie. — To nie powinno być trudne. — powiedział ciszej do siebie.
— Postaram się. — Harry wytężył swój mózg i skoncentrował się na najgorszej lekcji u Snape'a. Nie było to takie trudne jak myślał. Po chwili przeniósł całą swoją moc do różdżki i wypowiedział formułę czaru. Snape odleciał kilka stóp* dalej. Harry błyskawicznie do niego podbiegł. Nie wykazał on nic co by wskazywało na to że żyje.
— Pół minuty, tak? — Potter zaczął się denerwować. Ile już minęło? A jak się nie obudzi?
Jego rozmyślania przerwał głos Mistrza Eliksirów.
— Potter! — syknął. — Nieźle. — powiedział wstając.
— Nic panu nie jest? — zapytał z troską Harry.
— Nic, Potter. Przestań dramatyzować. — odpowiedział. Martwi się o mnie? Nie!
— Zaraz członkowie gwardii będą.
— Na dzisiaj ci wystarczy. To zaklęcie wymaga dużo mocy, więc pozwól mi zademonstrować Torento i Milicante twojej grupce.
— Jasne. — mruknął zmęczony chłopak. — Znaczy się... Tak, proszę pana. — poprawił się. Severus prychnął.
— Czy ktoś wie, że będę tu już dzisiaj? — zapytał po chwili milczenia profesor.
- Nie, profesorze.
— Super... — mruknął. Harry popatrzył na niego zdziwiony. Nauczyciel nigdy nie odzywał się w tak — Znaczy się... To wspaniale, Potter.
Harry zachichotał.
— Potter, chociaż raz się zamknij. — sarknął Snape.
— Przepraszam, profesorze. — powiedział mimo, że nie by mu przykro.
Po chwili do pokoju wparował Ron cały w skowronkach. Zamurowało go na widok Harry'ego i Snape'a na kanapie.
— O, pan Weasley! — uśmiechnął się złośliwie nauczyciel.
— Dzień dobry? — mruknął. Snape kiwnął głową i powiedział "kto wie?". Harry próbował zakryć uśmiech. — Harry?
— Słucham, Ron. — odpowiedział spokojnie Wybraniec.
— Dlaczego...?
— Wytłumaczę wszystko, ale poczekajmy na resztę, bo nie mam siły tłumaczyć tego jeszcze raz. — powiedział cicho.
— Dobrze się czujesz?
— Świetnie, Ron. Czemu pytasz?
— No nie wiem, może dlatego że wyglądasz jak śmierć? — powiedział już pewniej Weasley.
— Naprawę? W takim razie przepraszam za mój wygląd.
— Bredzisz! — Ron wpatrywał się uważnie w przyjaciela. — Piłeś coś?! — zaryzykował.
Snape śledził ich rozmowę z minimalnym zainteresowanie.
— Ron, na Merlina! — zirytował się .
Do pokoju weszła Hermiona przerywając ich bezsensowną rozmowę.
— Witaj, Harry. — krzyknęła. — Dzień dobry, profesorze. — dodała.
— Cześć, Hermiono.
— Witam, panno Granger. — odparł Snape.
— Hermiono, mogę na słówko? — zapytał Ron odciągając dziewczynę na bok.
— Czuję się obgadywany. — Harry udawał oburzonego.
— Och, zamknij się. — zaśmiał się Ron.
— Ta sytuacja przypomniała mi o pewnym zaklęciu. — odezwał się Mistrz Eliksiów.
— Tak? — Harry zaciekawiony wrócił na kanapę.
— Tak. O zaklęciu podsłuchu*.
— Jak ono działa?
— Przełamuje bariery anty podsłuchowe. Nie przebije się tylko przez Protetus*.
— Co to Protetus?
— Wytłumaczę ci to jak będę cię go uczyć, a wracając do zaklęcia podsłuchu. Formula brzmi: rumpere claustra* — szepnął. — I voilà, wiesz o czym rozmawiają.
— Genialne. A to Protetus pewnie jest dosyć znane?
— Nie. Nikt nie zna Protetus i Rumpere Claustra!
— Jak to? — zmarszczył brwi dziwiąc się.
— To ja wymyśliłem te zaklęcia, Potter — szepnął nauczyciel
— Naprawdę?!
Harry spojrzał na Snape z podziwem. Snape zirytował się. Po kilku minutach w pokoju byli już wszyscy członkowie Gwardii Dumbledore'a. Harry rozpoczął spotkanie:
— Dzisiaj profesor pokaże wam dwa zaklęcia, są one przydatne. — mówił szybko. — Wykonujcie polecenia profesora Snape'a. A ja sobie usiądę. — powiedział cicho, po czym podszedł do sofy i usiadł.
— Pan Potter wykonywał pewne zaklęcie, które wymaga dużo mocy i... no cóż... nie jest teraz z nami... — wyjaśnił Snape, Harry szybko zaprotestował.
— Ale ja jestem!
— Potter, jesteś tu tylko fizycznie. Zaraz odlecisz. — mówiąc to, Harry osunął się na kanapę.
— Nic mu nie jest? — zawołała młoda Weasley.
— Spokojnie, panno Weasley. Nic trwałego mu się nie stało. A teraz pierwsze zaklęcie – Milicante. Jest to zaklęcie, które obejmuje tarczą jedną milę... — Snape kontynuował swój wykład.
Harry natomiast spał jak zabity.
* * *
Harry, gdy przybył do Pokoju Życzeń, zastał już profesora Snape'a.
— Witam, profesorze. — Snape kiwnął głową na powitanie.
— Dobrze, Potter, więc na dzisiaj Torento i Milicante.
— Tak, proszę pana.
— Nie wiem czy będę miał czas... — skrzywił się. — aby nauczyć się pewnego zaklęcia przed kolejnym spotkaniem... więc teraz chciałbym ci je pokazać.
— Jestem gotowy, profesorze.
— To nie jest czarnomagiczne zaklęcie! Chociaż może na takie wyglądać. — zaczął. — Formuła brzmi Viridis. Zaklęcie to powoduje... — zamilkł na moment i spojrzał badawczo na syna. — Potter, to nie jest czar ochronny czy coś w tym rodzaju. Jest to zaklęcie, które powoduje omdlenie osoby, na którą go rzucisz.
— Rozumiem. — powiedział Harry lekko się krzywiąc. Czy on naprawdę myśli, że jestem taki słaby? Wiem, że nie pokonam Voldemorta zaklęciem galaretowanych nóg.
— Nie wiem czy ta cała twoja Gwardia powinna się go uczyć.
— Nie wiem, profesorze. — westchnął. — Może na razie uczmy ich zaklęć obronnych, a później ...
— Dobra, Potter. — przerwał mu. — Zaczynamy. Musisz skupić całą swoją moc na różdżce. Musisz myśleć, że chcesz pozbawić tego człowieka życia na pół minuty. — tłumaczył.
— To na pewno nie jest Czarna Magia? — zapytał z obawą.
— Nie, Potter. Jak mi nie wierzysz, to spytaj dyrektora.
— Wierzę, panu. — powiedział cicho.
— Genialnie. — syknął Snape. — Przejdźmy do praktyki. Jako, że nie ma na kim poćwiczyć... to — stanął trochę dalej od Harry'ego, centralnie na przeciwko chłopaka. — rzucisz na mnie Viridis.
Harry wytrzeszczył oczy na swojego nauczyciela.
— Na pana?! — zapytał z lękiem w głosie. Severus westchnął.
— Potter, tak na mnie! Widzisz tutaj kogoś jeszcze?
— Ale ja... nie... — Harry zaprzeczał kręcąc głową.
— Przypomnij sobie jakaś lekcję eliksirów i to jak cię traktuję. Przypomnij sobie najgorszą lekcję. — powiedział spokojnie. — To nie powinno być trudne. — powiedział ciszej do siebie.
— Postaram się. — Harry wytężył swój mózg i skoncentrował się na najgorszej lekcji u Snape'a. Nie było to takie trudne jak myślał. Po chwili przeniósł całą swoją moc do różdżki i wypowiedział formułę czaru. Snape odleciał kilka stóp* dalej. Harry błyskawicznie do niego podbiegł. Nie wykazał on nic co by wskazywało na to że żyje.
— Pół minuty, tak? — Potter zaczął się denerwować. Ile już minęło? A jak się nie obudzi?
Jego rozmyślania przerwał głos Mistrza Eliksirów.
— Potter! — syknął. — Nieźle. — powiedział wstając.
— Nic panu nie jest? — zapytał z troską Harry.
— Nic, Potter. Przestań dramatyzować. — odpowiedział. Martwi się o mnie? Nie!
— Zaraz członkowie gwardii będą.
— Na dzisiaj ci wystarczy. To zaklęcie wymaga dużo mocy, więc pozwól mi zademonstrować Torento i Milicante twojej grupce.
— Jasne. — mruknął zmęczony chłopak. — Znaczy się... Tak, proszę pana. — poprawił się. Severus prychnął.
— Czy ktoś wie, że będę tu już dzisiaj? — zapytał po chwili milczenia profesor.
- Nie, profesorze.
— Super... — mruknął. Harry popatrzył na niego zdziwiony. Nauczyciel nigdy nie odzywał się w tak — Znaczy się... To wspaniale, Potter.
Harry zachichotał.
— Potter, chociaż raz się zamknij. — sarknął Snape.
— Przepraszam, profesorze. — powiedział mimo, że nie by mu przykro.
Po chwili do pokoju wparował Ron cały w skowronkach. Zamurowało go na widok Harry'ego i Snape'a na kanapie.
— O, pan Weasley! — uśmiechnął się złośliwie nauczyciel.
— Dzień dobry? — mruknął. Snape kiwnął głową i powiedział "kto wie?". Harry próbował zakryć uśmiech. — Harry?
— Słucham, Ron. — odpowiedział spokojnie Wybraniec.
— Dlaczego...?
— Wytłumaczę wszystko, ale poczekajmy na resztę, bo nie mam siły tłumaczyć tego jeszcze raz. — powiedział cicho.
— Dobrze się czujesz?
— Świetnie, Ron. Czemu pytasz?
— No nie wiem, może dlatego że wyglądasz jak śmierć? — powiedział już pewniej Weasley.
— Naprawę? W takim razie przepraszam za mój wygląd.
— Bredzisz! — Ron wpatrywał się uważnie w przyjaciela. — Piłeś coś?! — zaryzykował.
Snape śledził ich rozmowę z minimalnym zainteresowanie.
— Ron, na Merlina! — zirytował się .
Do pokoju weszła Hermiona przerywając ich bezsensowną rozmowę.
— Witaj, Harry. — krzyknęła. — Dzień dobry, profesorze. — dodała.
— Cześć, Hermiono.
— Witam, panno Granger. — odparł Snape.
— Hermiono, mogę na słówko? — zapytał Ron odciągając dziewczynę na bok.
— Czuję się obgadywany. — Harry udawał oburzonego.
— Och, zamknij się. — zaśmiał się Ron.
— Ta sytuacja przypomniała mi o pewnym zaklęciu. — odezwał się Mistrz Eliksiów.
— Tak? — Harry zaciekawiony wrócił na kanapę.
— Tak. O zaklęciu podsłuchu*.
— Jak ono działa?
— Przełamuje bariery anty podsłuchowe. Nie przebije się tylko przez Protetus*.
— Co to Protetus?
— Wytłumaczę ci to jak będę cię go uczyć, a wracając do zaklęcia podsłuchu. Formula brzmi: rumpere claustra* — szepnął. — I voilà, wiesz o czym rozmawiają.
— Genialne. A to Protetus pewnie jest dosyć znane?
— Nie. Nikt nie zna Protetus i Rumpere Claustra!
— Jak to? — zmarszczył brwi dziwiąc się.
— To ja wymyśliłem te zaklęcia, Potter — szepnął nauczyciel
— Naprawdę?!
Harry spojrzał na Snape z podziwem. Snape zirytował się. Po kilku minutach w pokoju byli już wszyscy członkowie Gwardii Dumbledore'a. Harry rozpoczął spotkanie:
— Dzisiaj profesor pokaże wam dwa zaklęcia, są one przydatne. — mówił szybko. — Wykonujcie polecenia profesora Snape'a. A ja sobie usiądę. — powiedział cicho, po czym podszedł do sofy i usiadł.
— Pan Potter wykonywał pewne zaklęcie, które wymaga dużo mocy i... no cóż... nie jest teraz z nami... — wyjaśnił Snape, Harry szybko zaprotestował.
— Ale ja jestem!
— Potter, jesteś tu tylko fizycznie. Zaraz odlecisz. — mówiąc to, Harry osunął się na kanapę.
— Nic mu nie jest? — zawołała młoda Weasley.
— Spokojnie, panno Weasley. Nic trwałego mu się nie stało. A teraz pierwsze zaklęcie – Milicante. Jest to zaklęcie, które obejmuje tarczą jedną milę... — Snape kontynuował swój wykład.
Harry natomiast spał jak zabity.
_______________________
* 1 stopa = 30,48 centymetra
* Zaklęcie Podsłuchu - opis w opowiadaniu.
* Protetus - bardzo silny odpowiednik Protego
* Rumpere Claustra (z łac. łamać bariery)
EDIT: 2015/08/22
EDIT: 2017/09/17 (Poprawiona wersja opowiadania publikowana na WATTPADZIE)
EDIT: 2015/08/22
EDIT: 2017/09/17 (Poprawiona wersja opowiadania publikowana na WATTPADZIE)
Uwielbiam czytać twojego bloga , zawsze z niecierpliwością wyczekuje kolejne rozdziały :D ten jak zawsze świetny szkoda że takie krótki . Najbardziej lubię wątki ze Snapem i Harrym i nie mogę się doczekać kiedy Harry dowię się że Snape jest jego ojecem :D. Wyczekuje teraz kolejnego rodziału . Jeden z moich ulubionych blogów pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńAww! Nareszcie! Fakt, jeszcze rozdziału nie przeczytałam ale jestem pewna, że jest wspaniały! Biorę sie do czytania i pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńWierna fanka.
Jeśli tak dalej pójdzie,relacje Harry'ego i Snape'a będą tak dobre,to Harry jeszcze się ucieszy jak dowie się kto jest jego ojcem XD
OdpowiedzUsuńFanka ;33
Kiedy się dowie???
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńo ja, nauczył go zaklęć i był taki miły...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie