2 mar 2019

Rozdział 73

Rozdział 73 
"I Need Your Help"




"I see my body in a different light,
As if I woke up in a different life"

Clean Bandit - Mama (feat. Ellie Goulding)





Wciągałem głęboko powietrze do płuc. Poranek w Londynie był zaskakująco słoneczny. Stałem na balkonie hotelowego apartamentu i przyglądałem się ludziom, którzy spieszyli się do swoich spraw, nie oglądając się na innych. Nie widzą zła albo nie chcą go dostrzegać. Są nieświadomi przyszłości, jaka ich czeka. Mugole. Marne istoty, które nie mają pojęcia o tym, co ich otacza. Skierowałem wzrok na piekarnię naprzeciwko. Przez okno witrynowe mogłem zobaczyć jak sprzedawca obdarza klientów uśmiechem. Miałem ochotę krzyknąć „z czego się cieszysz?". Zirytowany schowałem się do środka mojego pokoju. Ostatni raz popatrzyłem na bałagan w sypialni i chwyciłem okulary przeciwsłoneczne z zamiarem udanie się na spotkanie się z Czarnym Nilem. Siostry mają dla mnie nowe zadanie. Oby było ciekawsze niż poprzednie.


* * *


Wszedłem do hotelu Terra. W holu dostrzegłem Katherine, kiwnęła na mnie ręką i wskazała kierunek.
— Macie dla mnie coś ciekawego? — zagadnąłem podczas drogi.
Katherine spojrzała na mnie i cicho odpowiedziała:
— Dowiesz się w swoim czasie.
— Merlinie, czy Wy zawsze musicie być takie tajemnicze. Nic by Wam się nie stało, gdybyście czasami odpowiedziały na moje pytanie zgodnie z prawdą.
— Prawda ma wysoką cenę.
Potem już się nie odzywała. Westchnąłem w myślach wiedząc, że nic więcej już się nie dowiem.
Ich apartament znajdował się na ostatnim piętrze hotelu. Oczywiście. Siostry muszą mieć wszystko, co najlepsze. Pokręciłem głową. To było do przewidzenia.
Weszliśmy do apartamentu. Siostry siedziały przy stole i gdy tylko mnie zauważyły przywitały się. Usiadłem na jednym z wolnych krzeseł i spojrzałem wyczekująco na Avelyn.
— Mamy dla Ciebie nowe zadanie. — powiedziała.
— Nie dziwi mnie to. — prychnąłem.
Katherine z Avelyne wymieniły spojrzenia. Nagle do pokoju wszedł jakiś mężczyzna.
— Gabrielu. — Avelyne kiwnęła na niego głową i wskazała miejsce obok mnie. Zmrużyłem oczy, wpatrując się w nieznajomego.
— Harry, to jest Gabriel. — wyjaśniła Katherine. — Będzie Ci towarzyszył podczas tego zadania.
— Po co? — warknąłem. Nie lubiłem, gdy ktoś mi patrzy na ręce, a odnoszę wrażenie, że właśnie taka będzie rola tego Gabriela.
— Mamy pewne... wątpliwości... czy uda Ci się wykonać rozkaz.
— Mogę wreszcie się dowiedzieć, czego będzie dotyczył.
— Oczywiście, za chwilę.
Uśmiechnąłem się. Do ostatniej chwili. Jak zawsze. Merlinie, jak one mnie irytują.
— Gabriel jest wyszkolonym zabójcą z MSS.
— Mugol? — zapytałem, wiedząc, że w MSS pracuje sporo mugoli.
— Nie. — Gabriel odezwał się po raz pierwszy. — Czarodziej czystej krwi.
— Gratulacje. — prychnąłem. — Kim jest nasz cel?
Avelyne uśmiechnęła się z błyskiem w oku i powiedziała:
— Luna Lovegood.
Podsunęła nam zdjęcia dziewczyny z długimi blond włosami. Oczywiście, znałem ją. Poczułem ukucie w skroni. Skrzywiłem się. Chcą mnie przetestować. Nie dam im powodu do wątpliwości.
— Twoja znajoma, prawda? — zaszydziła Avelyne.
Spojrzałem jej w oczy.
— Jakbyś nie wiedziała. Owszem, znamy się z Hogwartu.
— Więc już rozumiesz, po co Gabriel?
— Nie. Zawsze wykonywałem swoją robotę. To, że znam ją nic nie znaczy. Jest kolejnym celem.
— Zobaczymy. Jednak woli mieć pewność, że zostanie wyeliminowana.
— Rozumiem, co takiego zrobiła?
— To żałosne pisemko, które prowadzi, może nam wkrótce zagrozić. A nie potrzeba nam teraz więcej problemów.
— Wiecie gdzie ją znajdziemy?
— Trzyma z nową Trójcą Czarodziejskiego Świata. — zaśmiała się Avelyn.
— Nową Trójcą Czarodziejskiego Świata? — nie zrozumiałem.
— Draco Malfoy, Ron Weasley i Hermiona Granger.
— W takim razie: gdzie ich znajdziemy?
— Chyba ty wiesz najlepiej jak ich znaleźć. W końcu kiedyś byliście blisko. Może czas odświeżyć kontakt? Co o tym myślisz?
— Myślę, że mogę to wykorzystać.
— Świetnie, więc postaraj się tego nie spieprzyć.
Pokiwałem głową, próbując nie okazywać żadnych emocji. Gabriel będzie problemem, a ja nie lubię problemów. Będzie patrzył mi na ręce, a będzie na co. Luna Lovegood wkrótce umrze.
Wstałem i kiwnąłem głową na Gabriela. Wyszliśmy z pokoju, nie odzywając się do siebie.


* * *


Wróciłem do swojego pokoju w hotelu. Gabriel miał znaleźć sobie pokój w tym samym hotelu. Potrzebowałem chwili spokoju, aby wymyślić jak zabić Lunę. Najpierw musiałem ich znaleźć, a tak naprawdę nie miałem pojęcia gdzie szukać. Na pewno nie są w Siedzibie Zakonu, o ile on jeszcze istnieje. Do Muszelki nie wejdę ot tak. Właściwie to nigdzie nie wejdę bez problemów. Szukają mnie. Myślą, że zaginąłem... Może i mają rację. Mnie, tego starego ja, już nie ma. Znowu poczułem ból w skroniach.
Westchnąłem.
Pora przygotować grunt. Wyjąłem pergamin z mojego plecaka.

Hermiona,



potrzebuję pomocy. Czarny Nil mnie kontroluje. Błagam, pomóżcie mi. Dłużej nie wytrzymam.




Harry


Chyba wystarczająco żałośnie. Mam nadzieję, że czuje coś jeszcze do mnie i nabierze się na to. Podałem list sowie. Ta wyleciała przez balkon, a ja wróciłem na łóżko. Przymknąłem powieki.


* * *


Stałem na jakiejś drodze. Była noc, ale paliły się przydrożne lampy, więc nie było tak ciemno. Gdzieś szczekał pies. Po obydwu stronach ulicy znajdowały się domy. Trafiłem na jedno z osiedli mieszkaniowych. Głośnie trąbienie otrzeźwiło mnie, a światła oślepiły. W ostatniej chwili uniknąłem zderzenia z ciężarówką. Westchnąłem i spojrzałem jeszcze raz w stronę domów. Dlaczego tutaj jestem? To dzieje się naprawdę?
Z domu naprzeciwko ktoś wyszedł. Czmychnąłem za drzewo, aby ukryć się przed nieznajomym. Nie potrzeba mi więcej problemów. Nie wiem ile czasu spędziłem za tym drzewem, ale powinienem wkrótce przestać się kryć i znaleźć odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Usłyszałem warkot dobiegający zza moich pleców. Zamarłem, bojąc się odwrócić i stawić czoła niebezpieczeństwu.
— Proszę, proszę... Kogo my tu mamy? — powiedział nieznajomych. Miał niski, gardłowy głos. Przebiegł mnie dreszcz niepokoju. Odwrócić się?
— Tak daleko od domu? — zaśmiał się. Odwróciłem się. Nieznajomy miał kaptur na głowie, czarną skórzaną kurtkę i spodnie takiego samego koloru, co czyniło go praktycznie niewidzialnym o tej porze.
— Z kim mam przyjemność? — zapytałem.
— Jestem Quinn, ale moje imię nic Ci nie powie. Dlaczego tutaj jesteś?
— Sam chciałby wiedzieć. — wzruszyłem ramionami.
— Nie należysz do tego świata. — uśmiechnął się i dostrzegłem jego kły. Wampir?
— Jesteś wampirem?
— Brawo! Jak się tego domyśliłeś, czarodzieju? — zadrwił.
Gdzie ja się, do cholery, znalazłem? Zacząłem rozglądać się dookoła, szukając ucieczki.
— O nie, nie! Nie pozwolę, abyś mi uciekł. Nigdy nie miałem czarodzieja. Tutaj ich w ogóle mało. Można powiedzieć, że to wymierający gatunek.
— Tutaj, czyli gdzie?
— Znajdujemy się w Annwn [1]. Nadal nie wiesz? No cóż... To już nie mój problem.
— Więc co jest twoim problemem?
— Ty. — wskazał na mnie palcem. — Ty nim jesteś.
Nie rozumiem. Gdzie znajduje się Annwn?
— Jesteś intruzem w naszym świecie. A intruzów się likwiduje.
Podniósł swoją dłoń i skierował ją na mnie. Próbowałem rzucić kilka zaklęć, ale żadne nie działało. Byłem bezbronny.
— Nie! — padł stanowczy rozkaz. Westchnąłem. Jeszcze jeden nieznajomy. Świetnie.
Quinn opuścił dłoń, czułem, że zaraz wybuchnie.
— O co chodzi? — warknął w stronę mężczyzny, który powoli zbliżał się do nas. — Miałem go zabić.
— Zmiana planów. — odrzekł facet w czarnym płaszczu. Co oni mają z tym kolorem? Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne (na pewno słońce go raziło w tę jakże ciemną noc). Co było nie tak z tym facetem?
— Ktoś może mi wyjaśnić, co się dzieje? — zapytałem, przerywając ich walkę na spojrzenia.
— To koniec, Quinn. Możesz wracać. — machnął dłonią na wampira, a ten po chwili zniknął.
Przyglądałem się temu ze zdziwieniem, które powoli przeradzało się w strach. Co teraz zrobi ze mną?
— Witam, panie Potter, w Annwn.
— Kim jesteś?
— Gwyn [2]. Miło mi poznać. — wyciągnął dłoń w moim kierunku. Niepewnie chwyciłem ją. Nie zdążyłem nawet mrugnąć, a przyparł mnie do drzewa, boleśnie wykrzywiając moją rękę. — Dlaczego tutaj jesteś? — wysyczał.
— Nie wiem. — wyszeptałem. Czułem jak kora wybija mi się dłoń. — Naprawdę.
Patrimps patrzył mi w oczy, szukając prawdy. Źle się z tym czułem. Mam nadzieję, że nie potrafi czytać w myślach. Nagle puścił mnie. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na poranioną dłoń, która krwawiła w miejscach, w których przycisnął ją do kory.
— Nie powinno Cię tu być.
— Chyba zasnąłem... nie wiem... jak...
— Wędrowca? — mruknął cicho jakby do siebie.
— Co?
— Nie masz pojęcia...
— O czym?
— Istnieją potwory, o których nawet nie śniłeś, czarodzieju. Okrutne. Żądne krwi. Ale to nie jest twój świat.
— Jak to: to nie jest mój świat?
— Istnieje wiele światów. Ty znalazłeś się w Annwn. Pochodzisz z Ziemi, tej magicznej Ziemi. Nazwijmy ja Ziemią 1.
— Jest więcej niż jedna Ziemia?
— Oczywiście. — przeczesał dłonią swoje blond włosy i rozejrzał się dokoła. — Myślę, że już czas na Ciebie. Odeślę Cię na Ziemię, ale wkrótce spotkamy się, czarodzieju.
— Jestem Harry. — zirytowałem się.
— Wiem. — uśmiechnął się. — Do zobaczenia, czarodzieju. — uniósł dłoń i strzeliło we mnie czerwone światło.
Usiadłem gwałtownie na łóżku. Oddychałem szybko. Spojrzałem na swoją błoń, która nadal była we krwi. A więc... to działo się naprawdę... Niech to szlag. Wstałem z łóżka i zobaczyłem, że dostałem list. Widocznie Hermiona nadal używa zaklęcia do przekazywania odpowiedzi bez wykorzystywania sów.
Wziąłem do ręki list i przeczytałem.

Możemy się spotkać.
Belgrave Music Hall & Canteen
Cross Belgrave St.,
Leeds



H.G.

_________________________
[1] Annwn 
[2] Gwyn
"I see my body in a different light, As if I woke up in a different life" — Widzę moje ciało w innym świetle,  Jakbym obudził się w innym życiu (Clean Bandit - Mama (feat. Ellie Goulding)


Dzięki za komentarze — motywują do pisania! :)

2 komentarze:

  1. Hej. Dobrze ze dalej pisesz. Czekam na dalsze rozdziały😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniały rozdział, czy Harry zabije jednak Lune czy pozbędzie się tego Gabriela, a czy Hermiona jednak podejrzewa, że to może być pułapka
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX