Witajcie!
Witam Was nowym szablonem i nowym rozdziałem. Chciałam wraz z szablonem dodać nowy rozdział. Dzisiaj skończyłam robić szablon, a rozdział był w 60% gotowy... więc ogarnęłam się i oto jest!
Pod rozdziałem pytanko dotyczące szablonu :)
Rozdział 51 cz. II
"Sound of Silence"
~ALEXANDER WHITE~
Scena pojawiła się w moim umyśle tak nagle, że nie miałem jak jej zatrzymać. Od pewnego czasu staram się blokować wizje przyszłości, szczególnie od czasu, gdy poznałem Harry'ego. Nie chciałem go okłamywać w czymś, co ma związek z jego przyszłością. Teraz jednak nie było już odwrotu. Wizja całkowicie mnie pochłonęła.
Harry wraz z Hermiona znajdowali się w jakimś pokoju. Wyglądało mi to na sypialnię dla gości na drugim piętrze w moim domu. Chociaż nie byłem tego w stu procentach pewny.
Kłócili się. Po chwili zorientowałem się, że to kłótnia była dość zacięta. Harry mocno gestykulował rękoma, a Hermiona była bliska płaczu. W ciągu kilku sekund usłyszałem o czym rozmawiają...
— Harry, co się z Tobą dzieje?— pytała dziewczyna. — Nie jesteś sobą od...
— Nie mów o tym! — przerwał jej gwałtownie. — Nie mów!
— Harry, ale my musimy o tym porozmawiać. Nic nie mówiłeś... NIC! Skąd mamy wiedzieć przez co przeszedłeś i co się z Tobą działo.
— Nie musicie wiedzieć! Nie macie prawa!
— Harry, ale my chcemy Ci tylko pomóc. Pozwól nam. — błagała.
— Nie potrzebuje waszej pomocy. — wykrzyczał. — I nic mi nie jest. — machnął ręką. — Nie musicie się martwić... czy co tam robicie.
— Harry, proszę... Jesteś inny..
— Nic mi nie jest, Hermiono. Ludzie już tak mają – zmieniają się.
— Ale nie tak. — upierała się. — Ty zachowujesz jakbyś był nadal daleko stąd...
— Nic mi nie jest. — powtarzał uporczywie.
— Harry, śmierć zawsze coś po sobie zostawia.
— Nic nie wiesz. Daj mi spokój, proszę. Zostaw mnie samego.
— Chcę Ci tylko pomóc. Zrozum, Harry.
— To ja byłem martwy. Nie Ty! Nic nie wiesz. — powiedział lodowato.
Hermiona cofnęła się w kierunku drzwi.
— My tylko chcemy ci ułatwić to wszystko. — powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
Harry osunął się na fotel.
Gdy się obudziłem zegar wskazywał na 6 rano. Pamiętałem dokładnie swój sen, wizję.
Myślę, że mamy jeszcze trochę czasu na zmienienie przyszłości i zapobiegnięcie śmierci Pottera. Obym się nie mylił.
~HARRY POTTER~
Teleportowaliśmy się na środku salonu mojego domu – Snape Manor. Luna i Olivander stali nieopodal nas. Podniosłem się z podłogi. Otrzepałem swoje ubranie i spojrzałem na przyjaciół sprawdzając jednocześnie, czy aby nic im nie jest. Byli osłabieni, a tak po za tym to wszystko było w porządku. Odetchnąłem z ulgą.
— Gdzie jesteśmy, Harry? — zapytał Ron rozglądając się dokoła.
— Gdzie jest Draco? — spytała Hermiona patrząc na mnie z wyrzutem. Zamrugałem gwałtownie. Jak mam im odpowiedzieć? "Prawdę" – szepnął jakiś głosić w mojej głowie. Westchnąłem. Wskazałem dłonią, aby usiedli na kanapie. Hermiona jedyna protestowała i domagała się odpowiedzi już i teraz.
— Usiądź, Hermiono! — powiedziałem chyba ciut za groźnie, ponieważ dziewczyna posłusznie usiadła na kanapie.
— Jesteśmy w moim hmmmm... domu... znaczy się nie moim... w sensie... to nie moja własność... — nie wiedziałem jak to wszystko ubrać w słowa. — W Snape Manor.
— SNAPE? Jak to Snape? Co ma wspólnego z tym Snape? — wykrzyknął Ron.
Spodziewałem się tego.
— To jego dom.
— Mówiłeś, że twój... — wytknął Ron.
— Tak...
— Zdecyduj się stary...
Westchnąłem. Nie miałem innego wyjścia jak im powiedzieć coś, co już im kiedyś wyznałem.
— Snape jest moim ojcem.
No! Udało się! Powiedziałem to! Jest dobrze... chyba.
— SNAPE jest TWOIM ojcem?
— Ron, naprawdę nie ma potrzeby tego powtarzać. TAK JEST. — powiedziałem zirytowany.
Nie musiał się tak wydzierać.
— Nie wiem, co powiedzieć...
— Nic nie mów, Ron. Proszę. To musi pozostać tajemnicą... Już raz Wam to powiedziałem, ale ojciec musiał Wam usunąć te wspomnienia, abyście nie byli narażeni jeszcze bardziej.
— Och, świetnie! — rzekł sarkastycznie Weasley.
— Panie Weasley, proszę się uspokoić. Musimy dochować tajemnicy. — odezwał się Olivander. Ucieszyłem się. Może to przekona Rona. Może posłucha Olivandera.
— Wszystko ładnie, pięknie, ale ja nadal nie wiem GDZIE JEST DRACO!
— Hermiono, proszę Cię, nie krzycz, bo nic to nie daje. — powiedziałem spokojnie. Miałem już dość krzyków na dzisiaj. — Draco jest u Sama-Wiesz-Kogo i raczej go już nie spotkasz. — oznajmiłem.
W oczach dziewczyny dostrzegłem złość i lekko się cofnąłem.
Nim się obejrzałem znajdowałem się pod ścianą odrzucony siłą Expelliarmusa. Wstałem i rzuciłem zaklęcie utraty przytomności na dziewczynę. Nie obroniła się. Dobrze. Ron spojrzał na mnie zdziwiony.
— Tak będzie łatwiej. — wyjaśniłem. — Nic jej nie będzie.
— Ok. — mruknął nieprzekonany rudzielec.
Dobrze, a więc tak... z Ronem i Hermioną teleportuję się do Hiszpanii. Ale co zrobić z Luną i Olivanderem... Nie mogę ich zabrać ze sobą. Muszą wrócić do swoich spraw.
— Harry. — zawołała mnie Luna proponując rozwiązanie mojego problemu. — Teleportuje się na obrzeżach ochronnych Hogwartu. Skontaktuje się z Gwardią.
— Na pewno dasz sobie radę? — zapytałem na wszelki wypadek.
— Jasne, Harry.
— Panie Potter, mną też się Pan już nie musi martwić. Zajmę się sobą. — uśmiechnął się Olivander. — Dziękuję za ratunek i powodzenia, Panie Potter.
Teleportował się. Luna po chwili także. Spojrzałem na moich przyjaciół. Co mi zostało? Wrócić do Hiszpanii. Tam się nimi zajmą, a i ja będę mógł wrócić do swoich zajęć.
— Teleportujemy się do Hiszpanii. — oznajmiłem Ronowi. Hermiona nadal pozostawała nieprzytomna.
Ron kiwnął głową. Podszedłem do nieprzytomnej Hermiony. Wziąłem ją za rękę. Za chwilę Ron zrobił to samo.
~ALEXANDER WHITE~
Po kłótni z Lucasem w domu panowała niespokojna cisza i napięcie. Lucas nie odzywał się do mnie, a i ja nie miałem zamiaru rozmawiać z nim. Oczekiwałem tylko powrotu Harry'ego. Musimy jak najszybciej kończyć ostatnie próby i zacząć już testy.
Voldemort wścieknie się, a Harry w tym czasie musi być już pod wpływem zaklęcia żywiołów.
Coś huknęło w przedpokoju. Wyjrzałem z salonu. Wrócili. Spojrzałem ze zdziwieniem na nieprzytomną pannę Granger, a potem pytająco na Harry'ego.
— To długa opowieść. — mruknął tylko biorąc dziewczynę na ręce.
Pokiwałem głową. Później mi opowie.
— Witam, panie Weasley. — przypomniałem sobie o jeszcze jednym gościu.
— Dzień dobry. — odpowiedział rozglądając się dokoła.
— Alexander, nie pytałem, ale czy oni...
— Oczywiście, że tak. — przerwałem mu. — Panie Weasley proszę się czuć jak u siebie w domu.
— Ellie! — krzyknąłem.
Z pokoju na przeciwko wyszła brunetka.
— Pokaż panu Weasleyowi pokój. A ty, Harry połóż na razie pannę Granger na kanapie. — wskazałem na salon.
Ron powędrował za Ellie na piętro. Wraz z Harrym weszliśmy do salonu. Położył dziewczynę na kanapie.
— A teraz opowiadaj co się stało. — oznajmiłem siadając w swoim fotelu.
Potter westchnął, potarł dłońmi twarz. Nie wysypiał się ostatnio. Coś mu zajmowało myśli. Z czymś nie może sobie poradzić. Spojrzałem na dziewczynę. Pewnie to o nią chodzi. Podszedłem bliżej i od razu odczułem, co rzeczywiście się stało. Od panny Granger było wyraźnie czuć urok zmuszonej do miłości. Spojrzałem na Harry'ego, który bacznie mi się przyglądał.
— Potraktowałeś ją zaklęciem utraty przytomności...? — zapytałem.
— Tak. Tak było łatwiej.
— No dobrze. — wróciłem na fotel. — Voldemort rzucił na nią urok zmuszonej do miłości. Tak się on nazywa. Ostatnio z takim przypadkiem spotkałem się w średniowieczu. Wtedy często go używano. Kto jest obiektem uczuć panny Granger teraz?
— Draco Malfoy. — wzdrygnąłem się mimowolnie.
— No dobrze. Jak się przebudzi będzie chciała jak najszybciej się stąd wydostać i powrócić do niego. Oczywiście... nie możemy na to pozwolić. — zamyśliłem się.
Harry jakby bezsilnie upadł na fotel obok kanapy.
— Wiesz może jak znieść ten urok? — zapytał.
Nie, nie wiem.
— Myślę, że coś wymyślimy. Chociaż na chwilę obecną nie wiem. — powiedziałem przyglądając się Hermionie.
Zaraz się obudzi.
— Rebbeca właśnie wróciła. Myślę, że ona może się nią zająć. — oznajmiłem. — My musi wrócić do naszych spraw.
Potter ponownie westchnął.
— Zlokalizuję kilka osób, które mogłyby coś wiedzieć na temat tego uroku...
— Jakiego uroku? — zapytał Lucas wchodząc do salonu.
Nie usłyszałem go.
— Zmuszonej do miłości. — opowiedział Harry.
— O! Dawno już o nim nie słyszałem. — zdumiał się.
— Od średniowiecza... — wtrąciłem. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Jestem dla niego maszyną. Westchnąłem.
— Nie wiem jak to odwrócić. Trzeba by było poszukać coś w księgach. — mówił Lucas siadając na fotelu na przeciwko mnie.
— Myślę, że Alex da radę.
— Alex Schmidt? — wreszcie na mnie spojrzał.
— Tak.
— Dawno się nie widzieliśmy... — rozmarzył się. Szlag mnie zaraz trafi.
— Świetnie. Spróbuję ją ściągnąć tutaj. — wstałem gwałtownie z fotela.
— Powiedz jej, że pomogę jej z tym. — rzucił jeszcze, gdy byłem już przy wyjściu z salonu. Nie odpowiedziałem.
Poszedłem do swojego gabinetu i wysłałem wiadomość.
Panna Granger obudziła się godzinę po tym jak Rebbeca wraz z Ellie zorganizowały pokój dla niej. Zamknięty na cztery spusty. Od razu rozpoczęła histerię. Nie mogąc na to dłużej patrzeć wycofałem z z pomieszczenia z monitoringiem.
Harry znajdował się w piwnicy; w pokoju ćwiczeń. Gdy wszedłem zerknął na mnie i spytał:
— Co z Hermioną?
— Rebbeca i Ellie się nią zajmą. Nic jej nie będzie. — zamyśliłem się na moment. — Alex zgodziła się nam pomóc, więc bądź dobrej myśli... Damy radę! Zdejmiemy z niej ten paskudny urok. — zapewniłem.
Chłopak teraz musiał się przede wszystkich skoncentrować się na magii. Nie potrzebnie zadręcza mózg sprawami, które mogą poczekać.
Westchnąłem.
— Dobrze. Zacznijmy trening.
Trening polegał na rzucaniu zaklęć niewybaczalnych (oprócz Avady) oraz innych, które powinny być zabronione. Harry uodpornił się na kilka z nich. Crucio nie stanowiło problemu, Imperio też.
Wiedziałem, że to ostatni nasz trening. Wiele już opanował przez miesiące spędzone ze mną. Teraz tylko test i będzie mógł cieszyć się z nowych mocy.
Oczywiście, test jest śmiertelnie niebezpieczny. Wiedziałem jednak, że Harry jest gotowy przetrwać to... i wiele więcej.
— To koniec. — powiedziałem po skończonym treningu do wykończonego Wybrańca. Spojrzał na mnie nie rozumiejąc.
— Koniec ćwiczeń. Przechodzimy do testu. — wyjaśniłem spokojnie.
Harry spojrzał na mnie z lękiem w głębi oczu.
— Już?!
— Tak, jesteś już gotowy nie ma na co czekać. — zapewniłem go, — Myślę, że zaczniemy jutro wieczorem. Musimy się przygotować do tego.
— A może jeszcze jednak poćwiczmy?
Był przerażony. To oczywiste.
— Harry, już nie potrzeba więcej ćwiczyć. Jesteś gotowy. Nie bój się!
— Jasne. — mruknął bez przekonania,
Skierowałem się w stronę drzwi.
— Przyjdź do mojego gabinetu po kolacji. — przypomniało mi się, że warto byłoby wytłumaczyć rytuał Harry'emu.
— Dobrze.
~ALEX SCHMIDT~
Dawno już tutaj nie byłam. Zerknęłam jeszcze raz na hol wilii Alexandra. Zawsze lubiłam spędzać tutaj czas. Z Rebbecą rozumiałyśmy się bez słów. Chociaż dawno się z nią nie wiedziałam, to wiedziałam, że będzie tak jak kiedyś. Wtedy wszystko było łatwiejsze, mimo to nie nie wydawało się takie. Teraz gdy o tym myślę chce mi się śmiać. Mieć takie problemy teraz jak wtedy... To... Byłoby to zajebiste, Ale niestety trzeba zejść na Ziemię i stanąć oko w oko z problemami.
W Hiszpanii pojawiłam się kilka godzin po prośbie Alexandra. Byłam ciekawa, jak użył zaklęcia Voldemort i jak ono się wygląda w rzeczywistości. Czytałam o nim tylko w średniowieczu. Teraz miałam okazje przyjrzeć mu się z bliska. Jako hybryda wampira i czarodzieja dostrzegałam więcej. Może to teraz pomoże.
Powitał mnie Lucas. Zawsze był z niego dobry gość.
— Napijesz się czegoś? — spytał.
— Nie, dzięki. — uśmiechnęłam się.
— Od razu do pracy, co? — zaśmiał się. Kiwnęłam głową uśmiechając się ponownie.
— Oczywiście, że tak. Pokażesz mi Hermione Granger?
— Choć za mną.
W pokoiku znajdowały się monitory z obrazem z kamer rozmieszczonych w pokoju. Obok Rebbeci siedział sławny Harry Potter. Blondynka gdy tylko mnie zauważyła podbiegła i przytuliła mnie.
— Alex! Jak dobrze, że jesteś. — przywitała mnie.
— Ciebie też miło widzieć, Rebbeco. — uśmiechnęłam się.
Harry spojrzał na mnie badawczo.
— Alex, to jest Harry Potter. — przedstawiła mi chłopaka. Jakbym nie wiedziała kim jest, ale kultura wypadała. — Harry, to Alex Schmidt.
Uścisnęliśmy sobie dłonie. Dłoń Pottera była lodowata.
— Alex, będzie nam pomagać w odnalezieniu przeciwuroku. — wyjaśniła chłopakowi moją obecność.
— Nie traćmy czasu — odezwał się Lucas. Zupełnie o nim zapomniałam. — Myślę, że najpierw przeszukamy bibliotekę Alexandra.
— O tak! To dobry pomysł. — uradowałam się. Kto jak kto, ale Alexander ma najbardziej wypasioną bibliotekę w Hiszpanii, a i pewnie na świecie. Z nią może się jedynie równać biblioteka w Hogwarcie.
Rebbeca zwróciła się do chłopaka.
— Pamiętasz o rozmowie z Alexanderem? — kiwnął głową. — Nie martw się Ellie da sobie radę z Hermioną.
— Jasne. Zaraz sobie pójdę.
— Nie zadręczaj się. To nie twoja wina. — oznajmiła twardo blondynka. — Siedzenie tutaj niczego Ci nie przyniesie. Damy radę!
— Okej. — podniósł się i zerknął jeszcze raz na monitory i skierował się do wyjścia, a my za nim.
— Powodzenia. — powiedział, jeszcze do nas i poszedł w stronę schodów.
~HARRY POTTER~
Ostatnie kilkanaście minut spędziłem wgapiając się w Hermionę. Rebbeca słusznie powiedziała – to nic nie da, a jedynie marnuje czas. Także postanowiłem więcej go nie marnować i skierowałem się od razu do gabinetu Alexandra. Zapukałem. Po chwili otrzymałem zaproszenie.
Alexander siedział w fotelu przy kominku i popijał herbatę. Gestem dłoni wskazał mi miejsce na przeciwko siebie, drugim fotelu. Usiadłem posłusznie.
— A więc... co muszę wiedzieć? — odezwałem się po chwili.
— Dużo rzeczy. — odpowiedział jakby właśnie ocknął się z własnych myśli. Potrząsnął głową.
— Napij się. — wskazał na filiżankę herbaty. — To będzie długa rozmowa.
Zrobiłem łyk herbaty. Alexander zaczął mówić:
— Aby zdobyć Magię Żywiołów potrzebny jest test sprawdzający czy dana osoba się nadaje, czy też nie. Dlatego przez ten czas odbywaliśmy trening. Zaklęcie Żywiołu, które rzucimy na Ciebie jutro, przeniesie Cię w świat twojego umysłu i magii. Tam będziesz musiał stoczyć walkę... Będziesz widział swoje wspomnienia. Zarówno te dobre, jak i te złe. Nie mogę ci powiedzieć dokładnie co tam się staje, bo w każdym przypadku jest inaczej. Z innymi demonami było nam walczyć, z innymi lękami. To zależy tylko od Ciebie. Fizycznie nadal będziesz z nami. — mówił. — Całość zaklęcia, czyli testy, walki, wspomnienia, może trwać od kilku godzin do nawet kilkudziesięciu dni. Znam jednego czarodzieja, który był pod wpływem Zaklęcia Żywiołu przez miesiąc. Nie jesteśmy w stanie określić jak długo tam będziesz.
Rytuał przeprowadzimy tutaj. Max przygotował specjalne pomieszczenie zaraz obok sali ćwiczeń. Zazwyczaj przeprowadza się go w specjalnej kaplicy, ale ty jesteś naszym gościem, więc nie ma potrzeby organizować tego gdzie indziej. — zamyślił się. — Nikt z obecnych nie będzie mógł Ci pomóc. To Ty jesteś w tym najważniejszy! To Ciebie będzie sądzono.
— Sądzono?
— Chodziło mi o to, że twoje umiejętności będą osądzane, badane. — wyjaśnił mi. — Masz jakieś pytania?
— Jutro wieczorem zaczynamy, tak?
— Tak, Harry. Im szybciej tym lepiej. — oparł głowę o zagłówek i przymknął oczy.
— Jak się wydostanę z... tego stanu?
— Sam będziesz wiedział, gdy już tam będziesz. — odpowiedział nie otwierając oczu. — Alex i Rebbeca szukają już przeciwuroku?
— Tak wraz z Lucasem. — przez jego twarz przeleciał grymas bólu. — W twojej bibliotece.
— Nie jestem pewien czy coś tutaj znajdą. Już przeszukałem ją. — powiedział nagle podnosząc się. — Ale mogłem coś zlekceważyć. Nie martw się, uda im się. Ja sam zajmę się tym po rzuceniu na Ciebie zaklęcia.
— Okej. — mruknąłem.
— A teraz wyśpij się porządnie. Przed tobą trudne dni. — uśmiechnął się.
— Mam nadzieję, że dam radę. Dobranoc. — powiedział wychodząc.
Wydawało mi się, że powiedział szeptem:
— Ja też, Harry, ja też.
Ale mogło mi się tylko wydawać.
Skierowałem się do swojego pokoju. Nagle zapragnąłem porozmawiać z ojcem... ale nie miałem tutaj takiej możliwości. Może niedługo się spotkają... Po tym całym teście... Oby!
~LORD VOLDEMORT~
Od ucieczki Harry'ego Pottera z przyjaciółmi planowałem zemstę. Och, to było to! Wioska Appleby w północnej Anglii nadawała się na zemstę. Niech Potter się szykuje. Niech zapamięta, że ze mną nie ma żartów... Ciekawe jak zareaguje, gdy dowie się, że setki mugoli zginęło. Moi śmierciożercy właśnie zbliżali się do domów tych bezużytecznych istot.
— Zabić wszystkich bez wyjątków! — oznajmiłem.
Moi kompani zaśmiali się radośnie i ruszyli przed siebie. Uśmiechnąłem złowrogo przyglądając się całemu zdarzeniu. W Proroku Codzienny ukarze się jutro artykuł o Potterze i o tym, że musi się poddać inaczej... hmm... jeszcze trochę wiosek mam upatrzonych. Oni wszyscy zginął. Poddasz się, Potter... Ja to wiem.
Krzyk. Krew. Płacz.
PYTANKO
Podoba Wam się szablon?
Która wersja lepsza?
{wersja 1}
{wersja 2}
Myślę, że rozdział 52 dodam w całości (będzie on dosyć długi, przynajmniej tak planuję ;p).
Komentarze motywują :)
Na to w końcu kochana czekałam <3
OdpowiedzUsuńJesteś wielka <3
PS. Zajebisty szablon <3<3<3
UsuńCzekam na nexta.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńHarry powiedział, że Snape jest jego ojcem, test już się rozpoczął, jak widać zaklęcie działa na Hermionę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie