11 lis 2016

Rozdział 56

Zapraszam na kolejny post w tym tygodniu!
Z racji tego, że nie było rozdziału w październiku dostajecie rozdział kilka dni
po dodaniu rozdziału specjalnego (jak ktoś jeszcze nie czytał to zapraszam do nadrobienia).
Sporo dialogów... xd
Nie przedłużając...




Rozdział 56
"Pośród żywych"





Draco Malfoy. Odwieczny wróg Harry'ego Pottera. Arystokrata. Syn Śmierciożercy. Przywódca Slytherinu. 
Draco posiadał wiele tytułów, ale nikt tak naprawdę nie znał go. Nikt nie wiedział jak wyglądało jego życie przed Hogwartem , nikt nie wie dlaczego Crabbe i Goyle są jego tak zwanymi przyjaciółmi i dlaczego ma obsesje na punkcie Złotego Chłopca. Nikt nie wie. On sam często rozmyśla nad tym wszystkim szukając sensu swego istnienia. 
Trwało właśnie jedno ze spotkań Śmierciożerców, kiedy Draco naszyły wspomnienia. 
Mały Draco siedział pośród kwiatów w ogrodzie matki w Malfoy Manor. Bawił się swoją nową zabawką. Mugolską trzeba zaznaczyć. Dostał ją od wujka matki, który bratał się z mugolami. Ojciec jeszcze nie wiedział o prezencie i Draco wcale nie miał zamiaru powiadamiać go o tym. Chłopiec zdawał sobie sprawę, że gdyby ojciec się dowiedział, zabrałby mu ją i zniszczył –  było to potulne wyjście z sytuacji. Jednak najprawdopodobniej oprócz utarty zabawki Draco byłby chłoszczony przez ojca lub jakiegoś skrzata. Chłopiec skulił się na tą myśl. 
Blondyn z miłością mocno schwycił swojego żołnierzyka i pogrążył się w swoich myślach. Nie usłyszał, jak ktoś się zbliżył. Poderwał się dopiero, gdy ojciec wrzasnął. 
— Draco! Co ty masz? — wychrypiał zdenerwowany. — Pokaż!
— Nie! — krzyknął chłopczyk.
— Nie słyszałeś, co powiedziałem? Oddaj to! — krzyczał coraz głośniej. — Już! — dziecko pokręciło główką. Lucjusz rzucił Accio na zabawkę syna. Przyjrzał jej się uważniej. Gdy się odezwał jego głos był lodowaty. — Skąd to masz?! To jest mugolska zabawka. 
Draco milczał. 
— Niech no ja dopadnę McCliffa! A ty zostaniesz srogo ukarany! Jesteś Malfoyem! Malofoy'owie nie bratają się z mugolami i szlamami. Zapamiętaj to raz na zawsze, Draco. A teraz patrz... Patrz, powiedziałem! — zmusił Draco, aby ten popatrzył na swoją zabawkę. — Incendio! — zabawką spłonęła. Łzy zaczęły spływać po policzkach dziecka. — Tyle warci są mugole. A teraz pójdziesz ze mną. — warknął ciągnąc za sobą syna. 
Draco potrząsnął głową chcąc odpędzić przykre wspomnienia. Mimowolnie spojrzał na ojca, który właśnie płaszczył się przed Czarnym Panem. I co przyszło, Malfoy'om? Płaszczą się przed psychopatą. 
— Draco! — chłopak drgnął, gdy usłyszał swoje imię. — Podejdź tutaj. 
— Tak, ojcze. Już idę. 
— Mamy dla Ciebie zadanie. — oznajmił Czarny Pan. — Wiemy, że w Hogwarcie nadal są przyjaciele Pottera. Chcemy, abyś nawiązał z nimi kontakt i dowiedział się co wyrabia Potter wraz ze szlamą i zdrajcą krwi. Rozumiesz?
— Ja nigdy z nimi...
— To czas, abyś zaczął. — oznajmił twardo ojciec.
— Oczywiście, ojcze... Panie... — westchnął kłaniając się i odszedł. Miał ochotę w coś uderzyć. Jeszcze chwila i znajdzie się w swoim pokoju i będzie mógł nakrzyczeć się do woli. Może coś też porozbija. Tak, to była dobra myśl. Dać upost swoim emocją. 
* * *
Tymczasem w Hiszpanii...
— Miesiąc, Alexandrze! — krzyczał. — Kiedy on się obudzi?
— Nie wiem, Lucas. — odpowiedział zrezygnowany. Przez ostatnie dni nie przypominał sobie. Worki pod oczami odznaczały się na bladszej niż zwykle skórze. 
Hermiona chlipała cicho w ramionach Rona. 
— Jeśli nie obudzi się w ciągu tego tygodnia będziemy budzić go na piechotę. — oznajmiła Rebbeca, która tydzień wcześniej wróciła wraz z Max'em do Hiszpanii.
— Na piechotę? — spytał Ron. 
— Ręcznie. — dodał Max. 
— Ręcznie? — dopytywał Weasley.
— Ręcznie. 
— O mój Boże! — szepnęła Hermiona wyobrażając sobie co mogą zrobić Harry'emu. 
W pokoju panowała grobowa atmosfera. Na nadgarstku Harry'ego znajdowały się już wszystkie symbole Magii Żywiołów, ale ten nadal się nie budził. 
Kilka godzin później nadal siedzieli przy nim. Dłoń Pottera zadrgała. Alexander poderwał się z miejsca, za jego przykładem poszła reszta. Nie minęło pół minuty, a Potter usiadł nagle prosto otwierając oczy. 
Hermiona krzyknęła. 
— Merlinie! — wrzasnął Ron. 
Wszyscy stali jak spetryfikowani. 
— Harry! — podbiegł Alexander. — Jesteś. Super! Och, niech Merlinowi będą dzięki. 
Harry nadal wpatrywał się przed siebie. Nie mrugał. 
— Stary, to się robi przerażające. — jęknął Weasley.
Potter nawet nie zareagował. 
— Alexandrze? — spytał przerażony Lucas. 
— Nie wiem... 
Alexander przyjrzał się dokładnie chłopakowi. Wszystko wyglądało na to, że nic mu nie jest. Tylko w takim razie dlaczego jest w takim stanie.
Nagle Harry wywrócił oczami. Gałki schowały się czaszce. Przerażający widok. Potter opadł na łóżko. 
— Harry! — krzyknęli wszyscy jednocześnie. 
— Nie oddycha! — wrzasnął Alexander. — Nie oddycha! Enervate! — ciało Harry'ego wygięło się w łuk. Brak akcji serca. Hermiona zaczęła płakać. 
— Lucas, pomóż mi. — powiedział spanikowany. — Raz! Dwa! Trzy! 
— ENERVATE! — ich zaklęcia połączyły się i z wielką siłą trafiły w Pottera. Nadal brak reakcji. 
— Masaż serca. —powiedziała Hermiona. 
— Po mugolsku? Może... — zastanowił się chwilę i już zaczął uciskać klatkę piersiową chłopaka. 
Chłopak nadal nie oddychał. 
— Wszyscy rzućmy Enervate. — zaproponował Ron, który w milczeniu przyglądął się sytuacji. 
— Raz! Dwa! — odliczał Lucas. — Trzy!
— ENERVATE! — pokój zatrząsł się pod siłą zaklęcia.
Harry jęknął otwierając oczy. Popatrzył na przyjaciół. Byli wycieńczeni zaklęciem. Ron usiadł na podłodze, Hermiona na krześle obok łożka, a Alexander z Lucasem na kanapie. 
— Co... się... stało? — wychrypiał Potter patrząc po twarzach zebranych. 
— Oj, Harry. — Hermiona rozpłakała się na dobre. 
Zdezorientowany popatrzył na Alexandra. 
— Chwilkę, dobrze? — wysapał. — Odebrałeś nam trochę sił. — zaśmiał się lekko.
— Prze-przeraszam...? — mruknął. 
— Oj, Harry. — westchnął White. 
Teraz to Harry był już zirytowany. Co, do jasnej cholery, się tutaj wydarzyło? Próbował usiąść, ale powstrzymała go Hermiona. 
— Nie, jesteś za słaby. — mruknęła. 
— Odezwała się ta mocna. — sarknął wbijając w nią swe zielone, przenikliwe oczy. 
Spąsowiała.  Harry był zły.
— Dobrze, Harry. Uspokój się. Wszystko po kolei. — odezwał się White wstając z kanapy. Podszedł bliżej łóżka i wyczarował sobie krzesło po czym usiadł na nim. — Od samego początku. No to tak... Rzuciliśmy na Ciebie zaklęcie, pamiętasz to?
— Tak. Pamiętam również, co działo się podczas trwania zaklęcia. W sensie... co działo się w mojej głowie... nie wiem, co się działo tutaj. — popatrzył znacząco na nich. 
— Rozumiem... a więc hmmm... Byłeś pod wpływem zaklęcia przez ponad miesiąc.
— MIESIĄC? Mówiliście, że najdłużej dwa tygodnie...
— Dlaczego tak było to będziesz musiał nam wytłumaczyć. Kilka minut temu poderwałeś się do siadu, ale nie było z Tobą kontaktu... kilka sekund później... twoje... serce się zatrzymało. — zamilkł dając czas Harry'emu do uporządkowania myśli. — Nie mogliśmy... Nie... Nic nie działało. — mówienie jakby sprawiało mu ból. — Ja Harry... mugolski masaż serca nie pomógł... Enervate pomogło rzucone dopiero przez cztery osoby. Byliśmy spanikowani... Gdyby nie propozycja Rona, aby właśnie rzucić zaklęcie przez nas wszystkich na raz teraz... nie wiem... Nie...
— Alexandrze, uspokój się. — Lucas wstał i podszedł do White'a. Chwilę później położył swoją dłoń na bark Alexandra próbując uspokoić go. — Twoje serce nie pracowało przez chwilę... która dla nas była wiecznością... Wybacz nam nasze chwilowe załamanie. 
— Myślałem, że Cię straciłem, Harry. — wyznał Alexander. — Że doprowadziłem Cię do śmierci. 
— Ale żyję... prawda?
— Jak się czujesz? — spytała Granger. 
Harry spojrzał na nią. Westchnął i odpowiedział:
— Hmmm... jak na kogoś, kto przed chwilą był martwy... to całkiem nieźle.
Ron podniósł się wreszcie z podłogi. 
— Merlinie, jak dobrze, że jesteś z nami. 
— Dziękuję, Ron. — powiedział Harry. — Dziękuję Wam wszystkim. — uśmiechnął się do nich. 
— Nie masz za co nam dziękować. — oznajmił Lucas.
— Co teraz? — zapytał Weasley.
— Teraz Harry musi odpocząć, ale najpierw musimy rzucić kilka zaklęć diagnostycznych. A wy — zwrócił się do Granger i Weasleya. — musicie odpocząć. Nie! Nie chcę słyszeć narzekań. —  rozkazał White. 
Ron niechętnie kiwnął głową. 
— Spotkamy się jutro, stary. Dobranoc.
— Dobranoc, Ron. — pomachał mu radośnie. 
— Hermiono... — mruknął rudzielec.
Dziewczyna wcale nie śpieszyła się do wyjścia, wręcz przeciwnie nie miała zamiaru w ógóle wychodzić. 
— Hermiono — odezwał się Lucas. — Harry nigdzie się nie wybiera. Będzie tu i jutro, prawda? — spojrzał na Wybrańca. 
— Raczej tak. — mruknął, ale widząc minę Alexandra dodał: — Oczywiście, że tak. 
Hermiona niechętnie wstała. 
— Dobranoc, Harry. — powiedziała. 
— Dobranoc, Hermiono.
Gdy już wyszli Alexander wraz z Lucasem zaczęli rzucać rozmaite zaklęcie monitorujące stan Pottera. Okazało się, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Zadowoleni usiedli ponownie przy łóżku Pottera. 
— Co się wydarzyło tam? — spytał cicho White.
— Nie było tak łatwo... Nadal nie wierzę, że to koniec. To takie... — Harry był lekko zdezorientowany. — To wszystko tak... Nie ma się tam poczucia czasu... Myślałem, że minął może tydzień... a tu miesiąc. Na pewno nie chciałbym jeszcze raz tego przechodzić. O nie! Nigdy więcej... To... tyle wątpliwości... tyle rzeczy zostało bez odpowiedzi... Na niektóre poznałem odpowiedź... niektóre nadal nieodkryte... Tyle tego jest, a ja nie wiem czy zdołam to udźwignąć. Jak sami wiecie, nie mogę Wam powiedzieć, co się dokładnie tam wydarzyło, ale mogę powiedzieć, że moje przekonania zostały wywrócone na drugą stronę... zupełnie z innej perspektywy mogłem to podziwiać, zrozumieć. Chociaż nadal wydaje mi się, że mało rozumiem. Muszę się nad tym spokojnie zastanowić... Hmm... a teraz powiedzcie, co się działo tutaj... Jak rozumiem Hermiona...
— Zdołaliśmy zdjąć z niej zaklęcie. Wszystko z nią w porządku. — oznajmił Lucas. 
— A Tom jak się ma? — zapytał nagle z innej beczki. 
— Hmmm... Jutro dostarczymy Ci kilka notatek, które przez ten czas tworzyła Hermiona... tam opisywała wszystko to, co Cię ominęło... 
— No tak. — zaśmiał się. Hermiona jak zwykle zrobiła notatki. 
— Jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć dla swojego dobra?
— Nie, musisz nadrobić czas z przyjaciółmi. — powiedział Alexander. — Ale teraz już śpij.

* * * 

GDZIE PODZIAŁ SIĘ HARRY POTTER?
Od ponad 6 miesięcy nie mamy żadnych wiadomości o Chłopcu-Który-Przeżył. Nie wiemy nawet czy jeszcze żyje. Ministerstwo, a zarazem społeczczeństwo czarodziejów, obawia się najgorszego. Wierni towarzysze Harry'ego Pottera także nie dają znaku życia. Nasz informator sądzi, że sytuacja przerosła Pottera i postanowił się wycofać. Dlaczego zostawił społeczeństwo czarodziei? Czy zdaje nas wszystkich na śmierć? 
Czarodzieje są proszeni o kontakt z redakcją Proroka, gdy zauważą Harry'ego Pottera, Hermionę Granger lub Rona Weasleya. 
Severus przeczytawszy gazetę z irytacją odłożył ją na biurko. Potarł dłońmi oczy i popatrzył na krajobraz za oknem. Brak jakichkolwiek informacji z Hiszpanii napawał go strachem. Ze względu na swoją pozycję nie mógł sam tak po prostu teleportować się i sprawdzić samemu. Severus był cierpliwym człowiekiem, ale na Merlina to już MIESIĄC. Miesiąc nie wie, co się dzieje z jego synem. Nie wie i nie ma jak się dowiedzieć. 
Hogwart już nie jest taki sam. Jest strasznym miejscem... a on musi tutaj siedzieć bezczynnie, a Harry... a Harry... Nie! Tego za wiele. On musi udzielić mu informacji. Tak dalej być nie może. 
Sięgnął do szuflady biurka i wyjął czysty pergamin.

White,
Do jasnej cholery, udziel mi informacji. To już miesiąc i z łaski swojej mógłbyś chociaż coś wspomnieć. Muszę wiedzieć, co dzieje z nim dzieje. Czekam na odpowiedź!
SS.

* * *

Harry obudził się o świcie. Spróbował usiąść. Zadowolony, że pomimo bólu mięśni udało mu się usiąść, postanowił iść o krok dalej i stanąć o własnych siła. Eureka! Udało się. Myślałem, że jestem słabszy, a tu taka niespodzianka. Podszedł do okna, gdzie słońce dopiero wschodziło. 
— Tak dawno nie widziałem już świata... 
— ... i zacząłem nawet sam do siebie mówić. — parsknął Ron. 
Harry drygnął zaskoczony obecnością przyjaciela. Odwrócił się do niego.
— A co ty tu... o tej porze... robisz? — spytał zdziwiony. Rudzielec zwlekł się z łóżka przed śniadaniem? 
— Tak jakoś wyszło...  — zarumienił się. — Chciałem posiedzieć przy Tobie. — jeśli to możliwe zarumienił się jeszcze bardziej. 
— To miło, Ron. — oznajmił Harry dziwnym tonem. — Nasiedzieliście się przy mnie trochę, prawda? — odwrócił się z powrotem do okna. 
— W sumie to tak... Miesiąc... kto by pomyślał. Nieźle nas wystraszyłeś. 
— Nie chciałem....
Ron usiadł na łóżku Pottera i wpatrywał się w niego.
 Schudłeś... — westchnął. — Brakowało mi Ciebie. — przyznał. 
— Mi Ciebie też, Ron. Dobrze jest wrócić. — wskoczył na łożko i usiadł na przeciwko Rona. 
— Jak tam jest?
— Pod wpływem zaklęcia? 
Ron kiwnął głową. 
— Dziwnie. Na początku nie wiedziałem, co jest prawdą, a co fikcją... z czasem już rozróżniałem. Ciężko. Zadania były wymagające. Musiałem zmagać się ze swoją przeszłością... słabościami... Na pewno nie było to... cóż... fajne. Było cholernie męczące i dezorientujące. 
— Najważniejsze, że już po wszystkim...
— Tak, też się cieszę... Chociaż trochę czasu mi zajmie przejście nad tym porządku, ale będę się starał w miarę szybko się ogarnąć... Powiedz mi lepiej, Ron, co działo się przez ten miesiąc.
— Hermiona zapisywała wszystko. Przyniesie Ci jak tylko wstanie, o ile w ogóle poszła spać. — westchnął. 
— Dlaczego miałaby nie spać?
— Harry, ona obwinia się o to zaklęcie Toma. O to, że musiała być... no cóż... dziwką Malfoya. Boi się, że ją odrzucisz... Hmmm... Do tego odczuwa pewne skutki uboczne zdjęcia czaru. 
— Jakie? — był zaniepokojony. 
— Bóle głowy, osłabienie, wymioty. — wyliczył. — Powinny ustąpić w ciągu dwóch miesięcy... Raz jest lepiej... raz gorzej. No i Ty...
— Co?
— Odchodziliśmy od zmysłów. — oznajmił rudzielec.
— Aaaa, okey, rozumiem.  — pokiwał głową. 
— Tak strasznie tęskniłem. — zamknął Pottera w żeleznym uścisku. 
— Hej, Ron, bo mnie udusisz. — zaśmiał się Wybraniec. 
W końcu rudzielec się odsunął. 
— Muszę się ogarnąć... — wskazał na swoje ubranie — i się dostać do swojego pokoju. 
— Ok, chodź! Pomogę Ci. — zaproponował Ron.

* * *

Voldemort zebrał swoich ludzi do wsi pod Londynem. W ramach Krwawego Piątku Śmierciożercy mogli się zabawić. Gwałt, śmierć, rozpacz – motyw przewodzi ich spotkań. 
— Nieszczęśni mugole z wioski... Niech poczują, że są niczym. — oznajmił Tom. — Krwawy Piątek czas zacząć! 
Śmierciożercy udali się pospiesznie w kierunku domów. Tylko Draco został na końcu. Po chwili jednak dołączył do reszty. 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, pełen akcji i dobrze napisany! Brakowało mi Tylko jakiś scen Harry'ego i Hermiony. Czekam na następną notę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na magiczny konkurs, w którym do wygrania są wspaniałości ze świata Harry'ego Pottera ;)
    Więcej informacji na:
    http://www.the-books-in-the-rye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, a historia ogólnie baaardzo wciągająca! Nie oszukam jak napiszę, że kawał czasu zajęło mi, żeby być na bieżąco ze wszystkim, ale całkiem szczerze to nie żałuję! Sama niedawo zaczęłam tworzyć, założyłam bloga o erze Huncwotów a w szczególności o tematyce Dorcas i Syriusza, jeśli znajdziesz chwilkę czasu to zapraszam serdecznie - http://meadowes-black.blogspot.com/ i skrycie liczę na szczerą opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział jest fantastyczny, w końcu Harry wy budził się, i jak widać Severus bardzo martwi się o syna, no i jak widać Draco wcale nie miał lekko w dzieciństwie, i kocha Hermionę, chciałabym aby byli razem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX