Rozdział 45
"Spain"
Hiszpania leży na Półwyspie Iberyjskim, jej terytorium obejmuje również Wyspy Kanaryjskie i Baleary. Z powodu szerokich, piaszczystych plaż oraz łagodnego klimatu Hiszpania jest jednym z głównych celów wyjazdów wakacyjnych. Wiecznie świecące słońce oraz ciepłe morze zachęcają do wypoczynku.
Harry Potter wraz z Maxem Sheroonem teleportowali się w zakątku jakiejś ulicy. Chłopak rozejrzał się nie rozumiejąc gdzie się właśnie znalazł. Max musiał się domyśleć, o czym rozmyśla Harry, bo powiedział:
— Jesteśmy w Hiszpanii, ale do domu Alexandra musimy się dostać po mugolsku. Choć!
Poszli w stronę kolejnej, tym razem zatłoczonej, ulicy.
— Gdzieś tutaj miała być Rebecca. — rozmyślał na głos.
Poszli w kierunku plaży. Potter rozglądał się na prawo i na lewo podziwiając widoki. Nigdy jeszcze nie był poza granicami Wielkiej Brytanii. Gdy tak szli przypomniał sobie, że tak naprawdę nie wie po co Alexander chce się z nim spotkać... I kim jest ten cały Alexander... Harry'ego ogarnęła panika.
Max spojrzał na niego dziwnie...
— Co się stało?
— Nic. — opowiedział szybko.
— Ogarnęła Cię panika... — powiedział idąc dalej...
— Nie... — mruknął Harry.
— Słuchaj, Harry... — zamilkł. — Mogę do Ciebie mówić Harry? — zapytał; Potter potwierdził skinieniem głowy. — A więc... Harry... wyczuwam twoje emocje. Wpadasz w panikę. A więc o co chodzi?
Zatrzymali się przed pasami. Właśnie zapaliło się czerwone światło.
— Ja... — zamyślił się. — Ja nie jestem pewny... Nie wiem co mnie czeka...
— Niezła przygoda. — zaśmiał się. Po chwili spojrzał na chłopaka poważniej. — A tak na poważnie... Na pewno nic złego. — uśmiechnął się po czym dodał już ciszej, jakby sam do siebie. — Mam taką nadzieję.
— Hmmm?
— Nie... Nic. O, popatrz! Idzie Rebecca. — wskazał głową na idącą w ich stronę blondynkę.
Harry spojrzał we wskazanym kierunku.
— Witaj, Harry.
— Eee... cześć.
Potter nie do końca wiedział jak ma się zwracać do nich. Niby był już dorosły i tak dalej... ale... Max i Rebecca byli może o 4-5 lat starsi od niego. On jednak nadal czuł się niezręcznie... Taki zagubiony w świecie starszych...
— To co prosto do Las Palmas [1] ? — spytała blondynka.
— Najpierw musimy dostarczyć Harry'ego do Alexandra. To on zadecyduje czy przeniesiemy się do Las Palmas.
Rebecca wydęła usta.
— No dobra... To do Grenady [2] . — westchnęła. — El viaje a Granada. [3] — Wypowiedziała zaklęcie.
Świat zawirował i zaraz się znaleźli się w jakimś lesie.
— Ehh... Mógłby zdjąć dla nas te zabezpieczenia. — oznajmiła znużonym głosem.
— Alexander dba o swoje bezpieczeństwo...
— Tak... i teraz musimy iść kilometr przez puszczę. — zaśmiała się.
— Złożysz zażalenia jak już dojdziemy do Amparo [4].
Harry nie wiedząc o czym mówią jego towarzysze postanowił milczeć. Po chwili Max podał mu kartkę.
— Przeczytaj.
— Siedziba Alexandra White'a mieści się w Granada. Od dzisiaj jest to dla ciebie amparo. — przeczytał Potter.
Oczom Harry'ego ukazała się wspaniała willa. Dom miał chyba z sześć pięter. Był bogato ozdobiony. Do fortecy prowadziła dróżka wyłożona kamieniami, po bokach znajdowały się tuje. Gdy stanęli przy bramie głównej Max machnął ręką i otworzyła się. Niedaleko nich znajdowało się jezioro. Trochę dalej palmy i coś co przypominało plażę, a w rzeczywistości był to wybudowany ogromny basen, Harry nie widział gdzie się on kończy, a dookoła znajdował się piasek oraz palmy. Całą rezydencję otaczała puszcza.
Rebecca, która szła za Harry'm, teraz przyśpieszyła i wyprzedziła go.
— Dawno tutaj nie byłam. — powiedziała.
Dom robił niesamowite wrażenie. Wyobraźcie sobie najdroższy pięciogwiazdkowy hotel i teraz podwójcie jego doskonałość, a wyjdzie wam wyobrażenie domu Alexandra.
Przy drzwiach pojawiła się nagle jakaś postać. Była ubrana jak pokojówka, przynajmniej tak pomyślał Harry.
— Witam, panie Sheroon, panno Wilson, panie Potter. — powiedziała.
— Harry, poznaj proszę panią Robinson.
— Miło mi panią poznać. — rzekł uprzejmie Potter.
Weszli do domu. We wnętrzu panował przepych. Meble, obrazy wyglądały jakby zostały zabrane z muzeum.
— Marry! — krzyknął ktoś.
Wszyscy odwrócili się w stronę głosu. Na schodach pojawił się młody mężczyzna w garniturze.
— Wiedzę, że nasz gość już jest. Dziękuję Rebecca i Max. Panie Potter, zapraszam za mną. Marry przyniesiesz nam coś do picia?
— Oczywiście, panie White. Na co pan ma ochotę?
— Poproszę kawę. A pan Potter?
— Ja dziękuję. — odmówił.
— Dobrze, a więc chodź ze mną. Musimy porozmawiać.
* * *
Hermiona Granger od kilku dni pomaga w akcjach MI6. Wraz z Ronem Weasleyem ma pełne ręce roboty. Ostatnio śledzili przemytnika narkotyków. Po kilku godzinach udało się im go złapać. Oczywiście w misjach MI6 nie wolno im używać magii.
Dzisiaj mieli wolne, więc z braku zadań dziewczyna postanowiła wypić butelkę wina, co ostatnio zdarzało jej się często. Ron zaczynał się martwić o nią. Chłopak nie wiedział dlaczego jego przyjaciółka upija się.
Miał też problem z hamowaniem uczyć, które czuł do niej. Coraz częściej wyobrażał sobie jakby to było gdyby byli razem.
Właśnie wrócił do ich tymczasowego domu, czyli do namiotu na północy Anglii. Zobaczył Granger siedzącą w fotelu z kieliszkiem.
— Znowu pijesz? — spytał czysto hipotetycznie.
— Tak.
— Jakieś wieści o Harry'm?
— Nie.
Ron westchnął. Od kilku dni nie mili żadnych wiadomości dotyczących Pottera.
— Gdybyś go samego nie puścił... — w jej oczach zaczynały zbierać się łzy. — To teraz byłby z nami.
— Hermiono, ja nic nie mogłem zrobić. — rzekł spokojnie.
— A idź sobie! Daj mi spokój!
Ron zrezygnowany wyszedł z pokoju.
* * *
— Proszę usiąść, panie S.
— Dziękuję.
Michael obszedł swoje biurko i także usiadł w fotelu. Do gabinetu weszła sekretarka.
— Czego panowie się napiją? — spytała.
— Poproszę espresso.
— Woda wystarczy. — rzekł pan S.
— Oczywiście, zaraz przyniosę. — powiedziała pogodnie po czym wyszła.
— Czy wszystko w porządku z panem Potterem?
— Z tego co mi wiadomo to obecnie znt ajduje się w Hiszpanii i trenuje pod okiem White'a.
— Yhym... To dobrze. Proszę mnie informować na bieżąco.
— Ależ naturalnie, panie S. — przytaknął. — Jaka sytuacja panuje w świecie magicznym?
Pan S. milczał przez chwilę, jakby rozmyślając co powinien zdradzać.
— Ludzie Sam-Wiesz-Kogo przejęli nasze ministerstwo, więc obecnie sytuacja jest nieciekawa... Terror Czarnego Pana nie ma granic. Myślę, że niedługo może zacząć atakować mugolskie instytucje. Bądźcie czujni. Na pewno ma tutaj swoich szpiegów.
— Tak pan myśli? No cóż... Sprawdzimy wszystkich pracowników i przeprowadzimy wywiady. Jeśli znajdziemy coś to przekażę informację panu.
Sekretarka weszła do pokoju z napojami.
— Dziękuję, Isabelle. — powiedział Michael, gdy ta już wychodziła.
— A teraz omówmy akcję 447. — oznajmił pan S.
* * *
Alexander zaprowadził Harry'ego do swojego gabinetu. Chłopak był widocznie zdenerwowany. Gdy usiedli White zaczął mówić.
— Nazywam się Alexander White. Jak zapewne pamiętasz z listu jestem magiem żywiołów, a właściwie pół-magiem, ponieważ nie posiadam całego daru żywiołów. Albus Dumbledore jak i pan S. musieli Ci coś o mnie mówić, czy też o magii żywiołów, prawda?
— Dumbledore przekazał mi kilka informacji na temat magii żywiołów, ale niewiele rozumiem z tego.
— Oczywiście zaraz Ci wszystko wytłumaczę. — uśmiechnął się. — Może najpierw zacznijmy od tego gdzie się właściwie znajdujemy. Jesteśmy w Hiszpanii w Grenadzie. To mój dom. Nazywam go Amparo, co po hiszpańsku oznacza schron. W tym domu oprócz mnie mieszka kilka innych osób. Moje rodzeństwo, czyli Max i Rebecca, nie mieszkają tutaj na stałe. Od kilku miesięcy goszczę Lucasa Johnsona. Słyszałeś może o nim?
— Tak. Uczył Voldemorta magii umysłu. — przyznał Potter,
— Zgadza się. A więc on też tutaj jest. Poznałeś już także panią Robinson. Niedługo poznasz jeszcze Ellie. — zamyślił się. — Wracając do magii żywiołów. Istnieje Wielka Rada Żywiołow, której na czele stoję; oprócz mnie w radzie zasiadają Max i Rebecca. Zajmujemy się kontrolą i rekrutacją nowych członków, nowych magów żywiołów, a nie jest nas dużo. Wszyscy się znamy. — zamilkł zastanawiając się jaki teraz temat poruszyć. Wyjął jakąś książkę ze szuflady biurka i podał Potterowi. — Tutaj znajdziesz wszystko o magii żywiołów. Ja opowiem Ci teraz kilka najważniejszych rzeczy. Po pierwsze magia żywiołów to panowanie nad czterema żywiołami świata, czyli ogniem, wodą, ziemią i powietrzem. Obecnie nie żyje żaden czarodziej, który potrafiłby zapanować nad nimi wszystkimi. — Alexander popatrzył smutno zza okno. — Ostatni zginął jakieś 100 lat temu. No dobrze... Hmm... Po drugie, aby władać tą magią potrzeba treningu... po czym następuje specjalny test i to wtedy się dowiadujesz, nad którym żywiołem będziesz panować. Po trzecie nauka jest trudna i będzie wymagać dużo wysiłku z twojej strony jak i mojej. Po czwarte nikt... powtarzam nikt nie wie o nas. Nie wie kim jesteśmy i jaką magią władamy. Mam na myśli ludzi z ministerstwa czy też prywatne osoby. Osobami, które wiedzą – oprócz tych z mojego otoczenia – są pan S., Albus Dumbledore i to tyle. Twoi przyjaciele pewnie też się dowiedzą. Musisz zobowiązać ich do zachowania tego w tajemnicy. Wiem, że potrafisz oklumować i czytać w umysłach innych. To dobrze; magia żywiołów to pogłębi. O czym to by jeszcze Ci powiedzieć...? Na pewno chcesz zobaczyć na czym to wszystko polega. Jutro Ci pokażemy. Natomiast dzisiaj oprowadzę Cię po domu i zapoznam ze wszystkimi.
— Dlaczego mi pan pomaga?
— Widzę w tobie duży potencjał. Nie chcę, aby się zmarnować. A Lord Voldemort sam nie zginie...
— Pracujemy nad tym...
— Tak... Horkruksy to nie wszystko. Po za tym ile czasu już wam to zajmuje...? Dużo, prawda?
— No dobrze... Czyli co teraz?
— Teraz tak jak mówiłem oprowadzę Cię po domu, zapoznam ze wszystkimi, pokażę twój pokój...
— Mój pokój?
— Tak, na czas szkolenia zamieszkasz tutaj... — Harry pokiwał głową. — Dokładny plan przedstawię Ci jutro. A teraz chodźmy...
* * *
Zapadał już zmrok, gdy czarodziej wyszedł ze swojej kryjówki. Znajdował się w lasach w Albanii. To tutaj Voldemort przebywał zanim znalazł Quirrella. Postać skierowała się w głąb głuszy. Musiał dowiedzieć się co nie co o tym jak Voldemort był w stanie zamieszkać w ciele Quirrella. Do dyspozycji miał zwierzęta w dżungli.
Wspaniale, pomyślał zmieniając się w lwa.
Powędrował dalej rozmyślając, o tym o co zapyta inna zwierzęta. Miał nadzieję, że ten wywiad coś da... Może więcej, niż się spodziewa.
~*~*~*~
[1] Las Palmas – jest miastem leżącym na Wyspach Kanaryjskich przynależącym do prowincji Las Palmas (Hiszpania). Jest ono położone na północnym wschodzie wyspy Gran Canaria. Jest stolicą wyspy, a zarazem stolicą Autonomii Kanaryjskiej, współdzielnie z miastem Santa Cruz de Tenerife. Poza tym jest największym miastem Wysp Kanaryjskich (siódmym w Hiszpanii), a także stolicą prowincji Las Palmas. (wikipedia)
[2] Grenada – miasto w płd. Hiszpanii, w dolinie rzeki Genil (dopływ rzeki Gwadalkiwir), w Górach Betyckich, 237 tys. mieszkańców (2013). Stolica prowincji Grenada, w regionie Andaluzja. Ośrodek handlowy, przemysłowy i kulturalny. Jedna z najważniejszych miejscowości turystycznych w Hiszpanii, słynna z pięknego położenia, licznych zabytków i niezapomnianych krajobrazów. Szczególny urok Grenady polega na tym, że w ciągu kilku godzin można jeździć na nartach w górach Sierra Nevada, a potem kąpać się w Morzu Śródziemnym na Costa del Sol, oddalonym o ok. 70 km. (wikipedia)
[3] Ej viaje a Granada – z hiszpańskiego: podróż do Granady.
[4] amparo – z hiszpańskiego: schron
Czytam odpiszę
OdpowiedzUsuńhttp://blog13londie.blogspot.com/2015/10/piosenka-miesiaca-pazdziernik-gosowanie.html?m=1
UsuńZapraszam do głosowania na piosenkę miesiąca!
Nareszcie!! Rozdział świetny lecz trochę za mało akcji. Mam nadzieję że w następnym będzie więcej przygód. Pozdrawiam i życzę weny ❤❤
OdpowiedzUsuńNareszcie!! Rozdział świetny lecz trochę za mało akcji. Mam nadzieję że w następnym będzie więcej przygód. Pozdrawiam i życzę weny ❤❤
OdpowiedzUsuńsupeeer rozdział!! :D
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/Jaram-si%C4%99-jak-Draco-jab%C5%82kami-xd-920997627993488/ <--- zapraszam do polubienia stronki z HP
super :D pisz koniecznie dalej ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjak to nie wie? Przecież czytał zapiski... Hermiona weź się w garść...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie