Obiecałam, że dodam jeszcze w tym roku, a więc dodaję. W chwili dodawania rozdziału jest jeszcze 12 minut do Nowego Roku, więc zdążyłam!
Chcę Wam życzyć SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :D
Rozdział 48
"Happy New Year? cz. I"
Ten poranek w Norze był jednym z najlepszych jakie się obecnie mogły się zdarzyć. Wojna dawała się w kości. Teraz w domu zgromadziła się cała rodzina. Salon – tak jak i cały dom – był przystrojony świątecznie, ale to właśnie tutaj w salonie stała choinka. Drzewko było największym i najważniejszym znakiem świąt.
Ron, który wrócił na święta do domu ze swojej misji, próbował dowiedzieć się jak najwięcej o działalności Voldemorta i Zakonu Feniksa.
Członkowie Zakonu nie byli jednak zbyt rozmowni...
— Śniadanie na stole! — zawołała pani domu.
Po chwili w kuchni pojawili się wszyscy domownicy.
— Smacznego!
Kilka minut później do drzwi chaty zawitali Remus i Nimfadora. Pani Weasley od razu zaprosiła ich do stołu.Wilkołak przyniósł prezenty, które położył pod choinką.
Remus z Nimfadorą byli już po ślubie. Była to cicha i kameralna uroczystość.
— Pani Lupin! — zaśmiali się bliźniacy odsuwając Nimfadorze krzesło. Pani Weasley popatrzyła na nich z naganą widoczną w oczach.
— Fred! George! — powiedział tylko gospodarz.
Bliźniaki zaśmiały się, a wraz z nimi cała reszta.
Kiedy siedzieli przy choince Fleur wraz z Billem wstali i popatrzyli na zgromadzonych.
— Mamo, tato... — zaczął Bill; rodzice popatrzyli na niego z przerażeniem. — Będziecie dziadkami. — uśmiechnął się.
Weasleyowie odetchnęli z ulgą... po czym wyściskali przyszłych rodziców.
* * *
— Choć. — rzekła Hermiona do Harry'ego.— To nasz pociąg.
Harry wstał z ławeczki, na której dotychczas siedział i pomaszerował za dziewczyną. Wsiedli do pociągu wybierając najmniej zatłoczony przedział. Hermiona usiadła przy oknie, a Harry naprzeciwko niej.
Dziewczyna wyjęła z torby mapę i zaczęła przeszukiwać ją. Potter nie mając nic lepszego do roboty obserwował ją.
— Jaki adres? — zapytała wyrywając z zadumy chłopaka.
Harry sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął list od Rona i podał Granger. Przeczytała go po czym przeniosła ponownie wzrok na mapę.
— I co znalazłaś? — zapytał.
— Tak. Wiesz, że Muszelka z jednej strony jest otoczona morzem, a z drugiej puszczą.
Harry wzruszył ramionami.
— Dobra siedziba. — mruknął. — Trudna do zdobycia.
— Tak. — przytaknęła. — Również dla nas. — uśmiechnęła się złośliwie.
— Oj! Co się martwisz?! Damy radę.
— Yhym. — mruknęła nieprzekonująco. Harry przewrócił oczami.
Pół godziny później Hermiona obudziła chłopaka oznajmiając, że na następnej stacji wysiadają. Zdziwił się, że udało mu się usnąć... Granger, na widok zdumienia chłopaka, zaśmiała się. Gryfon potrząsnął głową, aby odpędzić resztki snu.
— Coś taki zdziwiony? — zapytała ze śmiechem.
Potter machnął lekceważąco ręką co wywołało kolejną salwę śmiechu.
— Oj, Harry... Harry... — wyjrzała za okno. — Wysiadamy. — oznajmiła po chwili.
Chłopak zmierzwił włosy i wyszedł za dziewczyną.
— To gdzie teraz? — zapytał, gdy już wyszli ze stacji.
— Autobusem... — zastanowiła się — Jakieś 10-15 km.
— Okey. A więc teraz trzeba znaleźć przystanek.
— No co ty?! — mruknęła patrząc na chłopaka jakby już totalnie zgłupiał.
Zarumienił się o nic więcej już nie pytał. Po drugiej stronie ulicy nagle zobaczył postać ubraną na czarno. Mrugnął i już jej nie było. Potrząsnął głową. Przewidziało mi się?
* * *
— Gdzie my, na Merlina, jesteśmy? — wykrzyknął kiedy wysiedli na przystanku w Littlemoon.
Krajobraz przedstawiał typową wieś. Hermiona obejrzała się dokoła.
— Jesteśmy na wsi.
— Widziałem takie tylko na filmach.
— Naprawdę? — popatrzyła uważnie na Pottera. On kiwnął głową. — Moi dziadkowie mieszkają na wsi. — oznajmiła. — Jak byłam młodsza to często do nich jeździłam... — zaczęła wspominać sobie te czasy.
— To fajnie. Ja nigdy nigdzie nie wyjeżdżałem... — zaśmiał się po tym oświadczeniu dochodząc do wniosku, że ten pomysł to chyba z kosmosu. Dursleyowie mieli by wydawać pieniądze na Harry'ego, aby razem z nim wyjeżdżać gdzieś?! — No oprócz tej chaty, co Hagrid mi powiedział, że jestem czarodziejem, to nigdzie poza Surrley.
— Teraz musimy przejść... o tam. — wskazała na ciemną ścianę lasu jakieś 2 km przed nimi.
— No to chodźmy. — powiedział chłopak i zaczął iść nie patrząc na to czy Hermiona idzie za nim.
— Poczekaj, no! — dobiegła do niego.
* * *
Czterdzieści minut później, gdy już weszli do puszczy Hermiona usłyszała szelest za sobą. Szybko się odwróciła, ale w ciemności nie mogła nic dostrzec.
Dziewczyna nagle krzyknęła. Harry odwrócił się i rzucił Lumos. Przed nim ukazał się śmierciożerca trzymający Hermionę zasłaniając jej usta. Harry mierzył róźdżką w czarodzieja.
— Puść ją. — powiedział zimno. Śmierciożerca zaśmiał się.
— Och, Potter, Potter. — odezwał się ktoś po jego lewej stronie. Była to Bellatriks.
Rozejrzał się. Zostali otoczeni.
— Coś ty taki nerwowy? — zaśmiała się Lestrange.
— Puść ją. — powtórzył do śmierciożercy przed nim.
— Och, Severusie... rzeczywiście jego poziom inteligencji jest znikomy. — skierowała te słowa do postaci po lewej stronie Harry'ego. Zdziwiony Potter skierował wzrok na kolejnego śmierciożercę. Popatrzył lekko zdziwiony...
— Bella, skończmy to, co zaczęliśmy. — powiedział Snape.
Harry'ego przebiegł dreszcz po plecach. Co zrobić? Przecież Severus go nie uratuje... Myśl, Harry, myśl...!
— No, Potter. Co powiesz na to, abyśmy twoją drogą przyjaciółkę zabili jako pierwszą? — spytała zaczepnie.
Harry warknął.
Z oddali nadeszło zawodzenie wilka. Śmierciożerca, który trzymał Granger, drgnął gwałtownie.
— Bella! — odezwał się głos kolejnego śmierciożercy. Harry rozpoznał ten głos – to był głos Lucjusza Malfoya.
— No... dobrze... dobrze.
Wilk kolejny raz zawył...
— Pośpieszny się... Coś mi się wydaje, że to coś się do nas zbliża. — odezwał się Lucjusz.
— Crucio! — syknęła Bella w stronę Harry'ego. Chłopak nieświadomy tego ruchu upadł na ziemię.
Severus patrzył na to i dziękował Merlinowi, że ma na sobie maskę. Gotowało się w nim. Chciał teraz... zaraz... rzucić Crucio na Bellę jak i pozostałych. Nie mógł patrzeć na krzywdę swojego dziecka.
Bella jednak zaraz zdjęła zaklęcie. Zaczął dalej rozmyślać jak uratować ich i jednocześnie sam ujść z życiem.
Harry, który podniósł się z ziemi, zaczął naprawdę panikować. Walka się zaczęła. Harry rzucał zaklęcia wkoło. Śmieciożercy jednak obronili się... Żadne zaklęcie w nich nie trafiło. Wtedy uświadomił sobie, że nie da rady czterem dorosłym czarodziejom.
Wilk się zbliżał...
— Powiedz pa pa swojej przyjaciółeczce! — zaśmiała się Bella kierując różdżkę na Granger i wypowiadając dwa słowa, których tak bardzo Potter się bał. — Avada Kedavra!
Ciąg dalszy nastąpi...
... wkrótce :)