27 lut 2017

Rozdział 58 cz. II

Rozdział 58 cz. II
"Poison"




Reason



Spojrzałam jeszcze raz na ekran laptopa. Jeszcze 15 minut i będę mogła iść do domu. Praca dziennikarki kryminalnej  bywa wyczerpująca oraz czasami niebezpieczna, ale i tak ją lubię. Greg – mój szef – chciał mieć dobry temat na artykuł, a znalezienie go spadło na mnie. Przez kilka dni nie wydarzyło nic sensacyjnego czy mrożącego krew w żyłach. Ludzi nie zainteresuje zwykła historyjka o przestępcach, włamywaczach jeśli nie będzie to dotyczyło jakiejś ważnej czy sławnej osoby. Co za tym idzie gazeta się nie sprzeda, Greg się wścieknie, a ja prawdopodobnie dostanę w najlepszym wypadku reprymendę, zaś w najgorszym zostanę wyrzucona.
Uśmiechnęłam się do siebie. Może historia Truciciela (tak nazywamy go w redakcji) przypadnie Gregowi... chociaż kilka razy już o nim wspominaliśmy.
Dziś rano oddałam artykuł Gregowi, który z tego co widzę wcale nie śpieszy się z jego skomentowaniem. Westchnęłam. Jeszcze 5 minut i będę mogła zejść spod odstrzału.
Włączyłam na laptopie jeszcze raz ten artykuł z zamiarem ponownego przeczytania, gdy przy moim biurku znikąd pojawił się Greg.
— Angelina. — mruknął spoglądając na mnie badawczo.
— Tak, Greg? — odarłam uśmiechając się uprzejmie.
Podrapał się po brodzie nadal na mnie patrząc.
— Twój artykuł pojawi się na pierwszej stronie jutrzejszego wydania. — oznajmił. Kamień spadł mi z serca. Uratowana!
— To wspaniale. Dziękuję. — powiedziałam szczerze.
— Oby tak dalej, Angelino. — rzekł spoglądając na zegarek na ręku. — Chyba możesz już iść. — powiedział po chwili.
— Oczywiście. Do widzenia!
Szybko pozbierałam swoje rzeczy z biurka; założyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Anglia słynie z deszczowej pogody, ale akurat dzisiaj niebo było bezchmurne. Przystanęłam przy Hyde Parku patrząc na bawiące się dzieci. Z uśmiechem na ustach dotknęłam swojego brzucha. Sama za pół roku miałam mieć swoje maleństwo.
Byłam już tak zmęczona, że postanowiłam skrócić sobie drogę idąc bocznymi uliczkami, które wielu przyprawiały o dreszcze, ale nie mnie. Detektyw kryminalny nie mógł się bać zwykłej, obskurnej i opuszczonej uliczki. Westchnęłam przypominając sobie jak kłóciłam się o to z moim chłopakiem. James nie chciał abym sama poruszała się po opuszczonych terenach, ale to przecież tylko skrót do domu. Nie zostanę przecież zamordowana w jednym z tych okropnie cuchnących zaułków.
Coś chrupnęło za mną. Odwróciłam się gwałtownie nie znajdując źródła dźwięku. Niepotrzebnie się nakręcałam. Pokręciłam głową i przyśpieszyłam kroku. To irracjonalne. Nic mi się nie stanie. Gdy byłam już mniej więcej w połowie drogi do domu znowu coś chrupnęło. Tym razem głośniej. Odwróciłam się. Ponownie nic. Zaczęłam szybciej oddychać.
— Witam, Angelino. — wyszeptał głos za mną. Zesztywniałam. Tylko nie on.— Nie ładnie tak stać plecami do kogoś z kim się rozmawia...
— Nie rozmawiam z Tobą. — powiedziałam próbując ukryć swój strach.
Mężczyzna podszedł bliżej.
— Och... — westchnął. — Twoja matka powiedziała coś podobnego, gdy podawałem jej truciznę.
Moja matka! Nie... Nie odwrócę się. Zrobiłam krok na przód.
— Angelino... — westchnął. — Nie rób tego. — mruknął. Ponownie zastyglam bez ruchu. Zbliżył się jeszcze bardziej. Na karku czułam jego ciepły oddech.
— Nie uciekniesz przede mną. Tak jak twoja matka i twój ojciec. Nigdy! Podpisałaś pakt z diabłem, Angelino. — mówił zniżając barwę głosu. — A teraz przyjdzie Ci za to zapłacić.
Objął mnie ramionami, jedną ręką dotykając brzucha. Zaczęłam się trząść.
— Zostaw mnie. — warknęłam próbując się wyrwać. Trzymał mnie jednak mocno.
— Nie uda Ci się. — szepnął mi w ucho. Zadrżałam. — Będziesz moim trofeum, które poniekąd zachowam.
Zasłonił drugą ręką moje usta. Zaczęłam się szarpać. O nie! Proszę... 
Na szyi poczułam zimne ostrze.
— Przykro mi, że tak to się wszystko kończy. Biedne dziecko. — mocniej przyciągnął mnie do siebie. Próbowałam ugryźć go w dłoń. — Biedny James. Straci dziewczynę i dziecko. — zaśmiał się. — Myślę, że będziemy kończyć powoli to przedstawienie.
Zaczął mnie bić, kopać po brzuchu i żebrach. Jęknęłam. Wziął ostrze do ręki i przejechał nim po moim policzku. Krew zmieszała się ze łzami. Nie mogłam krzyczeć, gdy włożył mi knebel do ust.
— Za twoją matkę, suko! I za twój artykuł! — okładał mnie po twarzy. Obraz zaczął mi się rozmazywać.  Wyjął mi knebel. Krzyknęłam.
Przepraszam, James...
Szarpnął moją dłonią i położył ją na gruncie po czym szybkim i sprawnych ruchem obciął mi palce.
Byłam na skraju wytrzymałości bólu... Zaraz... umrę... Boże... Ponownie krzyknęłam.
Poczułam ostrze na swoim gardle... Dalej była już tylko ciemność.


* * *

6 marca
Czternasty dzień pod wpływem zaklęcia
Zakon niecierpliwi się. Chcą wiedzieć dokładnie co się z Tobą dzieje. Oczywiście nic im nie powiedzieliśmy, co ich strasznie wkurzyło... szczególnie McGonagall i panią Weasley. Oni sami nie mają już chyba nadziei na wygranie wojny. Potrzebują Cię, Harry. Jak my wszyscy. Nie ma żadnych nowych informacji o działalności śmierciożerców.
Hermiona

7-8 marca 
Piętnasty - Szesnasty dzień pod wpływem zaklęcia
Informacji nadal brak. Próbujemy z Hermioną znaleźć więcej infromacji o Insygniach Śmierci. 
Ron

9-10 marca
Siedemnasty - Osiemnasty dzień pod wpływem zaklęcia
Alexander szuka możliwych rozwiązań, gdybyś przed upływem miesiąca się nie obudził. Szczerze to żadna z nich mi się nie podoba. Każda jest straszna. 
Ron

Ale coś będzie trzeba zrobić, Ron. Harry musi się obudzić.
Hermiona


11 marca
Dziewiętnasty dzień pod wpłwem zaklęcia
Sam-Wiesz-Kto porwał osobiście grupkę dzieci z mugolskiego sierocińca. Prorok milczy. Ministerstwo próbuje zatuszować. Obliviate jako ratunek dla mugoli.
Hermiona

12-13 marca 
Dwudziesty - Dwudziesty pierwszy dzień po wpłwem zaklęcia
Atmosfera jest napięta do granic możliwości. Hermiona nie odstępuje Twojego łóżka... ja także... Martwię się. Alexander mówi, że wszystko będzie dobrze. Mimo wszystko widać po nim, że też się boi. Z Lucasem ciągle się z nim kłóci, gdy chce odpowiedzi na pytanie, które dręczy każdego z nas. Dlaczego tak długo?
Ron

Dzieci z sierocińca zostały zabite i zostawili je kilka ulic dalej od Grimmauld Place. Nie mogliśmy ich uratować. Gdybyśmy tak znali miejsce pobytu Sam-Wiesz-Kogo...
Hermiona

Potter odłożył zeszyt z zamiarem dokończenia później. 


* * *

— Zaczniemy powoli. — powiedział Alexander.  
Potter stał na przeciwko ściany lasu. Po prawej stronie miał Alexandra patrzącego na niego z powagą i tak jakby... niepewnością. Nieco dalej stała Hermiona z Ronem. Zaczął się test sprawnościowy. 
— Podnieś dłoń i skieruj ją w stronę lasu. Teraz wyobraź sobie, że chcesz zrobić ścieżkę ognia od nas do lasu. — wskazał na ścianę lasu oddaloną o jakieś 400 metrów. — Spokojnie...
Harry postąpił według wskazówek White'a. Zamknął oczy by skupić się na mocy. 
Siła zaklęcia była tak duża, że zamiast ścieżki ognia powstała ściana ognia sięgająca 10 metrów w górę. Spanikowany Potter zrobił krok w tył. 
Alexander szybko machnął dłonią kończąc pożar. Twarze Gryfonów wyrażały przerażenie.
— To było... — mruknął Alexander. — zbyt silne... Spróbuj użyć trochę mniej mocy. Musisz kontrolować siłę zaklęcia... inaczej zmieciesz ten las z powierzchni Ziemi. — zaśmiał się.
Harry spojrzał na niego z jeszcze większym przerażeniem wypisanym na twarzy. 
— No dalej. — zachęcił go. — Jeszcze raz. 
Potter ponownie skierował dłoń ku lasu. Uspokoił oddech i z największą ostrożnością zainicjował zaklęcie. Tym razem nie było ściany ognia, ale cienka ścieżka prowadząca do lasu. 
— Widzisz? Udało się. Przez kilka pierwszych dni będziesz miał problem z siłą zaklęć. Jak zauważyłeś ten ogień nie spalił trawy jak i nie przemieszcza się dalej. Musisz być bardzo precyzyjny gdy rzucasz zaklęcie. Konkretnie myślisz o właściwościach ognia i jakie ma szkody wyrządzić. Teraz spróbuj jeszcze raz, ale z odpowiednimi właściwościami: ma się przemieszczać, palić trawę i tylko trawę. Nie może spalić drewna czy poparzyć człowieka. — Alexander odszedł kilka metrów w stronę lasu. — Ścieżkę ognia stworzysz od miejsca, w którym stoisz, do moich stóp. 
— Nie chcę zrobić Ci krzywdy...
— Nie zrobisz. A teraz... zaczynaj!
Chłopak wziął głęboki wdech i skierował siłę zaklęcia w stronę Alexandra. Tym razem sprecyzował swoje myśli do konkretnych właściwości ognia. 
— Świetnie! — pochwalił go White. 
— Dzięki! — Harry posłał mu przyjacielski uśmiech.
Przez kilka kolejnych minut wypróbowali panowanie nad wodą, ziemią i powietrzem. Jak na razie Potter ma problemy z siłą zaklęcia i skupieniem myśli na jednej rzeczy. Przez swoje roztrzepanie prawie utopił Rona, który zgłosił się na ochotnika przy wykonywaniu zadań, w których była wykorzystywana woda. Alexander oberwał kilka razy silnym Expelliarmusem przez co stracił przytomność na kilka sekund. Harry natomiast tyle razy lądował na ziemi, że Hermiona zaprzestała liczyć gdy liczba upadków przekroczyła 30. 
Gdy Harry, odepchnięty po raz kolejny przez siłę własnego zaklęcia, wylądował na ziemi, Alexander zakończył dzisiejszy trening. Potter z trudem się podniósł. 
— Uleczysz się w ciągu kilku godzin i jutro będziesz jak nowy. — Alexander potarł ramię na które ostatnio upadł. 
— Jak to możliwe? — spytała Hermiona. 
Alexander zastanowił się. 
— Nasze komórki szybko się regenerują. Magia chce przywrócić stan fizyczny do normalności, a jest to dość szybki proces. 
— W takim razie zaklęcie niewybaczalne nie będą mieć takiego wpływu jak na zwykłego czarodzieja. prawda?
— Otóż to, Hermiono. Na Harry'ego nigdy nie działało Imperio. Natomiast podczas ćwiczeń, kiedy przygotowywał się do testu, nauczył się ignorować Crucio. 
— A Avada Kedavra? — odezwał się Ron. 
— To jest kwestią sporną. Zabić nie zabije to wiemy na sto procent. Może spowodować zatrzymanie akcji serca na dwie czy trzy sekundy, zasłabnięcie czy też utratę zmysłów, ale to też chwilowe. 
— To jak zabić kogoś takiego jak wy? — palnął Ron. — Nie żebym chciał. — dodał szybko. 
Zaśmiali się. 
— Jest kilka sposobów, ale nie mogę Ci ich zdradzić... Tą wiedzę posiada tylko kilka osób. — odpowiedział Alexander.
— Czyli Sami-Wiecie-Kto raczej jej nie posiada, prawda?
— Myślę, że nie, Hermiono... ale nie mamy pewności... Jeśli nigdy nie spotkał Maga Żywiołów i ten nie zdradził mu, co byłoby strasznie głupie, to w takim razie nie będzie o tym wiedział...


* * *

Dwa dni później ćwiczyli pojedynki wraz z Maxem i Rebbecą. Harry powoli zaczął rozumieć i poprawnie definiować swoje zaklęcia. Ich siła nadal była za duża jak na pojedynek z normalnym czarodzieje, natomiast w pojedynku z Magiem Żywiołów była zbyt niezrównoważona i żyjąca własnym życiem. Niestety trening ten nie skończył się dobrze dla Wybrańca. Odrzucony siłą zaklęcia uderzył mocno głową w ziemię tracąc przytomność. Gdy po kilku minutach nie odzyskał jej Alexander przeniósł go do pokoju. 
— Spokojnie, nic mu nie będzie. — uspokoił resztę c
hociaż sam zamartwiał się. 

* * *

Spojrzałem na moje trofeum. Znajdzie się dla nich szczególne miejsce w zamrażalce. Ciało Angeliny także bym zabrał, ale wtedy nikt by się nie dowiedział o niej... Chciała być sławna to teraz będzie... Sława po śmierci... To będzie coś!
Z jej torby wysunęły się jakieś kartki. Ktoś zbliżał się. Szybko wziąłem papiery i teleportowałem się.


* * *

TRUCICIEL ZNOWU W MIEŚCIE? 
Podczas ostatniego miesiąca Truciciel zabił kolejne dwie osoby. Melenie Foster oraz Luke Groyey zostały zamordowane w USA. W obydwu przypadkach morderca wykorzystał tą samą truciznę. Naukowcy nie są w stanie określić ani jej składu ani antidotum. 
Truciciel przez kilka miesięcy wybierał swoje ofiary tylko w Wielkiej Brytanii. Czy to oznacza, że postanowił poszerzyć horyzonty? Kto będzie jego następną ofiarą?
Sprawę morderstw z USA prowadzą detektywi oraz policjanci z tamtejszej policji. 
Niestety, dnia 1 kwietnia morderca powrócił do miasta. Ofiarą była Angelina Hulk, która wracała właśnie z pracy do domu. Truciciel odciął kobiecie palce u dłoni oraz próbował odciąć głowę, ale z niewiadomych przyczyn nie udało mu się to. Kobieta była w trzecim miesiącu ciąży. 
Jak długo Truciciel będzie na wolności? Ile jeszcze osób zabije, aby policja wreszcie zaczęła działać? Jak wiele niewinnych istot zakończy swoje życie w rękach tego psychopaty?
Chloe Mortez





5 lut 2017

Rozdział 58 cz. I


Rozdział 58 cz. I
"The World in the Pages of the Diary."



♫ Shape of You



Alexander miał się spotkać ze Snape'em w Londynie za kilka minut. Szedł jedną z obskurnych uliczek, gdy usłyszał przeraźliwie głośny krzyk. Zamarł na chwilę. Krzyk powtórzył się. Nie zastanawiając się więcej pobiegł w stronę morderczego wrzasku.
Wreszcie po kilku sekund dotarł do ofiary. Pod ścianą budynku leżało ciało zmasakrowanej kobiety. Ktoś odciął jej palce u prawej dłoni. Alexander skrzywił się. Twarz, cała we krwi, zastygła w wyrazie przerażenia. Podszedł bliżej i zorientował się, że ktoś najwyraźniej chciał uciąć także głowę, ponieważ na szyi widniało głębokie nacięcie. Alexander rozejrzał się w poszukiwaniu jakichkolwiek świadków tego okropnego wydarzenia, ale było bezcelowe, gdyż znajdowali się w ciemnej i opuszczonej uliczce. Sprawą musiał być czarodziej, który – gdy tylko usłyszał Alexandra – teleportował się.
— White? — zapytał nagle ktoś za nim.
— Witaj, Snape. — odparł odwracając się do kolegi. — Od razu zaznaczę, że to nie ja. — wskazał na zmasakrowane ciało.
— Tego się raczej domyśliłem. — oznajmił spokojnie.
— Wolałem rozwiać wątpliwości. — uśmiechnął się na moment. — Widziałeś może kogoś w pobliżu?
— Nie. Usłyszałem krzyk i...
— Trzeba to gdzieś zgłosić. — przerwał mu Alexander. — Nie możemy jej tak zostawić
— Nie, nie możemy. — Snape przyjrzał się dokładniej ofierze. — Po co mordercy palce swojej ofiary? Jako trofeum? —zniesmaczył się.
— Psychopata? — podsunął White.
— Prawdopodobnie.
— I czarodziej. — dodał Alexander po chwili.
— Skąd takie przypuszczenia? — spytał Severus.
— Dotarłem tutaj kilka sekund po ostatnim krzyku i nie było nikogo... Nawet żywej duszy, jak to powiadają mugole.
— Co nie oznacza, że to czarodziej.
Alexander wyciągnął dłoń i skierował ją na ciało kobiety. Przez chwilę nic nie mówił skupiając się na czymś, co dla Snape'a była abstrakcją. Popatrzył na Alexandra jak na szaleńca.
— Wyczuwam magię. — Alexander powiedział w końcu odwracając się.
Severus westchnął. Lepiej nie zagłębiać się.
— Dobra, powiadom kogo trzeba i wróćmy do swoich spraw. — zirytowany Severus rzucił jeszcze raz okiem na ofiarę.
Alexander podszedł do ciała. Przeszukał sprawnie kieszenie, gdy znalazł to czego szukał odezwał się:
— Angelina Hulk.
— Nie znam. — odprał Snape.
— Ja też. Powiadomię policję i możemy iść.
Severus pokiwał głową.
Kilkanaście minut później siedzieli w kawiarni na roku Morgan Street i Fenrich Steet popijając kawę.
— Te obskurne uliczki to nie jest dobre miejsce na spotkania. — Severus zgrabnie podsumował.
Alexander parsknął śmiechem.
— Masz całkowitą rację, Severusie. Przejdźmy więc do rzeczy. — odchrząknął. — Co chcesz wiedzieć?
— Co chcę wiedzieć? — zirytował się. — Nie bądź śmieszny, Alexandrze.
White westchnął.
— Harry obudził się spod wpływu zaklęcia...
— To wiem. — przerwał mu.
— W takim razie co mam ci powiedzieć?
Na Merlina! Chcę wiedzieć co z moim synem! Dlaczego tak długo działało zaklęcie? Przypomnę Ci jak mówiłeś, że to najdłużej tydzień, a tymczasem minął miesiąc! MIESIĄC, Alexandrze. — Snape podniósł głos. Kilka osób spojrzało na niego. — Opowiedz mi o tym, co się działo przez ten miesiąc. — powiedział już ciszej.
Alexander zastanawiał się przez chwilę, po czym zaczął odpowiadać wszystko od początku.


* * *

Harry nie spotkał Alexandra do wieczora, więc ten pewnie jest jeszcze w Londynie. Chłopaka ciekawiło, co takie mag miał do załatwienia akurat w Anglii. Mając trochę czasu dla siebie postanowił przestudiować notatki Hermiony. Jakby nie było miał miesiąc wyjęty z życia.
Westchnął otwierając pierwszą stronę w zeszycie.

21 lutego
Pierwszy dzień pod wpływem zaklęcia.
Ministerstwo postanawia stworzyć nowy oddział do walki z Śmierciożercami, ale jest to tylko przykrywka do odnalezienia nas. Tata mówił, że teraz priorytetem ministerstwa jest odnalezienie za wszelką cenę Ciebie, Harry. Sam-Wiesz-Kto nie odpuszcza. U Świętego Munga przybiera ofiar ostatnich nalotów Śmierciożerców. Nikt oficjalnie nie potwierdza, że to oni stoją za tymi atakami.
Hermiona nadal znajduje się pod czarem Sam-Wiesz-Kogo. Mamy tu dla niej takie spejalne pomieszczenie, gdzie jest bezpieczna i nie może uciec. Jest to trochę chore. Obserwujemy ją jakby była jakimś zwierzęciem na wystawie. Mam nadzieję, że to szybko się skończy i Alexander wraz ze swoimi kolegami coś wymyślą, ponieważ zachowanie Hermiony robi coraz bardziej przerażające.
Ron

22 lutego
Drugi dzień po wpływem zaklęcia
Dzisiejszego dnia nie działo się nic godnego Twojej uwagi. U Hermiony nadal bez zmian. Ja natomiast cały dzisiejszy dzień spędziłem z Rebbecą w bibliotece szukając jakiegoś antidotum. Nic nie znaleźliśmy. Tak, spędziłem cały dzień w bibliotece, nie dziw się.
Ron

23 lutego
Trzeci dzień pod wpływem zaklęcia
Udało mi się porozmawiać z Hermioną... o ile można to nazwać rozmową. Alexander chce się dostać do biblioteki Hogwartu. Jak mu się to uda to nie wiem. Ginny przysłała mi list, w którym właśnie opisuje co się dzieje w szkole. Snape rzadko kiedy się pojawia. Nie prowadzi żadnych lekcji, czasami pojawia się na posiłkach. Pojawił się jakiś nowy uczeń, ale nikt nie po której stronie stoi. Wywnioskowałem, że jest całkiem przystojny – Ginny nadużywała słowa „ciasteczko”, co wydaje mi się niesmaczne. Oprócz tego nic więcej się nie dzieje.
Ron

24 lutego
Czwarty dzień pod wpływem zaklęcia
Sam-Wiesz-Kto zorganizował Krwawy Piątek, tak ten dzień nazywają Śmierciożercy. We wsi Elsdon wymordowano mugoli. W akcji zginęło kilkoro aurorów. Spokojnie, nikt kogo znasz.
Ron

25 lutego
Piąty dzień pod wpływem zaklęcia
Alexander znalazł sposób na dostanie się do Hogwartu. Wyruszają dzisiaj wieczorem. Oby coś znaleźli. U Śmierciożerców nic się nie działo (a przynajmniej o niczym nie wiemy). Zakon chce z nami się spotkać. Muszę coś wykombinować, albo pójść sam. Merlinie, jak mi Was brakuje. Ostatnio każdy jest czymś zajęty i nie mogę sobie znaleźć miejsca. Tylko Ellie wpadnie od czasu do czasu (wyjechała z Maxem) i porozmawia ze mną. Przesiaduje przy Tobie i rozmawiam, chociaż wiem, że nie ma to sensu – pewnie nie słyszysz mnie. Hermiona rozwaliła dzisiaj pół swojego poju w napadzie szału. To jest chore!
Ron

26 lutego
Szósty dzień pod wpływem zaklęcia
Tak! Nareszcie jakaś dobra wiadomość! Alex znalazła rozwiązanie, przeciwurok. Teraz rozmawiają o tym, czy warto ryzykować – nigdy nie widzieli takiego zaklęcia i nie są pewni skutków ubocznych (jeśli takowe się pojawią).
Ron

27 lutego
Siódmy dzień pod wpływem zaklęcia
Nie uwierzysz! UDAŁO SIĘ! Hermiona jest znowu sobą! Nareszcie! Merlinie, ale się cieszę! Przeciwurok zadziałał.
Ron

28 lutego
Ósmy dzień pod wpływem zaklęcia
Niestety skutki uboczne się pojawiły. Hermiona ciągle jest słaba, wymiotuje i boli ją głowa. Do tego wszystkiego obwinia się o zaklęcie Sam-Wiesz-Kogo (kiedy już o tym dowiedziała, ponieważ nic nie pamiętała). Od wczoraj przesiaduje przy Tobie każdą wolną chwilę.
U Śmierciożerców na razie cisza.
Ron

1 marca
Dziewiąty dzień po wpływem zaklęcia
Zauważyłam, że Ron traktował te notatki jako taki pamiętnik, więc myślę i że ja tak postąpię. Alex odnalazła przeciwurok i wreszcie jestem sobą. Ron strasznie się martwi, co doprowadza mnie do frustracji. RON, NIC MI NIE JEST! Ile razy można powtarzać. Już wiem jak się czułeś, gdy to robiłam. Ron informował Cię o moim stanie i o Śmierciożercach oraz Sam-Wiesz-Kim. O swoim stanie nie będę już pisać (to, co musisz wiedzieć Ron już napisał), więc... Wraz z Ronem odkryliśmy, że Insygnia Śmierci istnieją naprawdę (przeczytaj Opowieść o Trzech Braciach) – Czarna Różdżka (której szuka Sam-Wiesz-Kto), Peleryna Niewidka oraz Kamień Wskrzeszenia. Alexander potwierdził, że te artefakty istnieją. Wraz z Ronem będziemy szukać czegoś więcej.
Hermiona

2 marca
Dziesiąty dzień pod wpływem zaklęcia
Zaczynam się martwić; Ron także. To już dziesiąty dzień, a miał być tylko tydzień. Co takiego przeżywasz tam? Niezmiernie mnie to ciekawi. Mam nadzieję, że niedługo się obudzisz.
Hermiona

Hermiona powoli wpada w panikę, stary. Także postaraj się jak najszybciej obudzić. Spędzamy przy Tobie każdą wolną chwilę. W międzyczasie szukamy wzmianek o Insygniach Śmierci. Sam-Wiesz-Kto i Śmierciożercy siedzą cicho. Mam wrażenie, że to cisza przed burzą (podobno mugole tak mówią – Hermiona mnie uświadomiła w tym),
Ron

3 marca
Jedenasty dzień pod wpływem zaklęcia
Ron miał rację... to była cisza przed burzą. Kolejny Krwawy Piątek, kolejna wieś. Co on chce udowodnić? Szerzy strach i nienawiść. Czarodzieje przestają sobie ufać.
Harry, wróć do nas.
Hermiona

4 marca
Dwunasty dzień pod wpływem zaklęcia
Zakon Feniksa nalega na spotkanie z nami. Rozmawiałem z Hermioną i postanowiliśmy się spotkać z nimi; inaczej nie odpuszczą. Jeszcze nie wiem co im powiemy, ale na pewno nie będzie to prawda, a przynajmniej nie cała. 
Ron

5 marca
Trzynasty dzień pod wpływem zaklęcia      
Zakon spotka się z nami jutro w Kwaterze Głównej. Zobaczymy, co mają dla nas.
Ron

Sam-Wiesz-Kto nie pojawia się, wysyła tylko swoich sługusów. Boi się? Raczej nie. Chce szerzyć niepokój i strach. Każdy zastanawia się, kiedy pojawi się, co powoduje panikę. Dobrze gra. Nie jest takim głupcem. Na nasze nieszczęście.
Hermiona

* * *

Salon w dworze Malfoyów pełnił od kilkunastu tygodni inną funkcję – pokój spotkań Śmierciożerców. Tak było i tego wieczora. Dwunastu najbardziej zaufanych Śmierciożerców (między innymi Snape, Malfoy, Greyback) siedziało przy stole czekając na swojego pana, który właśnie wszedł do salonu. 
— Witam, moich podwładnych. — powiedział siadając przy stole. — Moi najbardziej zaufani koledzy, mam dla Was zadanie. 
Śmieciożercy ożywili się. 
— Może nie pamiętacie, ale kiedyś zgłosiła się do nas pewna organizacja z prośbą o współpracę...
Severus wstrzymał oddech. Tylko nie to, pomyślał. 
— Chcę, abyście je znaleźli. 
— Je? — pisnął Greyback. 
— Czarny Nil, drodzy państwo. — zaśmiał się. 
Twarze Śmierciożerców wyrażały niepokój. To po nas, westchnął Snape.

____________________
Rozdział krótki, ale za tydzień (wreszcie ferie) będzie kolejna część!  :)
Pozdrawiam!







Szablon
Alexx
ALEXX