PS. Z okazji Mikołajek rozdział dłuższy. W pierwowzorze nie było dwóch wątków, które są teraz w dłuższej wersji. Zapraszam do czytania ↓
Rozdział 8
"Helping Hand - Pomocna dłoń"
MUSIC
Harry stał przed wielką, złotą bramą. Rozejrzał się dokoła. Nie wiedział gdzie się znajduje, ale wydawało mu się , że za tą bramą istnieje lepsze życie. W pewnej chwili coś przebiegło obok niego. Wystraszył się i zaczął szukać źródła swojego strachu. Nikogo jednak nie zauważył. Po chwili przed nim stanęła rudowłosa kobieta o zielonych oczach. Rozpoznał ją. To była Lily Evans, jego mama.
- Witaj, synu. - rzekła.
- Mamo... - szepnął.
- Tak się cieszę, że cię zobaczyłam.
- Gdzie my jesteśmy? - spytał Potter.
- Nie my, tylko ja. Ty jesteś tu tylko przez przypadek. Straciłeś przytomność, a ja nie żyję. To mój świat. Życie po śmierci. Nie mogę Ci powiedzieć, gdzie dokładnie jesteśmy teraz, bo ty jesteś żywy. Zaraz wrócisz do swojego świata. - przerwała na chwilę, po czym powiedziała - Zaufaj mu!
- Komu?
- On chce dla ciebie jak najlepiej. Dba o ciebie. Jest w stanie poświęcić dla ciebie, kochanie, życie. Nawet nie wiesz w jakim jest niebezpieczeństwie. On Cię kocha. Teraz udaje tylko, bo musi. - jej postać albo oddalała się, albo to Harry wracał do żywych.
- Kto? O kim mówisz, mamo? - krzyknął.
Kobieta tylko się uśmiechnęła i odeszła.
***
Severus siedział przy łóżku Pottera od chwili, gdy ten stracił przytomność. Był zły na każdego po kolei. Na Neville'a Longbottom'a za porażenie Harry'ego piorunem. Na siebie, że nic nie może zrobić. Na Minerwę, która pochlipuje przy łóżku chłopca. No i na Harry'ego za to, że zaraz po porażeniu nie powiedział, że coś się z nim dzieje. Jego rozmyślania przerwał ruch dziecka. Jęknęło i złapało się za głowę, by potem otworzyć oczy. Severus doskoczył do niego.
- No Potter, nareszcie! - spróbował zachować swój lodowaty ton, jednak w głębi duszy cieszył się.
- Dzień dobry, profesorze. - powiedział ochryple.
- Wypij to. - podał mu eliksir fioletowego koloru. - Możesz usiąść?
- Tak.
Harry usiadł i jednym łykiem wypił całą zawartość buteleczki.
- Gdzie ja jestem? - zapytał, gdy zorientował się, że pokój, w którym się obecnie znajduje nie przypomina jego sypialni w Gryffindorze.
- Jesteś w moich prywatnych kwaterach, w sypialni.
- W pana kwaterach? - mruknął zdziwiony.
- Potter, nie lubię się powtarzać! - warknął.
- A dlaczego tutaj jestem?
- Po porażeniu piorunem w twoim organizmie zaszło dużo zmian. Przede wszystkim uaktywniły się objawy Curitasa. Powiedz mi,Potter, kto rzucił na ciebie Cruciatus. - powiedział beznamiętnie, chociaż tak naprawdę palał żądzą mordu. Chciał, aby ten kto rzucił na Harry'ego Crucio cierpiał jeszcze bardziej niż Potter.
-Eee... - jąkał się Harry. Nie chciał o tym mówić, a już na pewno nie Mistrzowi Eliksirów.
- Mów, Potter. Albo sam się dowiem.
'O nie, oklumencja.' - pomyślał Harry.
- To było wtedy na cmentarzu, kiedy on się odrodził. Curcio rzucił na mnie Voldemort.. - powiedział cicho, a Snape skrzywił się.
- No dobra, Potter. Raz rzucił...? Po twoich objawach wnioskuję, że nie.
- T-trzy r-razy. - mruknął, przypominając sobie tę noc.
- Trzy? - zdziwił się Snape.
- Tak.
- Połóż się, Potter i prześpij się. Ja idę do dyrektora. - rzekł wychodząc.
Harry bez sprzeciwu wykonał polecenia Mistrza.
***
Albus Dumbledore siedział przy biurku czytając książkę, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Mruknął "proszę" i do gabinetu wszedł Snape.
- Severusie, co cię do mnie sprowadza? - zapytał.
- Potter. - powiedział beznamiętnie.
- Ah tak! Obudził się? - zapytał radośnie.
- Tak.
- Albusie czy ty wiesz, że to wszystko przez co on przechodzi jest spowodowane Crucio?
- Nie miałem o tym pojęcia. Kto na niego rzucił?
- Czarny Pan, a kto... Trzy razy.
- I teraz to wszystko się odnowiło, tak?
- Dokładnie. Jego ciało nie zareagowało by tak tylko na Zaklęcie Pioruna. Potter musi odpocząć.
- Też tak myślę, Severusie. Są jakieś zniszczenia w organizmie?
- Tak, ale raczej nie są one bardzo poważne.
- Myślę, że powinien około tygodnia odpocząć. Severusie, mam do ciebie prośbę.
- O nie, dyrektorze! Nie będę niańką Pottera! Daj go pod opiekę Pomfrey. - oponował.
- Sądzę, że ty się nim lepiej zajmiesz. Masz większe doświadczenie z Klątwą Cruciatus.
- Dyrektorze...!
- Severusie, nie prosił bym cię gdybym nie miał wyjścia.
- I co Potter może ma spać w moim łóżku? - warknął Snape.
- O nie, nie. Mam już pewien pomysł. - dyrektor uśmiechnął się, na co Severus potwornie się skrzywił.
-*- Północne okolice Anglii -*-
Tom Marvolo Riddle lub jak nazywają go inni, Lord Voldemort, zastanawiał się jak zmusić Szwedzkiego Maga Umysłu do współpracy.
- Glizdogonie! - zawołał. - Sprowadź mi Lucjusza z żoną.
- Tak, Panie. - Peter ukłonił się po czym odszedł.
- Wzywałeś, Panie? - zapytał chwilę później pan Malfoy.
- Tak, Lucjuszu. Mam dla ciebie zadanie. Narcyza ci w tym pomoże. - przerwał na moment obserwując Malfoy'ów. - Macie przekonać Lukasa Johnsona aby nauczył mnie Magii Umysłu. A teraz żebyście sobie wzięli moje słowa do serce... Crucio!
Hogwart, tymczasem.
Harry obudził się zlany potem. Najpierw śniła mu się Bella rzucająca na niego Cruciatus, a potem Voldemort rzucający ro samo na Molfoy'ów. Rozejrzał się dookoła by uspokoić się. Był sam w pokoju. Sam w sypialni, na Merlina! W sypialni Snape'a! Przetarł oczy. Chwilę później Mistrz Eliksirów zaszczycił go swoją obecnością wraz z dyrektorem.
- Pan Potter widać się obudził. - powiedział na wejście Severus.
- Witaj Harry! - oznajmił wesoło dyrektor.
- Dzień dobry. - odpowiedział słabo z chrypą.
Dyrektor wszedł dalej - usiadł na krześle obok łóżka. Postrach Hogwartu oparł się o framugę drzwi.
- Postanowiliśmy wraz z Severusem, że przez co najmniej tydzień nie będziesz uczestniczyć w zajęciach.
- Dlaczego? - jęknął chłopiec.
- Twoje obrażenia są... - zamilkł - Harry... Cruciatus to nie byle co. Możesz mieć dziwne objawy uboczne klątwy. Dlatego... Zamieszkasz z profesorem Snape'em.
- Jak to? - zapytał zdziwiony Potter.
- To pomysł dyrektora. - wtrącił Snape.
- Tak, a więc... Dodałem jeszcze jeden pokój do kwater profesora. Będziesz tam mieszkać przez pewien czas.
Harry milczał, a w głowie myśli mu szalały - "Mam zamieszkać ze Snape'em?!" "Dlaczego?!" "On mnie zniszczy!".
- A dlaczego nie w Skrzydle Szpitalnym? - zapytał.
- Tutaj będzie ci lepiej. - odpowiedział spokojnie dyrektor.
- A Gwardia?
- Gwardia, Harry, zrobi sobie przerwę dopóki ty nie wydobrzejesz. Będą też trenować z profesorem Snape.
- Z profesorem? - zwrócił się do Nietoperza.
- A znasz innego profesora Snape'a? Twoja głupota mnie przeraża. - warknął Severus.
- Tak, tak... Wiem o tym... - mruknął Potter
-Potter! - warknął Mistrz Eliksirów.
- Severusie, spokojnie. - roześmiał się Albus. - Mam nadzieję, że dojdziecie do porozumienia.
- Jasne. - mruknął cicho Harry.
- Tak, Harry. To ważne.
- Dumbledore... - westchnął Snape.
- Mój drogi chłopcze, wszystko będzie dobrze. Nie masz się o co martwić.
- Przepraszam, dyrektorze?
- Tak, Harry?
- Gdzie jest ten pokój, w którym mam mieszkać? Nie chcę zajmować sypialni profesora dłużej niż potrzeba. - Severus prychnął.
- I tak już zajmujesz długo... - mruknął Severus. - Muszę wracać na lekcję.
- Ja też już muszę iść. - powiedział wesoło Albus. - Wieczorem profesor pokaże ci nowy pokój. A teraz możesz tutaj zostać, prawda? - dyrektor zwrócił się do Snape'a, który nadal stał oparty o futrynę.
- Naturalnie, a nawet musi tutaj zostać. - powiedział lodowato. - Nałożyłem zaklęcia i będę wiedział jeśli wyjdziesz poza obręb moich kwater, a wtedy...
- Do tego nie dojedzie. - powiedział Potter.
- Mam nadzieję, Potter. Jak wyjdziesz z tego pokoju na przeciwko będziesz miał łazienkę. Na razie lepiej jakbyś starał się zaspokoić swoją ciekawość i nie buszował po moim domu. Wyrażam się jasno?
- Oczywiście, proszę pana.
- Wyśmienicie. - wycedził i wyszedł.
- No... To do zobaczenia, Harry.
- Do widzenia, dyrektorze.
Gdy został sam dał upust swojej złości. Użył różnego rodzaju epitetów na sytuację w jakiej się znalazł. Nie wiedział dlaczego nie mógł zamieszkać choćby z McGonagall... Dlaczego ze Snape'em?! Czeka mnie ciężki tydzień. - pomyślał zasypiając. Nawet nie wiedział ile miał racji.
Kryjówka Voldemorta
- Lucjuszu, jestem zadowolony... - mruknął Czarny Pan.
Lucjusz wraz z żoną przyprowadzili mu tego popołudnia Lucasa Johnson'a.
- Znajduje się otchłani niemagicznej. Inaczej mówiąc nie może użyć żadnej dziedziny magii, aby wydostać z tej oto kulki.
Lucas był zamknięty w przezroczystej piłce. Rzeczywiście nie mógł użyć żadnej magii. "To po mnie" - pomyślał.
- Odejdźcie. - zwrócił się do Malfoy'ów. - My sobie porozmawiamy. - zaśmiał się złowieszczo.
Hogwart, błonia, wieczór.
Słońce już dawno schowało się za Zakazanym Lasem w Hogwarcie. Od wypadku Harry'go minęło już kilka dni, ale Hermiona nadal się martwiła. Wiedziała, że Harry się dzisiaj obudził, jednak nie miała tyle odwagi by spytać Snape'a o stan swojego przyjaciela. Usiadła przy jeziorze i postanowiła dać swoim myślą swobodnie biec. W pewnej chwili poczuła ruch blisko siebie. Wstała jak oparzona.
- Granger! Co ty tutaj robisz? - ryknął Malfoy.
- Mogłabym zapytać cię o to samo. - odpowiedziała pewnie, Draco posłał jej jedynie kpiący uśmiech.
- O tak... A gdzie podziała się reszta Złotego Trio? - zakpił. - No tak... Potter podobno jest chory... Hahaha... A Weasley?
- To nie twoja sprawa.
- Tak, jasne. Siedzisz tak tutaj sama... ot tak, po prostu? - wyszczerzył zęby.
"Ale on ma ładne zęby." - pomyślała.
- Granger! Żyjesz?!
- Nic ci do tego, co tutaj robię.
- Prawda, ale jest zimno, no nie? To chyba lepiej jakbyś poszła do zamku?
- Od kiedy to się przejmujesz moim zdrowiem?
- Oh... cicho bądź, Granger!
- Spadaj, Malfoy. Zapewne coś knujesz.
- Ta jasne. Z kałamarnicą z jeziora. Uważaj. Bądź czujna. - zaśmiał się. Hermiona oburzyła się i obróciła na pięcie w stronę zamku.
- Słodka kałamarnico choć do wujka Draco... Musimy zaplanować dokładnie nasz przebiegły plan. - wykrzyczał śmiejąc się.
- Zamknij się, Malfoy.
- Ohh... Granger. I ty myślałaś, że mnie powstrzymasz.
Hermiona odwróciła i popatrzyła na niego.
- I co tak patrzysz? Wiem, że jestem przystojny. - zadrwił.
- Ciebie to nawet ta kałamarnica by nie chciała.
- Tak? - zapytał słodkim głosem. - A ty?
- Spadaj. - odkręciła się i pobiegła w stronę zamku.
Malfoy ruszył za nią. Nagle zza krzaków usłyszeli dziwny hałas. Obydwoje stanęli. Nim Hermiona się obejrzała biegło na nią stado wkurzonych centaurów. Stała jak sparaliżowana. Draco podbiegł do niej tym samym popychając ją z drogi centaurom. Wylądowali na sobie.
- Nie ma za co. - zadrwił Malfoy.
- Dzięki. - szepnęła nadal sparaliżowana.
Podniósł się po czym podał jej rękę. Wahała się przez moment, po czym jednak przyjęła pomocną dłoń.
EDIT: 2015/08/08
Rozdział jak zwykle świetny! Nie mogę sie doczekać następnego [ rozdziału ].
OdpowiedzUsuńAaaa ! Cudo ! Dawaj nn !
OdpowiedzUsuńA co w sprawie z tamtym blogiem ? :*
Czekam :****
Bosz..! Niesamowite! Wreszcie pojawia się Dramione! Mam nadzieję, że to rozwiniesz :3
OdpowiedzUsuń~Rose
Słodka kałamarnica. Och :S:-):D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoch Severus się martwi, czy on się w ogóle cieszy może ten tydzień spędzić z synem, a tutaj... i ta scena z Hermioną i Draco, czyli jest połączenie bo jak widział, ze rzuca na Malfloyów zaklęcie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie