28 gru 2014

Rozdział 11

EDIT do rozdziału 10 cz. I:
Snape po obejrzeniu ostatniego wspomnienia, odesłał wspomnienie Harry'ego z powrotem do chłopca. Po czym postanowił wziąć eliksir Bezsennego Snu i położyć się spać.


~*~*~*~
Rozdział 11
"Memories of the Night. 
- Wspomnienia nocy."
~*~*~*~

Harry Potter obudził się około dziewiątej. Poszedł do łazienki doprowadzić się do normalności. Wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Był blady, włosy sterczały mu w każdą możliwą stronę, a pod oczami miał sińce. Od razu można było po nim poznać, że nie przespał nocy. Westchnął wychodząc z łazienki. Spojrzał na swój pokój. Było w nim czysto i przyjemnie. Najchętniej nie wyszedłby nigdzie, jednak musiał. Musi się czymś zająć, by nie myśleć. Wyszedł z pokoju.

Snape'a nie spotkał ani w kuchni, ani w salonie. 

Dzisiaj sobota. To pewnie dłużej śpi, pomyślał. Nie wiedział, co ma z sobą zrobić. Przeszedł przez salon do kominka i zafiukał do kuchni i poprosił o wodę. Chwilę później trzymał już w dłoniach szklankę. Usiadł na kanapie bezwiednie wpatrując się w kominek. Sączył powoli swoją wodę. W jego myślach znowu pojawiła się tamta rodzina.



Severus przeciągnął się w łóżku. Spojrzał na zegar i westchnął.

— Cholera. — mruknął. — Potter.

Poszedł do łazienki by wsiąść prysznic. Założył czarne spodnie i białą koszulę, którą wpuścił w spodnie podwijając lekko jeden z rękawów. 

— Potter zejdzie na zawał, gdy mnie takiego zobaczy. — mruknął do siebie. Wszedł do salonu. Zastał Pottera ze szklanką wody na kanapie wpatrzonego ślepo przed siebie. Byłprzerażliwie blady, a jego dłonie drżały.

— Potter! Żyjesz? - — warknął. Chłopak o mało co, nie spadł z sofy.

— Słucham? Aaa... Tak żyję. — powiedział beznamiętnie.

— Jadłeś coś? — zapytał Severus zanim ugryzł się język. Nie będzie przecież mu matkować. 

— Nie. Nie jestem głodny. — oznajmił. 

— Na pewno dobrze się czujesz, Potter?

— Tak, profesorze. — głos mu lekko się załamał, wracając do wspomnień ubiegłej nocy. 

— Świetnie...  — mruknął profesor. 

Chłopak nawet nie spojrzał na nauczyciela podczas tej wymiany zdań. Severus lekko zszokowany zafiukał do kuchni po śniadanie. Potter nadal nie zwracał na niego uwagi. Wciąż trzymał w dłoniach szklankę.

— Proponuje byś coś zjadł, albo twoi przyjaciele pomyślą, że cię głodzę.

— Niech pan nie przesadza, przecież oni i tak mnie dzisiaj nie zobaczą, więc nic panu nie grozi ze strony moich przyjaciół.

— Przyjdą do ciebie dzisiaj.

— To fajnie. — szepnął chłopak jeszcze smutniejszym tonem (o ile to możliwe).

— Potter! Siadaj tutaj i jedz. — powiedział głośniej, wyraźnie zirytowany postawą chłopaka.

Harry podniósł się i podszedł do stołu. Rozdziawił buzię na widok profesora.

— Potter! Zamknij paszczę, bo ci tak zostanie.

— Przepraszam, profesorze, ale czy wszystko w porządku? — zapytał z troską spoglądając bacznie na profesora.

— Ty mi powiedz. Zostaje się praktycznie bez chęci do życia, nieobecnego, wpatrującego się tępo w dal. Możesz mi to wytłumaczyć?  — Snape przestał jeść wpatrując się wyczekująco w chłopaka.

— Nie mogę przestać myśleć o wczorajszej nocy. Mam ten obraz cały czas przed oczami. Te dzieci... Słyszę ich krzyk.

— Potter, z tobą jest już coraz gorzej.  — jęknął Snape.

— A pan? — spytał z wyrzutem. — Spotykam pana po raz pierwszy jakoś normalnie ubranego. — przerwał widząc wzrok Snape'a. — Znaczy się nie żeby coś, ale ten... no... Ubrał się pan inaczej niż zwykle. — poprawił się szybko Potter.

— I co? Ma pan z tym jakiś problem, panie Potter? — Snape zmrużył oczy.

— Nie, profesorze. Powinien się pan tak przejść po Hogwarcie, większość uczniów dostała by zawału serca.

— Łącznie z tobą, Potter. Prawda?

— Teraz to już nie. Byłbym przygotowany, profesorze.

— Twoi przyjaciele przyjdą po obiedzie. —  Snape zmienił szybko temat. — Za tydzień masz sumy, więc musisz sobie powtórzyć wiele rzeczy... Wychodzę teraz. Wrócę na obiad. A żebyś się nie nudził... — podszedł do regału z książkami.

— Tak, sir?

— Przeczytaj to. — podał mu opasły tom pt."Eliksiry podstawowe i zaawansowane". — Może ci się przydać na sumach.

—  Dobrze. — - powiedział zrezygnowanym tonem kończąc jeść kiełbaskę.

— Nie muszę chyba przypominać, że nie wolno ci stąd wychodzić.

— Nie musi pan.

— To dobrze. — trzasnął drzwiami wychodząc. Harry został sam. Wziął książkę i zaczął czytać.



Eliksiry to subtelna dziedzina magii. Tak inna od reszty. Tak wspaniała i niepowtarzalna. Nie każdy posiada talent do tworzenia eliksirów, dlatego powstała ta książka. Wytłumaczy ci ona podstawy warzenia łatwych eliksirów. Gdy zagłębisz się nią, poznasz jak uwarzyć chwałę, jak stworzyć nowe gatunki zwierząt, dowiesz się jak uwięzić sławę lub jak pokonać śmierć. Więc czytaj czarodzieju... Czytaj i próbuj.

J.H. Dohter



— Zapowiada się nuda. — mruknął i zaczął czytać przepis na Eliksir na obniżenie gorączki.



* * *

Tymczasem w gabinecie dyrektora. 

— Witaj, Severusie. Coś nie tak? — zapytał dyrektor widząc swojego gościa. 

— Owszem.  — Severus zajął swoje miejsce przed biurkiem Albusa. 

— Harry?  — Dumbledore westchnął.

— Zawsze chodzi o Pottera. — Snape skrzywił się. — Chłopak się załamuje. Jest na krawędzi i niedługo spadnie. Ciągle rozmyśla nad śmiercią tamtej rodziny...

— Może oklumencja? — zaproponował Albus.

— Nie jestem pewien, dyrektorze... Na prawdę nie wiem, co pomoże temu dzieciakowi.

Albus podrapał się po brodzie.

— Spróbuj oklumencję. — zaproponował. — A właśnie mam już kilka informacji na temat tej rodziny. Nazywali się Peverell'owie. Byli blisko spokrewnieni z Joe Black'iem.

— Joe Black?

— Brat cioteczny Syriusza.

— Ach... — mruknął. — Kim byli?

— Tego jeszcze nie wiem, ale dowiem się. 

— Jak najszybciej, dyrektorze. 

— Zapytaj może Harry'ego o Joe'ego. Może Syriusz coś mu opowiadał.

— Spróbuję.

— Dziękuję, Severusie. Mam jeszcze jedno małe pytanko. — uśmiechnął się.

— Tak?

— Co nakłoniło cie, żeby się tak ubrać? — zaśmiał się.

— Merlinie! — westchnął Severus i szybko wyszedł.



* * *

Harry właśnie dochodził do setnej strony książki, gdy Snape wrócił.

— Jak idzie czytanie, Potter? — spytał.

— Dobrze, profesorze. Ale i tak połowy rzeczy nie rozumiem. — jęknął Potter.

— Na przykład? — usiadł na fotelu na przeciwko Pottera.

— Dlaczego raz dodaje się zapominajkę a raz fifrenę*. Przecież one mają taką samą właściwość. — jęknął ponownie.

— Gdy dodajesz więcej niż jedną sztukę to ma znaczenie. Im więcej dodasz zapominajek tym wywar będzie słabszy, a natomiast jeśli dodasz więcej fifren to wywar będzie silniejszy. — wytłumaczył.

— O Merlinie! Jak to spamiętać!
— Potter, nie wszyscy z nas to debile.  — uśmiechnął się sarkastycznie.

— Achh... Tak. Racja. — zmieszał się. —  Wie pan może coś już o tamtej rodzinie?

— Tylko tyle, że nazywali się Peverell'owie. Wiesz może coś o Joe Black'u?

— Joe Black... — zastanawiał się. — Joe Black. Tak! Syriusz kiedyś coś wspominał...

— Mów!

— Mówił mi, że to jego brat cioteczny, ale niezbyt się lubili. On, w sensie Joe, był typem wspaniałym na śmierciożercę. Jednak nigdy nie poparł Vold.... znaczy się Toma. Działał według własnego pomysłu. Podobno czegoś szukał. Był zdeterminowany. Mordował ludzi. Torturował ich. Podobno miał wypadek i coś się stało z jego mocami. Nie wiem czy żyje... Syriusz mówił jeszcze, że doskonale władał Magią Umysłu. To dlatego wszystko mu uchodziło zawsze na sucho.

— Magią Umysłu... — powtórzył cicho.

— Tak. Profesorze, co to jest?

— Nie ważne, Potter. Czegoś jeszcze nie rozumiesz z tej książki? —  Wskazał na "Eliksiry podstawowe...".

— Wiele rzeczy. — westchnął.

— Pytaj, dopóki mam cierpliwość.

— Dlaczego niektóre eliksiry robi się w miedziany kociołku, a inne w złotym? 

— To są podstawy, Potter. — Mistrz Eliksirów spojrzał krytycznie na Harry'ego. —  Jakim cudem... nie wysadziłeś się w powietrze na moich lekcjach jest dla mnie zagadką. Złotego używa się przy delikatnych eliksirach... Można w ten sposób wzmocnić działanie lub szybkość działania. W miedzianym robi się większość eliksirów nieskomplikowanych inaczej podstawowych...

— Chyba rozumiem. 

—Wystarczy ci tych eliksirów, bo się przemęczysz. — zakpił.

— Mam jeszcze jedno pytanie.

— Słucham, Potter.

— Czy ma pan w swojej biblioteczce jakieś książki o obronie przed Czarną Magią?

— - A po co ci to, Potter?

— Muszę znaleźć jakieś zaklęcie na spotkanie GD.

— Cóż... Pewnie mam coś. — spojrzał na regał z książkami. — Jednak coś takiego to znajdziesz w bibliotece, ale w dziale Ksiąg Zakazanych. U mnie prędzej znajdziesz jak praktykować Czarną Magię, a nie jak się przed nią bronić. — westchnął.

— No cóż. Z Działu Ksiąg Zakazanych raczej nie skorzystam, trzeba mieć pozwolenie, a wątpię by profesor McGonagall mi je dała.

— Poproś innego nauczyciela.  — oznajmił nie widząc problemu. 

— To nie wykonalne. Nie uczy nas już Lockhart. — uśmiechnął się. — Umbridge dała by mi szlaban. Flitwick za dużo by pytań zadawał. Sprout daje tylko wtedy gdy się robi u niej jakieś dodatkowe prace. Hooch nawet nie mam po co pytać. Także... niewykonalne.

— Nie zapomniałeś o kimś?  — nauczyciel uniósł jedną brew.

— Dumbledore... Ale nie... — westchnął. — No i pan, ale nie, to też niemożliwe. — uśmiechnął się, Snape również się uśmiechnął. — A nawet jeśli już by pan mi je dał to Pince by mnie posądziła o kłamstwo i podrobienie podpisu.

—Hmmm... Próbowałeś już czegoś takiego?   — zapytał lekko rozbawiony Snape.

  — Nie, oczywiście, że nie. — zaprzeczył szybko.  

— Pamiętasz może jak dyrektor mówił, że ktoś ci będzie pomagał?

— Tak, coś wspominał. Zupełnie o tym zapomniałem. — Severus parsknął.

— Owszem... Wyobraź sobie kogo dyrektor wybrał?!

— Yyyyy... pana?  — zaryzykował.

— Brawo, Potter. — zakpił.

— Czyli, że pan...

— Tak, mam Ci pomagać, więc nie mogę odmówić uczniowi dostępu do dodatkowych materiałów. — zakpił i poszedł do swojego gabinetu. Wrócił z kawałkiem pergaminu i piórem. 

— Udzielam mojej zgody Harry'emu Potterowi na korzystanie z Ksiąg z Zakazanego Działu do końca tego roku szkolnego. Może je także wynosić poza obręb biblioteki.

Profesor Severus Snape.

PS. Pince to prawdziwy dokument.



Podał kartkę chłopakowi. Ten wytrzeszczył oczy.

— Merlinie! — wyszeptał. — Dziękuje, panu.

— Nie rozklejaj się, Potter. Za dwa dni wrócisz do Wieży Gryffindoru, więc będziesz mógł dać to Pince. Jeśli będzie zarzucać ci oszustwo to powiedz by mnie zapytała.

—Jeszcze raz dziękuję.  — uradowany nadal nie wierzył w to, co się przed chwilą stało.

— Dobrze, ale zanim poczytasz sobie Zakazane Księgi... - zakpił. - Mógłbyś się nauczyć czegoś nowego.

— Tak? A czego? — zapytał zaciekawiony Harry.

— Milicante* i Torento*.

_____________

Fifrena - kwiatek wymyślony przeze mnie. Podobny do zapominajki. Jego płatki są fioletowe.

Milicante - tarcza chroniąca cała milę, coś podobnego do Protego tylko wiele razy silniejsze. Zaklęcie wymyślone przeze mnie.

Torento - zaklęcie niewidzialności. (o pewnych modyfikacjach) (także wymyślone przeze mnie).


EDIT: 2015/08/08
EDIT: 2017/09/15 (Poprawiona wersja opowiadania publikowana na WATTPADZIE)

5 komentarzy:

  1. Co tu dużo mówić… Rozdział genialny, jak zawsze. Nie mogę sie doczekać następnego. Ale chyba zauważyłam błąd, bibliotekarka nazywa się przecież Pince, nie Prince, czyż nie?:3
    Kocham twojego bloga i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa no tak! Pomyliło mi się z nazwiskiem panieńskim Elieen Snape (Prince). Dzięki za wskazanie błędu. Buźka, Alexx ;3

      Usuń
  2. Rozdział rozbrajający! "Zamknij paszcze bo Ci tak zostanie" xDDDD
    Snape w Mugolskich ciuchach...aż mnie ciary przeszły XD
    pozdrowienia,Fanka :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Imię Joe nie odmienia się w polskim np. spytam się Joe, a nie spytam się Joe'go.
    Ale i tak rozdział zajefajny.
    NAJLEPSZA BLOGERKA EVER WSZECH CZASÓW

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    świetnie, choć Severus wciąż kpi, i jak się ubrał, więcej ojcowskich odruchów...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX