20 gru 2015

Rozdział 47 cz. II

I jest oto nowy rozdział... Długością nie grzeszy ;D Zapraszam do czytania.



Rozdział 47 cz.II
"Biała magia między nami"







Kiedy nie mamy innego wyjścia... krzywdzimy ludzi, na których nam zależy. Chcemy ich chronić i dbać o nich. Nie zawsze jednak nam się to udaje... Czasami nawet bardziej krzywdzimy, niż chronimy... 
Draco Malfoy od dziecka miał zaplanowane życie. Najpierw Hogwart, nauka, a potem służba u Czarnego Pana. Nie było innego wyjścia. Nie miał nic do powiedzenia. Jego ojciec, Lucjusz, był bezwzględny w stosunku do niego. Miał twarde zasady, których młody Malfoy nie odważył się łamać... Kara zazwyczaj była bolesna. 
W takim świecie Draco wyrósł na osobę wyniosłą i bez serca... Wszystko zaczęło się zmieniać na piątym roku kiedy zdał sobie sprawę z tego, że zaczęła podobać mu się Panna-Wiem-To-Wszystko. Uwielbiał się z nią kłócić i dogryzać z powodu jej pochodzenia. 
Jednak z biegiem czasu serce Dracona zaczęło mięknąć... Młoda Gryfronka zaczęła widzieć zmiany u swojego wroga. Malfoy natomiast zdał sobie sprawę, że nigdy nie pragnął służyć komuś takiemu jak Czarny Pan. Być takim słabym i posłusznym. Nie podobała mu się taka wizja jego przyszłości, więc zaczął myśleć, jak zgrabnie wymigać z tego obowiązku. 
Gdy już był zupełnie zdesperowany, ukradł pamiętnik Voldemorta i zaniósł do Dumbledore. Dyrektor uwierzył mu... Malfoy został przyjęty do Zakonu Feniksa. Od tamtej pory miał młodą Gryfronkę tylko dla siebie... Oczywiście Potter i Weasley też ją mieli, ale... nie tak jak on. Tworzyli parę przez kilka miesięcy. I wtedy okazało się, że będzie musiał – w ramach swojej służby u Lorda – zabić dyrektora Hogwartu. 
Jak wszyscy wiedzą nie udało się to mu. Z odsieczą przyszedł mu Severus Snape, który był szpiegiem w tamtym czasie. 
Gdy dyrektor został zabity to właśnie w Snapie pokładał wszystkie nadzieje. Jego wujek był naprawdę silnym człowiekiem. I sprytnym... przecież oszukiwał samego Lorda Voldemorta. 
Po obronie Hogwartu w czerwcu, Potter opuścił szkołę wraz ze swoimi przyjaciółmi... Krążą plotki, o tym, że Dumbledore  zlecił im jakieś zadanie. Z Potterem oczywiście poszła jego miłość... On został sam...
Kilka miesięcy później, gdy już służył Voldemortowi, oczywiście w tajemnicy nadal był człowiekiem Dumbledore'a, tak jak Snape, pewnego dnia Snape wezwał go na rozmowę i praktycznie oświadczył, że ma zerwać z Granger. Przestraszony chłopak nie wiedział, co ma robić. Musiał przecież zapewnić bezpieczeństwo swojej sympatii. Wiedział, że jest w stanie ją zranić. Ułożył list, w którym mówił, że już nic ona dla niego nie znaczy. 
Kolejne tygodnie były ciężkie... Później znalazł ukojenie w alkoholu, którym od ostatniego czasu, znajdował się praktycznie cały czas w Pokoju Wspólnym Slytherinu. 
Najpierw upijał się, a potem zapraszał do swojego pokoju jakąś wyjątkowo napaloną lub po prostu równie pijaną jak on sam dziewczynę. Tygodnie te mijały mu już szybciej. 
W święta nie wiedział już jak mógł czuć cokolwiek do Hermiony. Ostatnio gustował tylko w  blondynkach. Jego ojciec wiedział, że co noc ma inną... a mimo wszystko akceptował to. 
Dziwna rodzina, powiecie? Może i tak! Ale czy Draco się opamięta i zatęskni za swoim poprzednim życiem? Pewnie tak... ale to jeszcze nie ta część opowieści. 
Póki co młody Malfoy stał się na powrót człowiekiem zimnym, niedoceniającym małych rzeczy. Nie stał się jednak Śmierciożercą, tak jak jego ojciec. Nadal trwał w przekonaniu, że Lord Voldemort musi umrzeć; że to co robi jest złe i niepoprawne. 
Ale mimo co... może korzystać dalej z życia. Niech Potter odwali swoją robotę. Wtedy świat się ucieszy. Potter będzie bohaterem... świat dowie się o moich rolach. Może wreszcie będzie jakiś normalny minister... W sumie to i Potter by się nadał... 
Nawet zaczął życzyć Hermionie, aby ta związała się z Potterem... No cóż... Następnym razem panie Malfoy musi być pan ostrożniejszy z życzeniami. 

* * *
Hermiona lekko wstawiona tańczyła do piosenek z lat 60-tych. Przy barze siedział jej towarzysz, Harry Potter. Zerknęła na niego. Wyglądał tak strasznie przystojnie, że zrobiło jej się słabo. Popijał nonszalacko whiskey ze szklanki obserwując ludzi wokół. „Pewnie szuka zagrożenia”, pomyślała uśmiechając się. Gdy piosenka dobiegła końca zeszła z parkietu i podeszła do Pottera. 
— Tylko nie upij się, ok? — zażartowała. Uśmiechnął się w odpowiedzi. 
— Oj, Hermiono! To ty z naszej dwójki jesteś bardziej pijana. — przyznał ze śmiechem. Walnęła go w ramię. — Ej! Za co?!
— Wiesz za co. — uśmiechnęła się siadając obok. — Całkiem nieźle się bawię, a ty?
— Ja w sumie też. Cieszę się, że mnie namówiłaś. 
— Nie ma za co. — zaśmiała się. — Chodź. — pociągnęła go do stolików, które znajdowały się za parawanem. Przez chwilę siedzieli w ciszy,  a potem całkiem niespodziewanie ich dłonie złączyły się. 
— Hermiono. — Harry popatrzył na ich splecione dłonie. 
— Przestań! — powiedziała przybliżając się do niego. 
Harry chciał coś odpowiedzieć na to, ale nie dane mu to było — Hermiono szybko i bez zastanowienia nachyliła się i namiętnie go pocałowała. Ten zaskoczony oddał pocałunek dopiero po chwili... 
Kilka sekund później pocałunek przerodził się w coś dzikiego.  Wybuchło między nimi narastające ciągle pożądanie. Pieszcząc włosy Hermiony, Harry osunął ją od siebie (Hermiona zdążyła usiąść mu na kolanach). 
— Czekaj. — wyspał. 
— Nie chce czekać. — odpowiedziała. — Proszę, Harry.
— Nie tutaj.
— Oczywiście, że nie tutaj, Sherlocku. — zaśmiała się.
Tak więc pan Potter z panną Granger przenieśli się do swojego pokoju, aby dokończyć to, co zaczęli już tutaj na dole. 
Tajemnicza postać odprowadziła ich wzrokiem... 

* * * 
* * *
Poranek powitali z ogromnym bólem głowy. Harry jęknął i obrócił się na łóżku natrafiając na coś... Otworzył gwałtownie oczy... Obok leżała Hermiona, która jeszcze spała. 
Potter usiadł, przetarł oczy i założył okulary. Próbował sobie przypomnieć wczorajszy wieczór... Ach tak... Bal maskowy... Whiskey... I cóż... Przespał się z Hermioną... 
Przetarł jeszcze raz oczy. Na listość Merlina! Przespał się  z Hermioną! O mój Boże! Spojrzał na nią... Co teraz robić? Jak z tego wszystkiego się wytłumaczyć? 
Harry potrząsnął głową, aby rozbudzić się po czym wstał z łóżka. Poszedł do łazienki umyć się i ubrać... Gdy wrócił Hermiona nie spała. Przyglądała się sufitowi jakby nagle ją bardzo zainteresował. Harry domyślił się, że to on musi zacząć rozmowę. 
— Cześć. — na tylko tyle było go stać. Sam jeszcze nie do końca wiedział co nim wczoraj kierowało. Hermiona przeniosła wzrok na chłopaka.
— Cześć. — powiedziała niepewnie. 
Harry westchnął. 
— Słuchaj... to co wczoraj się stało... — zaczął, ale mu przerwano. 
— Nie, Harry. Ja tego chciałam... więc nie zadręczaj się tym, że mnie wykorzystałeś czy coś... Już prędzej to ja Ciebie... — przykrywała się szczelniej kołdrą. 
Potter nie wiedział, co na to odpowiedzieć, więc palnął tylko:
— Aha. 
Po czym nastała długa chwila niezręcznej ciszy. Oboje patrzyli wszędzie tylko nie na siebie. Harry, który dotychczas siedział na fotelu przy łóżku, wstał z niego. 
— Zostawię... Cię na chwilę, abyś... się ubrała... — powiedział; po czym wyszedł z pokoju. 
Hermiona jęknęła w poduszkę. 
* * *
Godzinę później Hermiona zeszła na dół na śniadanie. Harry siedział przy stole w najdalszym kącie sali. Przysiadła się do niego. 
— Co chcesz na śniadanie? — zapytał wpatrując się w mapę. 
— A co mam do wyboru? — podał jej menu. 
Minęło trochę czasu zanim Granger wybrała sobie śniadanie. Gdy już to zrobiła zwróciła swoją uwagę na chłopaka.
— Co robisz?
— Patrzę jak dostać się do Muszelki. — odpowiedział w roztargnieniu. 
— Muszelki?! Domu Billa i Fleur? — chłopak pokiwał głową w odpowiedzi. — Ale po co?! 
— Jest to nowa siedziba Zakonu. I dzisiaj wieczorem mają zebranie...
— A skąd ty to wszystko wiesz? 
— Dostałem, a właściwie, dostaliśmy list od Rona. — wyjął spod mapy pergamin i podał dziewczynie. 

Drogi Harry; Droga Hermiono, zaczynał się list. 
Jestem obecnie w nowej siedzibie Zakonu. Dzisiaj odbywa się zebranie. Chcą, abyśmy się pojawili. A nawet nalegają. Mam kilka informacji, ale to opowiem Wam jak się spotkamy. 
Wasz Ron

PS. Adres Muszelki: 
Hastings
A259
East Sussex
Gdy już będziecie na tej ulicy wystarczy powiedzieć: „Zakon Feniksa: Harry Potter i Hermiona Granger przybywają na spotkanie”... Dalej magia Was zaprowadzi. Nie używajcie czarów w pobliżu.



— Kiedy wyruszamy? 
— Jak tylko zjesz śniadanie... — oznajmił. — Musimy tam się dostać po mugolsku, więc pewnie trochę czasu nam to zajmie. 
— Po mugolsku... czyli?
— Pociągiem?
— W sumie... — pokiwała głową. — to nie jest głupi pomysł. 
— Wiem. — uśmiechnął się, po czym skierował wzrok na śniadanie Gryfronki. — Jedz. 
Kilka minut później byli już spakowani i gotowi do drogi... Wymeldowali się z hotelu i udali się na pobliski dworzec. Hermiona poszła kupić bilet, a Harry usiadł na ławce obserwując ludzi zajętych swoimi sprawami. Gdy dziewczyna wróciła był mało rozmowny i raczej przygaszony. 
— Powiesz coś? — zirytowała się monosylabicznymi odpowiedziami chłopaka. 
— A co mam powiedzieć? — spojrzał na nią z dziwnym wyrazem w oczach. 
— Nadal obwiniasz się o zaciągnięcie mnie do łóżka... — wypaliła prosto z mostu.
— Nie. Tak. Nie wiem. — westchnął i spojrzał na zegarek. Jeszcze 10 minut do pociągu. 
— Przestań. Było co było. — machnęła ręką. — Po za tym to nie twoja wina. 
Uśmiechnęła się rozbrajająco. Harry'emu zabiło szybciej serce. 
— Yhym... — mruknął tylko. 

* * *


Zebranie Zakonu Feniksa odbywało się w Muszelce. Był to prezent ślubny od rodziny państwa Delacour dla Fleur i Billa. Minerwa McGonagall od śmierci Dumbledore'a przejęła jego rolę dowódcy. Czarodzieje przedstawiali właśnie swoje raporty, gdy do budynku weszły dwie osoby...
Harry! Hermiona! — krzyknął Lupin po czym przytulił ich oboje. Kolejna była pani Weasley, która także ich wyściskała.
McGonagall tylko uśmiechnęła się. 
— Co tak długo? — spytał Ron.
— Mieliśmy pewne kłopoty z przybyciem tutaj... ale jak widać jesteśmy już. — oznajmiła Granger. 
— Wyglądacie gorzej niż zmokła kura. — skwitował wygląd pary Moody. — No, Potter... Opowiadaj...
— O czym?
— O tej misji Dumbledore'a oczywiście! — popatrzył na Pottera jakby ten był niedorozwinięty.
— Aaaa... to przykro mi... Nie mogę powiedzieć. 
— Alastorze, daj im spokój. Ron, zaprowadź Harry'ego i Hermionę na górę... Niech się umyją i ubiorą... bo się jeszcze przeziębią. — rozkazała pani Weasley
Pół godziny później w kuchni siedzieli już przebrani i Ron zażądał odpowiedzi na swoje poprzednie pytanie... Dlaczego tak długo ich nie było? 

Harry zaczął opowiadać historię mrożącą krew w żyłach... To cud, że jeszcze żyją...


17 komentarzy:

  1. Masz napisać coś o Severusie i Harrym!

    NATYCHMIAST!!!

    PS. Nie musi być teraz ale wiesz w jakim sensie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś dodać z nimi w 48 rozdziale... A za to w 50 będzie ich mnóstwo :D

      Usuń
    2. YAY <3 I LOVE YOU GIRL!

      PS. MASZ MOŻE FACEBOOK LUB COŚ OPRÓCZ TWITTERA?

      Usuń
    3. Mam tylko prywatnego fb. I jestem adminką na kilku fanpage'ach na fb związanych z HP :)

      Usuń
    4. No chyba cię zaprosiłam. Tak jak się nazywasz na gmaulu?

      Usuń
    5. Alexandra Stolarska 《 tak mam na fb

      Usuń
    6. Aha i masz żółwia w zdjęciach?

      Usuń
  2. Ola dzisiaj jest Wigilia i chcę Ci życzyć dużo zdrowia szczęścia pomyślności spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego w nowym roku, szampańskiego sylwestra i czego sobie zapragniesz.
    Julia Góralska
    PS. Sorka za interpunkcje

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział :D jedna skaza: piszemy chodź, a nie choć ;) Weny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa faktycznie... Pisałam na szybko i coś mi się pomieszało xD hehhe

      Usuń
  4. Witam,
    ciekawe kto ich obserwował, co za ludzie nic przecież nie może powiedzieć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX