EDIT: Szablon już działa! Serdecznie dziękuję za wykonanie go Diaphanerose.
Jesteś wspaniała!!
___________________________________
Rozdział 29
Jesteś wspaniała!!
___________________________________
Rozdział 29
" Farewell to life. [2]"
MUSIC
Albus Dumbledore szybkim krokiem szedł jedną z ulic w Dolinie Godryka, gdzie niegdyś mieszkał. Postanowił uporządkować kilka spraw przed swoją śmiercią. Nim się zorientował doszedł do swojego dawnego domu. Popatrzył na niego smutno po czym wszedł do środka. W domu nic się nie zmieniło. Wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu. Przeszedł przez korytarz i zobaczył magiczną fotografię swojej rodziny. Na zdjęciu znajdował się on sam, jego siostra – Ariana, jego brat – Aberfort oraz matka i ojciec. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych. Łza zakręciła się mu kącikach oczu. Zamrugał szybko i podążył dalej. Zawędrował do swojego pokoju. Zabrał kilka książek z niego i udał się do salonu, gdzie niegdyś toczyła się walka pomiędzy nim a Grindelwaldem. W tej bitwie zginęła jego jedyna siostra. Do dziś nie wiedzieli, który z nich ją zabił. Dumbledore zawsze uważał, że to Grindelwald. Ale czy to była prawda? Popatrzył jeszcze raz wkoło i wyszedł jak najszybciej z mieszkania.
Miał w planach odwiedziny u swojej dawnej miłości, a dokładniej Bathildzie Bagshot. Nigdy nie stanowili pary. Jej rodzice doprowadzili do małżeństwa z czarodziejem, którego ona nie kochała. Nienawidziła go. Antonio Bagshot był starzy od niej o 10 lat, co w świecie czarodziei nie budziło zastrzeżeń jednak Bathilda nie była szczęśliwa, kochała tylko i wyłącznie Albusa. Wkrótce po ślubie rodzice panny młodej postanowili wyjechać wraz z córką i jej mężem.
Bathilda wraz z Antonio mieli dwójkę dzieci. Niestety one również były spowodowane naciskiem ze strony rodziców Bathildy. Gdy państwo Gergen (rodzice) umarli, Bathilda rozstała się z mężem i wróciła do Doliny Godryka wraz z dziećmi mając jednocześnie nadzieję, że miłość jej życia nadal tam jest i na nią czeka. Jak bardzo się rozczarowała, gdy dowiedziała się, że Albus wyjechał z Doliny wraz z Grindelwaldem. Podobno planowali coś razem. Wiele osób plotkowało, że Ci czarodzieje są parą. Nikt jednak nie wiedział czy to prawda. Po kilku latach dzieci Bathildy znalazły się w Hogwarcie, gdzie poznały Dumbledore'a. Albus dopiero wtedy się dowiedział o Bathildzie. Rok później Ariana zginęła. Albus cierpiał z powodu śmierci siostry i utraty przyjaciela. Jednak niedługo po tym wyprowadził się z doliny na dobre.
Stał się szanowanym i podziwiany czarodziejem, który pokonał Grindelwalda. Kilka lat później został dyrektorem Hogwartu i już nie przyjeżdżał w rodzinne strony. Od tego czasu nie widział się z Bathildą Bagshot.
Jej dom nie wyróżniał się wśród innych, ale czuło się w nim ciepło rodzinne. Zastukał do drzwi i po chwili ukazała mu się znajoma twarz.
– Albus? – zapytała zdziwiona.
– Witaj, Bathido. Mogę wejść?
– Proszę bardzo. – wpuściła go do środka. Przeszedł przez krótki korytarz do małego salonu.
– Zdziwiłaś się, prawda? – uśmiechnął się.
– Oczywiście, że tak! – odparła z entuzjazmem. – Jesteś ostatnią osobą, której bym się spodziewała. Co Cię sprowadza?
– Chciałbym się pożegnać...
– Pożegnać...? Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytała zdezorientowana.
– Nie... To coś innego... Niedługo będę musiał umrzeć...
– Albusie, o czym ty mówisz? – patrzyła przerażona na niego.
– Tak, moja droga Bathildo. Tylko to uratuje ten świat.
– Niemożliwe, nie możesz...
– Usiądźmy może, wszystko Ci wytłumaczę.
* * *
Poranek w Hogwarcie uczniowie powitali dość optymistycznie. Świeciło słońce i było ciepło. Taka pogada każdemu poprawiłaby humor. Hermiona wraz z Draco spacerowała po błoniach. Nic nie mówili... trzymali się tylko za ręce. Wiedzieli, że szykuje się bitwa, że nie będą mogli być razem... To zakazane! A do tego i niebezpieczne.
Gwardia Dumbledore szkoliła się od kilku tygodni pod okiem Harry'ego Pottera i Severusa Snape'a. Umieli już się bronić i atakować jednocześnie. Potter był z nich dumny. Osiągnęli tak dużo. Większość zawdzięczało to jemu, ale on tak nie uważał.
Swoje nowe zdolności wykorzystywał coraz bardziej. Przyjaciele byli mocno zdziwieni jak i wystraszeni, tak jak Ron wczoraj wieczorem, gdy wrócił do dormitorum, a Harry powiedział mu co ten robił.
– Stary, to niemożliwe!
– A jednak! – zaśmiał się.
– Skąd wiesz, że byłem u Parvati?
– Na ustach masz błyszczyk, a w twoim umyśle przeplata się chwila, gdy się z nią całowałeś. – uśmiechnął się szatańsko.
– Miałeś nie czytać mi w umyśle. – oburzył się rudzielec.
– Wybacz, ale za głośno jesteś.
Chłopiec, Który Przeżył czytał w myślach bez żadnego wysiłku. Jednak postanowił to blokować. Czasami mu się to nie udawało.
* * *
Siedzieli w małej kuchni rozmawiając tak jak za dawnych lat. Bathilda patrzyła na niego z czułością.
– Jesteś pewny, że to zadziała? – zapytała po raz kolejny.
– Tak. Harry da radę.
– Powiesz mu to co mnie?
– Nie! Powiem tylko tyle, że muszę umrzeć.
– Chłopak nie będzie wiedział, że ma Cię uratować? – zdziwiła się.
– Nie, nie może. Musi się najpierw skupić na zniszczeniu horkruksów.
– A jak nie da sobie rady?
– Wtedy będę martwy.
– Albusie...! To co robisz... to...
– Bathildo, muszę to zrobić. Ja nie uciekam śmierci, ja wygrywam śmiercią.
– Albusie, proszę nie rób tego.
– Muszę... Muszę już iść. Może spotkamy się... kiedyś. – ucałował ją w policzek.
– Kocham Cię! Ja zawsze Cię kochałam! – wyparowała.
– Ja ciebie też, Bathildo. Żegnaj.
* * *
Harry Potter siedział w fotelu przy biurku w gabinecie Albusa Dumbledore'a. Ponoć dyrektor miał jakąś ważną sprawę do niego. Po chwili w kominku pojawił się Albus.
– Witaj, Harry. – powiedział od razu.
– Dzień dobry, dyrektorze. Chciał mnie pan widzieć.
– Tak, mój drogi chłopcze. Mam Ci do powiedzenia kilka ważnych spraw.
– Słucham więc.
– Za tydzień wyruszymy po horkruksa.
– Wyruszymy..., czyli ja też? – zapytał z nadzieją wyczuwaną w jego głosie.
– Tak, ty też! To jest częścią mojego planu. Gdy wrócimy w szkole pojawią się śmierciożercy.
– Śmierciożery?! Ale skąd... – Harry był skołowany.
– Mam swoje sposoby, ale nie o tym teraz. Słuchaj uważnie!
– Dobrze.
– Zaatakują nas na wieży Astronomicznej. Severus będzie musiał mnie potem zabić.
– Zabić?! Co? Jak?! Severus...
– Musi to zrobić z mojego polecenia, Harry. Nie ma go z nami, ponieważ ma spotkanie śmierciożerców.
– Ale pan nie może umrzeć! – jękną Potter.
– Muszę, może kiedyś zrozumiesz. Jesteś wielki! Na pewno sobie poradzisz! Wierzę w Ciebie i twoją moc.
– Nie! Nie może pan umrzeć akurat teraz..., gdy wojna jest tak blisko. Nie...
– Harry, uspokój się. To jest mój plan, dzięki mojej śmierci ty wygrasz!
– Ja nie dam rady! Ja nie potrafię. Nie chcę!
– Harry! Potrafisz jak tylko zechcesz. Ojciec Ci pomoże, jeśli … – zamyślił się. – … będzie w stanie.
– Nie... – wpadł w histerię. – Proszę.
– Harry, zrozum! To ważne dla nas... Myślisz, że mi jest łatwo?! Nie. Nie utrudniaj, proszę.
* * *
Syriusz po dowiedzeniu się prawdy o przepowiedni zwątpił w plany Dumbledore'a. Obecnie znajdował się w swoim domu odcięty od świata czarodziei. Dom nadal służył za Kwaterę Główną Zakonu Feniksa, jednak od pewnego czasu nie było spotkań... Aż do dzisiaj. Albus zwołał zebranie nagle – ponoć ma coś bardzo ważnego do przekazania. W domu znajdowało się już kilka osób – Remus wraz z Nimfadorą, wszyscy Weasleyowie oprócz Rona i Ginny, którzy mieli wkrótce przyjechać wraz z dyrektorem i resztą Złotej Trójcy.
Gdy wszyscy członkowie usiedli na swoich miejscach dyrektor rozpoczął spotkanie:
– Dzisiaj mamy kilka ważnych spraw do ustalenia. Zacznijmy od sprawozdań. Nimfadoro, jak przedstawia się sytuacja w ministerstwie?
– Tak jak zawsze, czyli większość się boi, ale wykonują swoje zadania. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje.
– Dobrze. Remusie, czy wilkołaki zdecydowały po której stronie staną?
– Nie i nie zanosi się na szybką decyzję.
– Rozumiem. Severusa jeszcze nie ma, ponieważ jest na spotkaniu u Voldemorta. Chcę wam powiedzieć, abyście nigdy w niego nie zwątpili. Nigdy! – popatrzył na Harry'ego. Wczoraj dyrektor powiedział mu, że jego ojciec musi zabić dyrektora... i że nikt nie może dowiedzieć się o tym, że on wiedział wcześniej. Nikt nie może wiedzieć o tym planie.
– Jasne. – prychnął Syriusz.
– Tak... Syriuszu i Remusie mam dla was zadanie. Pojedziecie do Hiszpanii do niejakiej Rebecci Wilson dowiedziecie się od niej wszystkiego o Alexandrze White'cie. Rebeccę znajdziecie w Barcelonie. Nie odszukacie jej tak łatwo, gdy już będzie w jej ojczyźnie, da wam znaki.
– Nie rozumiem. – odezwał się Syriusz.
– Nie dziwię się. – odezwał się znajomy głos. Wszyscy odwrócili głowy na Severusa, który opierał się o futrynę drzwi. – Masz odnaleźć kobietę, która Cię do siebie doprowadzi. – westchnął.
– Severusie, jak dobrze, że już jesteś! – ucieszył się Albus.
– Jasne. – prychnęli naraz Snape i Black.
– Dobrze, a więc co nowego u twoich koleżków? – zagaił Syriusz.
– Wspaniale, Black. Była herbatka i ciasteczka. – wycedził Snape.
– Moi drodzy, wystarczy! – odezwał się rozbawiony Dumbledore. – Severusie?
– Planuje zaatakować Hogwart w ciągu kilku najbliższych dni... – popatrzyli na siebie ze zrozumieniem.
– Czyli kiedy? – dopytywał się Remus.
– Za tydzień. – mruknął Snape.
– Remusie i Syriuszu macie pięć dni na znalezienie Rebecci.
– Oczywiście, damy radę, prawda Remusie? – Lupin kiwnął tylko głową nadal zszokowany wiadomością o ataku.
– Myślę, że to tyle. Będziemy się teraz spotykać codziennie. Syriuszu, czy to nie problem?
– Oczywiście, że nie. I tak mnie nie będzie. – powiedział Black.
– Harry, wszystko w porządku? – zapytał nagle Snape.
– Tak, tak. – odparł chłopak.
– Jesteś strasznie blady...
– Powiedziałem mu wczoraj o naszym planie. – rzekł dyrektor, gdy nikt nie mógł już ich usłyszeć.
– Wiesz, że ja... – zaczął Severus.
– Wiem, że musisz... Ale nadal nie wiem dlaczego. – szepnął.
– Kiedyś się dowiesz. – dodał Albus.
– Mam taką nadzieję. – rzekł niespecjalnie w to wierząc.
* * *
Nastał chłody wieczór. Remus i Syriusz znajdowali się już w Hiszpanii w Barcelonie. Miasto było piękne, aż trudno było uwierzyć, że jest prawdziwe. Gdy pojawili się już w ojczyźnie Rebecci dostali od niej pierwszy znak mówiący, aby podążyli za swoimi pragnieniami. Akurat w tej chwili bardzo chciało im się pić, więc wywnioskowali po długiej naradzie, że chodzi o ocean. Po godzinie stali już na plaży pełnej ludzi, ale też dostali kolejną wskazówkę, aby iść na wschód w ląd. W taki sposób znaleźli się w hotelu. Po kilku chwilach na schodach pojawiła się piękna blondynka.
– Panowie do mnie, prawda?
– Pani Rebecca Wilson? – zapytał Syriusz.
– Tak, a panowie to...?
– Syriusz Black.
– Remus Lupin.
– Miło mi panów poznać. Zapraszam na górę. – powiedziała wskazując na schody.
Poruszała się z gracją mugolskiej modelki. Zahipnotyzowani podążyli za nią. Po chwili znaleźli się w pokoju 113.
– Rozgośćcie się. – rzekła siadając na sofie
Apartament był ogromny. Wokół panował przepych, bogactwo. To na pewno był najdroższy z apartamentów w tym hotelu. Na stoliku obok sofy stał w wazonie bukiet róż. Na ścianie wysiało kilka pejzażów, po prawej stronie znajdowały się drzwi prowadzące na balkon.
– Albus, powiedział mi, że mnie odwiedzicie. Mam nadzieję, że nie było trudno mnie znaleźć.
– Dlaczego pani się ukrywa? – zadał pytanie Syriusz.
– Nie ukrywam się. Ja tak żyję, nie znajdziesz mnie dopóki Ci na to nie pozwolę. – mówiła nadzwyczaj słodko i uroczo.
– Rozumiem. – odparł Remus marszcząc brwi.
– Dawno się nie widziałam z Albusem... – zaczęła wspominać. – Ahhh... Chcecie się dowiedzieć coś o moim bracie, tak?
– Bracie?! – zapytał zdezorientowany Black.
– Tak... Alexander White to mój brat. Jesteśmy Radą Magii Żywiołów. Ja, Alexander i Max Sherron. Jesteśmy rodzeństwem i jesteśmy nieśmiertelni. Tak gwoli ścisłości. Alexander jest głównym szefem Rady. To on zarządza w pełni nią i podejmuje decyzje, jednak nie spotkacie się z nim osobiście. On przeprowadza test, decyduje o prawach i tak dalej... – zamyśliła się. – Narodziliśmy się jako zwykli czarodzieje, potem matka próbowała na nas wiele rzeczy. Tak staliśmy się Magami Żywiołów. Mamy coś z wampira, wilkołaka, ducha i czarodzieja. Jesteśmy mieszanką ich wszystkich. Niepokonaną. Bronimy zwykłych ludzi. Alexander na przykład pomaga w Międzynarodowej Agencji Magów.
– To dlaczego nie pomożecie nam w wojnie z Voldemortem? – wypalił Syriusz.
– Drogi, panie Black... – zdziwił się, że zapamiętała jego nazwisko. – Wy sami tę wojnę rozpoczęliście. Nam nic do tego... Jestem ciekawa do czego Albusowi te informacje...
– Nie powiedział nam. – rzekł Lupin.
– To do niego podobne. – zaśmiała się. – Co by tu jeszcze wam powiedzieć... Jeśli ktoś chciałby nas znaleźć to wystarczy proste zaklęcie na terenie Hiszpanii. Recall [1].
Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
– Dziękujemy za wszystkie informacje! – rzekł Lupin.
– Ależ nie ma za co. – oblizała usta patrząc na Syriusza.
– Kim jesteś? – zapytała nagle wskazując na Blacka.
– Czarodziejem... – odparł zdziwiony.
– Nie, nie... Nie o to mi chodzi...
– Animagiem...?
– O tak... Czuję to! – zaśmiała się. – I taki gorący... – szepnęła.
– Słucham...? – Syriusz wytrzeszczył oczy.
– Nie, nic! Miło mi było poznać panów, ale chyba czas na was. – zmieniła temat.
– Myślę, że tak... Syriuszu, idziemy?
– Yhym... – wpatrywał się w Rebeccę.
Rebecca podeszła i przytuliła się do nich po przyjacielsku.
– Taki to nasz zwyczaj. – wytłumaczyła.
– Miły. – zaśmiał się Syriusz.
– Gdyście chcieli się ze mną jeszcze kiedykolwiek spotkać to wiecie co robić. Niedługo się ponownie spotkamy... Jestem pewna! Żegnam panie Lupin, panie Black...
– Do zobaczenia.
– O tak, mój Animagu!
Tydzień później Albus Dumbledore udali się po horkruksa.*
* Zdarzenia opisane tak jak w książce.
[1] Recall - łac. przywołuję.
Miał w planach odwiedziny u swojej dawnej miłości, a dokładniej Bathildzie Bagshot. Nigdy nie stanowili pary. Jej rodzice doprowadzili do małżeństwa z czarodziejem, którego ona nie kochała. Nienawidziła go. Antonio Bagshot był starzy od niej o 10 lat, co w świecie czarodziei nie budziło zastrzeżeń jednak Bathilda nie była szczęśliwa, kochała tylko i wyłącznie Albusa. Wkrótce po ślubie rodzice panny młodej postanowili wyjechać wraz z córką i jej mężem.
Bathilda wraz z Antonio mieli dwójkę dzieci. Niestety one również były spowodowane naciskiem ze strony rodziców Bathildy. Gdy państwo Gergen (rodzice) umarli, Bathilda rozstała się z mężem i wróciła do Doliny Godryka wraz z dziećmi mając jednocześnie nadzieję, że miłość jej życia nadal tam jest i na nią czeka. Jak bardzo się rozczarowała, gdy dowiedziała się, że Albus wyjechał z Doliny wraz z Grindelwaldem. Podobno planowali coś razem. Wiele osób plotkowało, że Ci czarodzieje są parą. Nikt jednak nie wiedział czy to prawda. Po kilku latach dzieci Bathildy znalazły się w Hogwarcie, gdzie poznały Dumbledore'a. Albus dopiero wtedy się dowiedział o Bathildzie. Rok później Ariana zginęła. Albus cierpiał z powodu śmierci siostry i utraty przyjaciela. Jednak niedługo po tym wyprowadził się z doliny na dobre.
Stał się szanowanym i podziwiany czarodziejem, który pokonał Grindelwalda. Kilka lat później został dyrektorem Hogwartu i już nie przyjeżdżał w rodzinne strony. Od tego czasu nie widział się z Bathildą Bagshot.
Jej dom nie wyróżniał się wśród innych, ale czuło się w nim ciepło rodzinne. Zastukał do drzwi i po chwili ukazała mu się znajoma twarz.
– Albus? – zapytała zdziwiona.
– Witaj, Bathido. Mogę wejść?
– Proszę bardzo. – wpuściła go do środka. Przeszedł przez krótki korytarz do małego salonu.
– Zdziwiłaś się, prawda? – uśmiechnął się.
– Oczywiście, że tak! – odparła z entuzjazmem. – Jesteś ostatnią osobą, której bym się spodziewała. Co Cię sprowadza?
– Chciałbym się pożegnać...
– Pożegnać...? Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytała zdezorientowana.
– Nie... To coś innego... Niedługo będę musiał umrzeć...
– Albusie, o czym ty mówisz? – patrzyła przerażona na niego.
– Tak, moja droga Bathildo. Tylko to uratuje ten świat.
– Niemożliwe, nie możesz...
– Usiądźmy może, wszystko Ci wytłumaczę.
* * *
Poranek w Hogwarcie uczniowie powitali dość optymistycznie. Świeciło słońce i było ciepło. Taka pogada każdemu poprawiłaby humor. Hermiona wraz z Draco spacerowała po błoniach. Nic nie mówili... trzymali się tylko za ręce. Wiedzieli, że szykuje się bitwa, że nie będą mogli być razem... To zakazane! A do tego i niebezpieczne.
Gwardia Dumbledore szkoliła się od kilku tygodni pod okiem Harry'ego Pottera i Severusa Snape'a. Umieli już się bronić i atakować jednocześnie. Potter był z nich dumny. Osiągnęli tak dużo. Większość zawdzięczało to jemu, ale on tak nie uważał.
Swoje nowe zdolności wykorzystywał coraz bardziej. Przyjaciele byli mocno zdziwieni jak i wystraszeni, tak jak Ron wczoraj wieczorem, gdy wrócił do dormitorum, a Harry powiedział mu co ten robił.
– Stary, to niemożliwe!
– A jednak! – zaśmiał się.
– Skąd wiesz, że byłem u Parvati?
– Na ustach masz błyszczyk, a w twoim umyśle przeplata się chwila, gdy się z nią całowałeś. – uśmiechnął się szatańsko.
– Miałeś nie czytać mi w umyśle. – oburzył się rudzielec.
– Wybacz, ale za głośno jesteś.
Chłopiec, Który Przeżył czytał w myślach bez żadnego wysiłku. Jednak postanowił to blokować. Czasami mu się to nie udawało.
* * *
Siedzieli w małej kuchni rozmawiając tak jak za dawnych lat. Bathilda patrzyła na niego z czułością.
– Jesteś pewny, że to zadziała? – zapytała po raz kolejny.
– Tak. Harry da radę.
– Powiesz mu to co mnie?
– Nie! Powiem tylko tyle, że muszę umrzeć.
– Chłopak nie będzie wiedział, że ma Cię uratować? – zdziwiła się.
– Nie, nie może. Musi się najpierw skupić na zniszczeniu horkruksów.
– A jak nie da sobie rady?
– Wtedy będę martwy.
– Albusie...! To co robisz... to...
– Bathildo, muszę to zrobić. Ja nie uciekam śmierci, ja wygrywam śmiercią.
– Albusie, proszę nie rób tego.
– Muszę... Muszę już iść. Może spotkamy się... kiedyś. – ucałował ją w policzek.
– Kocham Cię! Ja zawsze Cię kochałam! – wyparowała.
– Ja ciebie też, Bathildo. Żegnaj.
* * *
Harry Potter siedział w fotelu przy biurku w gabinecie Albusa Dumbledore'a. Ponoć dyrektor miał jakąś ważną sprawę do niego. Po chwili w kominku pojawił się Albus.
– Witaj, Harry. – powiedział od razu.
– Dzień dobry, dyrektorze. Chciał mnie pan widzieć.
– Tak, mój drogi chłopcze. Mam Ci do powiedzenia kilka ważnych spraw.
– Słucham więc.
– Za tydzień wyruszymy po horkruksa.
– Wyruszymy..., czyli ja też? – zapytał z nadzieją wyczuwaną w jego głosie.
– Tak, ty też! To jest częścią mojego planu. Gdy wrócimy w szkole pojawią się śmierciożercy.
– Śmierciożery?! Ale skąd... – Harry był skołowany.
– Mam swoje sposoby, ale nie o tym teraz. Słuchaj uważnie!
– Dobrze.
– Zaatakują nas na wieży Astronomicznej. Severus będzie musiał mnie potem zabić.
– Zabić?! Co? Jak?! Severus...
– Musi to zrobić z mojego polecenia, Harry. Nie ma go z nami, ponieważ ma spotkanie śmierciożerców.
– Ale pan nie może umrzeć! – jękną Potter.
– Muszę, może kiedyś zrozumiesz. Jesteś wielki! Na pewno sobie poradzisz! Wierzę w Ciebie i twoją moc.
– Nie! Nie może pan umrzeć akurat teraz..., gdy wojna jest tak blisko. Nie...
– Harry, uspokój się. To jest mój plan, dzięki mojej śmierci ty wygrasz!
– Ja nie dam rady! Ja nie potrafię. Nie chcę!
– Harry! Potrafisz jak tylko zechcesz. Ojciec Ci pomoże, jeśli … – zamyślił się. – … będzie w stanie.
– Nie... – wpadł w histerię. – Proszę.
– Harry, zrozum! To ważne dla nas... Myślisz, że mi jest łatwo?! Nie. Nie utrudniaj, proszę.
* * *
Syriusz po dowiedzeniu się prawdy o przepowiedni zwątpił w plany Dumbledore'a. Obecnie znajdował się w swoim domu odcięty od świata czarodziei. Dom nadal służył za Kwaterę Główną Zakonu Feniksa, jednak od pewnego czasu nie było spotkań... Aż do dzisiaj. Albus zwołał zebranie nagle – ponoć ma coś bardzo ważnego do przekazania. W domu znajdowało się już kilka osób – Remus wraz z Nimfadorą, wszyscy Weasleyowie oprócz Rona i Ginny, którzy mieli wkrótce przyjechać wraz z dyrektorem i resztą Złotej Trójcy.
Gdy wszyscy członkowie usiedli na swoich miejscach dyrektor rozpoczął spotkanie:
– Dzisiaj mamy kilka ważnych spraw do ustalenia. Zacznijmy od sprawozdań. Nimfadoro, jak przedstawia się sytuacja w ministerstwie?
– Tak jak zawsze, czyli większość się boi, ale wykonują swoje zadania. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje.
– Dobrze. Remusie, czy wilkołaki zdecydowały po której stronie staną?
– Nie i nie zanosi się na szybką decyzję.
– Rozumiem. Severusa jeszcze nie ma, ponieważ jest na spotkaniu u Voldemorta. Chcę wam powiedzieć, abyście nigdy w niego nie zwątpili. Nigdy! – popatrzył na Harry'ego. Wczoraj dyrektor powiedział mu, że jego ojciec musi zabić dyrektora... i że nikt nie może dowiedzieć się o tym, że on wiedział wcześniej. Nikt nie może wiedzieć o tym planie.
– Jasne. – prychnął Syriusz.
– Tak... Syriuszu i Remusie mam dla was zadanie. Pojedziecie do Hiszpanii do niejakiej Rebecci Wilson dowiedziecie się od niej wszystkiego o Alexandrze White'cie. Rebeccę znajdziecie w Barcelonie. Nie odszukacie jej tak łatwo, gdy już będzie w jej ojczyźnie, da wam znaki.
– Nie rozumiem. – odezwał się Syriusz.
– Nie dziwię się. – odezwał się znajomy głos. Wszyscy odwrócili głowy na Severusa, który opierał się o futrynę drzwi. – Masz odnaleźć kobietę, która Cię do siebie doprowadzi. – westchnął.
– Severusie, jak dobrze, że już jesteś! – ucieszył się Albus.
– Jasne. – prychnęli naraz Snape i Black.
– Dobrze, a więc co nowego u twoich koleżków? – zagaił Syriusz.
– Wspaniale, Black. Była herbatka i ciasteczka. – wycedził Snape.
– Moi drodzy, wystarczy! – odezwał się rozbawiony Dumbledore. – Severusie?
– Planuje zaatakować Hogwart w ciągu kilku najbliższych dni... – popatrzyli na siebie ze zrozumieniem.
– Czyli kiedy? – dopytywał się Remus.
– Za tydzień. – mruknął Snape.
– Remusie i Syriuszu macie pięć dni na znalezienie Rebecci.
– Oczywiście, damy radę, prawda Remusie? – Lupin kiwnął tylko głową nadal zszokowany wiadomością o ataku.
– Myślę, że to tyle. Będziemy się teraz spotykać codziennie. Syriuszu, czy to nie problem?
– Oczywiście, że nie. I tak mnie nie będzie. – powiedział Black.
– Harry, wszystko w porządku? – zapytał nagle Snape.
– Tak, tak. – odparł chłopak.
– Jesteś strasznie blady...
– Powiedziałem mu wczoraj o naszym planie. – rzekł dyrektor, gdy nikt nie mógł już ich usłyszeć.
– Wiesz, że ja... – zaczął Severus.
– Wiem, że musisz... Ale nadal nie wiem dlaczego. – szepnął.
– Kiedyś się dowiesz. – dodał Albus.
– Mam taką nadzieję. – rzekł niespecjalnie w to wierząc.
* * *
Nastał chłody wieczór. Remus i Syriusz znajdowali się już w Hiszpanii w Barcelonie. Miasto było piękne, aż trudno było uwierzyć, że jest prawdziwe. Gdy pojawili się już w ojczyźnie Rebecci dostali od niej pierwszy znak mówiący, aby podążyli za swoimi pragnieniami. Akurat w tej chwili bardzo chciało im się pić, więc wywnioskowali po długiej naradzie, że chodzi o ocean. Po godzinie stali już na plaży pełnej ludzi, ale też dostali kolejną wskazówkę, aby iść na wschód w ląd. W taki sposób znaleźli się w hotelu. Po kilku chwilach na schodach pojawiła się piękna blondynka.
– Panowie do mnie, prawda?
– Pani Rebecca Wilson? – zapytał Syriusz.
– Tak, a panowie to...?
– Syriusz Black.
– Remus Lupin.
– Miło mi panów poznać. Zapraszam na górę. – powiedziała wskazując na schody.
Poruszała się z gracją mugolskiej modelki. Zahipnotyzowani podążyli za nią. Po chwili znaleźli się w pokoju 113.
– Rozgośćcie się. – rzekła siadając na sofie
Apartament był ogromny. Wokół panował przepych, bogactwo. To na pewno był najdroższy z apartamentów w tym hotelu. Na stoliku obok sofy stał w wazonie bukiet róż. Na ścianie wysiało kilka pejzażów, po prawej stronie znajdowały się drzwi prowadzące na balkon.
– Albus, powiedział mi, że mnie odwiedzicie. Mam nadzieję, że nie było trudno mnie znaleźć.
– Dlaczego pani się ukrywa? – zadał pytanie Syriusz.
– Nie ukrywam się. Ja tak żyję, nie znajdziesz mnie dopóki Ci na to nie pozwolę. – mówiła nadzwyczaj słodko i uroczo.
– Rozumiem. – odparł Remus marszcząc brwi.
– Dawno się nie widziałam z Albusem... – zaczęła wspominać. – Ahhh... Chcecie się dowiedzieć coś o moim bracie, tak?
– Bracie?! – zapytał zdezorientowany Black.
– Tak... Alexander White to mój brat. Jesteśmy Radą Magii Żywiołów. Ja, Alexander i Max Sherron. Jesteśmy rodzeństwem i jesteśmy nieśmiertelni. Tak gwoli ścisłości. Alexander jest głównym szefem Rady. To on zarządza w pełni nią i podejmuje decyzje, jednak nie spotkacie się z nim osobiście. On przeprowadza test, decyduje o prawach i tak dalej... – zamyśliła się. – Narodziliśmy się jako zwykli czarodzieje, potem matka próbowała na nas wiele rzeczy. Tak staliśmy się Magami Żywiołów. Mamy coś z wampira, wilkołaka, ducha i czarodzieja. Jesteśmy mieszanką ich wszystkich. Niepokonaną. Bronimy zwykłych ludzi. Alexander na przykład pomaga w Międzynarodowej Agencji Magów.
– To dlaczego nie pomożecie nam w wojnie z Voldemortem? – wypalił Syriusz.
– Drogi, panie Black... – zdziwił się, że zapamiętała jego nazwisko. – Wy sami tę wojnę rozpoczęliście. Nam nic do tego... Jestem ciekawa do czego Albusowi te informacje...
– Nie powiedział nam. – rzekł Lupin.
– To do niego podobne. – zaśmiała się. – Co by tu jeszcze wam powiedzieć... Jeśli ktoś chciałby nas znaleźć to wystarczy proste zaklęcie na terenie Hiszpanii. Recall [1].
Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
– Dziękujemy za wszystkie informacje! – rzekł Lupin.
– Ależ nie ma za co. – oblizała usta patrząc na Syriusza.
– Kim jesteś? – zapytała nagle wskazując na Blacka.
– Czarodziejem... – odparł zdziwiony.
– Nie, nie... Nie o to mi chodzi...
– Animagiem...?
– O tak... Czuję to! – zaśmiała się. – I taki gorący... – szepnęła.
– Słucham...? – Syriusz wytrzeszczył oczy.
– Nie, nic! Miło mi było poznać panów, ale chyba czas na was. – zmieniła temat.
– Myślę, że tak... Syriuszu, idziemy?
– Yhym... – wpatrywał się w Rebeccę.
Rebecca podeszła i przytuliła się do nich po przyjacielsku.
– Taki to nasz zwyczaj. – wytłumaczyła.
– Miły. – zaśmiał się Syriusz.
– Gdyście chcieli się ze mną jeszcze kiedykolwiek spotkać to wiecie co robić. Niedługo się ponownie spotkamy... Jestem pewna! Żegnam panie Lupin, panie Black...
– Do zobaczenia.
– O tak, mój Animagu!
Tydzień później Albus Dumbledore udali się po horkruksa.*
* Zdarzenia opisane tak jak w książce.
[1] Recall - łac. przywołuję.
[2] Farewell to life. - z ang. Pożegnanie z życiem.
EDIT: 2015/08/28
EDIT: 2017/12/17
EDIT: 2015/08/28
EDIT: 2017/12/17
Rebecca mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak to będzie wyglądało po śmierci Dumbledore'a.
Nie umiem się skupić na niczym innym niż na Rebecce. Naprawdę mnie przeraża.
Przez nią nie będę mogła zasnąć! Ejj!
Napisałabym dłuższy komentarz, ale jestem śpiąca i zmęczona, a na telefonie trudno mi się pisze.
Pozdrawiam!
Bardzo fajny szablon! Rozdział cudowny. Choć smutny... jestem ciekawa jak przedstawisz teraz świat czarodziei bez Dumbledora...
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną notkę ! :)
What is Rebecca?! She is idiot
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńAllbus porządkuje wszystkie swoje sprawy, ale jak to będzie dalej wyglądało....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie