14 mar 2015

Rozdział 26


Rozdział 26
"Turn. Emotion.[1]"





Harry spędził cały tydzień w szpitalu. Codziennie odwiedzało go kilka osób, ale nikt nie wiedział co tak naprawdę się stało.

Każdy mięsień w jego ciele bolał. Oddychanie i poruszanie kończynami sprawiało mu trudność. Praktycznie przesypiał większość dnia. Kilka razy odwiedził go Dumbledore. Ale oni razu jego ojciec się nie pojawił. Trochę to dziwiło Harry'ego. Wcześniej tak martwił się o mnie, a teraz co?! Potter czekał na niego codziennie, lecz ten nie przyszedł.



***



Draco zastanawiał się czemu od tygodnia Mistrz Eliksirów chodzi taki zły. Na lekcjach obrywało się nawet im - Ślizgonom. Co było nie do pomyślenia! Do tego czuł się dziwnie... Nie mógł przestać myśleć o Granger. Ona jako jedna z niewielu go zaakceptowała. To dzięki niej jest teraz tym kim jest. A do tego czuł się dobrze w jej towarzystwie. Ten rok będzie dziwny!



***

Ron Weasley odwiedzał swojego przyjaciela w Skrzydle Szpitalnym. Siedział zazwyczaj do momentu, w którym pani Pomfrey go nie wyrzucała. Jego przyjaciel wydawał się smutny, przygnębiony. On sam czasami też tak zaczął się czuć. Przez kolejny tydzień próbował zwrócić uwagę Hermiony na siebie, ale oczywiście nie udało mu się. Naprawdę mu się podobała. Zauroczyła go. Widział nie raz jak rozmawia z Malfoyem i wtedy zalewała go fala zazdrości. Było widać, że bardzo się polubili. Próbował przekonać Ginny by ta z nią porozmawiała, ale nawet siostra mu odmówiła. Powoli jego życie stawało się monotonne.



***

Hermiona Granger od kilku dni zachowywała się inaczej - flirtowała z Draco Malfoyem. Czuła się taka pewna siebie, jak nigdy dotąd. Martwiła się także o Harry'ego, który spędzał już kolejny tydzień w szpitalnym łóżku. Nikt nie chciał jej powiedzieć co się stało.



***

Po dwóch tygodniach Harry dowiedział się, że może wrócić do swojego dormitorium. Bardzo się ucieszył. Około dziesiątej, gdy trwały lekcje, opuścił Skrzydło Szpitalne i udał się do wieży Gryffindoru. Pani Pomfrey powiedziała mu, że od jutra zacznie uczęszczać na zajęcia. Sporo już opuścił. W czasie obiadu odwiedziła go profesor McGonagall i powiedziała, że nauczyciele pomogą mu w zaległościach. Najbardziej się cieszył z tego, że jutro zobaczy ojca.



* * *

Rano

Wczoraj, gdy tylko Gryffindor dowiedział się, że Harry powrócił, odbyła się impreza. Sam jeszcze nie był w najlepszej formie i zmył się około dwunastej w nocy. Spojrzał na dzisiejszy plan: 

Transmutacja, 

ONMS, 

OPCM, 

OPCM,

 Eliksiry, 

Eliksiry.

Ubrał się i zszedł na śniadanie. Kilkoro uczniów z innych domów powitało go z radością. Uśmiechał się dając tym samym znać, że wszystko jest w porządku. Spojrzał na stół nauczycielski. Dumbledore mrugnął do niego, profesor Sprout uśmiechała się podobnie jak inne nauczycielki. Snape nawet na niego nie spojrzał, patrzył się nieobecnym wzrokiem przed siebie z wyrazem kamiennej twarzy.



— Dobrze, więc dzisiaj zaczniemy transmutację siebie. — rozpoczęła profesor Transmutacji. — Jest to dość trudna część materiału w tym roku, ale mam nadzieję, że poradzicie sobie z tym. Musicie być bardzo skupieni przy wypowiadaniu formuł. Jeden błąd i zła transmutacja. Panno Granger i Panie Potter zapraszam was na środek. Zaprezentujecie innym o co chodzi. - wywołani podeszli do profesor McGonagall, zaczęła im tłumaczyć co mają zrobić. - Potter, panna Granger rzuci na ciebie zaklęcie, które transmutuje cię w kota.

— Dobrze, pani profesor.

— Uważajcie! — powiedziała do klasy.

Po chwili Potter zamienił się w czarnego kota z lśniącym futrem i zielonymi oczami.

— Merlinie! Jaki słodki! — ryknęło kilka dziewczyn.

— Panno Granger proszę przywrócić pana Pottera do normalności.

Hermiona kiwnęła głową i po chwili Harry powrócił do formy człowieka.

— I jak? — zapytała.

— Ciekawe doświadczenie. — zaśmiał się Harry.

— Potter, zostań na chwilę. — rzekła Minerwa, gdy lekcja się skończyła.

- Tak, pani profesor?

- Jutro zebranie zakonu o godzinie 17 w gabinecie dyrektora zabierz ze sobą Granger i Weasleya. Chcę ci także powiedzieć, że dyrektor zdecydował, że będziesz miał lekcje dodatkowe z kilku przedmiotów byś mógł wszystko nadrobić.

- Dobrze, pani profesor.

— Przyjdź w sobotę do mojego gabinetu o jedenastej to poćwiczymy. Możesz iść, bo teraz masz obronę o ile się nie mylę. Nie spóźnij się.

— Dziękuję, do widzenia.

— Do widzenia, panie Potter.

Mimo iż szedł szybko to i tak spóźnił się, Snape był już w sali.

— No, proszę. Pan Potter zaszczycił nas swoja obecnością. 10 punktów od Gryffindoru za spóźnienie. Zajmiesz swoje miejsce, czy mam odebrać kolejne punkty? — warknął.

Harry ze złością usiadł przy swojej ławce. Wyjął podręcznik, pergamin i pióro, a Snape zaczął dyktować im notatkę o obronie przed zaklęciami Czarnego Nilu*.

Gdy skończył uśmiechnął się złowieszczo i rzekł:

- To teraz sprawdzimy czy uczyliście się na dzisiaj. Potter! Powiedz mi co to są zmiennokształtni?

Zmienno-co?!

— Profesorze, ale jego nie było na tych zajęciach. — powiedziała Granger.

— Ktoś Cię pytał o zdanie, Granger? Gryffindor zaraz straci kolejne 10 punktów. Potter, wiesz czy nie?

— Nie, profesorze. Ostatnie tygodnie spędziłem w Skrzydle Szpitalnym.

— Tam też mogłeś się uczyć. 20 punktów od Gryffindoru za twoje żałosne tłumaczenia.

— Nie byłem w stanie. — warknął chłopak.

— Achh... Tak... Nie byłeś w stanie. — zakpił. — 10 punktów za bezczelność od Gryffindoru.

— Dlaczego? — zaczął krzyczeć.

— Nie krzycz na mnie, Potter. Kolejne 10 punktów od Gryffindoru.

— Niech pan przestanie. — zawołał Weasley.

— Weasley nie będziesz mi mówić co mam robić!

Ślizgoni prawie płakali ze śmiechu. Harry zwijał się ze złości. Czuł, że zaraz wybuchnie.

— To, co jeszcze powiesz, Potter? Może... co powoduje zaklęcie Dediko*?

— Nie wiem, profesorze. — warknął chłopak pocierając nerwowo usta.

— Nie wie pan... — zaśmiał się podle Snape.— 10 punktów od Gryffindoru.

— Profesorze! — szepnęła Hermiona.

Harry nagle wstał, popatrzył smutno na profesora i podążył w stronę drzwi. Wszyscy patrzyli na niego.

— Jeśli teraz wyjdziesz to Gryffindor straci 100 punktów, Potter.

— Tak czy tak do końca lekcji tyle by stracił tylko za to, że żyję, więc niech pan robi, co chce. — wyszedł trzaskając drzwiami.

Snape'a zamurowało. Patrzył w punkt, gdzie przed chwilą zniknął Harry.



— Rozdam wam testy. — warknął nagle. Do końca lekcji nie skomentował wyjścia Pottera. Wszyscy o tym szeptali. Chłopak rzeczywiście wyglądał jeszcze na chorego i słabego. Na kolejnej lekcji także się nie pojawił. Severus nie znalazł go przez przerwę, a naprawdę chciał z nim porozmawiać. Na eliksirach Potter się już pojawił. Wszyscy rozmawiali o akcji na OPCM z nim w roli głównej. Zapytał się Hermiony czy rzeczywiście Snape odjął mu te 100 punktów. Gdy odpowiedziała, że nie, ulżyło mu.

Po skończonych lekcjach wybrał się do dyrektora, na prywatne spotkanie.

W gabinecie nikogo nie było. Rozejrzał się dokoła, ale nie zauważył nic dziwnego. Po chwili z kominka wyszły dwie osoby - Albus Dumbledore i Severus Snape.

— Witaj, Harry.

— Dzień dobry, dyrektorze.— opowiedział Harry nie patrząc na ojca. — Chciał mnie pan widzieć.

— Tak, Harry. Severusie zaraz dokończymy... Zostań z nami. Wiesz, że jutro jest spotkanie zakonu?

— Tak, profesor McGonagall mi powiedziała. — pokiwał głową.

— To dobrze. Dzisiaj dam ci tylko zadanie do wykonania. — podał mu pergamin, na którym widniało jedno zdanie.

Musisz wyciągnąć z profesora Slughorna wspomnienie o tym jak Tom pyta go o horkruksy.

— To bardzo ważne, Harry. Bez tego nie pójdziemy dalej. Jasne?

— Tak, dyrektorze.

— Chciałbyś mi coś powiedzieć? — zapytał nagle zmieniając temat.

— Nie.

— Słyszałem o twoim zachowaniu na OPCM. — Severus prychnął.

— Tak. - westchnął Harry.— Chyba już wszyscy o tym wiedzą. Czy to wszystko?

— Tak, Harry.

— Przyjdź do mojego gabinetu, jak będziesz miał czas. — wtrącił Severus.

— Obecnie takiego nie posiadam. — warknął.— Muszę odrobić te 60 punktów z dzisiaj i kolejne 40 z przed trzech tygodni.

— 100 punktów musisz odrobić? — zdziwił się Albus patrząc uważnie na Snape'a.

— Tak, mogę już iść? — Harry chciał jak szybciej wyjść z gabinetu.

— Oczywiście.

— Do widzenia. — rzucił wychodząc.

Severus został w gabinecie dyrektora.

— Severusie, nie myślisz, że postąpiłeś zbyt surowo? — zapytał po chwili dyrektor.

— Nie wiem. — szepnął.

— Napraw to jakość, a teraz dokończmy naszą rozmowę...



* * *



Następnego dnia Harry miał Eliksiry, OPCM, Transumatację. Na eliksirach nic ciekawe to się nie działo. Slughorn zaprosił go do Klubu Ślimaka.

Przygotowywał się na najgorsze. Lekcję obrony. Zebrał się w sobie i wszedł do klasy Snape'a. Nie było go jeszcze. Odetchnął i usiadł w swojej ławce wraz z Neville'em.

— Mam nadzieję, że nie zabierze ci znowu tylu punktów. I to za co? — zagaił Longbottom.

— Dzisiaj może za oddychanie. — westchnął zirytowany. — Neville mam dość.

— Cisza!— warknął wchodząc do klasy Snape.

Na początku lekcji oddał klasie sprawdziany. Po minach niektórych można była wywnioskować, że nie szczędził im swoich uwag.

— Weasley następnym razem to upiory Cię zjedzą zanim ty wymyślisz zaklęcie.

Podszedł do ławki Harry'ego i Neville'a. Nachylił się zaczął mówić:

— Longbottom, czy ty mnie w ogóle słuchasz? — powiedział cicho podając mu test. Harry zaś wpatrywał się w blat ławki. Wiedział, że zaraz mu się oberwie. 

Podał mu jedynie pergamin i poszedł dalej. Harry odczytał:

Na kolejnej lekcji musisz napisać ten sprawdzian. Powiedziałem Minerwie, że Cię nie będzie. Sprawdź u Longbottoma jak wygląda sprawdzian. Dam ci taki sam.

Harry nie dowierzając czytał tę notatkę. Westchnął i zajrzał do sprawdzianu Neville'a.

— I jak Neville? — zapytał.

— Zobacz sobie. — dał mu pergamin.

Do końca lekcji ani razu Snape się do niego nie odezwał. Gdy zabrzmiał dzwonek Harry podszedł do Hermiony i powiedział:

— Nie będzie mnie na Transmutacji.

— Czemu?— zapytała zdziwiona.

— Musze napisać sprawdzian z OPCM.

— Okej, na razie.

— Pa.

— Potter, idź na razie na przerwę a po dzwonku mam cie widzieć z powrotem. Usiądź w pierwszej ławce.

— Dobrze, profesorze.— wycedził i wyszedł.





Usiadł w pierwszej ławce przy biurku - tak Snape mu pokazał. I dostał swój test. Severus miał teraz lekcje z pierwszym rocznikiem Kurkonów i Ślizgonów. Pisali także jakiś test.

Harry skupił się na swoich pytaniach. Po dwudziestu minutach skończył. Podniósł rękę.

Snape rzucił Muffiato wokół nich i zapytał:

— Tak?

— Skończyłem, profesorze.

— Dobrze. — podał mu kolejny pergamin zabierając test.

Zostań do końca tej lekcji. Po niej chciałbym z tobą porozmawiać. Nie wymiguj się brakiem czasu. Masz zostać, a teraz po prostu posiedź.

Harry odpisał:

Dobrze zostanę, czy mogę wyjąć sobie zielarstwo? Musze się pouczyć na poniedziałek.



Nie. Lepiej żebyś nic nie wyjmował. Ślizgoni będą się ciekawić. Dam ci jeszcze jeden test do rozwiązanie. Nie było cie gdy go robiłem. Z zaklęć niewerbalnych - teoria.



Dobrze.

Harry dostał kolejny test. Skończył po 10 minutach i do końca lekcji siedział nic nie robiąc. Zauważył, że Snape sprawdza jego poprzedni test. W pewnym momencie wpisał wybitny i podał go synowi. Ten wytrzeszczył oczy. To niemożliwe.

— Coś nie tak?— zapytał Sev.

— W-wybitny? — wyjąkał Harry.

— Tak. Odpowiedziałeś na wszystko dobrze, więc co innego miałem ci postawić?

— Nie wiem. Po raz pierwszy pan mi postawił taką ocenę.

— Zasłużyłeś na nią. Skończyłeś tą o niewerbalnych?

— Tak. — Podał mu ją.

— Zaraz sprawdzę.— mruknął. Po chwili wystawił Wybitny.

— Za dwie minuty kończycie. — powiedział do klasy. — Zadowolony z oceny? — zwrócił się do Pottera.

— Tak, profesorze.— wydukał zdziwiony.

— Świetnie. Zbieram. — warknął do uczniów.



Gdy sala opustoszała, Severus odezwał się:

— Chodźmy do mojego gabinetu.

— Dobrze. — spuścił głowę.

Po kilku minutach byli już sami w gabinecie.

— O czym chciałeś ze mną porozmawiać? — zapytał sucho.

— O tym jak mnie traktujesz. — warknął Snape.

— A jak cię traktuję?

— Nie okazujesz mi szacunku. — wycedził.

— Okazuję ci szacunek.

— To wytłumacz swoje zachowanie na tej pamiętnej lekcji OPCM.

— Zabrałeś mi za nic te punkty. Nie byłem w stanie nawet ruszać rękoma przez tydzień. Ale ty oczywiście o tym nie wiesz. Nie było cię. — powiedział z żalem. — Nie miałem jak się uczyć. Nie byłem w stanie, całe dnie praktycznie spałem, a pani Pomfrey zabroniła mi robienia czegokolwiek.

— Rozumiem, dlaczego wyszedłeś?

— Nie chciałem stracić kolejnych punktów za to, że żyję.

— Mogłem ci zabrać te 100 za wyjście.

— Ale nie zrobiłeś tego. Jednak w tamtej chwili było mi wszytko jedno. Cieszyłem się, że cię w końcu zobaczę, a tu proszę na powitanie 60 punktów.

— To tyle?

— Tak, to chyba na tyle. Mogę już iść by zrobić dodatkową pracę na Transmutację?

— Nie.— powiedział twardo.— Czemu robisz?

— Bo Gryfoni nie dają mi żyć. Muszę coś zrobić, aby odzyskać te punkty.

— Aż tak ci zależy?

— Tak. — odpowiedział poważnie.

— McGonagall mówiła ci o lekcjach dodatkowych?

— Tak, powiedziała, że mi pomoże.

— Inni nauczyciele też. Pomona, Hagrid, Flitwick.

— Miło z ich strony. Będę wdzięczny.

— Ja także.— dopowiedział.

— Naprawdę?— spytał niezbyt zadowolony z tego.

— Owszem. Obrona i Eliksiry.

— Merlinie! To możemy się pożegnać z Pucharem Roku. Gryffindor mnie zamorduje. — zaczął panikować.

— Uspokój się. Nie będę ci zabierał punktów na tych lekcjach.

— Jakoś nie wierzę.   — mruknął.

— Potter!— warknął — Harry... powiedz mi dlaczego nie chcesz się ze mną widzieć? Dlaczego nie chcesz rozmawiać?

— Nie ważne.— odwrócił wzrok.

— Dla mnie ważne. — oznajmił patrząc uważnie na syna.

— Myślałem, że może choć trochę będzie lepiej na lekcjach u ciebie, a jest jeszcze gorzej. — westchnął.

— Nie przyszło ci do głowy poprosić mnie o przywrócenie tych durnych punktów?

— Poprosić...? To niewykonalne.

— Skoro tak to widzisz...

— Hmmm? — Harry spoglądał na nauczyciela z dziwieniem.

— Trochę nauki ci się przyda. — zakpił— Nic ci się nie stanie jak poodorabiasz te punkty przy książkach.

— Tak, aż do lekcji z tobą. Wtedy stracę pięć razy więcej niż zdobędę na zajęciach. — wytłumaczył.

— Merlinie, Harry... Irytujesz mnie... — westchnął chowając twarz w dłonie.

Potter poczuł się jakby dostał w twarz.

— To już pójdę, jak tak panu przeszkadzam. — powiedział wstając.

— Wracaj tu, ty durny dzieciaku.

— Irytuje pana, więc sobie pójdę, bo jeszcze – nie daj Boże – się pan zdenerwuje. — zakpił.

— Chciałem z tobą porozmawiać. — oznajmił Snape

— Sam powiedziałeś, że... cię irytuje. To jednoznaczne do "wynoś się".

— Ale nie dla ciebie.

— A to czemu?

— To oznacza dla ucznia... owszem wynoś się, ale chyba nie dla syna, co?

— Nie wiem. — przyznał.

Harry zawahał się. Nie wiedział, co ma teraz zrobić.

— W niedzielę zaczniemy nadrabiać materiał z lekcji na których Cię nie było, a teraz musimy kończyć, bo niedługo zebranie zakonu. A ty musisz coś jeszcze zjeść i się przebrać. Idź do wieży przebrać się i przyjdź do moich komnat, tam zjesz obiad. A co do punktów?

— Nawet jeśli bym cie poprosił to i tak by nic nie dało. — westchnął Potter. — Nie zabieraj za wiele.

— 20 punktów... — Harry spojrzał błagalnie na ojca— ...dla Gryffindoru.

— Dziękuję. O 20 mniej do odrobienia.

— Idź się przebrać.



***



— Co chcesz na obiad? — zapytał Snape, gdy Harry znalazł się w komnatach ojca.

— Nie jestem za bardzo głodny. 

— Idź i zafiukaj do kuchni. Masz coś zjeść. — powiedział siadając na kanapie z książką.

Harry westchnął – wiedział, że nie wygra.

Po kilku minutach był gotowy do zebrania Zakonu. To właśnie dzisiaj mieli się dowiedzieć członkowie o ich pokrewieństwie. Westchnął po czym razem z ojcem podążył do gabinetu dyrektora Hogwartu. W pokoju znajdowało się już kilka osób. Dyrektor przywitał ich radośnie:

—Severus! Harry! Proszę siadajcie.

Ron i Hermiona także siedzieli przy stole.

—Harry, dlaczego tu jesteśmy. —zapytała Granger.

Harry usiadł obok Snape'a i odpowiedział.

—Za moment się przekonasz.— odpowiedział zdawkowo Harry. — Nie tylko o tym.—dodał po chwili.

W ciągu kilku minut w gabinecie byli już wszyscy. Albus rozpoczął:

—Dzisiaj mamy kilka informacji do przekazania. Muszę wam powiedzieć, że są ściśle tajne. Dlatego są tutaj tylko zaufane osoby.

—To coś ważnego? — zapytała przejęta Molly.

—Tak, myślę, że tak. To coś sprawi, że inaczej będziemy postrzegać pewne osoby.

—Dumbledore przejdź do konkretów. — zirytował się Moody.

—Jestem biologicznym ojcem Harry'ego. — powiedział gładko Severus.

—JAK? —zdziwił się Lupin.

— Lupin, chyba nie muszę ci tłumaczyć jak...

— Nie, nie. — dodał szybko Remus.— Chodzi mi o to dlaczego dopiero teraz...

—Może, Severusie przybliżymy im twoją historię.— zagaił Dumbledore. Snape kiwnął głową.

—Małżeństwo Lily Evans i Jamesa Pottera nigdy nie istniało.

— Co? — wyrwało się Tonks.

— Było fałszywe i zostało stworzone tylko na potrzeby przepowiedni. — mówił dyrektor. — To był mój pomysł. To ja wybrałem dzieci, które narażę na niebezpieczeństwo. Wykorzystałem fakt, że Lily zaszła w ciążę z Severusem. O tym dowiedziałem się od Lily. Więc tylko trzy osoby - ja, Lily i Severus - wiedziały prawdę. Severus nie miał wyboru, nie dałem mu go - nie mogłem stracić szpiega. Dlatego Harry nie dorastał u ojca. Wraz z Severusem postanowiliśmy mu powiedzieć...  w sumie to ja postanowiłem, bo Severus chciał mu już wcześniej powiedzieć...  Wymyśliłem, że zrobimy to na początku tego roku szkolnego. Jednak Harry sam do tego doszedł. W ostatnich dniach wakacji odnalazł pamiętnik Lily, a tam całą prawdę. Jeszcze jedna ważna sprawa. — westchnął. —Wielka Przepowiednia nigdy nie istniała.

— Albusie! — wciągnął gwałtownie powietrze Syriusz.

—Syriuszu, to czego pilnowałeś na zmianę z Remusem to właśnie TA przepowiednia.

—Merlinie! — szepnął zdziwiony Remus.

—To jest nasza Zaginiona Przepowiednia. To przez nią mam takie życie.— rzekł Potter.

—Czyli Severus jest ojcem Harry'ego? —wtrąciła Minerwa.

—Zgadza się. — odparł.

—To dlaczego zabrałeś te punkty Harry'emu?— wyleciała z pytanie.

—I ty kobieto o tym?! — westchnął Severus.

— Ciekawe dlaczego nie jesteś w Slytherinie... — rozmyślał na głos Syriusz.

— Tiara chciała mnie tam umieścić, ale ja nie chciałem. — oznajmił Harry.

—Och! —zdziwia się McGonagall. —No panie Potter, teraz będę mogła zgłaszać pańskie wybryki ojcu. I wreszcie będzie jakiś odzew... Mam nadzieję.

Snape posłał jej ironiczny uśmieszek. Wszyscy spojrzeli niepewnie to na Snape'a to na Harry'ego. Ten pierwszy odezwał się w końcu:

— Przecież nic mu nie zrobię.— zapewnił. — Nie patrzcie się tak...

— To w takim razie jak... — zaczął Potter.

—Wymyślę coś...

—Zgoda. Tylko nie zabieraj punktów. Błagam.

—Zastanowię się.

—Severusie, ostrzegam cię. — warknęła Minerwa, na co Snape zaśmiał się. ZAŚMIAŁ SIĘ PO RAZ PIERWSZY PUBLICZNIE. Zakon popatrzył na niego zdziwiony.

—Oj, Minerwo. Nie do twarzy ci z wrogością.

—Upiłeś się? —zagaiła zdziwiona jego rozbawieniem.

—Nie, raczej nie.—mruknął Harry sam nie wiedząc skąd to rozbawienie.

—Widzisz... — wskazał na Pottera. —mówi prawdę, co jest zjawiskiem niezwykłym. Nie mogę mieć dobrego humoru?

—To chyba po raz pierwszy.— powiedział cicho Moody.

—A żebyś wiedział, Moody. A jeszcze coś. Te dokumenty, które zostawiłeś nie będą przetłumaczone.

—Ale...

—Nie będzie tego tłumaczył. — warknął.

—No, dobrze. Dobrze.

—Nie będę musiał tego tłumaczyć? — Harry zwrócił się do ojca.

—Nie.

— Super. — rzekł z ulgą.

—Macie jeszcze jakieś pytania?

—Jak się to panu udało ukryć? — zapytał Malfoy.

—Jestem dobrym aktorem.

— Widać. — szepnął Szalonooki.

—Moody, nie psuj humoru.

—Severusie... — zaczęła delikatnie Minerwa.— A te punkty?— nie odpuszczała. —Odebrać je tak własnemu synowi? To niesprawiedliwe! On leżał w szpitalu, a ty nawet nie odwiedziłeś go.

— Dumbledore mi zabronił.— krzyknął Severus, po chwili się jednak opanował i dodał spokojniej. — Nie mogłem go odwiedzić.

—Albusie...

— Droga Minerwo, a gdyby Voldemort chciał sprawdzić, co u jego sługi to jak Severus by się wytłumaczył, co robi przy Harry'm?!

—Nie pozwoliłeś mu nawet raz go zobaczyć... to... to...

—Tak?

— Nieludzkie.

—Dlatego cie nie było? — zwrócił się Harry do ojca. On tylko kiwnął głową.

—Zabrał mi pan matkę, a teraz i ojca? — powiedział wściekle Harry.

—Harry, uspokój się. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz. — rzekł spokojnie Albus.

Severus popatrzył na syna badającym wzrokiem.

—Uspokój się, proszę.—powiedział łagodnie. Ron otworzył usta ze zdziwienia. Po raz pierwszy słyszał taki ton głosu u swojego nauczyciela.

Hermiona klepnęła go w ramię.

—Harry, wysłuchaj mnie... Dyrektor mi cie nie zabierze, jasne? Nie pozwolę na to.

— Jasne... 

Nagle wszystkie kobiety zaczęły zaszlochać. Seveus popatrzył na nie zdziwiony.

— Powiedziałem coś nie tak? — zapytał niepewnie.

—Ohhhh... Severusie... — załkała Molly.

—To było piękne. —dopowiedziała Minerwa.

— Niespodziewane.   — dodał Remus.

— No cóż, jednak nadal nie wiem czemu płaczecie... — popatrzył na nie jak na wariatki.

— To było wzruszające. — dopowiedziała Tonks.

—Dzięki, tato. — odezwał się Harry.

Ron i Hermionę zamurowało na słowo "tata" i to zwrócone do Nietoperza.

— Za co? Na Merlina!

—Za to co powiedziałeś.

— Ach, to nie ma sprawy. — nachylił się do syna i powiedział szeptem. — Wytłumacz mi dlaczego one płaczą.

—Powiedziałeś coś co je wzruszyło. I mnie też. To wskazuje że o mnie dbasz i nie pozwolisz aby mi się działa krzywda.

—To chyba logiczne...

—Dla mnie to nowość.

—Rozchmurzcie się. — powiedział cicho Snape. Zaśmiały się.

— Teraz kolejna kwestia tego spotkania... —zaczął dyrektor. — Dzisiaj do Zakonu dołączy kilka osób.

Hermiona i Ron wciągnęli powietrze.

—Harry, Ron i Hermiona. - to są moi kandydaci.

— Hermiono?

—Oczywiście.

— Ron?

— Jasne!

— Molly?

— No nie wiem, a Severus się zgadza by Harry...

—Zgodziłem się już dawno. Tak czy tak jest tego częścią. Nie mogę go odsuwać.

—No to niech będzie.

Harry, Ron i Hermiona złożyli wieczną przysięgę.

—Mam jeszcze jedną sprawę, chcę by Gwardia Dumbledore'a także pełnoprawnie dołączyła do nas. Oraz chciałbym, aby Harry wznowił spotkania.

—Wiele osób już odeszło... — powiedziała Hermiona.

— Postarajcie się znaleźć jakiś członków. —rzekł dyrektor. —Bądźcie ostrożni. Harry?

— Słucham, dyrektorze.

—Poprowadzisz znowu GD?

— Z przyjemnością.

—Dziękuje. —dyrektor uśmiechnął się.


_________________
[1] Turn. Emotion. (ang.) = Zakręt. Wzruszenie. (pol.)

EDIT: 2015/08/23
EDIT: 2017/12/16

5 komentarzy:

  1. Ten rozdział był chyba jednym z najlepszych, jakie napisałaś!
    Czekam na kolejne!
    Nie umiem więcej napisać. Śpiąca jestem...
    Dobranoc i pozdrawiam,
    Arachne.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Harry, wysłuchaj mnie... Dyrektor mi cię nie zabierze, jasne? Nie pozwole na to."Ojej jakie to było słodkie proszę więcej takich scen <3 . Snape śmiejący się publicznie padłam, co teraz może jeszcze włosy umyje xD? Fajny rozdział fajnie piszesz pozdrowionka i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez przypadek natrafiłam na twojego bloga. Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały - tak mnie wciągnęło, że nawet w szkole na przerwach czytałam. ^^
    Świetnie piszesz :), jeszcze ta tematyka... już cię uwielbiam <3
    Snape troszczący się o Harry'ego i śmiejący się. <3
    Życzę weny i ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Płaczę :'(beeeeeeee jakie to wzruszające:'(

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    czemu Snape go nie odwiedzał, ten czekał na na niego i czemu się tak zachowuje, Harry bardzo się cieszył, ze go zobaczy, podejrzewam, ze tak będzie wyglądać ta lekcja, Severus poczuł się zraniony, a Harry to co, ale wszystko dobrze się skończyło, ale czemu część ludzi odeszła?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Alexx
ALEXX