25 mar 2016

Rozdział 50 cz. II






Rozdział 50 cz. II
"She wanted to die"


Westchnęła siadając w fotelu. Na stoliku obok fotela znajdował się kubek z dopiero co zaparzoną kawą. Sięgnęła po niego zapatrując się na kominek. Znajdowała się na Grmmauld Place 12 w swoim rodzinnym domu. Obecnie stał pusty. Zakon przestał go używać.
A była tu tylko ze względu na bogatą bibliotekę. Musiała dowiedzieć się czegoś o Fenix'ie Lockwoodzie. To jego brat zginął tydzień temu, zaraz po przesłuchaniu go przez Selene. Dziewczyna nadal nie wiedział kto za tym stoi i czy powinna się bać. Jednak na razie się tym nie przejmowała. Skoncentrowała się na swoim zadaniu. Wiedziała, że nie ma za dużo czasu na dowiedzenie się jak najwięcej.
Selene skierowała wzrok z powrotem na regał z książkami. Już prawie wszystkie przejrzała i była prawie pewna, że tutaj już nic wartego uwagi nie znajdzie. Wszystkie książki o Czarnej Magii, które pamiętała z dzieciństwa zostały gdzieś przeniesione. Tego była pewna. Tylko gdzie?
Odstawiła kubek na stolik i postanowiła przejść się po domu.
Na początek zawędrowała do swojej sypialni, ale i tam nie znalazła tego czego szukała. Następnie sypialnia Syriusza, sypialnia Regulusa – tam także nic. Zirytowana kopnęła drzwi prowadzące do łazienki.
Nic nie znalazła.
– GDZIE DO JASNEJ CHOLERY SCHOWALI TE KSIĄŻKI?! — krzyknęła sama do siebie.
Wróciła do biblioteki i usiadła znowu w fotelu zatapiając się we własnych myślach.
Kilka minut później wyszła wkurzona z domu i skierowała się do Dziurawego Kotła.




Harry sięgnął po dokumenty leżące na kuchennej szafce. Tak jak to powiedział Alexander były to zeznania osób, które spędziły jakiś czas w dworze Voldemorta.
Potter zaczął czytać.
Villan Ehanow, widniało imię w górnej części kartki.
Czy jest jakiś powód dla którego Sam-Wiesz-Kto Cię potrzebował? 
Nie jestem pewien... potrzebował informacji. 
Informacji? O czym?
Pytał mnie o eliksir. Nic więcej. 
Jaki eliksir? 
Powodujący krwawienie wewnętrzne. 
Jak dostałeś się w miejsce jego siedziby?
Śmierciożercy się ze mną teleportowali. Zabrali mnie po pracy. 
Widziałeś co otacza siedzibę? Jak wyglądał krajobraz? Jakieś charakterystyczne cechy?
Żartuje sobie pan? Oczywiście, że nie. Ciągle byłem przetrzymywany w celach. Nie widziałem nic poza ścianami. 


Harry odłożył z rezygnacją kartkę i biorąc kolejną.

Emilia Fade
Czego potrzebował od pani Sama-Wiesz-Kto?
Nic konkretnego. Do teraz się zastanawiam po co po mnie posłał. 
Proszę mówić dokładniej.
Dostałam wiadomość, że jeśli chcę chronić rodzinę to mam pójść pod podany adres. 
I co dalej?
No i poszłam oczywiście... Teleportawałam się ze Śmierciożercami na miejsce. 
Tak?
I potem przepytał mnie i powiedział, że mogę odejść. 
Tyle?
Tyle.
O co pytał?
Jakie są procedury wybierania Niewymownych. 
Znajdowałaś się w celi?
Tak. 
Widziałaś coś oprócz niej?
Ale co?
Co było na zewnątrz?
Widziałam tylko, że znajdujemy się w puszczy, lesie czy czymś w tym rodzaju. Tylko tyle; nic więcej.


Zrezygnowany wziął kolejną kartkę.

Cornelia McCarthly
Ile czasu spędziła pani w dworze Sama-Wiesz-Kogo?
Dwa miesiące. 
Czy Sam-Wiesz-Kto miał powód dla którego przetrzymywał panią tak długo?
A czy musi mieć powód? Znał moją siostrę... Myślę, że to było powodem. 
Jak się nazywa pani siostra i czego Sam-Wiesz-Kto od Ciebie wymagał?
Selene McCarthly. Chciał się dowiedzieć paru rzeczy o niej. 
Jakie to konkretnie były rzeczy? O co pytał?
Kim jest Selene, czy wiem czym się zajmuje, czy ma dzieci, czy ma męża... Pytał o kondycję magiczną. 
Coś jeszcze?
Nie... A jeszcze gdzie jest i tyle. 
Dobrze. Dwa miesiące to dość długo. Przebywała pani w celi?
Nie tylko. 
Gdzie jeszcze?
W dworze. W sensie w jednym z pokoi, w sali głównej. 
Byłaś na zewnątrz?
Tak, podczas spotkań śmierciożerców. 
Dlaczego zapraszali cię na spotkania?
Ponieważ opowiadałam im o siostrze.
Co było wokół dworu? Jaki krajobraz?
Drzewa, nic więcej. 



Kto przesłuchiwał te osoby? — zapytał Harry odkładając zeznania.

Alexander zerknął na niego po czym odpowiedział szybko:
— My. — po chwili jeszcze dodał: — A jak myślisz ministerstwo nie zadawało by takich pytań i na pewno byłby one dokładniejsze.
Max przytaknął kiwnięciem głowy. Nagle usłyszeli trzask w korytarzu.
— Lucas wrócił. — mruknął Max przeglądając dalej mapy.




Rawcliffle, w hrabstwie ceremonialnym North Yorkshire, spokojna wieś mugoli. Od pewnego czasu nie wydarzyła się żadna wielka katastrofa..., tragedia... w świecie mugoli.
Wioska liczącą ponad pięć tysięcy osób, które myślały, że nic w najbliższym czasie nie zburzy ich spokoju. Byli w błędzie. Tragedia, która miała się za chwilę wydarzyć, wstrząśnie całym krajem.
Nieopodal Rawcliffle mieściła się szkoła, do której uczęszczała spora liczba uczniów.  Wśród nich była 11-letnia dziewczynka Vallen.
Dzień zapowiadał się normalnie. Uczniowie spieszyli się do klas lekcyjnych. Chwilę później zadzwonił dzwonek.
Vallen skierowała się w stronę klasy o nr 12, w której to właśnie miała pierwszą lekcję – godzinę wychowawczą.
Wychowawczyni przywitała się, po czym oznajmiła, że musi wyjść na chwilę do pani dyrektor. Po potwierdzeniu tego, że będą cicho, uczniowie zaczęli zajmować się swoimi sprawami.
Kilka minut później Vallen trzymała już w ręku nóż. Zamknęła drzwi klasy. Po czym nie zwracając na siebie żadnej uwagi zadźgała pierwszą osobę, która stała najbliżej niej. Inni uczniowie nawet tego nie zauważyli – nadal zajmowali się swoimi sprawami, kompletnie nieświadomi sytuacji w jakiej się znaleźli.
Gdy wychowawczyni wróciła do klasy została tylko Vallen trzymającą zakrwawiony nóż i tuzin trupów. Krzyknęła. Nadal nieruchome oczy Vallen zmieniły barwę na wściekle-czerwone. Sekundę później wbiła sobie nóż w pierś. Upadając miała nadal taki sam wyraz twarzy – obojętny, nieobecny.
Kilka minut po tragedii na miejscu pojawiły się mugolskie służby, ale i magiczne. Podejrzewali, że to robota Voldemorta.  Aby było jeszcze ciekawiej... nikt nie pamiętał, aby znał jakąś Vallen. Dziewczynka jakby nie istniała.
Wielka Brytnia zadaje sobie pytanie dlaczego te dzieci zginęły, dlaczego nie uciekały...Mimo wszystko rodzice zamordowanych dzieci chcą na własną rękę zbadać sprawę Vallen. Nie zaprzestaną dopóki nie dowiedzą dlaczego ich dzieci zostały zamordowane i kim tak naprawdę jest Vallen. A właściwie – kim była.




— Choć tutaj, szlamo! — ryknął jakiś śmierciożerca w stronę celi Hermiony. Ta nerwowo potarła dłonie i podeszła do drzwiczek. — Pójdziesz ze mną. Muszę Ci przypominać, że uciekanie nic Ci nie da?! I tak Cię dogonię, więc nie ma sensu i czasu na takie ekscesy. — zaśmiał się głęboko.
Dziewczyna zadrżała zastanawiając co ją czeka. 
— Panie? Wzywałeś mnie? — zapytał Draco podchodząc do tronu Voldemorta. 
— Tak, Draco. Mam dla Ciebie pewną... hmmm... — zastanawiał się przez chwilę. — nagrodę? Hmmm... Nagrodą raczej tego nie mogę nazwać, bo jest zwykłą szlamą, no ale... — mówił jakby do siebie. Młody Malfoy cierpliwie czekał. 
— A więc Draco... Wiesz, że panna Granger jest ostatnio związana z Potterem? 
Draco pokręcił przecząco głową. 
— Taak! Szlama jest w związku z Potterem... Skoro jak na razie nie możemy schwytać tego dzieciaka, to uderzymy w jego słaby punkt. W tą dziewczynę. — zaśmiał się. — I tutaj zaczyna się twoja rola. Pewna młoda i chętna do współpracy czarownica wyjawiła mi sekretne zaklęcie... zakazane przez ministerstwo dawno temu. Domyślasz o jaki zaklęcie mi chodzi?
— Nie, panie. — odparł szybko chłopak wpatrując się z zainteresowanie w Czarnego Pana i przetrawiając informacje o związku Granger z Potterem. W sumie to on ją do tego popchnął. Westchnął w myślach. 
— A więc już Ci mówię, Draco. Coegit Amor. Zaklęcie wymuszonej miłości. Rzucę je na Granger, a ona się w tobie zakocha. To zrani Pottera... Jestem tego pewny. — uśmiechnął się szatańsko spoglądając na zdziwionego Dracona. 
— Ale... co potem? — zapytał niepewnie. 
— Co potem? Nic... Trochę pogramy, a potem zdejmę to zaklęcie. Tak więc, Draco, przywitaj naszego gościa. — wskazał na wchodzącą do pokoju dziewczynę. 
Hermiona spojrzała na Voldemorta badawczo. Draco podszedł do niej. Nachylił się i wyszeptał:
— Lepiej będzie dla Ciebie, gdy będziesz współpracować. 
Granger drgnęła nerwowo. To nie zwiastowało nic dobrego. Przeniosła spojrzenie na Riddle'a. 
— Przygotowałem dla Ciebie coś dużo ciekawszego niż siedzenie w celi. 
Nim się obejrzała różdżka Voldemorta mierzyła w nią. 
— Coegit Amor. — powiedział tylko, a dziewczyna zemdlała odurzona siłą zaklęcia... 



_________________________________________

Miał być dłuższy rozdział, ale z powodu kłopotów rodzinnych, nie mam czasu... Przepraszam za i tak dość długi okres bez rozdziałów. Następny postaram się dodać niedługo (w przeciągu tygodnia). Przepraszam jeszcze raz i zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza. Dzięki! Na razie!

5 komentarzy:

  1. Stara ty to potrafisz czasem działać na nerwy. W ogóle to przez twoją nieobecność straciłam wenę do pisania one parta (pierwsza część na blogu). Ale teraz powróciła. Do rzeczy:
    - rozdział nie urywa dupy (żart jest zajebisty)
    - chce więcej Harrego i Snape!
    - w końcu Dramione chcę bo mam teraz faze na nią przez moją współlokatorkę z obozu i przez mojego boya.

    Pozdro i życzę weny i wesołych świąt wielkanocnych 😘

    Całuski 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Wow! Wow! Zajebisty rozdział <3 nie mogę się doczekać co będzie dalej z Harry'm i Hermioną *>* i ogólnie czekam na Harry'ego i Snape'a <3 życzę muultum weny i czekam z niecierpliwością na next <3 Wesołych Świąt ^ω^

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo WOW :) przeczytałam całość jednym tchem i jestem głodna tego, co wydarzy się dalej! wątek harry'ego i hermiony to majstersztyk, błagam niech będą razem :) życzę Weny i by rozdziały szybko znajdowały się na blogu :) jestem Twoją fanką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waa *>* fanka Harmione ^ω^ łączmy się <3 xD

      Usuń
  4. Witam,
    ciekawi mnie jak Draco się czuje z tym wszystkim, przecież kocha Hermionę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX