Rozdział 25
"Tato..?"
MUSIC
Snape usiadł przy biurku, natomiast Harry przysunął sobie krzesło tak, aby siedzieć na przeciwko.
— Chcesz mnie o coś zapytać? — zaczął nauczyciel po chwili.
Harry sam nie wiedział, o co mógłbym pytać, dlatego powiedział to, co pierwsze przyszło mu na myśl.
— Hmmm... Czy pana rodzice żyją?
— Tak... Moja matka tak. Co do ojca..., nie utrzymuję kontaktów z nim.
— Rozumiem... — mruknął. Nie wiedział o czym mieli by rozmawiać.
— Musimy ustalić kilka rzeczy. — zdecydował Snape. — Zacznijmy od tego, jak masz się do mnie zwracać...
— Tak?
— Wiem, że może wydawać Ci się to dziwne, a przynajmniej na początku, ale możesz się do mnie zwracać po imieniu. — O ile Harry pamiętał, to Ron nie mówił do swojego ojca po imieniu. — Oczywiście, nie musisz. Ojcze, tato lub jak będzie Ci pasowało.
— Postaram się... — powiedział niepewnie Potter. Nie wyobrażał sobie, że do Nietoperza ma mówić ojcze, tato... To takie dziwne.
— Na lekcjach tak jak zawsze - profesorze. — zamyślił się na moment. — Będę także udawał, że Cię nienawidzę.
— A właśnie, czy mógłby mi pan... znaczy czy mógłbyś mi powiedzieć... czy ta nienawiść była od początku tylko udawana? Czy...
— Harry, musiałem udawać, że cię nienawidzę. — powiedział beznamiętnie.
— Było to bardzo realne. — Harry skrzywił się.
— Wiem. Starałem się. — uśmiechnął się złośliwie. — Twój pokój zostanie w moich kwaterach, tak jak i w Snape Manor.
— Cieszę się. Naprawdę polubiłem ten dom. — pokiwał energicznie głową.
— Cieszy mnie to.
— Czy mama mieszkała tam? — spytał.
— Tak, wyczytałeś to z pamiętnika?
— Natknąłem się na wzmiankę o tym.
— Mieszkała tam w pierwszych miesiącach ciąży. — westchnął.
— Pan też? Znaczy się... — Snape uniósł brwi w geście rozbawienia.
— Tak. Ja też tam mieszkałem.
— To fajnie. — Harry zarumienił się i przeklinał w myślach swoją głupotę. — Nauczyciele dowiedzą się o naszym pokrewieństwie? — zapytał szybko by zmienić temat.
— Owszem. Będę wiedział o twoich ocenach, wybrykach, szlabanach... — wyliczał.
— Merlinie! — załamał się lekko. Jeszcze nikt nie miał nad nim takiej kontroli. — Może lepiej nie. Nie jestem grzecznym dzieckiem, chociaż się staram - to kłopoty same mnie odnajdują.
— Yhym... A ty przypadkowo w nie wpadasz?
— Oczywiście. — powiedział pewnie.
— Jasne. Chcesz o coś jeszcze zapytać. Widzę to.
— Co z Ronem i Hermioną...?
— Są w zakonie wiec się dowiedzą. — odpowiedział lekko znudzony. Pyta o takie oczywiste rzeczy.
— Nie, nie jesteśmy w zakonie... — rzekł powoli Potter.
— Merlinie! — szepnął Snape zdając sobie sprawę co właśnie zdradził. — Nie powinienem tego mówić.
Harry jakby się ożywił i postanowił, że dowie się tu i teraz co jest grane.
— Profesorze! Niech pan mi powie, proszę. — zaczął prosić. Severus bacznie go obserwował. Muszę się dowiedzieć, tylko jak... A niech to... raz się żyje. — Tato...? — spróbował.
Severus spojrzał na syna. Po raz pierwszy usłyszał "tato" z ust własnego dziecka. Na sercu zrobiło mu się cieplej. Uśmiechnął się do niego.
Harry wydawał się lekko speszony.
— No dobrze, ale nie mów nikomu. Niech to będzie niespodzianka dla nich. — uległ.
— Nie powiem. Przysięgam. — zawołał ochoczo.
— Dyrektor chce ich przyjąć do Zakonu.
— Ich... — zamilkł na chwilę. — A mnie nie? — zapytał ze smutkiem.
Snape popatrzył na niego rozbawiony.
— Czeka na moją decyzję w tej sprawie.
— Czyli, że pan... że musisz się zgodzić? — zapytał niepewnie.
— Tak, Harry. — powiedział spokojnie.
— To co zgodzisz się... tato? — spróbował ponownie.
— Nie jestem pewien...
— Proszę...
— I tak będziesz wiedział o wszystkim ode mnie...
— Ale tak ładnie proszę...
Snape westchnął i postanowił przerwać męki chłopaka i odpowiedzieć mu.
— Już się zgodziłem. — oznajmił.
— Dziękuję. — krzyknął wesoło Harry.
— Proszę bardzo.
— A co z nazwiskiem? — przypomniał sobie nagle.
— Zostaje Potter... Niestety! Dopóki Czarny Pan nie zginie...
— Już widzę te okładki w gazetach Harry Potter to tak na prawdę Harry Snape.
— Znowu byłoby głośno o tobie. — Snape skrzywił się.
— Ja tam wolę by było cicho. — przyznał Harry.
— Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
Potter przez chwilę się zastanawiał.
— Czy mógłbyś ponownie pozwolić mi na wyjścia do Hogsmeade? Umbridge w tamtym roku moje zniszczyła.
—Owszem, powiem dyrektorowi.
— Dobrze, dziękuję. — zerknął na zegarek i podniósł się gwałtowanie. — Merlinie, już po godzinie policyjnej... Filch znowu mnie pewnie złapie...
— Nie złapie, odprowadzę cię do Gryffindoru. Kiedy mam z tobą kolejna lekcję OPCM?
— Pojutrze.
— Dobrze... Jak ci idzie na eliksrach u Slughorna?
— W porządku... Chyba... Ciągle Cię wychwala... — powiedział. — A pomógłbyś mi czasem z eliksirami jakbyś miał czas? — zapytał niepewnie.
— Jeśli będziesz chciał to tak. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
— Tak, dziękuję. I cieszę się...
— Hmmm? - zapytał nie wiedząc, co chłopak ma na myśli.
— Cieszę się, że pan jest moim ojcem. — wyjaśnił lekko speszony Harry. Snape przyglądał mu się uważnie.
— Nie byłem pewny jak na to zareagujesz... Spodziewałem się wybuchu.
— Może kiedyś tak, ale teraz... jest inaczej.
— Chyba mogę powiedzieć, że jestem dumny ze swojego syna.
— Naprawdę?
— Tak, Harry. Odprowadzę Cię, bo w końcu przeze mnie jutro zaśpisz.
— Dziękuje.
***
Następnego dnia Harry był w bardzo dobrym humorze. Ciągle się uśmiechał... do tego stopnia, że Hermiona podczas obiadu zwróciła na to uwagę:
— Harry, coś się stało? — zapytała z obawą.
— Nie, Hermiono. Czuję się znakomicie.
— Bo ciągle się uśmiechasz... — dokończyła.
— A co mam płakać? Między tobą, a Draco coraz lepiej, Ron się powrócił, eliksiry idą mi całkiem nieźle, zaklęcia niewerbalne też...
— W sumie też prawda. Ja muszę poćwiczyć te niewerbalne. — westchnęła i jadła dalej.
***
Tydzień minął dość szybko i spokojnie. Na OPCM ćwiczyli nadal zaklęcia niewerbalne - wiele osób nadal nie potrafiło rzuć prawidłowo zaklęcia, a jeśli już to tylko raz. Snape próbował nie tracić cierpliwości, a Harry pomagał innym w zrozumieniu na czym powinni się skupić przy rzucaniu zaklęć tego typu.
— Potter! — warknął pewnego dnia Snape. — Możesz mi wyjaśnić dlaczego nic nie robisz?
— Umiem już to, profesorze. — odpowiedział spokojnie.
— I myślisz, że to cię zwalnia z obowiązku ćwiczenia, Potter?
— Nie, profesorze.
— 10 punktów od Gryffindoru. — rzekł nauczyciel.
— Ale to nie sprawiedliwe! — ciągnął Potter.
— 20 punktów od Gryffindoru. Chcesz to dalej ciągnąć, Potter? A i jeszcze szlaban dzisiaj w moim gabinecie.
Harry obraził się i poszedł ćwiczyć z Hermioną.
* * *
Po lekcjach Harry zajrzał do biblioteki i dosiadł się do stolika Draco.
— Co tam, Potter? — zagaił.
— A weź, lepiej nic nie mów...
— Obrona przed Czarną Magią?
— Tak, muszę jakoś odrobić te trzydzieści punktów, bo jak nie to Gryfroni nie dadzą mi żyć.
— I przyszedłeś się po uczyć do biblioteki?
— No, a jak niby inaczej. Nie jestem Hermioną.
— Dobrze by pan zrobił, panie Potter, biorąc się za naukę. — warknął z tyłu Severus. Harry schował twarz w dłoniach.
— Pamiętaj Potter, o 18 w moim gabinecie. Nie spóźnij się. — warknął na odchodne.
— Co on taki zły? — zapytał nagle Malfoy.
— Mnie się pytasz?! — wybuchnął. — Zawsze to mnie się obrywa... takie życie.
* * *
Kilka godzin później...
Harry wyszedł z wieży Gryffindoru i skierował się do lochów.
Zapukał do gabinetu.
— Wejść! — usłyszał suchy głos nauczyciela. Chłopak wszedł. Oprócz profesora w pokoju znajdowała się jeszcze jedna osoba — Elieen Snape. Harry nie miał pojęcia kim jest ta kobieta.
— Dzień dobry. — przywitał się Harry. — To może ja przyjdę później... — zawahał się spoglądając na kobietę.
— Siadaj! — powiedział profesor. Harry usiadł tam gdzie mu kazano i spoglądał to na Snape'a to na nieznajomego człowieka, aż w końcu skierował wzrok na swoje dłonie. Zauważył, że w pokoju jest jeszcze jedna osoba - Moody.
— Cześć, Potter. Jak się masz? — powiedział Szalonooki.
— Dzień dobry. Wszystko w porządku.
— Mam sprawę do ciebie. — rzekł Moody.
— Do mnie? — zapytał zdziwiony.
— Tak, Potter. Przetłumaczyłeś list? — spytał.
— Jasne!
— Masz go przy sobie?
— Jak najbardziej, bo właśnie dzisiaj przejrzałem jeszcze raz i sprawdziłem czy dobrze przetłumaczyłem. Nie mogłem znaleźć kilku odpowiedników w naszym języku i tam są kreski. — podał list z tłumaczeniem. — Wnioskuję, że to przepis na eliksir...
— No, Potter kupa dobrej roboty. Czarne Żniwa — przeczytał tytuł.
— Tak, to wydaje mi się najbardziej dosłowne, bo może być jeszcze czarna słoma, czarne pola...
— Długo nad tym siedziałeś?
— Dwie godziny na pierwowzorze i kolejne cztery w robieniu wszystkiego by to miało jakiś sens.
— Postarałeś się... — Moody był zaskoczony.
— Dziękuję.
— Mam dla ciebie jeszcze coś do przetłumaczenia. — podał Potterowi plik pergaminów. Położył je na biurku i po cichu zaczął czytać je w wężomowie... Coraz szybciej przerzucał karki, czytając też coraz szybciej. W końcu odłożył na bok kartki i zamknął oczy. Był w głębokim szoku.
— Potter... — warknął Moody. — Co jest na tych pergaminach?
Harry otworzył oczy.
— Czarna Magia. — szepnął. — Jak powstała i do czego ma służyć?
— A do czego? — spytał głupio Szalonooki.
— Do cierpienie, bólu. Śmierci. — wzdrygnął się.
— Nie będzie tego tłumaczył. — warknął Snape zabierają pergaminy.
— Tam także jest historia pewnej kobiety... Na niej testowali nowe zaklęcia z działu Czarnej Magii, nazywa się Monique Deniro i nadal żyje.
— Jak to możliwe? — zapytał nieznajomy.
— Musiałbym przeczytać tą historię dokładniej.
— Snape, podaj mu te kartki.
— Czwarta strona. — szepnął Potter.
— Tylko ta, żadnej innej nie będziesz tłumaczyć...
Harry przeczytał cicho w wężomowie podaną kartkę.
— Potter, ta wężomowa jest przerażająca. — rzekł cicho Moody. Harry rzucił mu tylko poirytowane spojrzenie.
— Głownie opisane są tutaj zaklęcia jakie na nią rzucali...
— Jak przeżyła?
— Nie przeżyła. Umarła, lecz potem jakiś mag ją przywrócił do życia i tak się stała pierwszym wampirem- czarodziejem. Później opisane jest to jak się przystosowywała do nowego życia umarłej. Coś w tym stylu.
Harry nagle kichnął, potem jeszcze raz i kolejny.
— Potter, może warto tak pójść do pani Pomfrey? — sarknął Moody.
— Nie, to coś innego. — znowu kichnął, Szalonooki podszedł bliżej. Harry natychmiast poderwał się i w mgnieniu oka znalazł się przy ścianie jak najdalej Moody'iego.
- Jest pan cały w pyłkach. Jestem na niego uczulony. — wyjaśnił, wycierając oczy, który zaczęły łzawić.
— Nie płacz, Potter.
— To kolejna moja reakcja. Niech pan się pozbędzie tego zapachu.
Snape spojrzał z oczekiwaniem na starszego czarodzieja.
— Jak ty mnie czasem wkurzasz, Potter. — machnął zaklęcie odświeżające.
— Dziękuję. — szepnął nadal stojąc pod ścianą.
— Dobra, nie ważne... Ile czasu potrzebowałbyś na przetłumaczenie całości? — wskazał na pergaminy na biurku Snape'a. — Trzy dni?
— Trzy dni? — zaśmiał się. — Przez trzy dni to ja nawet nie miałbym podstawowej wersji.
— Tydzień? — drążył.
— Nie wiem. Mam też naukę... A to jest bardzo czarna magia.
— Do czego jest wam to potrzebne? — zapytał Snape.
— Musimy wiedzieć co to jest.
— Porozmawiam z Dumbledore'em i dopiero wtedy zdecydujemy czy Potter będzie to tłumaczyć. — oznajmił Nietoperz.
— Jak chcesz, Snape. Jeszcze raz dzięki za list.
Harry nie słuchał go już od kilku chwil. Nagle zrobiło mu się słabo, a blizna zaczęła go palić. Voldemort był zły, bardzo zły.
— Potter, słyszysz mnie? — warknął Moody.
— Co? Słucham... — powiedział cicho.
— Jesteś blady... Nic ci nie jest?
— Voldemort jest wściekły...
— I?
— I myślisz, że jak się wyżywa? — warknął chłopak.
— Na Śmieriożercach? — tutaj spojrzał wymownie na Snape'a, który spiorunował go wzrokiem.
— Na mnie. — przyłożył dłoń do blizny i syknął z bólu.
— Snape, zrób coś! — krzyknął auror.
— Nic nie da się zrobić. — odparł.
Harry zdjął swoją dłoń z blizny. Była zakrwawiona. Potter skrzywił się.
— Potter, ty krwawisz! — krzyknął Szalonooki.
— Spokojnie. — szepnął chłopak odchylając się na krześle w tył. — To zaraz minie.
— Snape, pomóż mu. — ponownie wykrzyczał.
— Ja nie mogę nic zrobić. — warknął cicho Snape.
— Szalonooki, uspokój się. Nic mi nie jest...
— Przecież widzę...
— Na prawdę... Bywało gorzej. — mruknął wracając do normalności. — Widzisz, już dobrze...
— Oprócz tego, że powstrzymujesz ból oklumencją... — dodał Snape.
***
Kilka godzin wcześniej Voldemort cieszył się z opanowania Magii Umysłu. Teraz był wściekły, ponieważ nie mógł dostać się do umysłu Pottera. Gdy tak siedział i myślał wpadł na pewien pomysł... Jeśli nie mogę wejść do jego umysłu, to może przez tą bliznę da się coś zrobić.
***
— Coś jest nie tak... — mruknął Potter.
— Co się dzieje? — zapytał Snape coraz bardziej zmartwiony sytuacją.
— To co robi Tom...
Nagle po jego ciele przeszedł straszny ból. Osunął się na podłogę. Jego ciałem poruszały drgawki. Był niezdrowo biały, rzucał się we wszystkie strony. Snape w ciągu sekundy znalazł się przy synu. Podtrzymywał jego głowę.
— Moody, zafiukaj po dyrektora. — wrzasnął.
Szalonooki okręcił się szybko wokół własne osi i zafiukał do dyrektora.
Elieen doskoczyła do swojego syna, pomagając w podtrzymywaniu swojego wnuka.
Severus szybko przywołał zaklęciem eliksir zmniejszający ból. Wlał siłą do gardła Harry'ego płyn. Ten nadal wyginał się w łuk i krzyczał.
— Severusie! — krzyknął Dumbledore wchodząc do gabinetu.
— Nie wiem co mu jest. — odkrzyknął Snape.
— Odsuń się, Severusie.
— Dumbledore! - warknął Nietoperz.
— Moody, idź po panią Pomfrey. — rozkazał Albus.
— Severusie odsuń się!
— Nie!
— Proszę, Voldemort opętał Harry'ego. Jeśli Harry się podda to wtedy Tom cię zobaczy. Odsuń się.
Severus przez chwilę jeszcze się zastanawiał, po czym podniósł się i odszedł zaciskając dłonie w pięści.
— Harry... Walcz! Dasz radę! — mamrotał dyrektor w przerwach między rzucaniem zaklęć.
— Potter! — wrzasnęła Pomfrey wchodząc do pokoju. Była przerażona.
Harry zaczął wydawać z siebie słowa w wężomowie.
— Ile jeszcze? — spytała słabo Elieen.
— Nie mam pojęcia. — szepnął dyrektor. — Harry! Proszę cię!
Po chwili Potter krzyknął jeszcze raz po czym zamilkł. Z ust wypływała mu krew tak samo jak z blizny.
— Potter... Słyszysz mnie? — zapytała po chwili Pomona.
Nie odpowiedział. Oczywiście, że ją słyszał, ale nie miał siły na nic. Pomfrey rzuciła kilka zaklęć i krew zniknęła, po czym wyczarowała magiczne nosze i przeniosła chłopaka do Skrzydła Szpitalnego. Severus chciał za nią pójść, jednak Albus go zatrzymał.
— Harry jest słaby teraz i lepiej, żebyś się mu nie pokazywał. Nie chcemy, by Voldemort się dowiedział, że zajmujesz się Harry'm Potterem. — rzucił. — Nie sprzeciwiaj się, proszę. — powiedział twardo akcentując ostatnie słowo.
Moody już dawno się teleportował z powrotem do pracy w ministerstwie.
Severus wściekły usiadł przy biurku, jego matka na przeciwko.
— Severus, zobaczysz nic mu nie będzie... — zacząła mówić. — Mówiłeś, że to potężny czarodziej. Da radę. — pocieszał go.
— Nawet nie mogę do niego iść. Przeklęty Dumbledore. — Snape odwrócił wzrok.
____________________________
Jako, że do końca pierwszej części Trylogii Superheroes zostało 5 rozdziałów (rozdział 30 będzie w dwóch częściach) zamieszczam pierwszy spoiler(zwiastun) części drugie. Piszcie śmiało co o nim myślicie i czy ciekawią was przygody Złotej Trójcy w Harry Potter i Magia Żywiołów.
____________________________
SPOILER DRUGIEJ CZĘŚCI OPOWIADANIA (HP i Magia Żywiołów.)
Po ostatnich wydarzeniach w Hogwarcie Harry rozpoczyna przygodę swojego życia. Ma niewiele czasu, aby odnaleźć i zniszczyć horkruksy. Wraz z przyjaciółmi przygotowuje się do panowania nad najpotężniejszą magią na świecie - Magią Żywiołów. Czuje, że śmierć Dumbledore jest zwykłą sztuczką. Czy mu się uda zapanować na sobą i zdobyć Magię Żywiołów oraz czy pokona raz na zawsze Voldemorta? Czy tajemniczy list od ojca pomoże mu w zagłębieniu znajomości? Czy tylko Wielka Brytania jest zagrożona i już nikt nie będzie bezpieczny? Czy Severus Snape nie podda się w najważniejszym dla świata momencie? Na te pytanie znajdziecie odpowiedź czytając drugią część Trylogii Superheroes - Harry Potter i Magią Żywiołów. Akcja, humor, dreszczyk emocji, śmierć... Życie! To i jeszcze więcej już od maja 2015.
EDIT: 2015/08/23
EDIT: 2017/12/15
EDIT: 2017/12/15
I w takich momentach kocham Facebooka.
OdpowiedzUsuńGdyby nie on, nie dowiedziałbym się, że pojawił się nowy rozdział.
Co do rozdziału - jest świetny! Nie mogę się doczekać, co będzie w następnych. Tobiasz Snape wydaje mi się być dość ciekawą postacią. Nie mogę się doczekać ( wiem, powtarzam się ) reakcji Rona i Hermiony na wiadomość o ojcu Harry'ego.
Pozdrawiam!
PS: Jakby coś to tutaj " stara " Wingardium Leviosa, zmieniłam nick:)
UsuńFajny rozdział.Wenki,
UsuńFanka:33
Nieeee dlaczego nie pozwala mu Dumbeldore iść?! Dupek z Albusa :'(
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozmowa dobrze się układa, Vodemort wyrzywa się na Harrym przez bliznę i tak cieakwe jak Ron zareaguje jak się dowie, że Severus jest jego ojcem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie