Rozdział 64
"To Get To You"
"I've been down the darkest alleys
Saw the dark side of the moon
To get to you, to get to you"
Selena Gomez, Marshmello – Wolves
Zaśmiała się szyderczo, gdy spojrzała w lustro i ujrzała swoje prawdziwe oblicze. Już nie jest uwięziona w ciele małej dziewczynki. Dzieci to jednak mają przesrane, pomyślała. Dłonią gładziła swoje długie, brązowe włosy.
Odwróciła się spoglądając na bałagan jaki panował w domu. Meble było poprzewracane, dzbanek z kwiatkami rozbił się, a kwiatki zaczęły więdnąć. Na drewnianej podłodze lśniła krew. Vallen podeszła bliżej. Ciało Truciciela było już zimne.
— Teraz tylko muszę upozorować twoje samobójstwo i przepowiednia się wypełni. — powiedziała sama do siebie.
* * *
Harry zjawił się w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa dzień po tym jak miał wizję, czy też sen o śmierci Remusa. Tonk bacznie mu się przyglądała, jakby rozważając wszystkie za i przeciw jego teorii. Remus natomiast patrzył sceptycznie i nie wierzył.
— Remusie, proszę! — Potter miał już dość.
— Harry, nie jesteś pewny... Nie wiesz, czy to wizja, a ja mam dość zamartwiania się na zapas. — oznajmił spokojnie upijając łyk kawy.
Harry potarł oczy, zmęczony proszeniem.
— A jeśli to prawda? Chcesz umrzeć? Chcesz, aby Twoje dziecko wychowywało się bez ojca? Remusie, pomyśl.
— Przestań, Harry. To był zwykły sen, a Ty na siłę próbujesz dopasować go do swoich celów. — zirytowany wstał od stołu i zaczął przechadzać się po kuchni.
— Tonks! — zwrócił się do kobiety, która przyglądała się zmartwiona swojego mężowi. — Chociaż Ty mi uwierz.
— Ja Ci wierzę, Harry. — zapewniła chłopaka. — Remusie, może warto się nie wychylać? — zwróciła się do męża.
Remus spojrzał z niedowierzaniem na nią.
— To jest wojna, nie da się nie wychylać. — uparł się.
Potter przez chwilę zastanawiał się, co jeszcze może powiedzieć, aby przekonać Remusa. Gdy nic nie przychodziło mu do głowy postanowił dać sobie spokój.
— Naprawdę mi na to Tobie zależy, Remusie. Nie chcę, żebyś zginął. — powiedział. — Ale jak widzę nic tu po mnie. Dziękuję za herbatę. Zapewne nie długo się spotkamy. — pożegnał się i wyszedł z kwatery po czym teleportował się do Hiszpanii.
* * *
Żółta taśma odgradzała przechodni od masakry, który wydarzyła się na Manhattanie. Z jednego z wieżowców skoczył człowiek. Policja próbuje zidentyfikować denata.
Alex wraz z Matthew przybyli chwilę po policji i rozpoczęli własne śledztwo. Podejrzewali, kto to mógł zrobić coś takiego.
Podeszli bliżej trupa.
— Myślisz, że to Truciciel? — spytał Matthew przyglądając się ciału.
— Tak, chociaż nie uważam, aby było to samobójstwo. — spojrzała w stronę dachu wieżowca.
Jeden z patologów podszedł do nich.
— Najprawdopodobniej śmierć nastąpiła przed upadkiem. — oznajmił. — Ale coś więcej będziemy mogli powiedzieć po sekcji.
— Znacie już tożsamość?
— Miał przy sobie dowód, nijaki Johnathan Lookwood.
— Znowu to nazwisko... — Alex szepnęła sama do siebie.
— Co? — spytał Matthew nie słysząc.
— Nie, nic. — zapewniła szybko mężczyznę. — Truciciel?— wskazała głowa na ciało.
— Z tego co wiemy, to Truciciel miał pewne cechy charakterystyczne. Niektóre już potwierdziliśmy, ale nie jesteśmy w stu procentach pewni, że to on. Tak na 89 procent. — powiedział patolog.
Alex podziękowała koledze za informacje i jeszcze raz spojrzała zwłoki Truciciela zastanawiając się nad sensem tej całej masakry.
— To nie było samobójstwo... ktoś się musiał namęczyć, aby to wszystko przygotować. Masz już jakiś pomysł, Alex?
— Jedynym moim pomysłem jest Czarny Nil, ale nie bardzo mi to pasuje do sytuacji. — pokręciła głową. — Nie wiem, Matthew. To mógł być każdy.
Hamilton westchnął.
* * *
Hogwart
Ginny patrzyła oniemiała na ciało jelenia, które miała przed sobą i na klęczącego przy nim Nicka, który był cały we krwi.
— Nick! — krzyknęła.
Chłopak się odwrócił i spojrzał ze strachem na dziewczynę po czym przeklął i podniósł się.
— Posłuchaj mnie uważnie, Ginny. Nie bój się. — próbował zachować spokój.
— Jesteś wampirem. — wykrzyczała cofając się.
— Tak, ale proszę Cię nie wydzieraj się tak. — powiedział cicho. — Nie musisz się mnie bać, nie zrobię Ci krzywdy.
— Może i nie... ale jemu... — wskazała na martwe zwierzę.
Nick podążył za jej spojrzeniem i skrzywił się.
— Coś muszę jeść. Nie bądź hipokrytką. Sama jesz mięso.
Ginny wzdrygnęła się patrząc na ubrudzone krwią usta chłopaka. Usta, które nie tak dawno całowała.
— Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
— Nikt nie wie, tak jest bezpieczniej.
— Kim ty w ogóle jesteś? Wszystko, co mówiłeś jest kłamstwem? — Weasley wpadła w histerię.
— Przestań, Ginny. Przecież wiesz, że to nie tak. — westchnął. — Mogę Ci wszystko opowiedzieć, ale najpierw muszę się zająć tym... tutaj... — popatrzył sugestywnie na padlinę.
Ginny gwałtownie się cofnęła.
— Za pół godziny w Pokoju Życzeń. — oznajmiła i szybko odeszła w stronę zamku.
Nick zaklął ponownie i zaczął sprzątać po swoim posiłku.
__________________
Rozdział jest krótki, kolejne też będą podobnej długości, ale plusem jest to, że praktycznie co tydzień będą się ukazywać. Rozdziały 68-70 będą już dużo dłuższe.
Pozdrawiam wszystkich czytających! :)
I've been down the darkest alleys; Saw the dark side of the moon; To get to you, to get to you – Przeszłam przez najciemniejsze uliczki; Widziałam ciemną stronę księżyca; By dotrzeć do ciebie, by dotrzeć do ciebie (Selena Gomez, Marshmello – Wolves)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńŁadnie napisane, dość szybko różne wątki, ale czyta się przyjemnie.
OdpowiedzUsuńDużo weny i pozdrawiam.
Witam,
OdpowiedzUsuńsuper, ciekawe tutaj między Ginny, a Nickiem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie