~*~*~*~
Rozdział 10 część II
"On Christmas day the magic power of love,
when we share it with people around us.-
-W Świąteczne dni magiczna jest miłości moc,
gdy dzielimy ją w wśród ludzi wokół nas."
when we share it with people around us.-
-W Świąteczne dni magiczna jest miłości moc,
gdy dzielimy ją w wśród ludzi wokół nas."
~*~*~*~
23/24 Grudzień, 1988, Dom nr 4 przy Privet Drive.
Harry Potter siedział na parapecie wyglądając przez okno. Gwiazdy świeciły jasno, a na ulicach było już cicho. Dochodziła północ. Harry wpatrywał się w zegarek w kuchni. "10... 9... 8... 7... 6... 5... 4... 3... 2... i 1... Wigilia." –odliczał w myślach. Spojrzał jeszcze raz na gwieździste niebo. "Może dziś spotka mnie coś dobrego." – pomyślał dreptając do komórki pod schodami. "Może ktoś mnie stąd wreszcie zabierze." Z tymi myślami zasnął...
* * *
— Wstawaj! — ryknęła na całe gardło ciotka Petunia— Trzeba zrobić śniadanie dla Dudleya. Wstawaj!
Harry jęknął szybko się ubierając i wyszedł z komórki.
— Przypilnuj bekonu.— ryknęła w jego kierunku.
— Dobrze, ciociu.— odpowiedział grzecznie.
— Nie spal! — krzyknął wuj Vernon wchodząc do kuchni.
— Dobrze, wuju. — odparł Harry.
Dudley liczył prezenty pod choinką i gdy dotarł do ostatniego ryknął na całe gardło:
— A co to ma być?! Prezent dla niego? — wskazał na Pottera.
— Dudley, o czym ty mówisz? — zapytał wuj.
— Popatrz, tato. — podał prezent Verononowi. — Tutaj jest napisane "Dla Harry'ego Pottera".
— Niemożliwe. To pewnie jakaś pomyłka. — podał pudełko cioci Petunii.
Zerknęła na karteczkę z napisem dla kogo jest prezent i zamarła. Widziała już ten styl pisma. To jest niemożliwe, pomyślała.
— Petunio! Wyrzuć to! — ryknął Dursley. — Już!
— Vernon, obawiam się, że nie możemy tego zrobić. Bierz to. — rzuciła pudełkiem w Harry'ego. — I wynocha do schowka. Nie masz prawa z niego wyjść do końca dnia. — powiedziała.
Harry posłuchał ciotki i skierował się do komórki pod schodami. W głowie kłębiło mu się wiele myśli. Kto mi to wysłał? Kim jest ten ktoś? Dlaczego ciotka ta zareagowała? Była przerażona. Może jednak jest ktoś na tym świecie, kto mną się przejmuję?! Usiadł na swoim małym łóżeczku. Ostrożnie rozwiązał kokardę. Otworzył pudełko. W środku znajdował się brązowy pluszowy miś. O jejku, jaki piękny. Najpiękniejszy. – pomyślał wpatrując się w zabawkę z zachwytem. Po raz pierwszy dostał prezent. On! Harry Potter! Kto by pomyślał...
W pudełku znajdowała się jeszcze kartka zapisana tym samym pismem co na wieczku:
Wesołych Świąt, Harry. - SS
SS? To muszą być inicjały tego kto to napisał. - rozmyślał gorączkowo Harry. Nie mógł w tym czasie usłyszeć rozmowy Petunii i Verona.
—Coś ty narobiła? — zapytał wściekle wuj.
— To było od nich.— szepnęła.
— Od kogo... ? — przerwał na moment.— Nie myślisz, że to od NICH?!
— Vernon! Znam ten charakter pisma. To na pewno od niego! Lily się z nim przyjaźniła.
— No, ale dlaczego ON to wysłał?
— Nie wiem... Na prawdę... nie wiem. Chyba teraz rozumiesz dlaczego MUSIAŁAM mu to dać. Nawet nie wiesz do czego jest zdolny.
— No dobrze! Za karę dzieciak nie dostanie kolacji!— warknął Veron, Petunia jedynie kiwnęła głową.
Gabinet Mistrza Eliksirów, Hogwart, kilka godzin wcześniej...
Severus toczył wojnę sam z sobą. Wysłać czy nie?! A niech to szlag! Wyślę... Napisał szybko dwie karteczki, jedną wsadził do środka prezentu, drugą zaś przykleił na wieczko. Dla Harry'ego pfffff... Pottera - praktycznie wypluł ostatnie słowo - nazwisko znienawidzonej osoby. Już lepiej, gdyby miał Evans nazwisko... A nie tego przebrzydłego Pottera.
Kilka minut później wysłał prezent. I tak nie będzie wiedział od kogo... Tak jest lepiej.
Privet Drive, dzień później.
—Oto jest lista twoich zadań na dzisiaj.— ciotka podała Harry'emu listę. Przeczytał:
1. Wynieść śmieci.
2. Posprzątać w pokoju Dudleya.
3. Przygotować obiad.
4. Przygotować stół na kolację. Udekorować.
"No to zaczynamy święta!" – pomyślał Harry. – "Oby tylko ciotka Marge nie mogła przyjechać".
Potter wziął się za wypełnianie zadań przekazanych przez ciotkę.Wyniósł śmieci i teraz przygotował się na najgorsze. Pokój Dudleya - najgorsze co może istnieć. Znajdziesz tam dosłownie wszystko. To zadanie było dla Harry'ego karą za prezent od NICH.
Jak na złość, ciotka Marge postanowiła przyjechać na rodzinny obiad..
— Co chłopcze tak wolno chodzisz?— warknęła do Harry'ego na wejściu.— Zabierz moje rzeczy do gościnnego pokoju.
Chcąc nie chcąc Chłopiec, Który Przeżył, poczłapał na górę z bagażami. Stół udekorował już wcześniej, miał nadzieję, że Dursleyowie dadzą mu spokój i odeślą zaraz do komórki. Zeszedł z powrotem do salonu.
— Dobrze, teraz możesz iść do komórki i masz nie wychodzić dopóki Ci nie pozwolimy, jasne? —ryknął Vernon Dursley do chłopca.
— Dobrze, wuju.
Harry wychodząc z pomieszczenia, ujrzał kątem oka, jak ciotka Marge daje Dudley'owi kolejne prezenty. Mimowolnie łza zakręciła się w oku małego Pottera. Powędrował do swojej komórki.
"Nie! W tym roku nie będę płakał." – postanowił sobie zasypiając.
Nora, 24 grudnia 1988
—Ron! Zostaw te prezenty!— ryknęła Molly Weasley. — Jeszcze nie teraz. Arturze?! — zwróciła się do męża.
— Ron, zostaw to. Zaraz rozpakujecie wszyscy zarazem.
— Dobrze, tato.
Chłopczyk grzecznie usiadł na kanapie nadal przyglądając się prezentom.
Molly wróciła do przygotowań wigilii. Artur usłyszał dźwięk teleportacji na podwórku. Poderwał się z fotela i doskoczył do okna. Zauważył dwie postacie idące w kierunku domu.
-— Molly? — zawołał.
— Tak?— dobiegł go głos żony z kuchni.
— Choć na chwilkę. Spodziewamy się gości?
— Nie... Ale moment. — przyjrzała się obom snującym po śniegu. — To Dumbledore i...
— Severus Snape. — dokończył szeptem Artur.
Goście weszli do kuchni za gospodarzami.
—Witamy, kochani.— zaczął dyrektor po chwili. — Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale mamy sprawę do Artura.
— Oczywiście, dyrektorze. Zapraszam, chodźmy na górę, bo tutaj raczej się nie da porozmawiać. — zerknął pan domu na swoje dzieci, które ganiały się wkoło choinki. Pod nią znajdowały się prezenty.
— Oczywiście, Arturze.
—Potrzebujemy pewnych informacji. — odezwał się już w "bezpiecznym" miejscu, milczący dotąd Severus.
—Słucham...
— Chcemy cię prosić o informacje na temat Quirella. — powiedział dyrektor. —
Znasz go najlepiej.
— Wszystkie... Chyba wiesz, co mam na myśli, prawda? — dopowiedział Snape.
—Tak. Postaram się je zdobyć. — odpowiedział spokojnie.
_______________________________
PS. Sytuacja u Weasley'ów jest tylko po tym byście mieli porównanie jakie były święta Harry'ego, a jakie Ron.
23/24 Grudzień, 1988, Dom nr 4 przy Privet Drive.
Harry Potter siedział na parapecie wyglądając przez okno. Gwiazdy świeciły jasno, a na ulicach było już cicho. Dochodziła północ. Harry wpatrywał się w zegarek w kuchni. "10... 9... 8... 7... 6... 5... 4... 3... 2... i 1... Wigilia." –odliczał w myślach. Spojrzał jeszcze raz na gwieździste niebo. "Może dziś spotka mnie coś dobrego." – pomyślał dreptając do komórki pod schodami. "Może ktoś mnie stąd wreszcie zabierze." Z tymi myślami zasnął...
* * *
— Wstawaj! — ryknęła na całe gardło ciotka Petunia— Trzeba zrobić śniadanie dla Dudleya. Wstawaj!
Harry jęknął szybko się ubierając i wyszedł z komórki.
— Przypilnuj bekonu.— ryknęła w jego kierunku.
— Dobrze, ciociu.— odpowiedział grzecznie.
— Nie spal! — krzyknął wuj Vernon wchodząc do kuchni.
— Dobrze, wuju. — odparł Harry.
Dudley liczył prezenty pod choinką i gdy dotarł do ostatniego ryknął na całe gardło:
— A co to ma być?! Prezent dla niego? — wskazał na Pottera.
— Dudley, o czym ty mówisz? — zapytał wuj.
— Popatrz, tato. — podał prezent Verononowi. — Tutaj jest napisane "Dla Harry'ego Pottera".
— Niemożliwe. To pewnie jakaś pomyłka. — podał pudełko cioci Petunii.
Zerknęła na karteczkę z napisem dla kogo jest prezent i zamarła. Widziała już ten styl pisma. To jest niemożliwe, pomyślała.
— Petunio! Wyrzuć to! — ryknął Dursley. — Już!
— Vernon, obawiam się, że nie możemy tego zrobić. Bierz to. — rzuciła pudełkiem w Harry'ego. — I wynocha do schowka. Nie masz prawa z niego wyjść do końca dnia. — powiedziała.
Harry posłuchał ciotki i skierował się do komórki pod schodami. W głowie kłębiło mu się wiele myśli. Kto mi to wysłał? Kim jest ten ktoś? Dlaczego ciotka ta zareagowała? Była przerażona. Może jednak jest ktoś na tym świecie, kto mną się przejmuję?! Usiadł na swoim małym łóżeczku. Ostrożnie rozwiązał kokardę. Otworzył pudełko. W środku znajdował się brązowy pluszowy miś. O jejku, jaki piękny. Najpiękniejszy. – pomyślał wpatrując się w zabawkę z zachwytem. Po raz pierwszy dostał prezent. On! Harry Potter! Kto by pomyślał...
W pudełku znajdowała się jeszcze kartka zapisana tym samym pismem co na wieczku:
Wesołych Świąt, Harry. - SS
SS? To muszą być inicjały tego kto to napisał. - rozmyślał gorączkowo Harry. Nie mógł w tym czasie usłyszeć rozmowy Petunii i Verona.
—Coś ty narobiła? — zapytał wściekle wuj.
— To było od nich.— szepnęła.
— Od kogo... ? — przerwał na moment.— Nie myślisz, że to od NICH?!
— Vernon! Znam ten charakter pisma. To na pewno od niego! Lily się z nim przyjaźniła.
— No, ale dlaczego ON to wysłał?
— Nie wiem... Na prawdę... nie wiem. Chyba teraz rozumiesz dlaczego MUSIAŁAM mu to dać. Nawet nie wiesz do czego jest zdolny.
— No dobrze! Za karę dzieciak nie dostanie kolacji!— warknął Veron, Petunia jedynie kiwnęła głową.
Gabinet Mistrza Eliksirów, Hogwart, kilka godzin wcześniej...
Severus toczył wojnę sam z sobą. Wysłać czy nie?! A niech to szlag! Wyślę... Napisał szybko dwie karteczki, jedną wsadził do środka prezentu, drugą zaś przykleił na wieczko. Dla Harry'ego pfffff... Pottera - praktycznie wypluł ostatnie słowo - nazwisko znienawidzonej osoby. Już lepiej, gdyby miał Evans nazwisko... A nie tego przebrzydłego Pottera.
Kilka minut później wysłał prezent. I tak nie będzie wiedział od kogo... Tak jest lepiej.
Privet Drive, dzień później.
—Oto jest lista twoich zadań na dzisiaj.— ciotka podała Harry'emu listę. Przeczytał:
1. Wynieść śmieci.
2. Posprzątać w pokoju Dudleya.
3. Przygotować obiad.
4. Przygotować stół na kolację. Udekorować.
"No to zaczynamy święta!" – pomyślał Harry. – "Oby tylko ciotka Marge nie mogła przyjechać".
Potter wziął się za wypełnianie zadań przekazanych przez ciotkę.Wyniósł śmieci i teraz przygotował się na najgorsze. Pokój Dudleya - najgorsze co może istnieć. Znajdziesz tam dosłownie wszystko. To zadanie było dla Harry'ego karą za prezent od NICH.
Jak na złość, ciotka Marge postanowiła przyjechać na rodzinny obiad..
— Co chłopcze tak wolno chodzisz?— warknęła do Harry'ego na wejściu.— Zabierz moje rzeczy do gościnnego pokoju.
Chcąc nie chcąc Chłopiec, Który Przeżył, poczłapał na górę z bagażami. Stół udekorował już wcześniej, miał nadzieję, że Dursleyowie dadzą mu spokój i odeślą zaraz do komórki. Zeszedł z powrotem do salonu.
— Dobrze, teraz możesz iść do komórki i masz nie wychodzić dopóki Ci nie pozwolimy, jasne? —ryknął Vernon Dursley do chłopca.
— Dobrze, wuju.
Harry wychodząc z pomieszczenia, ujrzał kątem oka, jak ciotka Marge daje Dudley'owi kolejne prezenty. Mimowolnie łza zakręciła się w oku małego Pottera. Powędrował do swojej komórki.
"Nie! W tym roku nie będę płakał." – postanowił sobie zasypiając.
Nora, 24 grudnia 1988
—Ron! Zostaw te prezenty!— ryknęła Molly Weasley. — Jeszcze nie teraz. Arturze?! — zwróciła się do męża.
— Ron, zostaw to. Zaraz rozpakujecie wszyscy zarazem.
— Dobrze, tato.
Chłopczyk grzecznie usiadł na kanapie nadal przyglądając się prezentom.
Molly wróciła do przygotowań wigilii. Artur usłyszał dźwięk teleportacji na podwórku. Poderwał się z fotela i doskoczył do okna. Zauważył dwie postacie idące w kierunku domu.
-— Molly? — zawołał.
— Tak?— dobiegł go głos żony z kuchni.
— Choć na chwilkę. Spodziewamy się gości?
— Nie... Ale moment. — przyjrzała się obom snującym po śniegu. — To Dumbledore i...
— Severus Snape. — dokończył szeptem Artur.
Goście weszli do kuchni za gospodarzami.
—Witamy, kochani.— zaczął dyrektor po chwili. — Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale mamy sprawę do Artura.
— Oczywiście, dyrektorze. Zapraszam, chodźmy na górę, bo tutaj raczej się nie da porozmawiać. — zerknął pan domu na swoje dzieci, które ganiały się wkoło choinki. Pod nią znajdowały się prezenty.
— Oczywiście, Arturze.
—Potrzebujemy pewnych informacji. — odezwał się już w "bezpiecznym" miejscu, milczący dotąd Severus.
—Słucham...
— Chcemy cię prosić o informacje na temat Quirella. — powiedział dyrektor. —
Znasz go najlepiej.
— Wszystkie... Chyba wiesz, co mam na myśli, prawda? — dopowiedział Snape.
—Tak. Postaram się je zdobyć. — odpowiedział spokojnie.
_______________________________
PS. Sytuacja u Weasley'ów jest tylko po tym byście mieli porównanie jakie były święta Harry'ego, a jakie Ron.
EDIT: 2015/08/08
EDIT: 2017/08/26 (poprawiona wersja opowiadania publikowana na WATTPADZIE)
EDIT: 2017/08/26 (poprawiona wersja opowiadania publikowana na WATTPADZIE)
Rozdział genialny:) Znalazłam kilka drobnych błędów, jak to, że powinno być " Kilka godzin WCZEŚNIEJ ", nie później ale mniejsza o to. Mam nadzieje, że nowy rozdział pojawi sie jeszcze przed nowym rokiem.
OdpowiedzUsuńDzięki za wskazanie błędu, heh :D Niedopatrzenie moje. Przynajmniej jeden rozdział ukaże się przed nowym rokiem jak nie dwa :) Pozdrawiam Alexx ;3
UsuńWesołych nawzajem chociaż nie ma świąt. Biedny Harry
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńaż smutno, że miał takie święta... mógłby pamiętać, teraz skojarzyć inicjały, ale czy Severus wie jak wyglądało dzieciństwo Harrego u Dursleyów...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie