23 maj 2019

Rozdział 74

Rozdział 74
"Misericordia"


I'm crippled with anxiety
But I'm sold it's where we're supposed to be
You know what? It's kinda crazy 'cause I really don't mind
And you make it better like that
(Ed Sheeran – I Don't Care ft. Justin Bieber)








Spotkałem się z Gabrielem w loży hotelu. Nie miałem ochoty na rozmowy, więc wskazałem mu tylko dłonią, że ma iść za mną. Wyszliśmy z budynku.

— Co zamierzasz? — zapytał, przyglądając się.

Zmarszczyłem brwi i skierowałem się w stronę budynków naprzeciwko. Podałem Gabrielowi karteczkę z adresem, który dostałem kilka godzin wcześniej od Hermiony.

— Idziemy tam? — wskazał na kartkę.

— Tak, przecież mamy spotkanie. — oznajmiłem.

— Zamierzasz ją od razu zabić?

Nie masz pojęcia, co zamierzam, powiedziałem w myślach. Nie chcąc być nieuprzejmym, pokiwałem tylko głową w odpowiedzi na jego pytanie. Niech się cieszy. Niech myśli, że ma wszystko pod kontrolą. Wszedłem w jedną z ciasnych uliczek pomiędzy budynkami.

— Musimy się teleportować. — powiedziałem. — Złap mnie za rękę.

Zamknąłem oczy, czując jego dotyk na mojej dłoni. Po chwili znajdowaliśmy się w Leeds. Odetchnąłem głęboko, próbując uspokoić swoje myśli.

— Byłbym wdzięczny, gdybyś podzielił się ze mną swoim planem. — odezwał się Gabriel po chwili milczenia.

— Po co?

— Nie uważasz, że byłoby nam wtedy łatwiej współpracować?

— Nie prosiłem się o współpracownika.

— No cóż... Musisz się z tym pogodzić. — wzruszył ramionami. Spojrzałem na niego gniewnie.

— Dowiesz się w swoim czasie, a teraz załatw nam jakiś hotel. Nie zamierzam rozbijać obozu na ulicy. — zadrwiłem.

Posłał mi zamyślone spojrzenie, ale posłusznie oddalił się w poszukiwaniu miejsca, w którym byśmy mogli się zatrzymać.

Teraz musiałem się skupić i wymyślić dobry plan. Plan, który zakłada wyeliminowanie Gabriela. Musiałem zrobić to po cichu, tak aby nikt się nie domyślił. Miałem kilka pomysłów. Gorzej było z zaplanowanym spotkaniem z Hermioną. Na nie nie miałem już żadnego pomysłu. Chyba pójdę na żywioł i będę liczył na szczęście. Jak łatwo będzie oszukać Gryfona? Zagrać na jego emocjach. Ze Ślizgonem może być trudniej. On kłamstwo i podchody zna od dzieciństwa. Co by zrobić stary Harry?

Spojrzałem na pokój, który wynajął mi Gabriel. Sypialnia była niewielka, ale nie potrzebowałem większej. Będziemy tutaj przez jakiś czas. Czas, kiedy to przekonam Trójcę Czarodziejskiego Świata, że jestem starym, biednym Harrym. Teraz muszę się zająć Gabrielem.


* * *

— Jesteś! Nareszcie. Ile można czekać? — spojrzał na brata.

— Co on tutaj robił? Jak się tutaj dostał? — krzyczał Gwyn.

Arawn podszedł do brata i położył mu dłoń na ramieniu, próbując go uspokoić.

— Przestań krzyczeć, zaraz całe Annwn będzie o tym wiedziało. — syknął.

Gwyn zirytowany wszedł do pałacu, w którym oboje mieszkali. Arawn podążył za nim.

— To nie powinno się stać.

— Rozmawiałeś z nim?

Usiedli przy stole w jadalni. Chwilę później pojawiły się służki, które wypełniły ich kielichy winem. Bracia milczeli, czekając cierpliwie aż wyjdą.

— Rozmawiałem. Twierdzi, że sam nie wie, jak się tutaj znalazł. Powiedział, że spał...

— Spał? — wtrącił Arawn. — Wędrowiec?

Gwyn pokiwał głową.

— Też o tym pomyślałem, ale przecież od tysięcy lat nie pojawił się żaden Wędrowiec. Myślałem, że wyginęli.

— Nie słyszeliśmy o nich, ale to nie wyklucza ich istnienia. — mruknął Arawn zagłębiając się we własnych myślach.



* * *

Annwn to kraina, w której mieszkają zmarłe dusze. Kraina rozkoszy i dostatku, ale nie zawsze. Krainę zamieszkują dziwne stwory, takie jak wampiry, demony, ogary, wilkołaki i inne dziwactwa. Kraina utożsamiana jest z Magią Żywiołów. Od tysięcy lat rządzi nią Arawn wraz ze swoim bratem Gwynem. Arawn zwany Panem Zaświatów utrzymuje spokój i harmonię w królestwie. Jest bezwzględnym władcą i niestraszna mu krew i wojna. Jest potężnym bogiem, który może zniszczyć wszystko za pomocą pstryknięcia. * Potrafi jednym pstryknięciem zniszczyć całą planetę.

Gwyn to bóg krainy Annwn, brat Arawna, z którym rządzi w krainie zaświatów. Eskortuje dusze zmarłych. Kiedyś był bogiem wojny. Teraz pomaga bratu zachować spokój w krainie pełnej niezwykłych stworów.

Ich pałac znajduje się w środkowej części krainy. Jest ogromny i przypomina budowle z XIX wieku. Wysokie wieżyczki, zdobione kolumny. We wnętrzu króluje złoto, które ma symbolizować bogactwo i wielkość Annwn. Arawn i Gwyn mieszkają tam i przyjmują gości. Oprócz nich nikt na stałe tam nie mieszka (chyba że służba, ale i ona jest często zmieniana).

Całe Annwn jest magiczne. Krajobrazy zapierają dech w piersiach, a budowle cieszą oko. Annwn można określić jako oddzielną planetę oddaloną o miliony lat świetlnych od Ziemi. Kraina jest ogromna, ale została podzielona na kilka stref: Viridi, Ignis, Terra, Caeli, Jucundum oraz Aurum. Każda ze stref to oddzielne królestwo, w którym żyją zmarłe dusze potworów. Viridi to strefa wiecznie zielona, pełna lasów i roślinności. Żyją tam wilkołaki, które bardzo rygorystycznie podchodzą do praw watahy. W Ignis mieszkają demony. Jedna z najgorszych grup, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa. Są mistrzami omijania zakazów i wyszukiwania luk prawnych. Prawdziwe diabły. Terra to teren wampirów. Zazwyczaj nie angażują się w społeczność Annwn. Aurum to środkowa część Annwn, w której mieści się zamek Arawna i Gwyna. Mieszkają tutaj wybrańcy. Najlepsi ze swojego gatunku. Na ulicy możecie spotkać od wilkołaka aż po ogary. Różnorodne środowisko sprzyja łagodzeniu konfliktów w strefach. Caeli i Jucundum to krainy pozostałych stworzeń i potworów. Stanowią największą i najliczniejszą część Annwn.

Zmarłe dusze powracają do życia w Annwn. Jednak nie mogą opuszczać Annwn, ponieważ tylko tutaj mogą żyć. Teoretycznie nikt spoza grona potworów i wybrańców nie ma wstępu do tego miejsca. Wędrowcy to inna bajka, ale nikt nie widział żadnego od tysięcy lat. Czy to ma się wkrótce zmienić?


* * *

Eliksiry to jednak dość przydatna rzecz. Kto by pomyślał, że taki wykształcony i uzdolniony Gabriel nie zorientuje się, że w jego herbacie znajduje się eliksir usypiający. Pokręciłem głową w rozbawieniu, nadal przyglądając się mężczyźnie, który wbrew swojej woli właśnie spał. Nie rozwiązuje to jednak moich wszystkich problemów. Kiedyś w końcu będę musiał go obudzić i wytłumaczyć się zarówno przed nim jak przed Czarnym Nilem. Postanowiłem jednak nie zaprzątać sobie teraz tym głowy i skoncentrować się na oszukaniu moich wiernych przyjaciół. Muszę wykonać zadanie powierzone mi przez Czarny Nil. Luna Lovegood musi zginąć.

Kilka minut później teleportowałem się w pobliżu Cross Belgrave St. Rozejrzałem się uważnie sprawdzając, czy nikt nie mnie nie zauważył. Nic nie wskazywało na to, aby ktoś by zainteresowany moim nagłym pojawieniem się. Uśmiechnąłem się do siebie i skierowałem się w stronę Belgrave Music Hall & Canteen, by spotkać się z przyjaciółmi.

Gdy przekroczyłem próg lokalu, uderzył we mnie cudowny zapach potraw. Zaburczało mi w brzuchu. Zacząłem się zastanawiać, kiedy to ostatni raz coś jadem. Wykalkulowałem, że warto byłoby teraz zjeść. Rzuciłem okiem na gości lokalu, ale nie znalazłem moich towarzyszy. Westchnąłem i postanowiłem zamówić coś sobie do jedzenia i jakoś spożytkować czas oczekiwania na moich gości.

Pojawili się pół godziny później. Zanim podeszli do mojego stolika rozejrzeli się po twarzach innych osób, jakby szukając podejrzanych. Uśmiechnąłem się i wskazałem dłonią miejsce przy stole. Hermiona jako pierwsza podeszła. Za nią ruszył Ron oraz Draco. A więc to prawda... Draco Malfoy zajął moje miejsce w Złotej Trójcy.

— Cześć — odezwałem się pierwszy, aby rozpocząć rozmowę.

Chłopcy kiwnęli głowami, a Hermiona odezwała się:

— Witaj, Harry. Chciałeś się z nami spotkać.

Widzę, że od razu przechodzi do rzeczy.

— Tak, ja... — zamilkłem, zbierając myśli.

— Dlaczego chciałeś się spotkać? Ostatnim razem... — zaczął Malfoy, ale gwałtownie mu przerwałem.

— Ostatnim razem nie byłem sobą — warknąłem. – Nadal czasami czuję się, jakbym nie do końca panował nad sobą. Dlatego do Was napisałem — uważnie śledziłem ich ruchy. — Dlatego napisałem do Ciebie, Hermiono — zwróciłem się do dziewczyny, chcąc podkreślić, jak ważną rolę odgrywa w moim życiu. Chciałem, aby sądziła, że jest dla mnie wyjątkowa. — Jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc.

Granger patrzyła na mnie nieufnie. Pewnie zastanawiała się, czy stary Harry powrócił, czy też nie.

Czekałem cierpliwie aż się odezwie. Jednak zamiast niej głos zabrał Ron, po raz pierwszy odkąd wszedł do restauracji.

— Skąd mamy wiedzieć, co Ci jest? Nie wspominałeś nam o Magii Żywiołów. Wiecznie utrzymałeś to w tajemnicy. Skąd mamy mieć informacje, które Ci pomogą... skoro wiecznie ukrywałeś to przed nami. Harry, my nawet nie wiemy, czy to, co mówisz jest prawdą.

— Wiem, Ron. Wiem, że jestem teraz ostatnią osobą, której możecie zaufać, ale nie mam nikogo innego. — przyznałem. Mam nadzieję, że ból jest dobrze widoczny na mojej twarzy. Nie zaszkodzi trochę dramatyzmu.

— Ostatnim razem chciałeś nas zabić — powiedział Draco. — Jaką mamy mieć pewność, że nie zrobisz tego teraz?

— Żyjecie, prawda? — prychnąłem, wskazując na nich dłonią. — Gdybym chciał was zabić zrobił to, zanim byście się zorientowali. Czy to nie wystarczy?

— Właśnie oznajmiłeś nam, że gdybyś chciał to, byś nas zabił. I ty się jeszcze pytasz czy to wystarczy? Niezbyt to pocieszające — Draco podniósł głos. Jęknąłem zirytowany. Niedobrze. Muszę coś szybko wymyślić.

— Z naszej perspektywy nie wygląda to najlepiej, Harry — mruknęła Granger. Przeniosłem na nią wzrok. Siedziała naprzeciwko mnie i uważnie przyglądała mi się. Co takiego chcesz ze mnie wyczytać, Hermiono?

— Co mam w takim razie zrobić, abyście uwierzyli w moje intencje? — zapytałem, nadal patrząc na dziewczynę.

— Musisz nam wytłumaczyć wiele rzeczy, Harry. Nie możemy tak po prostu zapomnieć o tym, co było. Nadal nie wiemy... kim jesteś. Czy możemy Ci zaufać...? Ja nie wiem, Harry. — powiedziała.

— Zdaję sobie z tego sprawę, ale proszę, abyście dali mi szansę. Nie dam sobie rady sam. Ja już... ja już nie wytrzymuję. Czarny Nil nie da mi odejść, a ja sam... nie wiem.... nie wiem... co się ze mną dzieje... dlaczego chciałem wtedy was zabić.... czemu zabijałem innych... — chciałem sprawić wrażenie zagubionego. Może to kupią.

Ron odwrócił głowę w stronę okna. Chyba nie chciał mnie takiego widzieć. Załamanego, zagubionego. W tej chwili wiedziałem, że jestem w domu. Udało mi się. Wystarczyło wzbudzić w nich litość. Merlinie, jak ja nienawidziłem litości, ale jak widać... zadziałało. Luno Lovegood, nadchodzę...


________________________________
Misericordia (łac.) współczucie

viridi zieleń

caeli powietrze

jucundum rozkosz

aurum złoto

ignis ogień


* taki Thanos z Marvela lub Chuck z Supernatural (ups, spoiler :D)


I'm crippled with anxiety
But I'm sold it's where we're supposed to be
You know what? It's kinda crazy 'cause I really don't mind
And you make it better like that
(Ed Sheeran – I Don't Care ft. Justin Bieber)

tłumaczenie:
Jestem sparaliżowany niepokojem
ale jestem instrumentem, gdzie powinniśmy być
wiesz co?
to trochę szalone
bo naprawdę nie mam nic przeciwko
i sprawiasz, że będzie lepiej, właśnie tak


1 komentarz:

  1. Hejka,
    rozdział wspaniały, och udało mu się  pozbyć Gabrirla, jednak też bym chciała aby wrócił prawdziwy Harry, tak mi się zdaje, że Hermiona to za szybko mu nie uwierzy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX